31/12/2011

Pogarda

Gdy już mi się wydaje, że mało mam złych cech, to wtedy okazuje się, że to tylko moja pycha tak uważa. Ciągle muszę nad sobą pracować.

Gdy ostatnio powiedziałam słowo: pogarda, to pojawił się obraz meneli, żuli itp. ludzi. Zdziwiłam się, bo myślałam, że oni są mi obojętni. Jednak pogardzałam nimi i zastanawiałam się nad tym, dlaczego tak myślę. Zaczęłam ich spotykać na każdym kroku, bo zwykle tak jest, że jak nad czymś pracuję to wszechświat mi w tej pracy pomaga.


Wszędzie ich było pełno: w śmietniku, w autobusie, w parku, przed sklepem. Patrzyłam na tych ludzi i nie akceptowałam ich. Odkryłam, że moja pogarda dla tych ludzi wiązała się z ocenianiem ich. A jakie ja mam prawo oceniać tych ludzi? Niepotrzebnie się nad nimi użalam, współczuję im, chcę im pomóc itp. A oni tego nie chcą, im jest dobrze. Są tacy bo chcą być tacy. Prawie zaczęłam do nich czuć miłość i wtedy spotkałam takiego menela (bez złośliwości) w autobusie. Siedział naprzeciwko mnie, z całym dobytkiem w 3 reklamówkach i śmierdział tak, że nie mogłam oddychać. Zagadał do mnie, pytał kiedy ma wysiąść, żeby dojechać do konkretnego przystanku. Ponieważ zaczęłam już odczuwać miłość do tego typu ludzi, to gadałam z nim tak jak się rozmawia z przygodnymi ludźmi. Nie był pijany, tylko brudny i nieogolony. Gdy wysiadał to rozejrzał się wokół i zapytał: CO TU TAK ŚMIERDZI? Mało nie spadłam z fotela. Zdałam sobie sprawę, że on nie czuł, że to on tak śmierdzi. Gdy wysiadł to zaczęłam się śmiać i pogarda zniknęła.

Każdy człowiek ma prawo żyć tak jak mu się podoba. Każdy może być tym kim chce być, jeśli nie wiąże się to z krzywdzeniem innych. A menele nikogo nie krzywdzą, żyją z dnia na dzień, bezstresowo, jedzą kiedy chcą i co chcą, albo co mają, śpią gdziekolwiek i kiedy chcą. Nie zasługują na pogardę. Przynajmniej nie moją.

Ciagle się uczę.



28/12/2011

Lek czy trucizna

W tygodniu przedświątecznym gdy wracałam wieczorem do domu to bardzo zmarzłam. Lekko się ubrałam, bo nie przewidziałam, że może zrobić się zimno i to czekanie na autobus mnie wyziębiło. Na drugi dzień poczułam się chora, przeziębiona. Miałam 38 stopni gorączki i katar. W sklepie gdy kupowałam herbaty na święta to przy okazji kupiłam gripex control. Za 12 tabletek zapłaciłam 7 zł. Chciałam szybko wyzdrowieć. Po 3 tabletkach gorączka spadła, ale zaczęłam kaszleć. I wtedy postanowiłam „prześledzić” moją tabletkę. Zamknęłam oczy i połknęłam jedną. „Widziałam” jak przechodzi przez przełyk do żołądka, jak się w nim rozpuszcza i razem z krwią przez naczynia krwionośne rozchodzi się po całym ciele. Wchodzi do każdej komórki za pomocą płynów tkankowych. Cżęść poszła do płuc i coś białego oblepiło mi oskrzeliki. I tak odkryłam dlaczego zaczęłam kaszleć, prawie się dusiłam od tego szlamu. I wtedy przeczytałam ulotkę. Trochę późno, ale przecież ten lek jest dość znany i wydawało mi się, że bezpieczny. Pierwszy składnik to paracetamol, a więc substancja lecznicza, która miała mi pomóc. Dalej na liście była kofeina. Dziwne, bo przecież lekarstwa powinno się popijać wodą a nie kawą. Dalej było kilka dziwnych nazw, wśród których znalazłam TALK!? Niebywałe co dodaje się jako wypełniacz do tabletek. Ten talk zapchał mi oskrzela i prawie się udusiłam.


Sprawdziłam na sobie powiedzenie, JEDNO LECZY, RESZTĘ KALECZY. Moja tabletka wyleczyła mnie z gorączki i kataru, ale prawie zmusiła mnie do leczenia płuc i łykania dalszych tabletek. Układ zamknięty. Wszyscy są zadowoleni, za wyjątkiem pacjentów.


A poprawa nastąpiła po zjedzeniu zwykłego czosnku. Zrobiłam sobie kanapkę, pokroiłam drobno 3 ząbki czosnku, na to masło, a na to posiekana natka pietruszki. Po 2 godzinach mogłam normalnie oddychać. Gdy śledziłam jak działa czosnek w moim organiźmie, to zobaczyłam jak te olejki eteryczne przeczyszczają moje żyły i rozpuszczają wszystko co przeszkadza w transporcie w układzie krwionośnym. Na rozpuszczenie talku jeszcze potrzeba trochę czasu.




Omijam apteki, ale nie przewidziałam, że leki są dostępne teraz wszędzie i kuszą. Wizyta u lekarza domowego też nic nie pomaga, bo on każe kupić leki podobne do gripexu, ferwexu itp. A ulotki drukowane są coraz mniejszymi literkami, bo przecież trzeba upchnąć kilkanaście składników w jednej tabletce. Czasami piszą o substancjach dodatkowych, ale nie ma ich wyszczególnienia. Na pudełku też mało co jest napisane. Dopiero jak kupisz to w środku znajdziesz metrową ulotkę i szczegóły. To chyba kofeina w moich tabletkach pobudziła mnie do działania.:)


Ostatnie tabletki rozpuściłam w zlewie. Nie wyleczy, nie otruje, a zaszkodzi.


 










24/12/2011

Dobrych Świąt

Dobrych Świąt,


Miłości i Pomyślności,


Światełka w Mrocznym Tunelu Życia,


Cudownych Dni w Nowym Roku


i Mnożenia Dobra Każdego Dnia


dla Wszystkich Ludzi na Ziemi


ode mnie :)


14/12/2011

Zamiast medytacji

Dziwne efekty zaniechania medytacji. Nie było dnia, żebym miała gorsze samopoczucie, każdy dzień jest piękny, słoneczny, wszystko idzie jak po maśle. Gdy medytowałam to czasami miałam huśtawkę nastrojów. Gdy dodatkowo było jeszcze pochmurno, to był prawie początek depresji. Może były jakieś plusy medytowania, ale ja ich nie widziałam. Medytacja po prostu nie jest dla mnie.


Zamiast pół godziny siedzenia wolę przez 15 minut potańczyć razem z Jamesem Brownem – I Feel Good lub Sexmachine.


Każdą wolną chwilę wykorzystuję na podziwianie dzieła Stwórcy. Jak on ten świat perfekcyjnie zaplanował. Z podziwiania przyrody przerzuciłam się na obserwowanie siebie – fajne dzieło ;)


Zaczęłam od układu oddechowego, czyli niezbędnej do życia plątaninie rur i rurek. Chyba to najważniejszy układ, bo ile można wytrzymać bez oddychania. Ja bez wysiłku zatrzymuję oddech na 2,5 minuty.




Podziwiam i obserwuję jak wdychane powietrze wędruje przez gardło, krtań, tchawicę i oskrzela, by ostatecznie dotrzeć do płuc. Wewnątrz płuc powietrze biegnie dalej kolejnym odgałęzieniami oskrzeli (posiadającymi coraz mniejszą średnicę). Na końcu tej drogi znajdują się najwęższe oskrzeliki przechodzące w oskrzeliki końcowe i dalej oskrzeliki oddechowe połączone przewodzikami pęcherzykowymi z pojedynczymi pęcherzykami płucnymi. Śledzę porcję wdychanego powietrza. Podczas wdechu mogę powietrze poprowadzić "do brzucha" i wtedy masuję przeponę. Oddychanie przez nos masuje mózg. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak to wszystko jest cudowne.


Zwykle robię takie obserwacje gdy jadę do pracy. Przez pół godziny w tramwaju lub autobusie zajmuję się tylko sobą. Świat nie istnieje.


Ostatnio zajęłam się oczami. Staram się odczuć mięśnie, na których gałka oczna jest osadzona. Czułam je zanim znalazłam schemat w książce. Staram się "zobaczyć" jak oczy widzą obrazy. Niesamowite doświadczenie. Mózg bardzo się stara i pracuje pełną parą, a oczy rozluźniają się i lepiej widzę.


 


A dzisiaj skupiałam się na chodzeniu. Prawa noga do przodu, prawa ręka do tyłu. Nie da się inaczej, próbowałam. Musi być synchronizacja ruchu. Idą nogi i przeciwne ręce. Bardzo zajmujące są takie obserwacje i ciekawsze niż medytacja. I już dzieci chodzą w ten sposób, skąd one wiedzą jak to robić?


Mam wrażenie, że znalazłam boską cząstkę Higgsa ;)


Niepotrzebny jest do tego żaden akcelerator za miliardy dolarów. Wystarczy skupić się na sobie i znaleźć boską iskierkę. Za darmo. Kazdy to ma, tylko słabo czuje. Ciekawe czy każdy ma w tym samym miejscu? Musze pogadać ze znajomymi gdzie oni ja czują. I nie można tego sfotografować, ani wyjąć. To po prostu jest w nas dopóki żyjemy na tym świecie.

10/12/2011

Marzenia a pragnienia

Marzenia się nie spełniają, bo nie są pragnieniami. Czynnikiem niezbędnym do urzeczywistnienia marzeń jest przeogromna chęć, czyli pragnienie. O tym wiedzieli Kahuni i Illuminaci. Taką chęć można w sobie wzbudzić np. przez oddychanie. Wtedy jesteśmy naładowani energią i nasze marzenia się spełnią. Proste, ale nie każdy o tym wie. Klepanie bezmyślne zdrowasiek niczemu nie służy, tylko zabija czas. Gdy już mamy marzenie i robimy z niego pragnienie, to następnym krokiem jest wybranie odpowiedniej pory na wypowiedzenie tego pragnienia, czyli wysłanie listu do Stwórcy. Najlepszym dniem w roku do tego celu jest dzień 21 grudnia. Sprawdziłam tylko ten jeden dzień, bo jest blisko dnia, w którym wielu wypowiada życzenia, które się nie spełniają (sylwester i nowy rok) i będzie niedługo.

[more]

21 grudnia jest 355 dniem roku w naszym kalendarzu (gregoriańskim), suma cyfr = 13. Jest to dzień przesilenia zimowego, na naszej półkuli jest to najkrótszy dzień w roku. U Słowian było to święto Godowe, jest to dzień św. Tomasza (w 1471 r. odkryto wyspę), powstała Wspólnota Niepodległych Państw w 1991 r. Można sprawdzić na Wikipedii, że w tym dniu wydarzyło się wiele katastrof i wiele ważnych wydarzeń. Ten dzień jest ważny dla Illuminatów, którzy mają wszystko, a w tym dniu urządzają festiwal ognia, a także odprawiają różne rytuały, których nie polecam. Oni dzielą rok na 4 okresy po 13 tygodni, więc ten dzień i liczba 13 jest ważna. Każdy może skorzystać z tej wiedzy.

W 2010 r. było w tym dniu całkowite zaćmienie księżyca i ja wypowiedziałam swoje pragnienia. Pierwsze, bardzo dobrze przemyślane, to było: Każdego dnia widzę słońce. Miałam już dość pochmurnych szarych dni, więc trochę z przekory wypowiedziałam to pragnienie. Spełniło się prawie natychmiast, bo od następnego dnia do dzisiaj każdego dnia jest moment, kiedy gdy spojrzę w niebo widzę słoneczko. Nawet wtedy kiedy padał śnieg była chwila, że słońce wyjrzało zza chmur. Do kwietnia każdego dnia widziałam słońce, więc już później nie zwracałam na to uwagi, bo wiedziałam, że moje pragnienie się spełniło.

Drugim pragnieniem, osobistym, było: Zarabiam ... zł. Kwoty nie podam, ale było to 1000 więcej niż 21 grudnia 2010 r. Zastanawiałam się, co sobie życzyć i właściwie nie miałam pomysłu. Pragnienie to mogłam zrealizować tylko poprzez przyjęcie dodatkowych klientów, a oni zaczęli dzwonić jeszcze w starym roku i do kwietnia miałam osiągnięty cel. Ciekawe dlaczego realizacja tych pragnień dokonała się do następnego magicznego dnia, czyli przesilenia wiosennego. Może to też jest dobry dzień na spełnianie marzeń, nie sprawdzałam.

W tym roku mam dopiero skrystalizowane pragnienie dotyczące pogody. Ponieważ słońce w pochmurne dni tylko ja widziałam i ludzie, którym je pokazywałam, postanowiłam wypowiedzieć takie pragnienie: Każdego dnia wiatr rozwiewa chmury nade mną i widzę niebieskie niebo. Strasznie często latają na moim niebie samoloty i zostawiają biały kożuch, który rozlewa się i jest buro. Nie pomaga wypowiadanie błogosławieństw, bo ta zupa unosi się w powietrzu i opada powoli. Teraz będą wietrzne dni i noce w miejscu gdzie będę. Wiem to.

Mam też marzenie, żeby znać wszystkie języki świata i móc się porozumieć z każdym człowiekiem na ziemi. Ale jest to tylko marzenie, bez pragnienia. Bo przecież nie pójdę na kursy językowe, nie mam na to czasu. Więc to marzenie będzie na razie “wisiało”. Chociaż o spełnieniu marzenia nie my decydujemy. Może otworzy mi się w mózgu jakaś klapka i poznam wszystkie języki w jednej chwili. Mam jeszcze czas na zastanowienie się nad tym.


A więc zastanów się czytelniku co byś bardzo chciał, ułóż krótkie zdanie, zacznij głęboko oddychać przez nos, uwierz, że się spełni na pewno i w konkretnym dniu wypowiedz. Może to być mało realne, ale nie niemożliwe. Możesz wypowiadać kilkakrotnie jak sobie o tym przypomnisz, możesz też o tym intensywnie myśleć. Nie mów nikomu zanim nie "wyślesz" listu do Pana Boga. A potem zapomnij o tym, aż to pragnienie lub pragnienia się urzeczywistnią. Radzę spróbować z jednym pragnieniem na początek i wcześniej napisać na kartce czy dobrze brzmi i czy na pewno o to nam chodzi. Wtedy nabierzesz pewności siebie. Nie polecam marzeń dotyczących zdrowia, bo o tym decyduje Stwórca – Bóg.



04/12/2011

Kabarety w łódzkiej Arenie

Właśnie wróciłam z 4 godzinnego kabaretonu. Było warto.



Pierwszy raz byłam w hali Atlas Arena. I byłam mile zaskoczona.


Program prowadził Piotr Bałtroczyk, ale o dziwo, nie gadał od rzeczy, jak czasami potrafi. Jutro ma urodziny, 50-te, ale nie pozwolił zaśpiewać sobie 100 lat.


Na początku wystąpił kabaret Chatelet, ale w okrojonym składzie do 2 panów. Wiedzieli doskonale do jakiego miasta przyjechali i w swoich skeczach ciągle nawiązywali do tego rejonu Polski. Skecze stare, ale trochę uaktualnione. Panowie świetnie reagowali na głosy z hali, ze dwa razy się zagotowali, ale było świetnie. Na bis był chyba najlepszy skecz.



Następny kabaret to kabaret Moralnego Niepokoju. Robert Górski to chyba najlepszy artysta. Jest po prostu świetny i inteligentny. Była nowa kobieta, ale raczej wyglądała niż grała. Niestety nie ma charyzmy i jest dodatkiem do panów. Chyba nie ma jeszcze dobrze napisanej roli dla siebie. Nowy skecz z bramką wykrywającą metale i taniec Górskiego jak na rurze - był doskonały. Nie widziałam go wcześniej. Też był bis.


Potem było 20 minut przerwy i pojawił się Kabaret Pod Wyrwigroszem. Rewelacyjni na żywo. Skecz, piosenka, skecz, piosenka, świetnie skomponowany występ pokazał umiejętności wszystkich panów, niestety pani Rybarska zapowiedziała tylko trio rumuńskich tenorów: Karierasa i innych. To cały jej występ. Najlepszy był Andrzej Kozłowski. Zaśpiewał rewelacyjnie piosenkę disco polo, jak to śpiewa nie wie o czym i żaden tekst go nie zaskoczy :) Popis gry aktorskiej i świetny głos. Popłakałam się ze śmiechu. Świetna charakteryzacja i na koniec wyciągnął sobie sutki ;))) W tv nie słychać było jak oni świetnie śpiewają. Brakowało Tomasza Olbratowskiego. Same nowe skecze i też nawiązywali do miasta, w którym byli. A to zawsze miłe.


Otrzymali najwięcej oklasków, ale nie było bisu!


Na koniec był kabaret Ani Mru Mru. 3 stare skecze, nic nie zmienione, ani uaktualnione. Miny Michała rozśmieszyły wszystkich. Występ dobry, ale nie porywający.


Polecam każdemu występy na żywo, zwłaszcza kabaretów. Niepowtarzalny klimat i relacje między artystą a publicznością. Hala była prawie pełna, tylu ludzi przyszło pośmiać się w tych trudnych czasach.


Najlepszy był Kabaret pod Wyrwigroszem. Nie jest zmanierowany i nie jest rozpieszczany przez tv. Gdy przyjadą następnym razem to na pewno pójdę. Na AMM nie pójdę.


Jedynym minusem były małe telebimy. W Mrągowie TV przywiozła ogromne ekrany i wszystko było dobrze widać. A tu ekrany małe i oprawa dźwiękowa nie najlepsza, bo czasami nie słychać było końcówek wypowiedzi. No i te światła ze sceny świeciły prosto w moje oczy. Ale być może nie mogło być lepiej.


Wieczór bardzo udany.

01/12/2011

Ocet jabłkowy

Postanowiłam zrobić sama ocet jabłkowy. Znany i stosowany jest od ponad 5 tys. lat, więc jest sprawdzony pod każdym względem.


Przepis jest bardzo prosty. Jabłka umyłam, pokroiłam na kawałki i włożyłam do słoika. Zalałam to wodą przegotowaną. Na 1 szklankę dałam 1 łyżkę cukru. Potem zakryłam gazą i zostawiłam w kuchni. Od czasu do czasu mieszałam drewnianą łyżką, żeby nie spleśniało. Na początku interesują się tym muszki. Pachnie ten ocet drożdżami, ale w smaku jest dobry.


Po 4 tygodniach ocet wygląda tak:



Przecedziłam i wlałam do butelki. Jest trochę mętny, ale ma się wyklarować. Nie wiem czy zdąży. bo zamierzam go stosować do picia, do sałatek i do mycia twarzy i włosów. Do picia stosuje się go rano, na 20 minut przed jedzeniem. Na szklankę letniej wody daję się 2 łyżeczki octu, 2 łyżeczki miodu, miesza i wypija. Można to zrobić wieczorem, a rano dolać trochę ciepłej wody.


Dlaczego ocet jabłkowy?


Ma właściwości odwadniające, więc zaleca się go w kuracjach odchudzających, bo przyspiesza trawienie, pobudza wydzielanie soków żołądkowych i syntezę enzymów trawiennych, usuwa złogi i pomaga rozszczepiać tłuszcze, a w rezultacie przyczynia się do obniżenia wagi.  Oczyszcza organizm z toksyn. Jest bezpieczny, bo w przeciwieństwie do spirytusowego nie zabija czerwonych krwinek. A więc jest dobry dla anemików ;) Kwas jabłkowy łącząc się z zasadami i substancjami mineralnymi, tworzy glikogen. Glikogen pomaga odbudować czerwone krwinki, poprawia stan naczyń krwionośnych, reguluje cykl menstruacyjny. Posiada wysoką zawartość potasu, który wpływa na wyciszenie układu nerwowego, reguluje prace hormonów oraz zatrzymuje w organizmie wapń, żelazo, magnez i krzem.


Niedobór potasu można rozpoznać po takich objawach jak osłabienie pamięci, wrażliwość na zimno, podatność stóp na odciski, skłonność do zaparć, podatność na przeziębienia, psucie zębów, występowanie pryszczy, bezsenność, bóle w stawach. Potas jest też konieczny do prawidłowego wzrostu dzieci, opóźnia stwardnienie naczyń krwionośnych, a więc przeciwdziała procesom miażdżycowym.


Nierozcieńczony, stosowany bezpośrednio na skórę, leczy dolegliwości skórne. Używany do płukania włosów zapobiega ich wypadaniu. Można też płukać gardło przy stanach zapalnych.


Tak więc zaczynam go stosować. Oczywiście z umiarem. 






22/11/2011

Kalafior i mięta

W sobotę kupiłam taki oto kalafior. Wpadł mi w oko.




Na rynku nazywał się „królewski”, choć w internecie znalazłam inne nazwy: romanesco, włoski, wieżyczkowy. Ja nazwałabym go: stożkowy zielony. Zanim go ugotowałam to wpatrywałam się w niego jak urzeczona. Niewiarygodna struktura. Rzeczywiście Bóg istnieje i stwarza takie boskie rzeczy.


Cały kalafior składa się z wielu stożków, a każdy stożek tego kalafiora wygląda jak miniatura całości.


 


Patrzyłam i patrzyłam, a w końcu zaczęłam go jeść. Najpierw na surowo odłamywałam po kolei wieżyczki i chrupałam. Potem ugotowałam tak jak brokuł. Pachniał jak zwykły kalafior. Nie rozgotowuje się.


Drugim przejawem Stwórcy w moim domu jest mięta. Kupiona w doniczce i zasadzona w skrzynce.




Listki mięty wrzucam do szklanki z wodą strukturyzowaną, bo ma wtedy cudny świeży aromat. Na miętę też mogę patrzeć godzinami. ;)


Jak cudnie przyroda jest skonstruowana. Każdy listek rośnie tak, żeby innym nie przeszkadzać. Każda łodyżka rośnie swobodnie nie zasłaniając innym światła. Pełna współpraca. Rośliny najpierw „myślą” o innych, a dopiero potem o sobie. Stwórca to dobrze wymyślił i zorganizował.


Moja wiara w Stwórcę zamienia się w pewność, że jest siła wyższa – nieskończenie mądra, potężna i bardzo kochająca wszelkie stworzenia. Przejawy tej Siły spotykam na każdym kroku. Wystarczy tylko otworzyć oczy i patrzeć i obserwować naturę.


Życie na ziemi jest niewiarygodnie piękne.

06/11/2011

Omamy

Obserwacje nocnego nieba są interesujące. Gdy jest bezchmurnie to widać przybywający księżyc, a potem bardzo jasny Jowisz. Potem idę spać. A dziś obudziłam się w nocy i widziałam dużo gwiazd mrugających do mnie ;)



Gdy tak zapatrzyłam się na nie to w pewnej chwili jedna ruszyła i zaczęła się przemieszczać. Aż usiadłam  i zaczęłam wypatrywać świateł białych i czerwonych, bo myślałam, że to samolot. Czegoś takiego nie dostrzegłam. Nie była to też spadająca gwiazda, bo poruszała się poziomo i dość wolno i długo, aż zasłoniła ją jakaś chmura. Naprawdę mnie to zastanowiło, co to takiego było. Pomyślałam, że to jakiś statek kosmiczny, który czekał na coś lub coś obserwował, a potem "zauważył", że ktoś go podgląda i uciekł ;) Pewne jest, że żadna gwiazda się nie poruszała gdy obserwowałam niebo i nie spałam.


Dziwne rzeczy dzieją się nocą.


Często patrzę w niebo o różnych porach. Nie sposób zauważyć ogromnej ilości samolotów, które zostawiają białe smugi. Po kilku godzinach niebo robi się jak wata lub zupa i nic nie widać. Nie jestem przekonana do ich szkodliwości. Raczej to wygląda jak zasłona.


Obserwacje słońca też są interesujące. Wiele osób robi zdjęcia i obserwuje dziwne zjawiska. Gdy jest ładna pogoda to rano lub tuż przed zachodem słońca wpatruję się w nie kilkanaście sekund. Kiedyś czytałam, że to dobrze robi na wzrok i postanowiłam to sprawdzić. Faktem jest, że nie noszę okularów, a na lewe oko odkąd pamiętam widzę słabo. Nic się nie zmienia od lat.


Słońce ostatnio zachowuje się jakby było żywą istotą. Leci do nas kometa Elenin, żeby zniszczyć ziemię i co się dzieje? Słońce wypuszcza flarę i kometa zamienia się w pył. Ostatnio nawet przyciąga różne obiekty tylko po to, żeby je unicestwić. To wygląda jakby słońce pilnowało ziemię :) W końcu żyjemy w układzie słonecznym.



Zaglądam często na stronę http://zmianynaziemi.pl/, na której każda aktywność słońca jest odnotowywana.

05/11/2011

Dom w Oku Horusa

Ten świat robi się coraz bardziej dziwny. Przekonana, że jest inkarnacją egipskiej księżniczki modelka Naomi Cambpell postanowiła zrealizować swoje największe marzenie i wybudować dom - pałac w kształcie Oka Horusa. Teraz, gdy związała się z rosyjskim miliarderem, stało się to możliwe. Bo jest już projekt hiszpańskiego architekta Luisa de Garrido i jest miejsce: to turecka wyspa Isla Playa de Cleopatra





Co to takiego to oko Horusa? Jest to egipski symbol ochronny odbijający “złe spojrzenia”. Miał chronić przed zawiścią, przed “złą” energią (czyli wysłaną z intencją szkodzenia), pomagał zachować zdrowie, zwłaszcza pomagał w chorobach wzroku, wzmacniał siły twórcze. Dzięki niemu możemy połączyć się zarówno z naszą podświadomością jak i z kosmiczną wiedzą. Pozwalał żyć w szczęściu, świadomie i bez strachu. Znak ten miał służyć wszystkim, którzy pragną pojąć tajemnicę światła i ciemności w swoim wnętrzu i otworzyć się na dar jasnowidzenia. Mistyczne starożytne teksty sławiły Oczy Horusa jako lustro odbijające naszą prawdziwą naturę. Tak wierzono dawno temu, ale jak widać obecnie też w to wierzą.




Symbol oka malowano na mumiach i grobowcach, bo miał on stanowić oczy, przez które dusza człowieka zmarłego ogląda świat i aby zmarłemu ułatwić przejście przez mroczne labirynty zaświatów. Uważano również, że poprzez nie dokonuje się reinkarnacja. Z oka spływa łza, bo wierzono, że to Bóg lub szatan płacze nad ludźmi. Ten symbol oznacza też wieczną czujność, a ten kształt ma wyjątkowo silną energię, która może oddziaływać na dużą odległość.


Prawe oko Horusa było odpowiedzialne za aktywność i przyszłość (słońce), a lewe za pasywność i przeszłość (książyc). To symbol wszechwiedzy i wszechwładzy, bo patrzy i w dzień i w nocy. Ekologiczny Dom Naomi, z 25 sypialniami, to będzie symbol słońca.  Nowy dom Naomi




Lewe oko bóg stracił podczas walk z Sethem, ale potem dzięki magicznym zabiegom bogini Hathor odzyskał wzrok. Oko ofiarował swojemu ojcu Ozyrysowi, zabitemu przez Setha i panującemu w Krainie Umarłych, przywrócił mu w ten sposób zdolność widzenia. Legenda głosiła, że wyłupione przez Setha oko zostało przez niego porąbane na kawałki, po czym cudownie się zrosło. Dzięki temu, Oko Horusa, znane jako Oko Udjat (lub “udżat” znaczy "mocny "lub" zdrowy") stało się potężnym amuletem. Symbolizowało też proces powracania zdrowia i stawania się całością. Dlatego też za pomocą poszczególnych części Oka Horusa starożytni Egipcjanie zapisywali ułamki. Podobno tak było.





Wszystko co dotyczy Egiptu jest fascynujące i wymaga wielu badań.


Ostatnio bardzo popularne są symbole staroegopskie i różne wzory geometryczne. Ludzie je rysują, noszą w formie biżuterii, a nie zawsze wiedzą jak to działa. Fascynacje jednym okiem prezentują znani ludzie z szołbiznesu, na czele z Gagą. Czy to Oko Horusa, czy Wielkiego Brata, nie wiem.  W naszym kraju też mamy dziwolągi podążające za tą modą.




 A może to znak rozpoznawczy ludzi chorych na szczególną chorobę?

01/11/2011

Życie przed życiem

Co jakiś czas robię porządek w książkach. Postanowiłam pozbyć się z domu tych książek, do których nie zaglądałam od lat. Część sprzedałam w antykwariacie, część oddałam do biblioteki i znajomym. Ale ciągle mam tych książek za dużo.


Pierwszą książką, która wpadła mi w ręce była książka „Życie przed życiem” Raymonda A.Moody i Paula Perry. Książka jest wydana w 1992 roku, tytuł angielski Coming Back.





Nie pamiętałam o czym była, więc zaczęłam ją czytać. Autor był psychoterapeutą i wykorzystywał hipnozę do nauki relaksu, pokonywania bólu i lęku. Po wydaniu książki "Życie po życiu" Moody dostawał bardzo dużo listów w sprawie śmierci klinicznej. W listach były też relacje ludzi opisujących wspomnienia z poprzednich wcieleń. Autor do tych rewelacji podchodził sceptycznie, aż sam poddał się hipnozie i doświadczył regresji w przeszłe życie. Wtedy zajął się badaniem tego zjawiska w college'u w Carrollton, w Zachodniej Georgii, gdzie wykładał psychologię. Książka jest opisem kilkudziesięciu przypadków regresji hipnotycznej.


Terapeuci wykorzystujący regresję nie zawsze wierzą w poprzednie wcielenia, wierzą natomiast w samo doświadczenie. Przeżywanie poprzednich żyć pomaga w uporządkowaniu obecnego życia, wyjaśnia fobie, lęki, problemy, choroby. Co ciekawe, hipnozą regresywną skutecznie leczy się astmę, depresję, choroby skóry, żylaki, nadciśnienie i dolegliwości gastryczno-jelitowe. To było 19 lat temu! Czy teraz tak się leczy te choroby?


Rozbawiło mnie stwierdzenie: „Dopiero od niedawna dopuszcza się możliwość, że choroba może być wywołana przez umysł... Wiemy, że umysł może wpływać w pewnym stopniu na procesy chemiczne zachodzące w naszym ciele, co da się już sprawdzić naukowo”. I autor przytacza tu różne badania naukowe różnych szacownych uniwersytetów np. Harvarda.


Terapia regresji szybko dociera do sedna emocji, a po seansie stan fizyczny i psychiczny pacjenta poprawia się, więc powinna być powszechnie stosowana.


Fascynująca podróż w nieznane. Autor co kilka stron mówi, że jego badania nie wskazują na zjawisko reinkarnacji, i ja się z nim zgadzam. To, że ludzie przeżywają „poprzednie wcielenia” jest wg mnie pracą nieużywanej części naszego mózgu. Prawie zawsze przeżywane sceny mają związek z aktualnymi problemami. Daną sytuację można przeżyć jako uczestnik lub świadek. No i jeszcze to, że raz jesteśmy kobietą a raz mężczyzną. Nigdy nie wracamy do życia jako ta sama osoba! Mamy inną podświadomość i nadświadomość.


Nie przeczytałam jeszcze całej książeczki. Doszłam do szklanej kuli, która może posłużyć jako ekran, na którym widzimy te "przeszłe wcielenia". Ale o tym kiedy indziej. :)

29/10/2011

Struś pędziwiatr

Ostatnio w gronie znajomych dyskutowaliśmy o dziwnych czasach, w których żyjemy. Jacy to wyjątkowi są ludzie, którzy wiedzą więcej niż inni. Wiedzą o spiskach, które szykuje kierownictwo świata, znają ich plany. Dlatego są lepsi niż ci co oglądają tv, łykają papkę, emocjonują się politycznymi gierkami i są „owcami idącymi na rzeź”. Kłóciłam się z nimi, bo przecież nie każdy musi wiedzieć co się dzieje za kulisami. Wiele ludzi ciężko pracuje i naprawdę nie ma na nic więcej czasu. Nie uważam, że tacy ludzie są przegrani i gorsi. Jedni zdobywają wiedzę szybko, a inni latami. I tak jest dobrze, bo każdy ma swoje przeznaczenie i coś do zrobienia na ziemi. Nie ma wybranych i wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Wszyscy, albo nikt.


Po tym spotkaniu miałam sen. Biegłam gdzieś bardzo szybko i na ramionach miałam swoich rodziców. Nie czułam ich ciężaru, to wyglądało tak, jakby nie mieli fizycznych ciał tylko dusze. Dwie dusze na moich ramionach ;) Pędziłam naprawdę szybko, jak struś, ale nie byłam zziajana tylko szczęśliwa.



I wtedy pomyślałam, że tak będzie. Gdy świat będzie się kończył, to wszyscy będziemy sobie pomagali, żeby każdy zdążył wsiąść do pociągu do nieba. Zawsze w trudnych chwilach przypomina się ludziom ich człowieczeństwo i solidarność, więc nie wierzę w apokaliptyczne przepowiednie. Bo one mają powodować w nas strach. A we mnie już tego uczucia nie ma.




27/10/2011

Kolejna dusza odeszła

Kolejna dusza wróciła do Źródła.


Pisałam chyba o tej pani. Wykryto u niej raka i ucięli pierś, nie zbadali wycinka, tylko przepisali chemię, a potem tabletki. Trwało to ponad 3 lata. Ostatnio źle się poczuła i w 3 dniu pobytu w szpitalu umarła. Okazało się, że od 3 lat miała wodę w płucach. Dlatego męczyła się wchodząc po schodach, a ona myślała, że to od palenia. Jej leczenie było skandaliczne, na lepsze nie było jej stać.


Była rencistką, a nie miała jeszcze 60 lat. Większość kasy wydawała na leki, potem media, czynsz z opóźnieniem, a reszta szła na papierosy i na końcu na jedzenie. W czasie choroby nie zmieniła nic w swoim trybie życia, a przecież nie chciała jeszcze umierać. Syn wyjechał do Anglii, ale ona nie chciała go wymeldować. Płaciłaby mniej czynszu, ale miała nadzieję, że syn kiedyś wróci. Bez sensu. Syn nie przyjechał na pogrzeb i nie chciał starać się o mieszkanie, ani nie chciał żadnych rzeczy. Przecież 5 lat temu wyjechał i co innego ma w głowie.


Trzeba wykasować jej numer telefonu, bo przecież nie będzie potrzebny.


Człowiek obcy nawiązuje jakąś więź z ludźmi, którzy przychodzą raz w miesiącu płacić czynsz. Dużo o nich wie, a oni czasem rozmawiają tylko ze mną, bo nie mają nikogo komu na nich zależy.


Dla jednych śmierć rodzi problemy, dla innych jest wybawieniem z kłopotów.


Samo życie.


Zapaliłam specjalnie dla niej białą świecę.









20/10/2011

Nie zgadzam się na morderstwo

Ponownie nie zgadzam się na zabijanie ludzi. Morderstwa przywódców państw na Bliskim Wschodzie na oczach całego świata nie mogą być bezkarne. Świat na to patrzy miesiącami i nie potępia. Dlaczego patrzymy na bezsensowną śmierć 20 tys. ludzi? Kto następny stoi na drodze do położenia łapy na bogactwach naturalnych tych państw? Syria czy Iran.


Przeczytałam dziś ciekawy art. nt „szokujących kulisów upadku dyktatora”. http://tiny.pl/h15vk


Mnie nie zszokował, raczej potwierdził podejrzenia.


Artykuł o tym za ile został sprzedany Gaddafi i kto maczał w tym brudne palce. Lista jest długa: Francja, Anglia, USA, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, inne państwa NATO łącznie z Polską, która dostarczała broń. Obu stronom.


Dziel i rządź.


Wypowiedzi naszych władz są żenujące i odcinam się od nich stanowczo. Oni nie mówią w moim imieniu, ja nie mam krwi na rękach. Bez udowodnienia winy to zawsze będzie morderstwo, wystarczy tylko określić kogoś terrorystą, przestepcą, pedofilem itd. Schemat jest ten sam. A potem zaszczuć. I to na oczach wszystkich. A za kulisami zgarniać kasę. Ciekawe jak długo będą się nią cieszyć? Na nieszczęściu nie zbuduje się szczęścia.


Czy Polacy zapomnieli ilu ich pracowało w Libii i co to był za kraj, zanim ktoś zechciał go ograbić.




Zawsze będę przeciwko przemocy i potępiam morderców.


Nie zmieni tego liczba mordów i stek inwektyw.


Takie coś nie powszednieje.


Wszyscy jesteśmy ludźmi.


Nie dajmy się napuścić na siebie.


 

18/10/2011

Derby

Dziwny termin na mecz. W dzień roboczy nie powinno się urządzać takich imprez, bo dezorganizuje to życie w mieście. Gdy jechałam do pracy widziałam grupki 20-30 młodzieży eskortowane przez pojazdy policyjne. Jeśli grupa ubrana jest w czerwone kurtki lub czerwone czapki lub czerwone szaliki to trzeba ją eskortować podczas przemarszów. Większość to młodzież szkolna. Coraz młodsi zostają czynnymi kibicami.


O 15 kibice zgromadzili się na Placu Wolności, a o 16 przemaszerowali Piotrkowską w stronę Piłsudskiego i na stadion. Robiło to wrażenie. Nie widziałam od czasu stanu wojennego tylu policjantów. Policjanci jechali w sukach i innych pojazdach, a w patrolach pieszych widziałam dużo policjantek. Każdy się zastanawiał, dlaczego tyle policjantek ma pilnować kibiców. Oczywiście nad "zagrożonym" terenem latał helikopter.. Mecz zaczął się o 18.30. Całe szczęście, że zdążyłam przed końcem meczu do domu. Po drodze widziałam kilka wypadków, bo wszyscy byli podminowani.


Z powodu miejsca zamieszkania muszę kibicować Widzewowi. Tak to już jest. A z miejsca urodzenia jestem kibicem Ruchu Chorzów. Dobrze, że te kluby się lubią, bo byłoby to dość dziwne. Kilka lat temu byłam u klienta, który mieszkał obok stadionu, w sobotnie popołudnie, akurat jak był mecz i słyszałam jak kibice śpiewali, skandowali i wykrzykiwali różne hasła. Wrażenie było niesamowite. To niewiarygodna energia, aż się popłakałam ;)


Oczywiście mam stosowne szaliki. Ale ich nie używam ;)




Po meczu policja była potrzebna bo były jakieś bójki i przepychanki. Czy kogoś interesuje wynik? Chyba nie.

15/10/2011

4 smoki, ale jaja

Jak przewidywałam pojawiły się kolejne smoki. Teraz są 4 smoki ze złotymi jajami i halabardami. Wybitnie polskie symbole.



Smoki wyglądają jakby syczały i odstraszały i groziły. Jak to możliwe, żeby w środku miasta była taka dekoracja? Dlaczego to finansuje miasto? Od lat miasto wydaje pieniądze na dziwne i nieprzydatne rzeczy. Jak np. fontanna w kształcie waginy za 30 parę milionów zł.


We mnie ten widok wzbudza niesmak, a nawet obrzydzenie. Zawsze przechodzę na druga stronę, chyba żeby nic na mnie nie spadło :(


Czy to się komuś podoba?

07/10/2011

Wolność jest ułudą

Żyję w kraju, w którym wolność to nie puste słowo. Od ponad 200 lat naród polski z czymś walczył o wolność. Zabory, wojny, komunizm. Dlaczego wolność jest dla nas taka ważna?


Czy teraz czujemy się wolni? Ja nie, bo ciągle ktoś na mnie naciska, żebym była taka a nie inna, żebym zrobiła coś, albo za kimś się opowiedziała.




Niby mamy wolność wyznania, a jednak są naciski na ludzi o odmiennych wierzeniach. Tolerancja tak, ale święta religijne obchodzimy wszyscy. Bo to kraj KK. Ale widok krzyży kłuje w oczy, wszyscy pamiętamy przepychanki rok temu.


Niby mamy wolność słowa, a jednak kibice mogą powiedzieć, że to fikcja. Nie wolno mówić co się myśli, jeśli może to urazić władzę. Zupełnie jak w czasach komuny. Za niepoprawnie polityczne słowa można pójść do więzienia.


Wolność wyboru też jest fikcją. Po raz kolejny kandydaci do koryta starają się wmówić wyborcom wszystko. A my udajemy, że im wierzymy. Ja z tym skończyłam.


Wszystko jest już ustalone. To co jest w tv to teatr. Wiadomo kto wygra. Teraz to walka o to, żeby tylko pójść głosować. Nie mamy wyboru, trzeba iść głosować, a na kogo – to nieważne. Gdy w sprawozdaniu z ostatnich wyborów nie było w mojej komisji głosów nieważnych, to spadła mi opaska z oczu. Przecież ja oddałam taki głos, a nikt go nie policzył. Od lat w komisji są te same osoby, a przecież rządy się zmieniają.


Teraz mam wybór: nie idę na wybory i już nigdy nie pójdę. I czuję się z tym świetnie. Uważam, że rząd po prostu jest niepotrzebny. Robią więcej złego niż dobrego. Nie dam sobie wmówić, że ode mnie coś zależy, bo to kłamstwo i szantaż. Oni potrzebują, żeby ludzie poszli, bo to uzasadnia ich byt. Gdyby nikt nie poszedł na wybory, to wtedy mieliby problem. Nie dam sobą więcej manipulować. Za długo czekałam, żeby coś się zmieniło. Nie dam swojej energii Służącym Sobie. Wszyscy muszą odejść i zająć się pracą.


Zamierzam żyć uważniej i dokonywać wyborów własnych, a nie narzuconych przez media, polityków, władzę, rodzinę i kogokolwiek.


Moim świadomym wyborem jest brak reklam na tym blogu. Tu nigdy ich nie będzie. Gdy się pojawią, tzn. że nie ja go już prowadzę. Nigdy nie obejrzę filmu Polańskiego, bo nie został ukarany za swoje czyny. Degeneracja. Nie znajdziecie mnie też na facebooku, ponieważ nie podoba mi się kradzież pomysłów. Takie portale mają też inną stronę, o której nikt się nie domyśla, a więc to nie dla mnie. To są moje świadome wybory i mało mnie obchodzi zdanie innych. Tylko tyle mogę zrobić. I aż tyle. Mogę też myśleć co chcę. Jeszcze.







06/10/2011

Smoki z jajami

Wracałam wczoraj z pracy i moim oczom ukazał się dziwny widok. Jest taka kamienica na Piotrkowskiej 86, zw. Kamienicą pod Gutenbergiem. Od lat jest tam znana księgarnia. Zbudował ją w 1897 roku Jan Petersilge, drukarz, który zaczął wydawać pierwszą lokalną gazetę w jęz. polskim i niemieckim. Kamienica została odnowiona i wyglądała ładnie. Ale umieszczono na niej dwa smoki z halabardami, które siedzą na złotych jajach. Nie można tego inaczej nazwać. Nie wiem co to ma wspólnego z naszym miastem, czy były tu jakieś smoki? I te jaja, złote?! Czy to pomniki ku czci???





A tak wygląda "to" z bliska.



źródło: gazeta.pl


Przed remontem kamienica nie miała smoków. Odfrunęły w poszukiwaniu jaj ;)



źródło: K.Firkowski


Poszperałam i znalazłam taką fotografię. Są tam 4 smoki, a więc jeszcze brakuje 2 do kompletu. Na remont poszły pieniądze miastowe, bo chyba nie ma spadkobierów. Nie przypadkowo odnowiono właśnie tę kamienicę, bo ma tam swoją siedzibę Administracja Nieruchomości Centrum I.





źródło: wikimedia


Dziwacznie wyglądają te smoki.


Albo to są jakieś jaja ;) ale złote ;)

03/10/2011

Statki kosmiczne

Dzisiaj miałam dziwny sen. Śniło mi się, że nad nami krąży pełno statków kosmicznych, a my tego nie widzimy.



źródło: Louise Ungro


Ludzie chodzą po ulicach, czasami patrzą w niebo i nie zauważają różnych dziwnych pojazdów latających. A te pojazdy krążą nad nami i obserwują nas. Tak jak nadzorcy, którzy pilnują swojego stada, albo strażnicy pilnujący więźniów. Jesteśmy jak zahipnotyzowani. Mamy coś przed nosem, a nie widzimy. Dostajemy różne wskazówki, ale udajemy, że to wymysł oszołomów, którzy wszędzie wietrzą spiski.



źródło: Mt.Rainier


Wszyscy śpimy. Czasami ktoś coś zauważy, zrobi fotkę i wtedy widzą też inni. Ale potem znów zapadamy w sen.


Król jest nagi.

01/10/2011

Wybaczanie

W zasadzie każdą wolną chwilę wypełnia mi oddychanie i wybaczanie. Najbliższa rodzina już została „przerobiona”. Nie mam do nich o nic żalu. Wszystko zostało wybaczone.


Dlatego szukam dalej wśród osób, które kiedyś spotkałam, a nie zachowałam się dobrze. Bardzo pomocne w tym są fotografie. Przeglądając album natknęłam się ostatnio na zdjęcie chłopaka, który był mną bardzo zainteresowany. Przypominałam sobie różne sytuacje i moje zachowanie. Starałam się je zmienić, a przynajmniej jakoś usprawiedliwić. Bo było tak, że on zupełnie nie był w moim typie. Z mojej strony nie było żadnego zainteresowania jego osobą. Traktowałam go per noga. Natykałam się na niego na różnych spotkaniach towarzyskich, wykładach, imprezach itp. Zawsze go wyśmiewałam, poniżałam, umniejszałam jego wartość, drwiłam z jego uniżoności, odrzucałam jego miłość. Byłam naprawdę podłą osobą. Jego zainteresowanie odbierałam jako atak na mnie. Udawałam, że nie wiem o co mu chodzi, myślałam, że wtedy da mi spokój i się odkocha. Trwało to dość długo, aż w końcu nasze drogi się rozeszły. Wtedy nie myślałam, że robię coś złego. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia. Aż do teraz. Poczułam, że należy tą relację naprawić i uzdrowić. Bardzo się starałam. Wyobrażałam sobie jego postać przede mną i prosiłam o wybaczenie. Czasami rozgrzeszenie przychodzi szybko, ale teraz nie było łatwo. Pracowałam nad tą relacją dwa tygodnie. Aż w sobotę na ulicy zobaczyłam go. Nawet mnie nie zauważył, albo nie poznał. I wtedy poczułam, że coś puszcza, a w moim sercu poczułam błogość. Czyli miałam wtedy rację, że nie pasujemy do siebie, nie bylibyśmy razem do końca życia. Musiała to być tylko chemia i żadnych prawdziwych uczuć. Jak nie ma miłości to nie warto utrzymywać takiej znajomości. Ale nie musiałam się zachowywać w podły sposób.


Wybaczanie jest dla mnie ważne. Nie jest przyjemne przypominanie sobie ludzi, których źle traktowałam i prosić ich o wybaczenie. Łatwiej jest samemu wybaczać. I nie trzeba do tego konfrontacji. To tylko praca nad sobą.


A to uczucie błogości w sercu jest bezcenne.


Wtedy wiadomo, że wszystko dobrze poszło i relacja została uzdrowiona. Chyba dlatego to robię, dla TEGO uczucia.







25/09/2011

Stłuczka

Myśli przyciągają zdarzenia. P. zastanawiał się nad sprzedażą auta przed wyjazdem. Ciągle brak czasu na zgłoszenie go do sprzedaży. Potem pomyślał, że może mieć wypadek i wtedy auto pójdzie do kasacji i nie będzie problemu.


Gdy w czwartek P. wracał autem do domu wjechał w niego facet, który wyjeżdżał z parkingu. Oba samochody zostały trochę uszkodzone, bo prędkość była niewielka. Wezwałam policję, bo nie wiedzieliśmy czyja to wina. Po 23 minutach pojawiła się policja, ukarała mandatem kierowcę Renaulta, dostał też punkty karne. Gdy czekaliśmy na policję to modliłam się, żeby zdarzenie było dla dobra P. I tak się stało, ale szkoda mi było tamtego kierowcy. Był to emeryt, który następnego dnia miał jechać z żoną do Wilna. Był w szoku. On nawet nie hamował, bo nie spodziewał się tej stłuczki. Może dobrze, że to się tak skończyło. To znak, żeby nigdzie nie jechał. P. powiedział, że uratował facetowi życie. Dziwne.


      


Tak to już jest, że trzeba uważać na to co się dzieje wokół i wyciągać wnioski. I zwolnić.          

22/09/2011

Starcy i dzieci

Rozczula mnie widok starych ludzi. Dzisiaj na przystanku widziałam taką zasuszoną małą kobietkę po 80-tce. Ubrana na czarno, z chustką na głowie, siwe włosy, a w ręku torba-siatka z materiału. Stare kobiety nie mają torebek. Stała, a ja na nią patrzyłam i pomyślałam, że ja też kiedyś taka będę. A ona kiedyś była taka jak ja. Też chodziła do szkoły, miała koleżanki, chodziła na randki, miała dzieci, chodziła do pracy, kochała i bawiła się. Tak jak wszyscy. Czas biegnie nieubłaganie. Jedni żyją normalnie i nie zwracają na upływający czas uwagę. Inni naciągają swoje twarze i wyglądają jak zombi, bo nie chcą wyglądać staro. Teraz stary człowiek nie jest darzony szacunkiem, a przecież on dużo przeżył i jest kopalnią doświadczeń. Starzy ludzie przeszkadzają, bo chcą siedzieć w autobusie, wolno chodzą, przeszkadzają też politykom, bo chcą chodzić do lekarza za darmo, długo żyją i długo biorą emerytury czy renty.


Moja kuzynka jak wychodziła za mąż to nie zaprosiła babci, bo powiedziała, że nie lubi starych ludzi. Na moim weselu babcia była i naprawdę nikomu nie przeszkadzała. A ja się cieszyłam, że mam babcię, bo zawsze wiedziałam, że korzenie są ważne w życiu człowieka.


Ostatnio dostałam od kuzyna, który robi drzewo genealogiczne, zdjęcie mojej mamy z moimi dziadkami.



Na fotografii jest mój dziadek, moja babcia, w środku stoi moja mama, a na ręku babci jest moja matka chrzestna. Z tych osób żyje tylko moja mama, która miała wtedy 6-7 lat. Mieli plany, marzenia, a teraz nie żyją i tylko my o nich pamiętamy. Babci takiej młodej nie pamiętam. Zupełnie inaczej wyglądają moje konflikty z mamą, nie obwiniam jej już za nic, wybaczyłam jej już wszystko zło, którego doświadczyłam i cieszę się, że ciągle jest na tym świecie.


A z dziećmi to mam fajne doświadczenia. Mały człowieczek to cud. Doceniam je, bo kiedyś będą tworzyć moją rzeczywistość. Każde dziecko, które spotykam na ulicy, gdy na mnie spojrzy to się uśmiecha, a niektóre przestają płakać na mój widok. Wydaje mi się, że to dlatego, że ja im patrzę w oczy i bezgranicznie je kocham. A one to wyczuwają.


Nie mogę pojąć, jak można krzywdzić takie małe istotki.


 


Suplement z 24.09.2011


Zadzwoniła moja mama, która jest jeszcze na letnisku i powiedziała, że otrzymała sms, ale nie wie od kogo, bo nie podpisany. Treść mniej więcej taka: Mamo proszę doładuj mi telefon na numer ..., dzwonię z telefonu koleżanki. Mama myślała, że to od mojej siostry, bo tylko ona ma na kartę. Ja mam abonament i zawsze się podpisuję. Kazałam jej wykasować ten sms, bo to ewidentne oszustwo.


Znowu ktoś w Plusie sprzedał bazę danych. :(



21/09/2011

Jest nas 7 mld

Tydzień temu wiele agencji podało, że na świecie żyje 7 mld ludzi, w każdym razie na pewno będzie nas tyle do końca 2011 roku.


Od 1999 roku przybyło 1 miliard ludzi, to tylko 12 lat. 49% ludzi żyje w Afryce, a rasy białej jest tylko 12%.


Jak się ma to do teorii depopulacji? Nijak. Świat wygląda tak, jakby wszystkie dusze chciały żyć właśnie w tych czasach, jakby chciały być świadkami tego co nadchodzi. Dlatego jest taki tłok na świecie.


Bo nie chodzi o to, żeby nas było coraz mniej tylko coraz więcej. Czuję się tak, jakby ludzie byli hodowani po coś. A właściwie wiem po co. Po naszą manę. Dla niewtajemniczonych powiem, że mana to specyficzna energia życia wytwarzana przez człowieka m.in. z powietrza i pożywienia. Jesteśmy stadem baranów lub owiec, jak kto chce. I nie mamy bladego pojęcia do czego służy nasza mana, którą tracimy. A tracimy ją każdego dnia, zmuszani niejako do tego przez złe myśli, zazdrość, mściwość, obwinianie, pielęgnowanie urazy, nienawiść, pogardę i podsycany nieustannie przez wszystkie media - strach.




Unikam większych zgromadzeń, bo wiem, że wytwarzana wtedy energia nie idzie ku dobremu. Ktoś się o to stara i nad tym czuwa. Natomiast moja przyjaciółka uwielbia chodzić do kościoła albo na wielkie spędy ludzi. Wtedy może ciągnąć tyle energii ile się da. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, nawet żartuje, że jest wampirem energetycznym. Lubimy się też często spotykać i pozwalam jej „ciągnąć” moją manę. Dla mnie to nie problem wyrównać potencjał energetyczny, a ona jest przecież moją przyjaciółką. Kiedyś sprawdzałam wahadełkiem moją energetykę. W skali 1-100% normalnie wahadło pokazało 30% naładowania maną. Po wykonaniu 8 pełnych oddechów, moja mana wzrosła do 80%. Ładuję się codziennie więc many mam pod dostatkiem. Jest to też praktyczne, bo wtedy moje modlitwy, nawet tylko pomyślane, spełniane są natychmiast.


Gdy przestałam medytować zrobiłam się bardziej czujna i chronię jak się da swoją energetykę. Nie będzie się ktoś mną żywił bez mojej zgody. Nikt nie namówi mnie na wysyłanie swojej energii matce ziemi, albo do niezidentyfikowanych istot w kosmosie, albo do budowniczych piramid, albo do fioletowego płomienia, albo do mistrzów wniebowziętych, albo do jeszcze czegoś.


Sorry Gregory, nie ze mną te numery :)




02/09/2011

Zagięcia czasu


Miękkie zegary (Cieknące zegary) Salvadore Dali


Dziwne rzeczy się dzieją. Od 3 tygodni gubią mi się dni. Po raz pierwszy w środę byłam pewna, że jest sobota. To było tak realne, że upewniałam się na wszystkich dostępnych mi zegarach. Pomyślałam, że komputer się popsuł, albo wyczerpała się bateria. To nie było tylko przekonanie. Ja wykonałam wiele rzeczy zaplanowanych na środę czwartek, piątek. Następnego tygodnia już się nie upierałam przy sobocie w środę, ale to uczucie nie minęło. W tą środę nie sprawdzałam już daty w komputerze. Udaję, że wszystko gra.


Jestem leniwa, więc muszę mieć perfekcyjnie zaplanowane dni, żeby ze wszystkim zdążyć. Daty w księgowości są bardzo ważne i danego dnia muszą wyjść wszystkie deklaracje klientów. Mam taką pracę, że jak mam dużo do wykonania to pracuję całe dnie i czasami do 2-3 w nocy, a jak nie mam nic pilnego to śpię do 10, czytam książki, siedzę w necie.


Niedawno obliczyłam, że 100 faktur księguję w godzinę. Ostatnio miałam klienta, który mi dał 800 faktur do zaksięgowania. Jakim cudem skończyłam po 5 godzinach? Czas mi się rozciąga?


Wszyscy wiedzą, że czas jest funkcją liniową. Przynajmniej na tym świecie. Jest teraźniejszość i mam wybór czy umyję zęby czy pójdę do sklepu. Jest też przeszłość, którą nie mogę zmienić, bo nie mogę zmienić tego co zjadłam wczoraj na obiad. Jednak z przeszłością można pracować. Gdy nie marnuję już czasu na medytacje to wykorzystuję go na pracę nad swoimi wspomnieniami i uczuciami. Biorę album ze zdjęciami i oglądam i przypominam sobie sytuacje i osoby z mojego życia. I w jakiś sposób uzdrawiam, bo lepiej się czuję. Ta praca daje zadziwiające rezultaty. Zmieniają mi się wartości życiowe i światopogląd. Np. oglądam zdjęcie mojego syna na działce u moich rodziców. Przypomniałam sobie, że czasami nie odwiedzałam go w weekendy, bo miałam dużo pracy. Robiłam wtedy różne analizy ekonomiczne, biznes plany, wyjeżdżałam w delegacje itp. Ale nie mogę sobie przypomnieć co dokładnie robiłam takiego super ważnego. Wniosek: jeśli musisz zostać w pracy kosztem rodziny, to nie rób tego. Czas spędzony z rodziną nigdy nie wróci, nie pomogą prezenty (wtedy miałam czyste sumienie). I oczywiście proszę teraz mojego syna, żeby mi wybaczył, że go zostawiałam. Takie uzdrawianie przeszłości wpływa na przyszłość. Jeżeli nie czuję do nikogo żalu, złości, to nasze kontakty się poprawiają. Życie przyszłością, czyli ciągłe planowanie, życie marzeniami jest niedobre, bo nie ma nas ani tutaj w teraźniejszości, ani w przyszłości, bo jeszcze nie nadeszła.


Moje problemy z czasem polegają raczej na jego rozciąganiu niż gubieniu. To raczej nie jest normą.


Ostatnio trafiłam na ciekawy art. w newsweeku (synchronizacja - już przestało mnie to dziwić). Link: Iluzje czasu


Wg autorki: „Im jesteśmy starsi, czas wydaje się płynąć szybciej.” Robiono nawet badania, z których wysnuto wniosek, że musimy mieć w ciele jakiś centralny czasomierz, którym można manipulować. Nawet Einstein wiedział, że czas jest względny. Polecam przeczytać cały art., choć przedstawia stereotypy.


I ciągle nie wiem, dlaczego mój czas czasami rozciąga się i zamiast 8 godzin mija 5. Dali chyba coś o tym wiedział.




Sen z wężem

Dzisiejszy sen wytrącił mnie z równowagi. Śniło mi się, że obudziłam się i wstałam z łóżka. Nie było to znane mi moje spanie, bo pościel była biała, a ja mam tylko kolorową. Obok było drugie łóżko i ktoś na nim spał. Gdy spojrzałam na zmierzwioną kołdrę to pojawił się wąż, który wypełzł z pościeli. Brrr. Miał jakieś 1,5 metra, był cienki, czarny i co 1,5 cm miał pomarańczową obrączkę. Niedobrze mi się zrobiło, gdy pomyślałam, że gdy spałam to ten wąż po mnie pełzał! Szukałam takiego, ale nie znalazłam. Ten jest podobny wielkością, ale nie ma wąskich obrączek.



Zamknęłam drzwi do tej sypialni i zadzwoniłam po pomoc. Przyjechał facet z długim kijem z pętlą na końcu. Skojarzyło mi się to narzędzie z polowaniem na krokodyle. Zapowiedziałam facetowi, że musi mi pokazać tego węża w tej pętli, inaczej nie uwierzę, że go tam już nie ma. I obudziłam się, pamiętając wszystko ze szczegółami. To było bardzo realistyczne i takie kolorowe.


Ubawiłam się czytając tłumaczenia takiego snu. Najlepsze było porównanie węża do budzącej się kundalini. Trochę mała ta kundalini.;)


A potem zadzwoniła jedna z moich przyjaciółek, z którą ostatnio nie mogę się dogadać. Ona za wszystko co zdarza się w jej życiu obwinia innych. Wszystkich dookoła ocenia wg własnej miary. Mówi często, że ludzie są nieszczęśliwi, ale wszystko mierzy własną miarą. Ostatnio nawet mówiła, że ona nie rozumie co ja do niej mówię. Chyba pora, żeby nasze drogi się rozeszły. I sen rozwiązany - nieszczery przyjaciel.


Czy ja dzisiaj zasnę?

31/08/2011

Tajemniczy milioner

Obejrzałam niedawno na kanale BBC reportaż o milionerach, którzy rozdają swoje pieniądze. Stąd tytuł notki. Polecam obejrzeć (są powtórki), bo jest to przykład Nowych Wspaniałych Obywateli.

Bohaterka pierwszego odcinka była Dawn Gibbins, która dorobiła się na podłogach, sprzedała swój biznes i postanowiła jakoś spożytkować swoje pieniądze. W tym celu przez tydzień mieszkała w ubogiej dzielnicy Bristolu, żyła z zasiłku i szukała ludzi, którzy potrzebują pomocy. Pracowała jako wolontariuszka w jadłodajni, była w domu samotnych matek i wydawała jedzenie prostytutkom. Oczywiście nikt nie wiedział, że jest bogata, a kamery tłumaczyła tym, że nagrywa program o biednych. Jej rodzina „pozwoliła” jej wydać 40 tys. funtów, a ona na koniec rozdała 250 tys. funtów tym fundacjom.

W drugim odcinku bohaterem był irańczyk Jahan Abedi, który dorobił się na nieruchomościach. Pojechał do Leicester i pomagał organizacjom pomagającym uchodźcom. Na koniec rozdał 40 tys. funtów.

Program podobał mi się, bo sprawdza się zasada, że im więcej się ma, to trzeba dużo oddać, żeby przeżyć. Bogacze dobrze o tym wiedzą i dlatego udzielają się w dobroczynności. Ten program opowiada o czym innym. Pokazuje bogaczy trochę od innej strony. Widzimy w nich ludzi. Ich osobowość jest nieprzeciętna i wiadomo dlaczego osiągnęli sukces. Są pogodni, otwarci, stosują feng shui. Poznali ludzi, którym dali pieniądze, a wcześniej tylko wypisywali czeki.

Pani Dawn po ujawnieniu się mówiła, że osiągnęła sukces w biznesie i teraz chce się podzielić nadwyżką pieniędzy. Natomiast Pan Jahan mówił, że jest milionerem, a rozdał tylko 40 tys. ;) Ale gdy w wynajętym domu zastał niewyobrażalny brud, to założył rękawice i posprzątał. Dziwne dla niego było utrzymanie się za kwotę mniejszą niż daje napiwki.

Być może jest to trochę reżyserowane. Ale jest przepływ pieniądza do ludzi, którzy ich bardzo potrzebują. Niestety w Afryce tak się nie da.





14/08/2011

Wysokie obcasy

Ponieważ mój kręgosłup jest nadal zdrowy w tym roku kupiłam sobie letnie buty na koturnie. A co. Miałam w perspektywie chodzenie w balerinach do końca życia. Tak powiedziała mi lekarka. A tu proszę, mija 1,5 roku odkąd uzdrowiłam swój kręgosłup lecząc przyczynę a nie skutek. Już w kwietniu kupiłam te koturny. Mają 10 cm i są mega wygodne.



Chodzę w nich codziennie kilka godzin i nic mnie nie boli. Życie jest piękne.


Dlaczego tym butom poświęcam notkę? Bo inaczej się czuję chodząc z głową w chmurach, bliżej nieba i Boga. 10 cm więcej wzrostu zmienia perspektywę. Gdy kilka lat chodziłam na płaskim obcasie to moje myśli były bardziej przyziemne. Ważne było zaspokojenie podstawowych potrzeb. Teraz jest inaczej. Potrzeby podstawowe są zaspokojone więc przyszła pora na coś więcej. Co ciekawe, pieniędzy jest też więcej. To tak jakby Bóg dawał więcej tym co są bliżej Niego, realnie. Trzeba tylko uważać, żeby nie wywyższać się, bo wtedy można spaść na ziemię. Fajnie jest spoglądać na ludzi z wysoka.


Oglądam sporadycznie program w tv o żonach Beverly Hills. Taki reality show o bardzo bogatych kobietach. Wszystkie one chodzą na wysokich obcasach, są bardzo szczupłe i mają długie włosy. Jest to pewna wskazówka, jak wyglądać, żeby mieć więcej.


A projektanci lansują modę na płaskie buty. W sklepach jest zatrzęsienie klapek dla młodzieży. Bo młodzi mają myśleć o jedzeniu i zaspokajaniu podstawowych potrzeb. Ktoś przecież musi pracować.


Dziwią mnie płaskie japonki, bo przecież gejsze chodziły na bardzo wysokich koturnach i miały wszystkiego więcej niż zwykłe kobiety.





07/08/2011

Kosmiczne szkodzenie

W piątek gdy czekałam na klienta, włączyłam tv i trafiłam na program interaktywny, który mną wstrząsnął. Pani z tv odcinała ludziom dzwoniącym do niej przeszłość i wypełniała ich światłem. Nie mogłam przejść obok tego obojętnie, bo ludzie nie wiedzą co ich teraz czeka.


Sama kończyłam roczną szkołę "wróżek" i przez 3 lata zajmowałam się wróżeniem, więc trochę się na tym znam.


Po pierwsze - nie wolno odcinać przeszłości. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są ze sobą połączone i odcinając przeszłość zamykamy sobie przyszłość. A więc czekają nas choroby i śmierć, nas albo naszych dzieci, wnuków, które mogą się wcale nie urodzić.


Żeby uzdrowić przeszłość należy jeszcze raz ją przeżyć i zaakceptować wszystko co się wydarzyło jako dane od Losu czy Boga. Przy okazji należy wybaczyć naszym krzywdzicielom, bo oni są tylko narzędziami.


Po drugie - wypełnianie światłem wcale nie jest dobre. To jest zapraszanie do swego ciała i domu Niosącego światło. Zamiast światła polecam poszukanie w sobie miłości i wypełnienie się nią. Jest to trudne, ale możliwe. Najważniejsza jest miłość do Boga - Stwórcy, bo to On jest naszym Źródłem. Dalej miłość do rodziny, przyjaciół i wrogów. Jasne, że światło umie rozproszyć mrok, ale jest puste, niczego w naszym życiu nie zmieni, więc jest zbędne.


Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego duchowni i zakonnicy umieją tak pięknie mówić i pisać o miłości. Zrozumiałam, że oni mówią o miłości do Boga, a jest to miłość najważniejsza dla każdego człowieka.


Po trzecie - pozwolenie. Za każdym razem pani z tv upewnia się, że dzwoniący wyraża zgodę na gmeranie w przeszłości i chce odciąć swoją przeszłość. Czyli na własne życzenie pozbawia się życia. Ludzie tak nie akceptują swojego życia, że godzą się na wszystko. A przecież nikt nie jest w stanie za nas wziąć odpowiedzialności. Ciągle czytam, że coraz więcej osób jest opętanych, choruje na choroby psychiczne itp. To się nie bierze znikąd.


Smutne, że duże stacje tv wykorzystują zniechęcenie ludzi materialnym życiem i proponują zamiast rozwoju duchowego - rozpad osobowości. To nie jest zabawa.


W sobotę znowu obejrzałam kilka minut tego programu i dowiedziałam się, że kolejna pani tym razem uzdrawiała ludziom karmę. Na świecie jest tylko kilka osób, które to potrafią, a pani z tv do nich nie należy. Nad karmą należy pracować samemu, nikt tego za nas nie zrobi, najwyżej odsunie w czasie konsekwencje. Wiem, że zło czynione ludziom wraca jak kula śniegowa.


Po ukończeniu szkoły wróżek ciągle jeździłam na różne kursy doszkalające i "rozwijające" moją duchowość. Wracałam z nich dokształcona, ale też rozbita, przekonana o marności mojego materialnego życia. Żeby się lepiej poczuć jechałam na kolejny kurs. Aż w końcu zrozumiałam, że to nie ma sensu. Ważne jest życie tu i teraz w materialnym świecie, ale w równowadze. Gdybym miała medytować i żyć "duchowo" to urodziłabym się w Indiach jako mnich. Ważne jest dobrze wykonywać swoją pracę, kochać Boga i ludzi, nie szkodzić nikomu i nie oceniać innych. Każdy ma swoją drogę i musi sam ją przejść z boską pomocą. Inni ludzie będą albo pomagać albo szkodzić (jak panie z tv). A ja będę uświadamiać ludzi, że ich wartość jest ważna dla świata i trzeba się chronić przed manipulacją. Czasami wystarczy tylko pomyśleć, bo wszystkie odpowiedzi są w nas.


Wszystkim czytającym notkę przesyłam bezwarunkową miłość, bo tylko to się w życiu liczy.


czarodziejka

31/07/2011

Trudne wybory

Ostatnio musiałam dokonać wyboru między jedną bliską mi osobą, a drugą również mi bliską. Musiałam i opowiedziałam się po jednej stronie. Na dzień dzisiejszy niemożliwe jest pogodzenie interesów tych dwóch osób, a wybór oznacza urwanie kontaktór z jedną stroną. Zrobiło mi się bardzo smutno. Gdy "wypięłam się" na drugą osobę to zaczęłam płakać.


płacz


Płakałam z żalu, chyba jednak nad sobą. Urwanie kontaktu było dla mnie nie do zniesienia. I wtedy pomyślałam, że wszystko co się dzieje jest dla mojego dobra, nad wszystkim czuwa Bóg, a więc tak ma być. Może będzie dobra dla wszystkich stron taka czasowa rozłąka. I natychmiast przestałam płakać i lżej zrobiło mi się na duszy. Jeśli dokonałam złego wyboru to nastąpi taki splot okoliczności, żeby naprawić moją decyzję. A więc nie ma co płakać, trzeba przyjąć rzeczywistość taką jaka jest i żyć dalej.


Naprawdę jest mi lżej i z optymizmem patrzę w przyszłość.

16/07/2011

Starzy ludzie

Wracałam do domu i przechodziłam obok śmietnika.



 


Zauważyłam grzebiącą w śmieciach staruszkę. Widziałam już wielokrotnie więc to prawie znajoma. Ostatnio coraz więcej ludzi chodzi po osiedlach i wyciąga różne rzeczy ze śmietników. Wyjęłam z portfela 5 zł i dałam jej mówiąc, żeby sobie kupiła bułkę i żeby poszła do domu, a nie grzebała w śmieciach. A ona popatrzyła na monetę i chciała mi ją oddać. Myślałam, że może za mało, a ona mi mówi, że ona ma pieniądze. Zdziwiłam się, bo przecież gdybym ja w jej wieku miała pieniądze to nie chodziłabym po śmierdzących śmietnikach i to bez względu na pogodę. Powiedziałam jej, żeby mi nie oddawała i poszłam do domu. A ona popatrzyła na monetę, schowała ją i poszła dalej, do kolejnych śmietników.


W domu przyszło mi na myśl, że ona może należeć do tych osób, które zbierają to co się może kiedyś przydać i zagracają swoje mieszkania. Ze szkodą dla innych lokatorów. A ja jej jeszcze dałam jałmużnę. Bezsens. Źle się z tym czułam. Przecież są też ludzie naprawdę potrzebujący, a ja tego nie umiałam rozpoznać.


Synchronizacja. Wczoraj taki dostałam tekst manny:


"Choćbym wynałożył na żywność ubogich całą majętność moją ... a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże. 1 Kor 13:3"


I opis: pieniądze nie są jedyną rzeczą, której ludzie potrzebują, niektórzy nie potrzebują pieniędzy, lecz miłości i sympatii. I tu był klucz do mojego złego samopoczucia. Nie było w moim sercu miłości do tej pani, a moja jałmużna miała mi zapewnić tylko czyste sumienie. Ta pani może jest sama na świecie, nie ma z kim pogadać, czegoś jej brakuje i dlatego chodzi i czegoś szuka. Na pewno nie pieniędzy. Ona by była szczęśliwsza gdybym chwilę z nią pogadała, a ja ją chyba obraziłam, dając jej marną monetę. Dzisiaj też ją widziałam, ale już szła dalej, więc mnie nie widziała. Może uda mi się naprawić mój błąd. Dzięki Boże za wskazówkę.


A niektórym starym ludziom niczego nie brakuje ;)


stare toczące kamienie

10/07/2011

Kolejka do Nieba

Miałam dziwny sen.


Najpierw myślałam, że umarłam. Gdzieś w przestrzeni było dużo ludzi stojących w kolejce. Piszę o przestrzeni, bo nie było ziemi i żadnego podłoża, nie było nieba, słońca itp. co znamy z tego świata. Były tylko chmury, jak opary wokół wszystkich ludzi. Nie było zimno, ani ciepło, ani widno, ani ciemno. Tylko biało szaro wokół. Dlatego pomyślałam we śnie, że to jest po mojej śmierci. Pojawiłam się w tych chmurach i zobaczyłam kolejkę ludzi. Stanęłam na końcu. Pomyślałam, że będę tam stała całą wieczność, bo nie było widać początku tej kolejki. Dla mnie to dobrze, bo muszę się zastanowić co powiem Bogu, dlaczego nie zdążyłam zrobić wszystkiego co chciałam. Przede mną tyle pracy, a ja tu stoję i czekam. Przecież nie miałam szans wejść do nieba więc po co ja tu jestem. Tyle złych uczynków z przeszłości jeszcze nie naprawiłam, złamałam prawie wszystkie przykazania, więc byłam gotowa przepuścić kogoś kto by stanął za mną.


niebo


Okazało się, że kolejka idzie szybko. Widziałam całe grupy ludzi, które odchodziły. Nie byli specjalnie zmartwieni, że nie dostali się do nieba. Oni grzecznie schodzili niżej i chyba wracali na naszą Ziemię. Gdy zdziwiłam się, że tak dużo ludzi nie idzie do nieba, choć byli lepsi, bardziej uduchowieni ode mnie, to usłyszałam w swojej głowie, że oni woleli czcić rybę niż wierzyć w prawdziwego Boga. Nie bardzo zajarzyłam o co chodzi. Ale pojęłam, że moje przemowy nic nie dadzą, bo przecież Boga, który zna nasze myśli i uczynki nie da się oszukać. Nagle zostałam przeniesiona jakby niżej i zobaczyłam gromadki ludzi. Gdy podeszłam bliżej jednej takiej gromadki usłyszałam, jak kobieta w środku opowiadała innym, jak to ona pracowała w ZUS-ie i jak nie łamiąc praw ludzkich pomagała ludziom, którzy do niej przychodzili, informowała ich co mają robić, żeby uzyskać pomoc finansową itd. Wszyscy słuchali tej kobiety z otwartymi ustami i zdecydowali też iść na ziemię, żeby pracować w jakichś urzędach. Wydało mi się to tak komiczne, takie nierealne i takie nieduchowe. Po chwili ta kobieta zaczęła jaśnieć coraz bardziej, aż została pociągnięta do góry, a ludzie co stali wokół niej zeszli na ziemię. Śniło mi się już coś podobnego kiedyś. Ale widocznie nie zrozumiałam wtedy co ten sen chciał mi powiedzieć.


A potem rozpłynęłam się w tej mgle i obudziłam się.


Mam szczęście, że nie muszę jeszcze umierać i mogę naprawiać swoje błędy. Cały ten rozwój duchowy to odwracanie uwagi od naszej pracy na ziemi i powodu naszego życia.


Wiadomo, że na poziomie duchowym wszyscy jesteśmy połączeni. Im więcej będzie dobrych ludzi tym my jako masa, jako ludzkość będziemy lepsi.  Potencjał ludzkości będzie lepszy, bo będzie się składał w większości z dobrych ludzi. I nikt nie jest w stanie nam pomóc, tylko praca własna pojedynczych ludzi sie liczy.


Po to jesteśmy na materialnej ziemi, żebyśmy ćwiczyli charaktery. Mamy dobrze traktować innych ludzi i z całych sił im pomagać. Pamiętając, że najważniejszy jest nasz Stwórca i tylko jemu można oddawać cześć i szacunek. Dowiedziałam się o co chodziło z tą rybą, bo we śnie wydało mi się śmieszne, że ktoś może oddawać pokłon rybie. Aż zobaczyłam na jakimś samochodzie znak ryby i wtedy mnie olśniło. Budowanie posągów Jezusa i klękanie przed nimi jest uwłaczające dla Boga, bo On może w dowolny sposób je zniszczyć. 


Nie stawiać pomników, ale dobrze traktować ludzi.


Ponieważ jest dobra synchronizacja myśli i czynów, usłyszałam w tv wypowiedź jakiejś urzędniczki, że taka jest ustawa, takie są przepisy i ona nic na to nie poradzi. A chodziło o ewidentne szykanowanie jakiejś staruszki, bo coś jej się należało. I tak się teraz dzieje. Zamyka się w więzieniu ludzi, którzy "oszukali" państwo na 20 gr, biedni ludzie musieli zapłacić za gałęzie, które zbierali w lesie na opał, zamyka się nastolatka, który namalował obraźliwy napis, a potem to zamalował. Jest wiele takich sytuacji. Nie strzela się z armaty do mrówki. Ci urzędnicy mogą chodzić do kościoła, ale do nieba nie pójdą. Prawa boskie są wieczne i nie można ich zmienić, natomiast prawa ludzkie ciągle się zmieniają. Czasem ktoś musi oddać swoje życie, żeby te prawa się zmieniły.


Główny cel - drugi człowiek, i tego będę się trzymać.


Naprawdę mam szczęście. Byłam u bram nieba i pozwolono mi wrócić z pamięcią całego mojego życia i cennych wskazówek od Boga.


faith


Będę teraz żyć tak, żeby nikogo nie skrzywdzić -


mową, myślą, uczynkiem bądź zaniedbaniem.

06/07/2011

Oddaję i więcej dostaję

Ostatnio okazało się, że mój odtwarzacz dvd jest popsuty. Nikt nie umie tego naprawić i czy warto. W niedzielę nadarzyła się okazja, żeby pozbyć się tego złomu. W Porcie za oddanie elektrośmieci dawano roślinkę, więc wysłałam P. żeby się tym zajął. Przywiózł 12 doniczek z roślinkami. Trochę dużo. A ja się wcześniej zastanawiałam czym wypełnić skrzynki na balkonie.


kwiatki


Tak jest ze wszystkim. Jak coś oddajesz to jeszcze więcej dostajesz i nie zawsze są to rzeczy materialne. Gdy czekamy na coś nowego to dobrze jest zrobić na to miejsce. Zepsutych rzeczy należy się pozbyć, bo hamują dobrobyt.

02/07/2011

Reklamy precz z mego domu.

Skuteczność reklam jest porażająca. W moim domu pojawiają się reklamowane produkty, które po jednym użyciu trafiają do śmieci. Dotyczy to najczęściej kosmetyków. Doszłam do wniosku, że reklamowane są tylko badziewne produkty. Skończyła się reklama informacyjna, z której można było dowiedzieć się o nowych produktach, a zaczęła się nachalna reklama śmieci. I nic nie można na to poradzić. Można zmienić kanał, ale w tym samym czasie reklamy idą wszędzie i to często te same. Czy to jakaś ZMOWA?! Próbowałam wyłączać głos i nie zwracać na nie uwagi. To nie działa, bo w sklepie i tak sięgam po reklamowane produkty. Nikt nawet nie sprawdzi czy nie stosowane są treści podprogowe, bo wszystkie tv są w prywatnych rękach. W ich interesie jest jak najwięcej reklam, bo to dużo kasy.


Teraz bardzo uważnie oglądam reklamy i kupuję to czego w nich nie ma. Gdy polecają szczoteczki colgate, ja kupuję jordan. Nie kupuję reklamowanych kremów, balsamów, żeli. Ostatnio najwięcej jest reklam banków, są one nawet w radiu. Działając w wwym sposób w czwartek poszłam do pko i zakmnęłam konto. Pani przez 10 minut klikała, potem dała mi do podpisania kilka druków, wypłacili mi resztę środków i jestem wolna. Zostało mi tylko 1 konto, w całości internetowe i tanie. Nie wiem co zrobię, jak i ten bank zacznie się reklamować.


Osobnym tematem są osoby znane, które w reklamach występują. To jakaś plaga. Nie ma już w nich normalnych ludzi, tylko aktorzy, piosenkarze i inne twarze telewizyjne. Nie kupuję płyty, nie oglądam filmu, gdzie występuje osoba z reklamy. Nie mogę na nią patrzeć, bo na jej czole widzę wypisaną cenę, za którą gotowa była się sprzedać reklamując wątpliwej jakości produkt. Taka osoba straciła w moich oczach wiarygodność. Mam wrażenie, że aktor zamiast kwestii z filmu wypowie jakiś reklamowy slogan. Brrr.


Taka uważność działa, bo reklamy są wszędzie, na bilbordach, a nawet na drugim planie w filmie fabularnym. Trzeba być uważnym i z premedytacją nie kupować reklamowanych produktów. To jedyny sposób, żeby coś zmienić. Gdy okaże się, że reklamy nie przynoszą dochodu, to będą musieli wymyślić coś innego. Jest za dużo produktów, które różnią się tylko opakowaniem i ceną, w środku jest to samo. Chociaż wymyślają coraz to nowe nazwy ingrediencji, działanie jest ciągle takie same, czyli żadne. Te reklamy kremów bardziej śmieszą niż skłaniają do zakupów.


Ta metoda jest najlepsza, bo kupujemy teraz mniej rzeczy. Musimy się zastanowić czy produkt był w reklamie i często przechodzi nam ochota na zakup.