Umówiłam się z rodzicami. Zaniosłam paprykarz domowy (ryż + wędzona makrela + cebula + przyprawy), 1/2 chleba tostowego (własny wypiek na drożdżach) i woda z kiszonych buraków. Przestawiłam się na chleb drożdżowy, bo jest łatwiej strawny. Gdy do nich szłam to pomyślałam, że z moich koleżanek tylko ja mam oboje rodziców. Jaka ja jestem szczęściara. Ciągle jestem dzieckiem, a nie tylko matką i byłą żoną.
Jest we mnie coś takiego, że umarłego stawiam, na nogi. Coś powiem, o coś zapytam, nie daję spokoju. Ojciec wypił cały kubek wody z kiszonych buraków. I odżył.
Nareszcie trafiłam co mój tata polubił. Ta woda ma smak i kolor. Nie to co zwykła woda. Jest nadzieja. Łyka teraz 5 tabletek rano i wieczorem, a było 12. Przeczytałam wszystkie ulotki i te leki są podobne w składach i działaniu. Lekarz zabronił czytać ulotki. Ale zmniejsza leki.
Teraz pora na detoksykację wątroby.
A my z mamą piłyśmy winko Porter. W samo południe, w środku tygodnia. I to bez okazji. A właściwie za zdrowie taty. Musi być jakaś okazja.
Tata nie pił z nami, więc zjadł tylko baryłkę z wódką. Ożywił się i patrzył jak sobie popijamy. Chory człowiek nie może się przyłączyć, bo jest chory.
Byłam tak wstawiona, że ledwo dotarłam do domu. Mama zadzwoniła o 19:30, że właśnie wstała, bo się ululała. Mniej spotkań towarzyskich, to człowiek wyszedł z wprawy.
Gdy szłam przez park to dopadła mnie głupawka. Patrzyłam na ludzi w maskach i dziwiłam się po co oni i ja je nosimy. Zaczęłam się śmiać, ale pod chustką nikt nic nie widział. Absurdalne zakazy, nieadekwatne do sytuacji. Gdzieś są chorzy, w wokół mnie sami zdrowi. Nawet nikt nie jest przeziębiony i nie ma kataru. Wszyscy zakrywają pół twarzy, jakby mieli się czego wstydzić.
{Politycy i celebryci nie chorują. A jak oznajmią, że mają pozytywny test, to po 1 dniu fotek ze szpitala okazują się zdrowi. Czyżby marycha ich zakonserwowała.
Ciągle się muszę tłumaczyć w sklepach, że jestem seniorką. Dziwny nakaz. Najpierw się ustala godziny dla seniorów, a potem prosi o pozostanie w domach. Nie polecam. Bo to w domach celebryci się zarażają. Na powietrzu nic nikogo nie złapie, bo wirus nie umie latać, nie ma skrzydeł.
Mam coraz więcej kasztanów w domu. Chyba ze 3 kg. Dostałam dzisiaj kolejną torbę.
Kasztany są dobre, to 5G jest be.
Mam je wszędzie, w każdym pomieszczeniu. Jak wyschną to wyrzucam. Tak jak moje babcie. Żyły długo.
Jesień to wspaniała pora roku. Pięknie pachnie. A te kolory! Są niepowtarzalne.
To moja ulubiona pora roku. Bo jest pięknie.
Drzewa zrzucają liście i za nimi nie płaczą. Taka kolej rzeczy. Wiosną będą nowe. I tak jest w życiu, jedni przychodzą inni odchodzą. Nic nie jest wieczne.
Teraz
na ulice wypełzło zło. Zagnieździło się w czarnych duszach
biednych kobiet. Czy ktoś w tych czasach myśli racjonalnie? Czy będzie
można zabijać na żądanie? A co potem? Kto tym wszystkim kieruje?
Zło w końcu odejdzie. Jak ludzie poznają prawdę.