30/09/2012
Archanioł Michael
17/09/2012
Powrót do zdrowia Taty
Dopiero teraz mój ojciec zrozumiał dlaczego zachorował. Nasza ostatnia rozmowa musiała nim wstrząsnąć, bo zaczął nad sobą pracować. Zmiana zachowania jest zauważalna. Mama zadzwoniła i powiedziała, że w końcu coś do niego dotarło. Zupełnie się zmienił, aż jej brakuje tamtego czepliwego męża. Ile można chodzić po lekarzach, w końcu nie będą mieli już co wycinać. Dorosły człowiek powinien tak umieć się zachowywać, żeby nie ranić innych ludzi. Wystarczy chcieć. Charakter człowieka kształtuje się do śmierci. Najgorzej mówić, że "taki już jestem, taki mam charakter" jak się jest chorym na raka.
Jestem spokojna, że mu się uda zmienić i nie kupuję czarnej sukienki.
Jan Kochanowski - Na zdrowie
Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale -
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!
źródło: www.zazzle.co.uk
11/09/2012
Zupa Hipokratesa
Dawno temu czytałam o tej zupie. Jest ona zalecana w terapii Gersona dla chorujących na raka, a także w różnych dietach. Kilka dni temu ją ugotowałam, żeby zobaczyć czy warta jest polecenia.
Składniki:
1 średni seler,
2 pietruszki,
mały por,
2 cebule,
kilka ząbków czosnku,
70 dag pomidorów,
50 dag ziemniaków,
pół pęczka natki pietruszki.
Nie ma tu żadnych przypraw. Nie ma też marchewki i buraka, moich ulubionych warzyw (jest cebula ;).
Warzywa umyć, nie obierać, pokroić w dużą kostkę. Zalać wodą i gotować na małym ogniu 2,5 do 3 godzin.
Warto dać mało wody (max 1,5 litra), żeby warzywa gotowały się we własnym sosie. Po 2 godzinach gotowania trzeba mieszać czasami, bo przywiera do dna garnka. Zapach podczas gotowania jest pyszny :} Chyba przez dużą ilość selera. Do zwykłej zupy jarzynowej daję tylko kawałek.
Po prawie 3 godzinach zmiksowałam blenderem. Można też przetrzeć. Zupa przestała wyglądać apetycznie.
Najlepiej smakuje gorąca, tuż po ugotowaniu. To co zostało schowałam do lodówki. Taka ilość zupy starcza na 3-4 talerze. Nie można przechowywać dłużej niż 2 dni.
Przecierane zupy są podobno lepiej przyswajane przez organizm. Gdy ktoś jest chory to jest ważne.
Ja jestem zdrowa, więc już więcej jej nie ugotuję. Lubię widzieć co jem i natkę lubię surową. Gotować zupę prawie 3 godziny może ktoś kto siedzi w domu i ma dużo czasu. Np. chory. Zupa jest smaczna, ale jest tyle innych smaków do spróbowania. Nie będę się ograniczać.
Ciekawe czy jadł ją Hipokrates. Nazwisko przyciąga uwagę.
Mój ojciec chyba się na nią nie skusi.
10/09/2012
Choroba Taty c.d.
Po operacji mój Tata co miesiąc dwa chodzi na kontrolę do lekarza. Ostatnio rodzice przyjechali do mnie i nie mogłam poznać mojego ojca. Cokolwiek moja mama zaczynała mówić, on jej przerywał, wydziwiał, czepiał się każdego zdania. Wszystko było na nie. Mama opowiadała mi, że nawet na ulicy krzyczał na nią, np. Za blisko stanęła krawężnika, gdy się odsunęła, nadepnęła osobę stojącą za nią i wszystko to jej wina. W markecie było jeszcze gorzej. Ciągle wykrzykiwał, ze nie będzie kupował co mama chce itd. Okazało się, że wyniki prześwietlenia były niejednoznaczne. Lekarz postawił znak zapytania, bo pojawiło się jakieś zgrubienie. Człowiek niepewny ze strachu atakuje innych, słabszych.
Nie wytrzymałam i powiedziałam, że dlatego ma te wszystkie raki, bo źle traktuje mamę, a kiedyś nas wszystkich. Może po kolei sobie je wycinać, a choroba i tak wróci, bo się nie zmienia. Nie owijałam w bawełnę, bo naprawdę mam już tego dość. A ojciec na to, że my też zachorujemy na raka. Roześmiałyśmy się, bo to naprawdę było śmieszne. My nie zachorujemy na raka, bo nie pielęgnujemy w sobie urazy do nikogo. Prędzej na inną chorobę, ale na raka na pewno nie.
Na drugi dzień poszli do innego lekarza. Ale on kazał czekać, bo jedzie na wakacje i teraz nie ma czasu tym się zająć, czyli znowu wycinać. Lekarze osłabiają moją wiarę w drugiego człowieka.
Potem zadzwoniła moja mama i podziękowała mi, że naskoczyłam na ojca. Mówi, że on jest dobrym człowiekiem, ale czasami zachowuje się jakby w niego szatan wstąpił. Dokładnie tak to opisała. I ostatnio już jej brakuje sił.
Potem ja zadzwoniłam do ojca. Trochę mu przeszło, więc normalnie rozmawiał. Trochę przemyślał swoje zachowanie.
Weszłam na jego ambicję i powiedziałam, ze jest przecież inteligentny i powinien domyślać się, dlaczego zachorował na raka nerki a potem na raka prostaty. To nie od cieków wodnych, bo razem z mamą śpią w jednym łóżku, więc mama też by na coś zachorowała. Jedzą to samo, więc to nie od jedzenia pojawił się rak. Przyczyną jest jego zachowanie. Przecież przeczytał wiele książek, a nic do niego nie trafia. A on na to, że ma taki charakter. Przecież ja o tym wiem, ale nad swoim zachowaniem można panować. Nie każdy choleryk choruje. Czasami można wstrzymać się od powiedzenia czegoś, albo się roześmiać. Inaczej zachoruje na kolejnego raka i nikt mu już nie pomoże. Wybór należy do niego.
Nie będę się już wtrącała, jak chce umrzeć to nikt na to nie poradzi. Nie moja sprawa, przecież każdy kiedyś umrze. Tylko on nie musi jeszcze teraz odchodzić.
Myślę, że coś do niego naprawdę dotarło. Czas pokaże.