21/01/2019

Sen z intruzem

Od 3 nocy budzę się o 4:33 nad ranem. To jest pora gdy człowiek ma najniższą temperaturę. Ciekawe jaką. Nie sprawdzałam, bo musiałabym wstać po termometr. Może jest mi zimno.


Ostatnie noce są bardzo widne, księżyc zbliża się do pełni. Jasno świeci Syriusz, od księżyca w dół po lewo. A wyżej są Polluks i Kastor. Zawsze zaglądają mi do okna w jasną noc.


Dzisiaj między 4:33 a 8:00 miałam sen.


Czekałam w domu na kogoś. Zadzwonił i powiedział, że będzie o tej i o tej godzinie. Mniej więcej w tym czasie ktoś zadzwonił domofonem. Otworzyłam, gdy usłyszałam to ja. Już miałam otworzyć drzwi, ale coś mnie tknęło (zawsze ufam temu cosiowi, bo dobrze na tym wychodzę). Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam facecika. To mi przyszło na myśl gdy go zobaczyłam. Był niski, szczupły, jak chłopiec, ale miał ok. 50 lat. Żadnych znaków szczególnych, taki niepozorny, w żaden sposób nie do zapamiętania. Na twarzy miał maskę – okulary w czarnych kwadratowych oprawkach, duże czarne krzaczaste brwi i wąsy.



Skojarzyło mi się z gadźetem do przebrania na bal maskowy. Po co ktoś zakłada coś takiego w zwykłej sytuacji. Trochę mnie to rozśmieszyło. Bo jeśli jest strasznie to aż śmiesznie. Ten facecik stał na mojej wycieraczce i czekał aż mu otworzę. Spytałam: kim pan jest, do kogo? A on na to: proszę otworzyć. A niby dlaczego mam otwierać. Nie znam go więc nie otworzę. Facecik stał spokojnie i czekał. Wiedziałam, że nie wejdzie jak mu nie pozwolę, ale jakby wszedł to mnie zabije. Naprawdę tak pomyślałam. To był jego cel. Tylko po co ktoś miałby mnie zabijać. Co ja takiego zrobiłam. Zadzwoniłam na policję, że ktoś chce się do mnie włamać. Tylko, że to nieprawda. Gdyby naprawdę chciał wejść to kopnąłby w drzwi i wszedł, albo zastosował wytrych, czy coś podobnego. A on stał i czekał aż ja go wpuszczę. Może nie chciał robić hałasu. Zaczęłam się zastanawiać jak mu zrobić fotkę przez wizjer, czy to w ogóle możliwe. Nikt mi przecież w to nie uwierzy, zwłaszcza w ten dziwny kamuflaż. Potem usłyszałam sygnał policji. Facecik też usłyszał i zszedł na dół, ale nie widziałam, żeby opuścił klatkę. Policjanci zapukali do mnie, a ja ich nie wpuściłam. Powiedziałam, że skoro nie ma faceta, którego się bałam to dziękuję i do widzenia. Może byli w zmowie ;) Poszli. Chyba nie ma obowiązku wpuszczania do domu każdego kto zechce wejść. Zamknęłam jeszcze drzwi do przedpokoju na kluczyk. Obudziłam się.


Niepokój ze snu zniknął. Nie bałam się wyjść z domu. Nikt nie może mnie zmusić do czegoś czego nie chcę. Każdy może stać się winny czegoś. Można zobaczyć coś przypadkiem, zrobić zdrajcy fotkę czy znać kogoś nieodpowiedniego. Jak w filmie Wróg publiczny.


Każdemu można podpaść. A potem zapuka ktoś nijaki do drzwi ;)))


 

14/01/2019

Chleb żytni

Ostatni chleb jaki upiekłam to chleb cynamonowy. Zrobiłam to w zeszłym roku i od tamtej pory nic nie piekłam. Bo chleb był ohydny, obrzydliwy, suchy, niesmaczny, z niczym nie smakował, nawet z samym masłem. Gdy zostawiłam ten chleb dla ptaków, nikt go nie ruszył. Ani ptaki, ani żadne zwierzęta. Ten chleb był dla nich niewidzialny, jak coś nie do jedzenia. Gdy śnieg wszystko zasypał to powinny się na niego rzucić. Lubię słodkie pieczywo, jak chałka, rogale czy żulik, ale ten twór był do niczego.


Miałam takie obrzydzenie, że myślałam o rezygnacji z pieczenia i przeproszenia się z piekarnią. Odkąd piekę w automacie nie kupiłam nic w piekarni. Nie ciągnie mnie. Mam chleb, który smakuje, nie wzdyma, jest treściwy, czasem wystarczy jedna kanapka z dodatkami, żeby się najeść.


Gdy tak się zastanowiłam jaki chleb z piekarni najbardziej mi smakował to chleb żytni na zakwasie.


Więc postanowiłam go zrobić. A co. Nie sądziłam, że jestem do tego zdolna, bo jestem leniwa.


Zaczęłam od robienia zakwasu tuż po nowiu 6 stycznia.



Dzień 1 (6.01) godz. 9 - 2 szklanki mąki żytniej i 1 szklanka wody ciepłej przegotowanej. Użyłam szklanej salaterki, żeby łatwiej się mieszało.


Dzień 2 godz. 9 – zakwas urósł do brzegów salaterki. Czyli ożył :)


Do pół szklanki zakwasu z poprzedniego dnia dodałam 1 szklankę mąki i 1/2 szkl. wody. Kapnęłam się, że wzięłam mąkę żytnią 720 zamiast razowej. Ale nie zmieniałam.


Dzień 3 godz. 9 – to samo co dnia poprzedniego. Zakwas zaczął pachnieć, miał pełno bąbelków.


Potem o godz. 21 znowu to samo.


Dzień 4 godz. 9 i godz. 21 – brałam pół szklanki zakwasu, pół szklanki wody i szklankę mąki.


To samo przez kolejne dni do 11 stycznia godz. 21.


Zakwas stał się aksamitny, żył i pachniał. Postanowiłam upiec już chleb. Ja wiem, że to młody zakwas, ale nie mogłam się doczekać.


Wzięłam 250 g zakwasu (wyszło mi 9 łyżek), 250 g mąki żytniej 2000 i 400 ml wody. Zamieszałam i zostawiłam w dużej misce pod ściereczką na noc przy kaloryferze.


Rano o 9 zaczyn urósł. Dodałam 250 g mąki żytniej 720, 50 ml wody, 2 płaskie łyżeczki soli i zamieszałam. Ciasta było dużo więc wzięłam keksówkę 35 cm. Wlałam ciasto, przykryłam ściereczką i poszłam do sklepu. Budzik nastawiłam na 2 godziny. Gdy budzik zadzwonił byłam w sklepie. Zanim wróciłam do domu minęło 3 godziny. Trudno. Ciasto wyrosło do brzegów keksówki. Włożyłam do piekarnika na 2 półkę, góra dół, na 200 stopni. Chleb miał się piec 1,15 godz., ale po godzinie wyjęłam, bo zaczął się przypalać. Najwyżej się nie dopiecze w środku. Potem chlebek stygł 2 godziny, aż przekroiłam. Pachniał zakwasem, był wilgotny. Nie było zakalca, ani niedopieczenia. Nie da się go pokroić w cienkie kromki, bo skórka jest przypieczona. Nóż po każdej kromce trzeba myć, bo się okleja. Smak jest świetny. Kto by pomyślał, że jestem zdolna upiec chleb i się uda. Dopuszczałam wszystkie możliwości, ale nie skupiałam się na zakalcu, tylko na żyjącym zakwasie. Prawie zaczęłam mówić do niego ;) Po chlebie cynamonowym wszystko będzie lepsze.



Zakwas dokarmiam teraz codziennie o 21 2 łyżkami mąki i 4 łyżkami wody. Przełożyłam do słoika, ale nie rośnie tak dobrze jak w salaterce. Będę piekła kolejne chleby na tym zakwasie, aż go zabraknie. Następny zakwas zrobię prawidłowo z mąki 2000 razowej.


Automat na razie odstawiam, aż zatęsknię, albo zabraknie mi czasu. Strachu nie ma, bo moi domownicy zjedzą zakalcowate ciasta i gumowe kluski. Dlatego wypiek się udał, z maleńkimi przypiekami.


Myślałam, że pieczenie chleba będzie bardziej pracochłonne, a tu wystarczy 3 składniki krótko mieszać łyżką i odstawiać. Nie trzeba przesiewać mąki. Wszystko samo się robi. Budzik ci mówi kiedy masz się ruszyć.


Piekarnia to miejsce, którego w najbliższym i dalszym czasie nie odwiedzę.


Pierwszy chleb w tym roku z piekarnika i taki jadalny sukces :)




11/01/2019

Sen z kalendarzem

Ktoś przeglądał mój kalendarz. Był to kalendarz z ubiegłego roku. Zawsze wyrzucam kalendarze, więc nie mógł być starszy. Ten ktoś sprawdzał co ja kiedyś robiłam, czytał moje zapiski i pytał co oznaczają. Każdy ma własne skróty, symbole czy znaki, a ja musiałam je tłumaczyć komuś obcemu. Trafił na jakiś numer – 4 cyfry – i ja mu powiedziałam, że tak zapisuję imprezy. Ta impreza była szalona i oczywiście udana. Dziwiło mnie, że ktoś czyta mój stary kalendarz. Po co? Same pytania, żadnych odpowiedzi. Potem zorientowałam się, że jestem przesłuchiwana. Ktoś chciał wiedzieć co robiłam każdego dnia. Gdyby nie kalendarz nie pamiętałabym. A tak rzut oka na zapiski i wszystko wiadomo. Obudziłam się zdziwiona.



To mój ulubiony format. Kiedyś miałam większe kalendarze. a ten mieści się w torebce.


Mam zwykle kilka kalendarzy. Jeden, w którym zapisuję spotkania z godzinami, żeby nie umówić się w tym samym czasie. Mam już rozpisany miesiąc. Na zdjęciu pierwsze strony w tym roku jeszcze nie zaplanowane. Mam też kalendarz na biurko i w nim zapisuję ważne terminy i rzeczy do zrobienia zawodowo. Kolejny kalendarz to półroczny na 1 stronie. Muszę wiedzieć w jaki dzień tygodnia wypadają dni, w których mam coś do zrobienia i spotkania. W nim nic nie zapisuję. Jest jeszcze kalendarz w telefonie. W nim mam zapisane urodziny, imieniny i inne ważne rocznice. Co roku mam ustawione przypomnienia. Wysyłam życzenia, dzwonię na pogaduszki. Ludzie myślą, że pamiętam. Owszem, mam od tego terminarz ;) Zapisuję w nim też kiedy mam wyrzucić krople do oczu, kremy, czy inne kosmetyki. Też dostaję sygnał przypominający. Nigdy nie używam niczego po terminie. Zwykle są to 2 miesiące od otwarcia. Często wyrzucam zużyte w połowie, choć są to małe opakowania. Po co się truć. W telefonie mam same prywatne rzeczy. Ktoś obcy może sobie zajrzeć do kalendarza książkowego, ale do telefonu musi znać hasło.


Dziwny ten sen. Czy ja mam jakieś zaszłości nie rozwiązane? To się okaże.


Życie jest cykliczne. Jak w kalendarzu, mijają dni, tygodnie i miesiące. Nie zapamiętam jak nie zapiszę.


Chyba jestem przemęczona, bo pracy coraz więcej i to pracy zbędnej nikomu niepotrzebnej, ale wymaganej przepisami. Gdy spojrzałam w niebo to zobaczyłam znajomych bliźniaków, Kastora i Polluksa. Jak na nich patrzę to jakby byli moimi znajomymi. Nie da się ich pomylić z innymi gwiazdami na niebie. Akurat nad ranem są na zachodnim niebie. Zejdą pod horyzont gdy ja wstanę.




06/01/2019

2019 rok

Nadszedł nowy rok uniwersalny. Uniwersalny, bo dla większości ludzi jest to 2019 rok.

Niby nic wielkiego, tylko jesteśmy starsi. A jednak coś się zmienia. Inaczej piszemy daty. Daty są potrzebne, żeby umiejscowić wydarzenia w czasie. Jak wiadomo, żyjemy w czasie liniowym. Teraz żyjemy w 2019 roku, a minął bezpowrotnie 2018 rok.

Niezmiennie oczekujemy, że kolejny rok będzie lepszy, chcemy podświadomie odciąć się od starego i oczekujemy nowego. Zmiana daty doskonale się do tego nadaje. Bo za tym idzie energia nowych liczb.



Moja pierwsza myśl to powrót do przeszłości (jeden z moich ulubionych filmów;). Normalnie liczymy „w górę”, a tu mamy liczbę 20, a potem 19. Niektórzy piszą od prawej do lewej, więc ich to nie dotyczy, albo dla nich to postęp i rozwój ;)

O liczbach 2 i 0 już pisałam wielokrotnie, więc nie będę się powtarzać. Interesującą liczbą jest 19, kłuje w oczy.

19

19 jest liczbą karmiczną w portrecie człowieka – karma władzy. Ciekawe, czy przełoży się na każdego.

Tę liczbę przetrenowałam w domu. Ja jestem Jedynką, mój ojciec Dziewiątką. Ja jestem dzieckiem, więc głupsza, on rodzic – mądrzejszy. Ja Słońce (radość) on Pluton (mrok i bezwzględność). Całe moje życie to ścieranie się. Najgorzej było w dzieciństwie. Każdy mój pomysł był niszczony jego autorytetem, ciągle mówił na mnie „ty głąbie”. Pewności siebie nie miałam, nowe pomysły były grzebane. Takie traktowanie sprawiło, że stałam się uparta i często byłam bita, bo zupełnie odbiegałam od jego wzorca. On wiedział lepiej. Nie znam mądrej Dziewiątki, tylko przemądrzałe. Po latach zrozumiałam, że nie wygram, on też. Więc już z nim nie walczę, bo po co. Walką się niczego nie osiągnie. Jak nie możesz kogoś pokonać to go omiń. Relacje są teraz normalne. Tyłek nie boli.

19 to człowiek (1) wobec innych (9), czyli relacje międzyludzkie. Taki będzie to rok. To będzie test dla władzy szeroko pojętej. Od tej w domu (jak u mnie), w pracy relacja pracownik – szef, polityk – wyborca, policjant – przestępca. To będzie test na człowieczeństwo.

Testowane będzie zarozumialstwo, poniżanie słabszych, lekceważenie ludzi „nic nie znaczących”, wykorzystywanie i krzywdzenie, brak szacunku dla innych, skala pogardy. To takie ścieranie się przeciwieństw. Władza nie może tyranizować otoczenia dla własnych małych korzyści. Wszyscy dostaną lekcję. Przypomnimy sobie jak kończyła się tyrania w przeszłości. Władza myśli, że może robić wszystko co uważa za słuszne nie oglądając się na innych. Będzie w tym kreatywna. Robi co chce, bo może. Im większy będzie nacisk tym większy opór. Władza za to kiedyś zapłaci lub odejdzie, jak Pluton do świata zmarłych.

Rok uniwersalny to tło wydarzeń, krajobraz, dekoracje. Zmienia się co 12 miesięcy.

W zależności od tego kim jesteśmy to na tym skorzystamy, albo stracimy. Same dekoracje (3) nie załatwią za nas wszystkiego. Np. Wchodzimy do pięknego, świetnie wyposażonego we wszystko domu. Wprowadzamy się i mieszkamy. Od nas zależy czy ten dom zamienimy w melinę czy po roku dom ten nadal będzie piękny, albo piękniejszy. Albo dostajemy pracę szefa w kiepskiej firmie, i tak motywujemy i traktujemy ludzi, że firma kwitnie. Możemy iść dalej. Związki, w których jeden rządzi drugim rozpadną się. Następny związek może być lepszy, więc lekcja przerobiona.

Takie mamy dekoracje opisane Trójką. O tej liczbie też już pisałam wielokrotnie. Jako tło wydarzeń 3 będzie sprzyjała naszej kreatywności i komunikacji.

Nadejście 2019 roku odczuwałam już w grudniu. Czułam się jak sprinter w blokach – do biegu, gotowi, start! Albo słyszałam dudniące stado słoni. Dekoracje czas zmienić, czy chcesz, czy nie wierzysz, tak będzie.

2019 = 12 = 3

1...2...3...

To rok działania. Jak masz pomysł to realizuj go, trafisz na sprzyjające okoliczności.

Kreatywny będzie każdy, na swój sposób i w tym co robi. Przestępcy wymyślą nowe metody „na Colargola”, politycy wymyślą nowe podatki od kichania czy prykania, będą im doradzać bałwanki Bouli, a Miś Uszatek zostanie ministrem w resorcie bajek, pedofile podsuną ofiarom pismo o ochronie danych osobowych. Może pojawi się nowa platforma komunikacji, która nie będzie handlowała danymi jak FB FB banki FB . Ciekawe dlaczego ludziom to nie przeszkadza?

Kreatywność nie zna granic, a czasem je przekroczy i otrze się o śmieszność. Będzie dużo ciekawych wydarzeń. To idealny rok dla artystów i twórców. Powstaną z grobu dawne gwiazdy i osiągną sukces jeśli będą twórcze i kreatywne. Nie da się robić ciągle tego samego i być na szczycie. W tym roku liczy się pomysłowość i innowacyjność.

Jeśli masz jakiś talent skrzętnie ukrywany to będzie dobry czas na pokazanie się.

To rok brexitu, więc będzie chaos i cyrk. Wiadomo, że w oku cyklonu jest najciszej, więc niech w największym szaleństwie ogarnie cię spokój.

W medycynie naukowcy znajdą nowe choroby i oczywiście lekarstwa na nie. W nauce możemy spodziewać się wszystkiego, ale pamiętajmy zawsze o 19. Coś zostanie wymyślone, ale zamknięte dla pospólstwa, (jak banki krwi utoczone dzieciom dla starych bogatych (może to fake?)

Koleżanka powiedziała, że gdzieś tam czytała, że w tym roku spełnią się wszystkim ich marzenia, wystarczy poprosić. Wow. Tak każdemu i dlaczego? Bo to rok Trójki, której wszystko się udaje.


Owszem, świat będzie pod wpływem Trójki, ale ty już niekoniecznie.

Sprawdź swój rok osobisty, a będziesz wiedział jak potoczy się Twoje życie.

Do swojego dnia urodzin i miesiąca dodaj 3.

Np. osoba urodzona 28.06.1971 będzie w 1 roku osobistym, bo 1+6+3=10=1.

To pan Elon. Zupełnie niekreatywne są jego samochody elektryczne, ale kreatywne jest ich testowanie. Ostatnio wymyślił testowanie za friko Potem okaże się, że jednak testerzy nie byli zbyt „wnikliwi”. On jest wybitnie kreatywny w zarabianiu własnych pieniędzy.

Innowacyjność to opuszczenie dróg i pojazdy latające. Uziemienie i podróżowanie w wąskich tunelach nie jest innowacją. Węgiel w wózkach pod ziemią też podróżuje i nie ma klaustrofobii.

To będzie rok wielkich zmian w jego karierze. Niech uważa na zbytnią pewność siebie, bo inwestorzy, którzy nic na nim nie zarabiają mogą rozpłynąć się i iść gdzie indziej. Czas mu będzie sprzyjał (3), ale 19 rozliczy.


Osoby w 2 roku osobistym powinny skupić się na uczuciach, a znajdą miłość, osoby w 3 r.o. będą błyszczeć i to ich marzenia się spełnią (jeśli wyjdą ze swoimi pomysłami do ludzi. Jeśli będą siedzieć w domu, lub na ciepłej posadce to nikt do nich nie zapuka). Osoby w 4 r.o. To czas decyzji związanych z pracą i budowaniem struktur na przyszłość. Osoby w 5 r.o. mogą mieć trudny rok, więc niech nie podejmują żadnych ważnych zmian w życiu. Osoby w 6 r.o. mogą założyć rodzinę, kupić dom, czy założyć firmę i się ustatkować. Osoby w 7 r.o. będą kwestionować wszystko, będzie dużo emocji, zaczną się zastanawiać nad sensem życia, w potrzebie niech proszą o pomoc (w tych dekoracjach :))

Osoby w 8 r.o. dostaną pracę jak jej nie miały, dostaną podwyżkę, jak będą chciały, mają mądrze zarządzać finansami. Osoby w 9 r.o. pozbędą się wszystkiego co im nie służy.

Widzisz zatem, że szczęśliwa Trójka zadziała na każdego inaczej. Podążaj za swoimi pasjami, stwórz coś o czym zawsze marzyłeś. Przygotuj się na niespodziewane wydarzenia, ale myśl pozytywnie. Wojny nie będzie. Trójka wspiera podróżników, więc ludzie będą podróżować. Dotyczy to również „uchodźców”, którzy wybiorą się na ekspansję nieznanych sobie krajów. Oni nawet się nie pakują w długą podróż, bo wiedzą, że dostaną wszystko. Jeśli marzyłeś o podróży np. do Japonii, to świat ci sprzyja i podpowie ci co robić, wystarczy się zdecydować realizować najskrytsze marzenia.


Kreacja nie zna granic. Może nas obnażyć i zgubić, a może wnieść optymizm lub śmieszność do naszego życia. Każdy może wyrazić siebie na swój własny sposób. Szkoda byłoby przespać ten rok.

Biedni z przymusu są kreatywni i robią coś z niczego. Szukaj inspiracji na wschodzie.

To będzie ciekawy rok :)


Pozwól innym być innymi.



05/01/2019

13 Kame

Leniwy słoneczny dzień.

Ludzie, żeby nie mieć długów, spłacają swoje zobowiązania przed końcem roku. Taki zabobon, bo robią w nowym roku nowe długi. Tym sposobem 2 stycznia pierwsza operacja na moim koncie to wpływ od klienta, który wysłał przelew 31 grudnia. On w starym roku nie miał zaległości, a ja nowy rok zaczęłam od wzrostu środków ;)

Przeczytałam wszystkie zaległe gazety i dodatki tematyczne do nich. Dużo ich było, ale dałam radę. Zrobiłam paczkę i wyniosłam do puszki, na makulaturę. Wyniosłam też dużo niepotrzebnych rzeczy, nie tylko śmieci. Dla jednych coś odchodzi, inni zyskują. Są takie dni, że musisz się czegoś pozbyć na zawsze z domu.

Od jednego kubka odpadł mi uchwyt.


Skończyłam pić herbatkę miętową i uchwyt został mi w ręku. Stało się to w idealnym momencie, nie poparzyłam się i nie rozlałam herbaty. Mam dużo kubków, ale postanowiłam dać mu drugie życie. Będzie służył jako pojemnik na pisaki. Ucho przykleiłam, żeby wyglądał porządnie, ale są odpryski lakieru. Jak uchwyt nie odpadnie to kubek pobędzie ze mną jeszcze trochę. Potem go wyrzucę, albo potłukę jako drenaż do doniczek. Inny kubek zostanie ulubionym :)

Od kilku dni nie ma przelotów ptaków na wschód. Aż do wczoraj. Moja uwagę zwrócił jazgot za oknem. Ptaki usadawiały się na okolicznych drzewach i latały z jednego na drugie. Po stronie zachodniej drzewa były puste, a po wschodniej przepełnione. Dziwny widok, jakby na coś czekały.

Przecież kruki i wrony nie lecą w długą podróż i nie sejmikują.


Ciekawe, bo dzisiaj ich nie ma. Odeszły. Cisza.

Pod koniec dnia zajrzałam do kalendarza, żeby sprawdzić co to był za dzień. To Dziewiątka, dzień kończenia, odchodzenia. 5+01+2019=18=9.

Potem jeszcze zajrzałam do kalendarza majańskiego, pierwszy raz w tym roku.

Wg Tzolkin to 13 Kame – śmierć i transformacja. tzolkin-online

Dobrze, że umarł kubek do picia i przetransformował w kubek na pisaki. To dzień porządków i robienia miejsca na nowe. Strata niewielka. Wydarzyło się coś nieoczekiwanego i niekorzystnego (mam dużo kubków;))

Niedawno przyjechała karetka do bloku obok. Może nikt nie skończył życia. Jutro będzie lepiej.

Wg długiej rachuby to dzień 13.0.6.2.6=18=9 (nie zawsze się zgadza)

Wszystko się zgadza. To nie magia, to obserwacja. Kiedyś ludzie obserwowali wszystko wokół, zapisywali lub zapamiętywali. Jeśli spotkało cię jakiegoś pięknego dnia coś wyjątkowo dobrego to zapamiętaj go, sprawdź jego numer i energię. Będziesz wiedział, kiedy nastąpi kolejny dobry dzień.

Rano ojciec z synem toczyli kule śniegowe i ulepili bałwanka. Teraz temperatura na plusie, więc jego żywot będzie krótki. Czy jutro jeszcze będzie?

Energia Kame trwa od świtu do świtu. Wszystko co jest zapisane w starych księgach ma służyć człowiekowi i mu pomagać i wspierać. Doceń to.

Jutro ok. 2:30 będzie nów, a więc czas na nowe. Stare skończyło się dzisiaj, a jutro będzie tylko lepiej. Jutro wymyśl sobie jakiś cel, zapisz i realizuj. To idealny dzień na nowe, jeśli wcześniej zrobiłeś na to miejsce.

A więc do jutra :)


02/01/2019

Hałas

Niedługo znikną wszystkie tradycje, na nasze własne życzenie.

Kocham fajerwerki, podobnie jak Chińczycy, to nie tajemnica.

W tym roku było ich zdecydowanie mniej, choć jak zwykle było pięknie.


Fajerwerki odpalane są na skwerach i w parkach, z dala od bloków i balkonów. Zawsze tak było, bo ludzie zdają sobie sprawę z zachowania bezpieczeństwa.

Ta tradycja nigdy nie powinna zniknąć, bo ma głębokie uzasadnienie ;)

Hałasem żegnamy stary rok i witamy nowy. Musi być mocne zaznaczenie, że nadszedł nowy czas.

Wymiatamy wszystko z czego nie jesteśmy zadowoleni i co ma odejść jak najszybciej, żeby zrobić miejsce nowemu szczęściu. Petardy mają wygonić zło z naszych domów, serc i przestrzeni. Tak będą robić w lutym Chińczycy, w ich nowy rok – Świnki w żywiole Ziemi.

Hałasuje się też na polowaniach, żeby wypłoszyć zwierzynę i móc ją zabić.

W Szwecji tłucze się szklane naczynia na progach mieszkań swoich znajomych. Im więcej zbitych naczyń tym więcej szczęścia. Pamiętam jak byłam mała i pojechaliśmy do Chorzowa na wesele wujka to pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy to było właśnie tłuczenie naczyń na klatce schodowej przed drzwiami gdzie mieszkała panna młoda. Często ktoś tam coś tłukł, aż do ślubu, a moja przyszła ciotka musiała to ciągle zamiatać, a wujek wyrzucał. Ciekawe czy ten zwyczaj jeszcze się praktykuje. Związek był trudny, ale trwa nadal.

A fajerwerki oprócz robienia dobrze, czyli hałasu są jeszcze pięknie kolorowe. Nigdy nie wiesz jakie kolory rozświetlą niebo. Najlepsze w tym roku były fajerwerki, które wystrzeliwały wysoko, a potem opadały złotym deszczem. Wyglądało to jak deszcz pieniędzy.

Jestem zakatarzona, więc nie wychodziłam w nowy rok. Nie piłam. Fotki zrobiłam przez szybę. Miałam dzisiaj gości, którzy z troski przyszli dzisiaj mnie zobaczyć i przejrzeć lodówkę ;)))

Pierwszy film jaki zobaczyłam w tym roku to Aquaman. Ta seria robi się coraz gorsza. Film bez pomysłu. Tytułowy nowy bohater raz wszedł do wody, a potem walczył jak inni. Nie wiem jak człowiek gadający z wodą (podobno, bo niczego nie pokazali, poza tatuażami na napakowanym ciele Momoa) ma coś wnosić do grupy herosów ratujących ludzkość. W filmie było ciekawe jedno zdanie. Bruce Wayne, czyli Batman został zapytany jaki ma talent, odpowiedź: jestem bogaty. Pozamiatane :)


Wchodzę w 8 rok osobisty, więc wyłapuję wszystko co związane jest z kasą. Tak będzie do grudnia. :)






01/01/2019

Psy grające w pokera

Po świętach na moim piętrze pojawił się nowy pies. Sąsiad 75+ wychodził z nim na spacer. Potem pies grzecznie czekał na klatce, aż pan wytrze mu łapy i umyje w misce.

W pierwszej chwili pomyślałam, że dostał psa pod choinkę, lub od Mikołaja, od Gwiazdora, od Aniołka, czy z nieba lub od rodziny. Każdy mierzy wg siebie. Ja nigdy bym psa nie kupiła, więc pomyślałam o prezencie. Potem dałam sobie drugą szansę i pomyślałam, że prawdopodobnie ktoś z rodziny zostawił mu swojego psa, bo wyjeżdżał gdzieś daleko.

I to chyba prawda, bo pies był duży, łagodny, dobrze ułożony, grzeczny, cichy.

Nie znam się na rasach, ale przypominał mi psa z mojej nowej tapety na kompie. Coś jakby spaniel, ale inny ;)

Tuż przed świętami zmieniłam tapetę na jeden z obrazów z serii Dogs Playing Poker. Fajny zbieg okoliczności. Czyżby psy chciały się pokazać w realu?



"Przyjaciel w potrzebie” namalowany na początku XX wieku.

Akurat ten obraz podoba mi się najbardziej z 16 w serii. Może przez tą godzinę 1:11. Lubię drugi plan i szczegóły. A może przez oszukującego buldoga w grze klasycznego pięciokartowego dobieranego pokera.

Autorem obrazów jest Cassius Marcellus Coolidge , malarz amator.

Pan Cash, Kash lub Kash Koolidge (jak się często podpisywał dla efektu komicznego, w końcu był Ósemką = 18.09.1844=35) zaczynał od pracy w aptece. Potem założył bank, a później gazetę. To były ciekawe czasy ;) Człowiek mógł robić wszystko, żeby znaleźć swoje powołanie. Potem tworzył kreskówki dla lokalnej gazety, potem malował na płótnie karykaturalne ciała i dokładał twarze prawdziwych ludzi. Obecnie można sobie zrobić fotki, wkładając głowę w dziurę deski, na której namalowana jest jakaś śmieszna postać.

Gdy Pan Cash miał 59 lat (1903 r.) podpisał umowę z agencją reklamową Brown&Bigelow na stworzenie reklamy cygar. Miał namalować 16 olejnych obrazów psów w sytuacjach ludzkich, taka personifikcja. Sądzę, że to pan Cash wpadł na ten pomysł, bo miał poczucie humoru. Namalował psy grające w karty, w bilard, czytające gazety i oczywiście palące cygara. Firma cygarowa wysyłała towar razem z kopią jakiegoś obrazu w formie prezentu. Te kopie można było sobie oprawić i powiesić na ścianie. Firma reklamowa skopiowała setki tysięcy obrazów, jako plakaty, do kalendarzy i druków. Seria Psy grające w pokera są jednym z najczęściej kopiowanych obrazów wszech czasów. Na pewno są też puzzle.

Ciekawe, że obrazy te są utożsamiane ze złym gustem i kiczem. Nie wiadomo gdzie je sklasyfikować, jako pop czy surrealizm. Zmysł obserwacji pana Casha jest urzekający. Pies to przecież przyjaciel człowieka, który jest traktowany jako członek rodziny, ale jest trzymany na smyczy, a psy muszą chodzić przy nodze. Ludzie śpią w jednym łóżku z psami, dają im swoje jedzenie, a to doprowadza do ich wczesnej śmierci. Ludzie mówią do psów jak do dzieci, czy kumpli, a nie słyszą, że psy chciałyby zaznać wolności i pójść sobie na wagary. Psy nie rozumieją, że muszą mieszkać z człowiekiem w ciasnych, przegrzanych mieszkaniach. Takie przedmiotowe traktowanie sugeruje też ich „adopcja”. Co za głupek wpadł na taki zwrot. Chyba z pogardy dla dzieci. Ciekawe jak daleko to pójdzie, czy można pocałować i przytulić pszczołę, którą „adoptujesz”? Zastanów się nad tym, czasem pomyśl, wiem, to boli.

Pan Cash zmarł w wieku 89 lat, przeszedł do historii.

A który obraz podoba się tobie?

Na aukcjach obrazy uzyskały ponad pół miliona dolców (w 2005 za 594 tys. za 2 obrazy i w 2015 r. za 658 tys.). A przecież to sztuka niska, wg krytyków. W czasach idealnych fotek z fotoszopa mam czasem chęć zejść na ziemię i pozachwycać się kiczem. Dla jaj ;)))

Jakiś czas temu oglądałam kilka odcinków serialu Sztuka i zbrodnia, czy coś koło tego. Pouczający. Pokazano tam jak amerykańscy żołnierze na Bliskim Wschodzie kradną i wywożą zabytki. Jak domy aukcyjne manipulują cenami, rozsiewają plotki i ustawiają licytacje. Za duży szmal sprzedają chłam. Co tam, przecież na biednego nie trafiło, niech płacą za nic. W Polsce też były takie aukcje gdzie sprzedawano obrazek w internecie, ludzie płacili, a nawet nie mieli niczego w domu.

Szkoda, że w sztukę inwestują tylko bogacze i nie ma jak zobaczyć wielu arcydzieł na żywo. Żeby jeszcze oni je oglądali w swoich rezydencjach, a nie trzymali w klimatyzowanych sejfach.

Idę oglądać fajerwerki. Sąsiedzi nie zawiedli ;)