29/12/2019

Sen z lusterkiem i ciastkiem

Dziwne, że w ogóle zasnęłam. Była 1 w nocy a za ścianą trzaskano drzwiami, dzieci biegały i wrzeszczały. Gdy udało mi się zasnąć to obudziło mnie szuranie na górze. Potem kolejna pobudka i przestawianie mebli. Nawet nie patrzyłam na zegarek. Wstałam o 9 rano. Chyba obudziła mnie cisza. Nocne marki zasnęły głębokim snem. I wtedy przypomniał mi się sen, w kawałkach.

Byłam gdzieś na przedmieściach. Było ciemno. Miałam do wyboru, albo iść pieszo do centrum, albo wsiąść do samochodu i pojechać. Nie prowadziłam od 20 lat, ale bez wahania wsiadłam i ruszyłam. Bo chodzenie po nocy jest niebezpieczne. Dobrze mi szło. W pewnej chwili gdy jechałam stromą jezdnią nie zdołałam zwolnić i z impetem przejechałam obok białego samochodu. Był zaparkowany przy drodze tuż przed skrzyżowaniem. Przejechałam za blisko i ścięłam mu lusterko boczne, lewe. Zahamowałam i nic nikomu się nie stało. Wpadłam w dobry nastrój. Trzeba mieć nie lada umiejętności, żeby nie uszkodzić błotnika. Lusterko przecież można wymienić. 

 
Siedziałam w samochodzie i czekałam na kierowcę z tego białego samochodu. Obok był pub, więc kierowca musiał tam być. Czekałam i zastanawiałam się czy mam wysiąść, czy napisać kartkę z numerem mojego telefonu, czy zrobić cokolwiek innego, bo nie chciałam iść do tego pubu.

Chyba tu była przerwa we śnie, bo znalazłam się w zupełnie innym miejscu.

Byłam w czyimś domu. Siedziałam przy stole. Siedział tam też ojciec z nastoletnią córką. Postawili przede mną górę grubych rurek francuskich nadziewanych masą kremowo-budyniową. Rurki były obsypane kryształowym cukrem. To było dzieło tej dziewczynki. Wzięłam jedną rurkę i zaczęłam jeść. Ugryzłam kawałek i zamknęłam oczy. Była przepyszna. Smakowała jak napoleonka kiedyś, tylko budyń był lżejszy i puszysty. Otworzyłam oczy i jadłam dalej. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego oni nic nie jedzą. Czy tak pyszne jedzonko może być trujące? Gospodarze byli zadowoleni, że mi smakowało. Jadłam dalej kolejną rurkę i kolejną.
Aż się obudziłam. Chyba z przejedzenia.

Dziwne, że we śnie jadłam, jak w realu nie mogę patrzeć na jedzenie po 3 dniowym ucztowaniu. Nawet teraz pamiętam smak tego kremu i francuskiego ciasta trzaskającego pod naporem zębów. Nie pamiętam, żebym kiedyś coś jadła we śnie wcześniej. Zrobiło to na mnie wrażenie. Dużo większe niż przetrącenie komuś lusterka.



27/12/2019

Sen z fałszywymi pieniędzmi

To sen z Wigilii. Nie było czasu włączyć kompa wcześniej. Nie wstawałam od stołu.

Dostałam paczkę. Właściwie dużą kopertę Odebrałam ją od kuriera. Otworzyłam, a tam plik banknotów. Wyglądały jak prosto z drukarni. Banknoty wyglądały dziwnie. Potem skojarzyłam, że są fałszywe, a właściwie już nie są w obiegu. To były stare nominały 2.000,-
Potem dostałam kolejna paczkę, a tam znowu nowiutkie stare banknoty o nominale 100 zł. W pudełku po butach były paczki tych banknotów.
Te przesyłki to była zapłata za moją pracę, nie wiem jaką. Wszyscy płacą mi na konto, w tym świecie.
Zamierzałam nic nie robić, fałszywe to fałszywe. Nie da się nimi nigdzie płacić, bo są nieważne. Chyba potraktowałam to jak zabawę. Jak w grze monopoly.
Obudziłam się.


Gdy przypomniałam sobie sen to się uśmiechnęłam. Ewidentnie nic nie znaczył. To zwykłe odreagowanie zdarzeń w rzeczywistości.
Ostatnio nie ma czego oglądać w tv. Nie trawię na trzeźwo disco polo i kreskówek od rana do nocy. Obejrzałam kilka odcinków dokumentu o urzędzie celnym, czy imigracyjnym w Australii. Bardzo zabawne co też ludzie chcą przemycać. Czy oni nie wiedzą, że celnicy mają różne sposoby, żeby prześwietlić każdą przesyłkę i każdego człowieka?
Celnicy zatrzymali młoda parę z Wietnamu (chyba), która miała przy sobie skserowane banknoty dolarowe. Były to 2 duże torby wypełnione paczkami tych banknotów. Celnicy po zasięgnięciu opinii tłumacza przepuścili tę parę, ale bez tych paczek. Okazało się, że to taki zwyczaj. Żeby się wiodło w życiu to trzeba w końcu roku, od Halowen do nowego roku chińskiego, spalić banknoty na cmentarzu. Celnicy policzyli je, było ich ok. 4 mln.
Że też ci młodzi ludzie nie mogli w Australii skserować dolarów do spalenia? Celnicy musieli zatrzymać udawane pieniądze, żeby mieć pewność, że nie trafią na rynek. Zawsze trafi się frajer, który nie zauważyłby, że to kolorowe ksero.

Dziwny to zwyczaj. Musiałam to przetrawić we śnie :)

I po świętach. Mikołaj był bogaty, każdy dostał to co chciał, a nawet więcej. A dzieci łykały każde słowo Mikołaja i obiecały być grzeczne. Ciekawe kiedy się zorientują, że to ściema.



22/12/2019

Sen z imionami

Byłam w domu. Przychodzili do mnie ludzie z noworodkami. A ja im podawałam imiona dzieci. Ich dzieci. Sprawdzałam datę i godzinę urodzenia i dopasowywałam imiona, które miały być odpowiednie dla tych dzieci. Mówiłam imiona we wszystkich językach świata, a właściwie wszechświata.

Czułam się z tym bardzo dobrze. Wszyscy byli zadowoleni.

Trudno mi było określić czas i miejsce tego snu. Ważne, że było dobrze.

Anna Barbara Celina
Dziwny sen.
Akurat w moje rodzinie będzie 4 małych dzieci, w styczniu urodzi się 3 chłopiec. Wszyscy jesteśmy ciekawi imion, bo każdy mówi, że ma z tym kłopoty. Rodzina zwykle ma swoje typy i doradza. Ja jestem od tego jak najdalej. Nigdy nie doradzałam nikomu w sprawach imienia. Staram się uwrażliwić na odbiór imienia od dziecka. Bo to przecież dzieci podpowiadają rodzicom jak się nazywają. Rodzice często mają swoje pomysły i nie słuchają. A potem życie to weryfikuje.

Mark Phil Zac

Najlepiej mieć dwa imiona, a gdy dziecko się urodzi to już wiadomo jakie przynosi imię. Tak jest w normalnych rodzinach.
Zdarzają się dzieci traktowane jak klony, gdy tatuś nazywa swojego syna swoim imieniem + jr. To tatuś niespełniony, oczekujący, że syn wejdzie w jego buty i będzie kontynuował "dzieło" ojca. Kobiety tego nie robią. Chyba z zazdrości o klona.

Nie powinno się też nadawać imion przodków. Takie dziecko zamiast iść własną drogą dostaje karmę przodka, a przede wszystkim jego choroby. I po co.

Każdy człowiek jest wyjątkowy i inny od drugiego.

Imię jest bardzo ważne.

Bliźniaki urodzone tego samego dnia o tej samej godzinie i o tym samym nazwisku odróżniają się od siebie właśnie imionami.
Imię oznacza osobowość człowieka. Jest jak Słońce w radixie. Imię pierwsze nadaje człowiekowi charakterystyczne cechy i zewnętrzny rys osobowości. Odpowiada za twórczość i rozmach.
Imię drugie i następne (odpowiednik Księżyca) to potencjały nieuświadomione, działające bez kontroli. Te imiona odzwierciedlają realia życia i jego ograniczenia, z którymi trzeba się liczyć.
Nazwisko człowieka mówi nam o przodkach, dostajemy je po ojcu. Mówi nam o tym co dziedziczymy, o tradycjach kulturowych, o ograniczeniach i możliwościach wypływających z urodzeniu się w konkretnej kulturze i systemie wartości.

Zdarzyło mi się wielokrotnie namawiać przyszłych rodziców, żeby nadawali przynajmniej 2 imiona. Im więcej liter tym więcej możliwości. Nie bez powodu dzieci w rodzinach królewskich mają tak dużo imion.
Czasem jednak jedno imię wyznacza prosty cel w życiu. Jak mój ojciec.



Jan = 1+1+5 = 7.

Jest tylko jedna samogłoska, ale jaka, najważniejsza i pierwsza.
Dzięki piątce często zmieniał pracę. Mówił, że wystarczy 3 lata w jednej firmie, żeby się wszystkiego nauczyć. Też korzystałam z tej rady i zmieniałam pracę, a nawet mieszkania. Zmiana to moje czwarte imię. Moje pierwsze imię też ma wartość 7, ale mam 3 samogłoski "a", więc to ja miałam zawsze ostatnie zdanie, nie dałam sobą dyrygować. Tarcia były między nami przez całe życie.
Człowiek z jednym imieniem idzie przez życie w ściśle określonym kierunku i nie zbacza z tej drogi. Nie dostał innych możliwości, więc bazuje na tym co ma.


20/12/2019

Super mózg i uważność

Ostatnio zauważyłam, że sporo osób obserwuje zjawisko zwane synchronicznością. Np. mówi o czymś i to się wydarza. Mówi o kimś i ten ktoś się pojawia lub dzwoni. Jakby w odpowiedzi na nasze myśli.

W środę jechałam na angielski. Pojechałam wcześniejszym autobusem, bo ten mój zwykle się spóźnia albo nie przyjeżdża. Autobus prawie pusty, więc zaczęłam eksperymentować. Pomyślałam o liczbie 23. Akurat rano w tv była reklama South Parku o tej liczbie. Uśmiałam się na temat liczby 23 i 23 litery alfabetu łac. czyli dablju - W. Ludzie się boją tej liczby, nie wiem dlaczego. Ja ją lubię, bo to moja data urodzin.
Gdy pomyślałam o tej liczbie, zauważyłam numer domu, który mijaliśmy. To było
237
Oświeciło mnie, że to wcale nie jest synchroniczność. To najzwyklejszy monitoring. Wszyscy jesteśmy połączeni z super mózgiem, który nas monitoruje. To on podsuwa nam te różne zbiegi okoliczności. Kto wrażliwy może sfiksować i wszędzie widzieć spiski.Kiedyś wydawało mi się to zjawiskiem niezwykłym. Teraz widzę, że to tylko programowanie.
Żyjemy w świecie totalnej kontroli. Wszystkie bazy danych zostały sprzedane prywatnym firmom, bo teraz każdy chce kontrolować każdego. Gdy człowiek się skupi i będzie uważny, na pewno to zauważy. Nie ma to nic wspólnego z jakikolwiek rozwojem, nawet "duchowym".
Myślisz o czymś i świat ci to pokazuje. Jak z telefonem. Gdy 10 lat temu szukałam adresu restauracji, do której byłam zaproszona, to potem przez pół roku pojawiały się reklamy właśnie tej knajpy. To były początki masowej inwigilacji. Internet miał wtedy 5 lat.
Teraz mój nowy telefon wtrąca się do wszystkiego, nawet pokazuje mi naprawione przez siebie moje fotki, które zrobiłam danego dnia. Ciągle mi coś podpowiada, że nie nadążam z wyłączaniem niektórych funkcji.
Wystarczy, że obejrzę jakiś film i dostaję linki do 50 innych filmów podobnych w temacie.
Synchroniczność to taka zakamuflowana kontrola. Gdy coś wybierasz to obserwujesz jak świat ci się kłania i usuwa przeszkody w osiągnięciu celu.
Każdy tak może. Wystarczy, że się skupi i zauważy siebie żyjącego na tym świecie.
Autobus do celu dojechał w 4 minuty + kolejne 4 stał na światłach. Kiedy sztuczna Inteligencja weźmie się za ustawianie świateł. Ludzie ustawili je tak, że przez 12 sekund wszyscy mają czerwone. W tym czasie można zjeść mandarynkę.
Zwykle dojeżdżam w 15 minut. A to ta sama trasa i tyle samo przystanków. Wystarczy uważność i obserwowanie tego co się dzieje wokół. Nie tracimy wtedy energii i wszystko układa się pomyślnie. Jak zaplanował to dla nas super mózg.


Kto jest uważny to zauważa piękno świata, w którym żyjemy. Żaden człowiek nie jest w stanie tego zepsuć.


Gdy jesteś uważny, dostrzegasz ciekawe rzeczy, jak np. myjącego się kotka w słonecznym ciepełku.


Mogłabym rejestrować całą drogę na kurs. Są ciekawe rzeczy wokół. Nawet o 9:30 rano.

Omijam sklepy, w których narzucana jest świąteczna histeria. Czemu to ma służyć. Ludzie są zdenerwowani, zestresowani. A to tylko 3 dni. Czy inni też tyle świętują?
Świętowanie jest fajne, bo spotykamy się całą rodziną w jednym miejscu. I to jest najważniejsze. Prezenty już mam, jutro kupię torebki. Są wielokrotnego użytku.

16/12/2019

Grudniowo

W moim domu pojawiły się nowe kwiaty. Wybitnie związane z zimą.
Pierwszy to Grudnik.


Już go kiedyś miałam, ale gdy przekwitł to zwiędł. Kwiaty miał czerwone. Niezbyt lubię kaktusy, a to kaktus epifityczny. Grudnik nazywany jest różnie: Zygokaktus, Szlumbergera, Dekabrysta. Kwitnie już w listopadzie, a więc cieszy oko w szare dni.

Kolejny kwiat to Gwiazda Betlejemska.


Wytrzyma w moim mieszkaniu najwyżej rok. Czerwone listki opadną, a potem robi się nieciekawie.
Dzisiaj musiałam wstać rano. Obudził mnie księżyc po pełni.


Znalazłam w telefonie opcję zdjęć nocnych. Zobaczę w wolnej chwili czy fotki będą lepsze. Noce są o wiele ciekawsze niż dni.
Przez ostatni tydzień byłam wożona na różne zajęcia i słyszałam jakie to miasto jest smutne, bure i ponure.

Najlepiej tą różnicę widzą to warszawiacy. U nich jest zupełnie inaczej. A tu nic się nie dzieje. Ludzie chodzą smutni. Wszędzie jest brud i smród. Ciężko się żyje.
Na świecie pojawiła się nowa choroba - wścieklizna klimatyczna. Ludzie cierpią, bo będzie ciepło cały rok. Czy nie powinniśmy się cieszyć, że Sahara się zazieleni, a w naszym kraju będą uprawiane banany, bo będzie długie lato? Bardzo cierpią w Szwecji, bo wolą zimno. Nie cieszą się, że uchodźcy nie zamarzną i będą długo żyli i rozmnażali się. Słońce i ciepło wprowadza dobry nastrój.
W śmietniku pojawiło się 5 puszek. Ludzie segregują, a przyjeżdża jedna śmieciarka i zabiera wszystko po kolei. Nie ma 5 śmieciarek. A ludzie muszą coraz więcej płacić, choć mają coraz więcej obowiązków. Z mafią śmieciową sie nie wygra. Będzie jak w Italii.

To wszystko to normalna kolej rzeczy. Będzie jak ma być. Każdy ma wybór i może stworzyć sobie świat jaki chce, nie godzić się na badziew. Narzekanie rodzi choroby i depresję, poczucie bezsensu. A to wszystko to tylko przeszkadzajki. Tak kształtuje się charakter. Im więcej przeszkód tym człowiek twardszy. Cokolwiek człowiek zrobi, świat będzie istniał zawsze. Z nami czy bez nas.

Na głównej ulicy miasta, kiedyś uczęszczanej, pojawiła się dziwna dekoracja. Ktoś bardzo nie lubi choinek i Świąt. 


Podpisałam tę fotkę pierwszym skojarzeniem, które się pojawiło w mojej głowie gdy zobaczyłam tą dziwność. Ta niby choinka jest łysa, nie ma gałązek, ani czubka. Prostytutka, bo ma wszystko na wierzchu. Jest skąpo ubrana, prawie wcale. 
Jak mogę to unikam odwiedzania tej ulicy. Po co się denerwować.


11/12/2019

Sen z zatrutym sezamkiem

Byłam na kursie angielskiego. (W realu rzeczywiście chodzę.) Weszłam do sali zostawić rzeczy. Na stole przy moim miejscu ktoś zostawił sezamka (taki słodki płatek z prażonego sezamu) na kartce papieru. 



(Często jest tak, że ktoś coś przynosi do jedzenia i częstuje innych.) Wyszłam z sali zrobić sobie kawę. Gdy wróciłam ciastko zniknęło. Może ktoś się rozmyślił i dał je komuś innemu. Normalnie zaczęły się zajęcia. Po kilku minutach usłyszeliśmy, że przyjechała karetka na sygnale i kogoś zabrała do szpitala. Okazało się, że osoba zatruła się czymś. Musiało zaszkodzić jej coś w ciągu ostatniej godziny. Lekarze nie wiedzieli co to było. Potem mi się przypomniało, że może to był ten sezamek, który ktoś położył na moim stole. Ktoś zjadł go przez przypadek i się zatruł. Pomyślałam, że ktoś przez swą pazerność uratował mi życie, bo trucizna była przeznaczona dla mnie. Nie wiem, czy ta osoba przeżyła, bo się obudziłam.
Była godzina 6 rano. Spojrzałam w okno i powiedziałam: cześć chłopaki, do 2 żywo migoczących punktów. Nie wstając zrobiłam fotkę.


Nie da się pomylić Kastora i Polluxa. Ciągle ich widzę. To tacy moi koledzy ;) Kastor mruga i świeci słabiej, Pollux jest mocniejszy. Ale zawsze bracia są razem. To takie optymistyczne.
Nie mogłam już zasnąć. Bo za parę godzin musiałam iść na zajęcia angielskiego. Nikt nie częstował ciastkami. I tak bym nie zjadła ;)

Dostałam nowy telefon. Ma świetną kamerę, a właściwie kilka, bo to Samsung Note 10+
Mam go od poniedziałku, więc nie znam wszystkich jego możliwości. Pamięci ma chyba z 220 GB. Mogę pisać na zgaszonym ekranie i bateria ładuje się błyskawicznie. Jest kosz na wyrzucone fotki, więc można się bezkarnie pomylić.  A zdarzyło mi się to kilka razy. Odzyskałam je potem, ale po kilka takich samych w dowolnej kolejności. Teraz kosz opróżnia się po 30 dniach. Zupełnie jak w kompie.
Jeszcze muszę uzupełnić hasła i loginy do apek sklepowych, bo nigdzie nie mogę się ruszyć na zakupy. Wszystko trzeba przejrzeć.
Zdjęcie nocne jest lepsze niż w realu. Do tej pory oko wygrywało.
Może zacznę kręcić filmy 💃


03/12/2019

Zamieszanie

Wpadłam na chwilkę.
Jestem bardzo zajęta. Chodzę na różne warsztaty i kursy. Napiszę o tym, ale w okolicach świąt.
Jutro mam angielski i zajęte 2 dni w tygodniu przez pół roku.
W czasach aplikacji, które tłumaczą co chcemy powiedzieć, ja postanowiłam ponownie nauczyć się angielskiego. Może metody nauczania się zmieniły, a może to ja się zmieniłam. Wcześniej wyznawałam zasadę ZZZ - zakuć, zdać, zapomnieć. I do przodu. Nie było presji, żeby mówić w obcym języku. Zobaczymy jak będzie.

Mamy już grudzień, a ja zatrzymałam się we wrześniu.
Ta piosenka za mną chodzi.


Komu jest smutno niech tego posłucha. Polecam 👫
Jak oni się ruszają, jak są ubrani. Ale jest moc 😍
Mamy w tej piosence i wrzesień i grudzień, i zakochane dusze.

Tekst september

A taką zumbę podesłała mi koleżanka.


Gdyby nie podpis nie wiedziałabym, że to zumba 💋
Facet jest niesamowity. To przykład ćwiczeń, tańca dostosowanego do wieku i sprawności uczestników. Proste i zabawne.
Znajoma opowiedziała mi jaką gehennę przechodzi jej 35 letnia córka. Ćwiczyła z kasety guru - celebrytki i uszkodziła sobie kolana. Jest po 2 operacjach i końca choroby nie widać.
Tych filmików jest więcej. Lubię ludzi, którzy lubią innych ludzi.

A wieczorami i nocami oglądam seriale. Mam hbo i netflixa. To aż nadto. Innych kanałów nie oglądam.
Nie trzeba nagrywać, wszystko w zasięgu ręki.
Najnowszy serial to Mroczne materie. Zwykle omijam filmy z dziećmi, ale staram się nie myśleć o molestowaniu małych aktorów. Obejrzałam od razu 4 odcinki, dzisiaj był 5. Serial jest ciekawy. O przechodzeniu do innych światów, o świecie strunowym, o duszach, które przybierają postać zwierzątek i z którymi można normalnie porozmawiać.

To już 3 film z Ruth Wilson. (The Affairs, Luthor). Aktorka ma w twarzy coś odpychającego, dlatego jest taka dobra w kreowaniu złych postaci. Miła, ale zła.
O innych filmach opowiem kiedy indziej.

Nic dziwnego, że mnie nosi. Wkroczyłam właśnie w 5 rok numerologiczny. Jeśli znasz jakąś Jedynkę to nie dziw się jak nie możesz za nim nadążyć. Taki rok.
Zmiany, zmiany, zmiany. Szkoda czasu na nicnierobienie.

Taką dziś rzodkiew kupiłam. Sama wpadła mi w ręce.


Wygląda jak prosiaczek z bajki dla dzieci.
Pójdzie do sałatki. 😎




24/11/2019

Sen z magią

Obudziłam się nad ranem. Była godzina 5:26. Ciemno. Napiłam się wody i zasnęłam. Jest niedziela, o co wstawać w środku nocy.

Siedziałam przy stole. Przeszedł mój syn z jakąś dziewczyną. Rozmawialiśmy. W pewnej chwili zauważyłam, że ta dziewczyna mizia prawą rękę mojego syna. Wydało mi się to dziwne. Przyszła w gości i nie może się powstrzymać. Mój syn zdawał się nic nie widzieć. Uśmiechał się. Zobaczyłam jak ta dziewczyna rysuje na jego ręce okrąg, wypełnia go jakimś kolorem, potem rysuje strzałkę i mówi „na złą dolę”. Syn nic nie słyszał. Ja odruchowo skoczyłam do niej i zmazałam z ręki syna to co ona narysowała. Dziewczyna zniknęła. Syn jakby się przebudził i zapytał gdzie poszła … tu powiedział jej imię, ale nie dosłyszałam. Powiedziałam, że zniknęła. A on wcale się nie zdziwił i poszedł. Pomyślałam, że potrzebna jest mu ochrona i kupię mu nowy kryształ.



Obudziłam się o 6:52. Szybko zapisałam sen, choć dobrze go pamiętałam. I dobrze, bo znowu zasnęłam, obudziłam się przed 9 i słabo pamiętałam sen. Gdyby nie zapiski nie przypomniałabym sobie o nim. Gdy zapisałam godziny, trochę się zdziwiłam, że w tak krótkim czasie może się wydarzyć sen.

Nie zdziwiło mnie, że syn był zamulony. Na co dzień obserwuję jak ludzie mówią, chodzą, robią coś automatycznie, jakby spali. Czasem mam ochotę nimi potrząsnąć, żeby się obudzili. Ciężko jest rozmawiać z kimś kto słabo coś czuje, jest nieobecny duchem.
Mam dużo kryształów. W sypialni mam ametyst (szczotkę), a w oknie wisi kwarc biały w kuli. Przy komputerze mam kwarc dymny, ametyst, kwarc różowy, kwarc biały i drzewko szczęścia z różowego kwarcu. Przy tv mam kwarc biały. I inne w pudełku. Lubię kryształy, często biorę je do ręki, a co jakiś czas myję w bieżącej wodzie. Potem opalają się na parapecie w słońcu. Pełnia raczej funkcje dekoracyjne, a nie ochronne. Nie wiem dlaczego pomyślałam o kryształach. Może dlatego, że są czyste, nie kłamią, nie szkodzą.
Dziwny sen. Ani dobry, ani zły.


22/11/2019

Łapacz frajerów

Wracaliśmy z zakupów przez duży parking. W jednym z samochodów zauważyłam łapacz snów. Powieszono go na lusterku wstecznym jako ozdobę. Dziwne.


Co za pomysł, żeby wieszać taki symbol w samochodzie. Przecież to łapacz snów. Czy w samochodzie się śpi? Łapacz snów został wymyślony przez Indian do łapania złych snów. W środku powinna być mała dziurka, a wewnątrz koła powinna być gęsta siatka. Wieszano też pióra zwierząt i pazury. Co to za ochrona ze zmarłych zwierząt, może zamęczonych na śmierć. Gdy taki łapacz spełni swoje zadanie, czyli złapie zły sen, to powinien być spalony. W samochodzie kierowca raczej nie zdąży się o tym przekonać, bo jak zaśnie w trakcie jazdy to się nigdy nie obudzi. Sny są zwykle odbiciem rzeczywistości. Zły sen straszy i nie pozwala zasnąć do rana. Potem człowiek jest jeszcze bardziej zestresowany.
Łapacz snów, jak sama nazwa wskazuje, łapie sny. Żeby coś złapać trzeba je przyciągnąć. Kto chce mieć złe sny?
Ludzie stracili możliwość racjonalnego myślenia. Po co kupować coś co może zakłócić dobry sen. To nie nasza kultura. Łapacz jako ozdoba jest wątpliwie ładna. Nie spalona w odpowiednim czasie będzie brudna i zakurzona.
Nie warto wierzyć straszeniu, że to pogański symbol. Trzeba wiedzieć co znaczy wszystko co wieszamy w domu, w samochodzie i, nie daj Boże, w pokojach dzieci. Wiedza nie boli, a uchroni przed pechem i nieszczęściem.

Z 20 lat temu modne były pierścienie Atlantów. Kto tam wie, czy byli jacyś Atlanci i czy nosili pierścionki czy obrączki.


Mnie akurat ten pierścień odpychał i wzdragałam się gdy ktoś w moim pobliżu miał coś takiego na palcu. Tutaj działa energia kształtu, a nie każdy zdaje sobie sprawę o co w tym chodzi. Posiadacz takiego pierścienia na pewno jest pod ochroną, nawet w to nie wierząc. Ludzie bezrobotni nagminnie go nosili, jak również niektórzy celebryci. Ale żaden z nich nie miał szczęśliwego życia. Ochrona jest totalna. Bezrobotnego chroni przed pracą, samotnego przed kontaktami, które przecież mogą ranić.
Czasem ludzie nie wiedzą co ich ciągnie w dół, dlaczego źle się czują, ale bezkrytycznie używają czegoś czego nie rozumieją. Czasem zapomnieli co mają, bo z przyzwyczajenia tego nie widzą.

To samo było z misami tybetańskimi. Po takiej sesji czułam się jakby ktoś zrobił mi dziurę w brzuchu. Zupełnie jak u Goldie Hawn w filmie ze śmiercią jej do twarzy. Dawno go nie widziałam, a rozbawiał mnie.



Chyba kiedyś już o tym wspomniałam. Wracałam potem do domu i trzymałam się za brzuch, jakby mi czegoś brakowało, coś mi zabrano, bez mojej zgody.
Niech te misy brzmią w Tybecie wśród mnichów, a nie u nas w zachodnim świecie.
Jeśli usuniemy ze swojego otoczenia symbole, których nie rozumiemy, nasze życie będzie ciekawsze, spokojne i pełne radości. Nie słuchajmy straszenia ezoteryką czy pogaństwem. Na chłodno oceńmy co nam może zaszkodzić, bo wiara nie ma z tym nic wspólnego. Moje karty Tarota leżą sobie spokojnie w pudełku, które nie mają morderczych zapędów. Nie używam, bo po co. Mam intuicję, więc wspomagacze nie są mi potrzebne.

Poszłam dzisiaj też do apteki. Kupowałam strzykawki 5 ml. Pani źle usłyszała i dała mi 2 ml. Musiała pójść wymienić, a ja się odwróciłam, bo coś poczułam. Za mną stał facet, nachylił się i wąchał moje włosy. Prawie wsadził mi nos we włosy. Gdy na niego spojrzałam to udawał, że robi coś innego i się odsunął. Dziwna sytuacja. Czy to już było molestowanie? Nie zrobiłam awantury, bo nie zrobił mi krzywdy. Ale nie radzę podchodzić do mnie z tyłu. Zauważyłam, że moje pole największe jest z przodu, a z tyłu jestem bezbronna. Muszę się tym zająć i zbudować swoje pole jednakowe ze wszystkich stron. A strzykawki są mi potrzebne do wcierek w skórę głowy 😍👥 Idealnie się nimi dawkuje wcierki DIY. Synchroniczność. ⌛
Wszystko jest po coś. 
Uczymy się całe życie. 💻


16/11/2019

Jesiennie

Ciągle mamy najbarwniejszą porę roku. Bogactwo kolorów jest niebywałe.


Wielu malarzy zajmuje się uwiecznianiem tej pory roku i robi to znakomicie. Dzisiaj już nikt się tym nie zachwyca. To tak jakby ludzie nie wierzyli w ich talent. Tak samo jest z urodą. Mało kto jest naturalnie piękny, wszędzie photo shop, botoks i skalpel. Tylko puste oczy zdradzają pustkę w środku.
W mieście nikt już nie zbiera jabłek.


Usychają na drzewach. Nawet ptaki ich nie ruszają. Może nie ma odpowiednich ptaków. Albo nie są tak głodne, żeby zjadać wyschnięte owoce. Kiedyś straszono, że uprawy przy drogach są zatrute. Tylko, że wtedy wszystkie pojazdy były napędzane paliwem z ołowiem. Jedliśmy mirabelki i nic nam nie było.
Teraz wszyscy jeżdżą eko i mamy smog w każdym mieście.


Jeszcze kilka lat temu w śródmieściu wszyscy palili w piecach i nie było tak strasznie. Teraz pojedynczy dym jest wyczuwalny, ale nie drażni.

Mamy teraz w mieście dwa diabelskie młyny. I to stojące blisko siebie. Na sam ich widok robi mi się niedobrze. Mam coś z błędnikiem więc taka rozrywka odpada dla mnie.


Nie zauważyłam szału. Ordynarna konkurencja. Miasto jest duże.
Czyżby ludzie nie chcieli oglądać tego brudnego i zaniedbanego miasta z wysoka?
Żyjemy w odwróconym świecie.
Papież wyznaje każdą religię tylko nie chrześcijańską. Przywódcy działają przeciw własnym narodom. Zniknęli mężowie stanu, a zostały pajacyki. W miastach rządzą upośledzeni ludzie, którzy wydają wspólne pieniądze na bzdety. A zwykli ludzie mają już chyba ich dosyć, bo na całym świecie wybuchają codziennie nowe protesty.
Czyżby skorumpowanych urzędników koniec był bliski?
Raczej nie. To jak w Matrixie. Przyjdą nowi, bo jest zgoda na systemy. Wygrywa Architekt i Wyrocznia, Neo umiera. Do kolejnego resetu.
Dzisiaj przeczytałam gdzieś, że ktoś jest szczęśliwy, bo ma rodzinę. To proszę sobie wyobrazić, że rodzina znika. I co wtedy czuje taka osoba?
Szczęście to jest stan, z wyboru. Nikt ci go nie da i nie zapewni.
Gdy masz poczucie szczęścia to jesteś szczęśliwy bez względu na to co się w twoim życiu wydarza. Szczęście to nie euforia, a stan constans. Nic nie potrzebujesz, że poczuć się szczęśliwym do końca życia. Musisz tylko zdecydować, że tak chcesz. I już.
Możesz też użalać się nad sobą i szukać szczęścia na zewnątrz. Tylko, że zawsze znajdzie się ktoś kto może ci to zewnętrzne szczęście zburzyć.

Bądź szczęśliwym, z wyboru.

W mojej rodzinie pojawił się nowy człowiek. 
 
To był dobry dzień.


09/11/2019

Sen z księgą

Szłam ulicą z małą dziewczynką. W pewnej chwili ona poprosiła o coś. Więc ja wyjęłam z torby księgę i powtórzyłam jej życzenie. I ta dziewczynka to dostała, znikąd.
Kolejnego dnia ktoś do mnie podszedł gdy szłam przez parki i poprosił o coś. Więc znowu wyjęłam księgę i ten ktoś dostał co chciał. Księga była duża i gruba, a więc ciężka. Była oprawiona w grubą skórę. Wyglądała na starą choć nie była zniszczona.
Takich zdarzeń było jeszcze kilka. Zorientowałam się, że posiadam księgę, która spełnia życzenia. Nieźle ;) Ciekawe, że nikt się temu nie dziwił. To wyglądało jak zwykłe świadczenie usług. Tylko, że te usługi nie były z tego świata.
Pewnego razu ktoś mnie znowu o coś poprosił, a ja nie miałam przy sobie księgi, więc niczego nie „ściągnęłam” dla niego. Przecież nie muszę wszędzie nosić ze sobą ciężkiej księgi. Dziwny zawód miałam.


Obudziłam się.
Ten sen mnie ubawił. To świadectwo na to, że światy realny i ze snu się przenikają.
Wczoraj umówiłam się z przyjaciółką na spotkanie. Gdy skończyłyśmy rozmawiać, to przypomniało mi się, że chciałam, żeby oddała mi książkę. Przez 5 lat nie była mi potrzebna, ale teraz wracam do czytania mojej biblioteczki. Dużo książek rozdałam i nikt mi ich nie odda, bo utraciłam z nimi kontakt.
Zadzwonię do niej przed spotkaniem, żeby wzięła ze sobą moją książkę.

To taki sen przypominający 😎


30/10/2019

Jajko, marchewka, kawa

To będzie przypowieść o tym jak trudne okolicznosci zmieniają człowieka i pozwalają odkryć jego prawdziwą naturę.

Ludzie przychodzą na świat wyposażeni z zestaw cech, który stanowi ich potencjał. Niektórzy mówią, że człowiek przychodzi na świat gotowy. „Jestem jaki jestem” - powie ktoś kto nie widzi powodu do zmiany, bo po co, jeśli jest taki ładny ;)
Ludzie powinni się zmieniać, bo tylko wtedy mogą odkryć swoją prawdziwą naturę. Z surowego bloku marmuru utalentowany rzeźbiarz wytnie cudowną postać, arcydzieło. Z bezkształtnej gliny garncarz ulepi i wypali w piecu naczynie, które będzie służyło latami. Chyba, że jak przed laty Ikea, namówiła ludzi, żeby wyrzucali na śmietnik stare solidne drewniane meble i kupowali meble ze sklejki.

Celem ludzkiego życia jest odkrycie siebie (podobno).
Każdy człowiek inaczej reaguje na te same zdarzenia. Istnieją trzy typy ludzi, podzieleni zgodnie z 3 typami reakcji na dyskomfort. Przynajmniej 3. Dowód w poniższej przypowieści.

Przypowieść o jajku, marchewce i kawie.

Pewnego razu młody uczeń przyszedł do guru i skarżył się na życiowe trudności: Nauczycielu, jestem taki zmęczony, że mam jakieś złe i ciężkie życie. Czuję, że cały czas płynę pod prąd, więc prawie nie mam już siły ... Jesteś mądry. Powiedz mi co powinienem zrobić?
Guru zamiast długiej odpowiedzi słownej wykonał dziwny rytuał. Podszedł do pieca i podpalił trzy identyczne dzbany wody. Do jednego garnka guru wrzucił surową marchewką, do drugiego włożył zwykłe kurze jajo, a do trzeciego garnka wsypał zmieloną kawę …
Po chwili guru wyjął marchewki z wrzącej wody. Potem jajko. A potem wziął piękne filiżanki i nalał aromatycznej kawy zaparzonej w trzecim garnku.
Co zmieniło się Twoim zdaniem? - zapytał guru swojego młodego studenta.
Jajko z marchewką się ugotowały... Kawa, kawa po prostu rozpuszczała się w wodzie - odpowiedział młody człowiek.
To poprawne, ale tylko powierzchowne spojrzenie na rzeczy - tak ocenia większość ludzi, dlatego nigdy nie są szczęśliwi, mądry guru uśmiechnął się szeroko.
Nauczę cię patrzeć na zwykłe rzeczy i zwykłe procesy zachodzące z nimi, jako duchowe metafory, które stanowią klucz do zrozumienia natury rzeczy - guru uśmiechnął się szeroko.
Spójrz na pierwszą metaforę - kiedyś twarda marchewka po wrzątku nagle stała się miękka i giętka.


A oto druga metafora - płynne jajko, które we wrzącej wodzie nagle stało się twarde. 
 

Na zewnątrz prawie się nie zmieniły. Jednak oni - zarówno marchewka, jak i jajka - zmienili swoją wewnętrzną esencję pod wpływem tych samych zewnętrznych niekorzystnych okoliczności - wrzącej wody.
Czy nie to widzimy w życiu ludzi? Pod wpływem katastrofy zewnętrznie silni ludzie mogą się zaciąć, stać się słabymi ... Podczas gdy niektórzy z nich mówili: są zbyt „delikatni” jak na to życie, tylko twardnieją i zyskują siłę w trudach i trudnościach ...

Cóż, jaką metaforą jest ta piękna kawa?”


Uczeń zapytał swojego guru. Och! Kawa jest najciekawsza! Trzecią metaforą jest kawa. Jak widać, nasza kawa całkowicie się rozpuściła w nowym wrogim środowisku i po rozpuszczeniu zmieniła ją. Kawa zmielona na proszek zamieniła wrzącą wodę bez smaku we wspaniały aromatyczny napój.

Istnieje trzeci rodzaj ludzi, och, to są wyjątkowi ludzie! Ci ludzie nie zmieniają się z powodu trudnych okoliczności, które agresywnie próbują je stłumić - nie! Oni sami zmienią te okoliczności i zmienią je w coś nowego i pięknego.
Kim jesteś? Marchewką, która stała się miękka i „gotowana”? Jajkiem na twardo - zahartowanym przez ogień? A może kawą, która „stworzyła coś nowego i pięknego”, wpadając w oferowane przez kogoś trudne okoliczności?
Nigdy się tego nie dowiesz, dopóki nie przestaniesz widzieć tylko „negatywnych” trudności, a przez to boisz się i na wszelkie możliwe sposoby ich unikasz. Ponadto jeśli nagle okaże się, że zostałeś zaprojektowany jako kawa, ale nigdy nie musiałeś dostać się do „wrzącej wody” ... tak się stanie ... Okres przydatności kawy dobiegnie końca i straci swój aromat. Taka kawa zostanie natychmiast wyrzucona, bo będzie smakowała jak lura, bez jakości.
I na koniec ... Sałatka marchewkowa z jajkiem ... Los gotowanej marchewki nie jest taki smutny ... Ta prawdziwa marchewka nie jest już przeznaczona do stwardnienia, po kąpieli we wrzącej wodzie. A człowiek to zupełnie inna sprawa.
Tak się złożyło, że zewnętrznie „silni” ludzie, znajdując się w trudnych okolicznościach są słabi, nie dają rady sprostać wyzwaniom.
Ci, którzy wydają się zewnętrznie „słabi” dla wszystkich, w obliczu trudności wykazują się niezwykłą odwagą. Z jakiegoś powodu ci ludzie zawsze nieświadomie się odnajdują, jakby los im w tym pomógł.

Jest wiele przykładów. Może los rozkazuje to w ten sposób, aby „rzekomo silni” byli mniej pewni siebie, a przez to bardziej tolerancyjni i humanitarni, ale „rzekomo słabi”, przeciwnie, bardziej pewni swoich naprawdę nieograniczonych sił?
Przykładów z życia jest niezliczona ilość. Gdy dziennikarze nazywają bohaterem człowieka, który uratował innego, ten niezmiennie odpowiada, że każdy na jego miejscu zrobiłby to samo. A ja niezmiennie odpowiadam, że ja na pewno bym tak nie postąpiła. Nie jestem odważna. Póki co. Nie wiadomo przed jakimi okolicznościami zostaniemy postawieni i jak się zachowamy, co zdecydujemy. Czasem zachowujemy się inaczej niż myślimy. I dlatego się rozwijamy, odkrywamy swoje możliwości i cechy osobowości, o które byśmy siebie nie podejrzewali.
Na razie najbliżej mi do kawy ;)
Samozwańczy „wizjoner” Elon Musk mówił, że życie musi być trudne, bo byłoby za nudno i niech ludzie się cieszą. Jakie to płytkie (nie sympatyzuję z nim). Jak znajdę link do tej wypowiedzi to wkleję.

Inspiracja roza2017.ru