29/11/2016

Shannen Doherty

Miałam już zakończyć notki zdrowotne, ale te sprawy są tak ciekawe, że nie wytrzymałam.


Nic dziwnego, takie moje przeznaczenie ;)


Ciągle analizuję trafność horoskopu słowiańskiego. Nie ma tam zbędnych słów pasujących do każdego. Mój jest skrojony idealnie dla mnie.


Ćwiczenie 3, krąg 8 świat dolny – dar: uzdrawianie słowem, działaniem, myślami, dotykiem. Moim przeznaczeniem (jednym z wielu) jest ratowanie ciał i dusz ludzi. Dlatego interesuję się cienką granicą między życiem i śmiercią. Powinnam mieć zawód medyczny, ale ja wolę znajomości z lekarzami. Ostatnio poznałam lekarza (chirurga), który opowiada niesamowite historie. Mówi się, że medycyna pomaga w 40%, a on mówi, że w 20%.


Człowiek, który chce żyć musi mieć „wolę życia”. Do każdej operacji przygotowuje się pacjenta tak samo. Ale jedni szybko zdrowieją, a u innych są komplikacje i proste zabiegi mogą prowadzić do śmierci. Często o tym czytamy w prasie. Oczywiście, że lekarze popełniają błędy, ale często do tragedii prowadzi wiele czynników. Pacjent z wolą życia będzie żył, nawet jak lekarz się pomyli.


Może mój ojciec przeżył 2 raki, bo ja nim manipulowałam, podrzucałam mu nowe terapie i zakazałam chemii. Mam wejścia do Wyższej Siły i mogłam mu to załatwić ;)


Jako dziecko czytałam opowieść o człowieku, który chciał popełnić samobójstwo. (Czy ja już o tym nie pisałam?) Najpierw wypił truciznę, potem podciął sobie żyły stanął na szczycie skarpy, założył pętlę na szyi i skoczył do oceanu. Przeżył, bo pętlę umocował na spróchniałym drzewie, które się rozleciało. Gdy napił się słonej wody zwymiotował truciznę, a krew z ran ciętych przestała płynąć. Może to bajka, bo nie mogłam znaleźć nigdzie opisu tego przypadku. Myślę, że zadał sobie więcej „ran”, które miały mu zapewnić pewną śmierć, ja pamiętam tylko te 3.


Dzisiaj mamy 333 dzień roku, a więc szczęście zwielokrotnione. I taki ten dzień był dla mnie :)




Może więcej szczęścia będzie miała Shannen Doherty.


Kto oglądał Beverly Hills 90210 zapamiętał Brendę Walsh. Od marca 2014 roku (albo od lutego 2015) choruje na raka piersi i udziela wywiadów. Swoją chorobę opisuje też w internecie. Mam wrażenie, że zmierza do śmierci, podobnie do Farrah Fawcett, o której pisałam dawno temu tu Farrah-Fawcett


FF zmarła ponad 7 lat temu i nagrywała film ze swego umierania. Takie wtedy były możliwości. Nie oglądałam. Od tamtej pory umarło wiele „gwiazd” internetu, które opisywały swoje umieranie, zakładały fundacje i robiły inne zbędne rzeczy.


To samo robi teraz Shannen. Pokazuje fotorelacje z golenia głowy, wstrzykiwania trucizny w żyły … Takich fotek tu nie będzie.


Dziwnie szybko zrobiono jej mastektomię (tak radzili lekarze), potem były przerzuty do węzłów chłonnych (rak ucieka), chemioterapia (rak się uzłośliwił), będzie radioterapia. A potem … Wyniszcza ją trucizna, a nie rak. Statystyki nie kłamią.


Udziela wywiadów, które brzmią jak sponsorowane, a nie jak szczere wyznania chorej kobiety.


Przeczytałam ostatnio kilka i nie zgadzam się z żadną jej wypowiedzią.


Swoją batalię dokumentuje w mediach społecznościowych, chcąc dać innym kobietom motywację do walki z chorobą.”


Dokładnie to samo robiła FF i umarła. Motywacji dla innych kobiet nie widzę. Raczej użalanie się nad sobą.


Powiedziałam mężowi, że powinien cieszyć się każdą chwilą ze mną, bo za pięć lat nie będę już żyć.”


Mówisz – masz. Moim zdaniem, jak tak dalej będzie, 2017 będzie ostatnim rokiem, który przeżyje.


Rak dał mi coś niesamowitego, bardziej pozwolił mi być sobą, osobą, która wcześniej chowała się za innymi rzeczami.”


Wow. Rak naprawdę nie jest fajny. Żeby być sobą wystarczy sobie na to pozwolić, uwolnić się od stereotypów.


Rak zmienił moje życie na lepsze. Sprawił, że jestem lepszym człowiekiem.


Choroba to sygnał, że idziesz złą drogą, robisz coś źle, brak ci harmonii i równowagi. Znam niezabójcze sposoby na zmianę życia na lepsze.


Rak ujawni kłamstwo w twoim życiu, pokazuje kto cię zawiódł, a kto jest naprawdę przy tobie.


To właśnie bliscy i przyjaciele zwracają ci uwagę, że coś z tobą nie tak. Ale ty nie słuchałaś, wiedziałaś lepiej. Przyjaciele właśnie po to są. Bliscy pielęgnują w chorobie. Przyjaciele mają swoje życie, mogą cię tylko wspierać. I po to są.


Przyjaciół poznaje się w biedzie. Czy ona naprawdę miała przyjaciół? Zwykle wokół znanych osób jest wianuszek ludzi, którzy chcą ogrzać się w sławie.


Czy ona miała przyjaciół?


Każdy może zachorować na raka w dowolnym okresie swojego życia, ta choroba nie wybieram, zależy mi, żeby ludzie badali się wcześniej, wiem, ze strach jest wielkim czynnikiem.”


Nie każdy. Tylko ten, kto pielęgnuje w sobie urazy. Badaj się, ale nie za często, nie szukaj choroby.


Bardzo ważne jest jednak, by wykryć chorobę tak wcześnie jak to tylko możliwe.”


No właśnie. Symptomy choroby występują dużo wcześniej. Nie wolno niczego ignorować i udawać, że choroby nie ma.


Nie polegajcie tylko na innych, którzy powiedzą wam co robić. Dowiedzcie się wszystkiego, bo to wasze ciało, choroba przytrafiła się wam.


Żeby wyzdrowieć trzeba wykorzystać wszystko co tylko możliwe. Tu ma rację.


 


We wrześniu 2016 r. pojawiła się na imprezie Stand Up to Cancer 2016, która odbyła się w Los Angeles. Pozowała fotoreporterom w makijażu i z uśmiechem na twarzy. Towarzyszyli jej mąż - Kurt Iswarienko oraz jej lekarz onkolog - Lawrence Piro.


Tym samym okazała wsparcie innym osobom walczącym z chorobą.”


Litości! Nie widzę tu wsparcia niczego, oprócz onkologii.


Rak ma wiele twarzy. To jest jedna z nich - napisała. Dzień Chemii z Kurtem Iswarienko, 10 sierpnia 2016.”


Epatowanie bezsilnością. Hołubienie raka.


Mimo ciężkiej choroby Doherty nie przestaje pomagać innym.”


Zamiast zająć się sobą zajmuje się innymi. W żaden sposób to nie pomoże jej wyzdrowieć.


Przez cały ten czas zastanawiam się, co mi pomoże. Czy zadziała chemioterapia? A może radioterapia? A może będę miała nawrót i drugi nowotwór?”


Szuka pomocy u lekarzy, a nie w sobie, w swoim myśleniu i postępowaniu. Nie widzę próby zmierzenia się z przyczyną raka piersi. Przyciąga kłopoty. Czy ona przeczytała jakąś książkę o przyczynach chorób? Czy ona wie dlaczego zachorowała?


Staram się dobrze odżywiać, ćwiczyć i myśleć pozytywnie.”


To nie pomoże. To udawanie, że będzie dobrze. To złudzenie, wpływ Neptuna.


Choroba to wyzwanie, z którym trzeba się zmierzyć. Zaakceptować, zatrzymać się, przeanalizować i wdrażać nowe.


Rak to brak harmonii.


Piersi symbolizują macierzyństwo, wychowanie i karmienie. Osoba, która choruje jest nadpobudliwa, nadopiekuńcza, wszystko kontroluje i jest niezwykle wymagająca. Bardziej interesuje się innymi niż sobą. Osoba ma uczucia macierzyńskie wobec osób, które kocha, matkuje im i staje się przesadnie ostrożna.


Prawa pierś osoby praworęcznej ma związek z partnerem, rodziną lub z kimś z najbliższego otoczenia. Lewa pierś to związek z dzieckiem. (Lise Bourbeau, Twoje ciało mówi: pokochaj siebie).


I to jest prawda. Moja znajoma bardzo ingerowała w życie swojej córki. Ta wyprowadziła się z domu, nawet choroba matki jej nie zatrzymała. Człowiek dusi się i w trosce o swoje życie unika takiej matki, choć ją bardzo kocha. Lekarstwo: wyluzuj, daj przestrzeń dziecku, niech popełnia własne błędy, nie dołuj jej. To samo z innymi bliskimi.


Rak piersi jest możliwy u osób bezdzietnych. Może tu chodzić o wewnętrzne dziecko, albo o nieżywe dziecko. Energia dzieci po aborcjach nie ginie, jest blisko. Trzeba sobie wybaczyć, puścić i prosić o wybaczenie (uzdrawianie miedzypokoleniowe).


Rak zatrzyma się w momencie, gdy czynnik choroby zniknie. Dopóki człowiek żyje to wszystko jest możliwe.



Shannen Maria urodziła się 12.04.1971=25=7


Numerologicznie jest podobna do FF ur. 2.02.1947=25=7


Ojciec (12) Shannen, pracownik bankowy – konsultant hipoteczny, nauczył ją przebojowości, bo działał siłą Słońca (1), albo słowem Księżyca (2), albo siłą Urana (3). Stosował różne chwyty, żeby dziecko robiło to co chciał tatuś. Nie dawał jej wyboru.


Matka (4), pracownik gabinetu kosmetycznego, silna i idealna, nakazowo-zakazowa.


Ma 2 braci, młodszego i starszego. Co w takiej rodzinie może zrobić Siódemka?


Może grać, udawać kogoś innego, być kim zechce. Musi sobie radzić.


W 1978 rodzina przeniosła się do LA. Shannen grała w spektaklach dziecięcych. Jako 9 latka ubłagała rodziców, żeby pozwolili jej zostać aktorką. Uczyła się znakomicie w prywatnej szkole francuskiej. W 1982 roku zagrała w Domku na prerii Michaela Landona. A potem grała bez przerwy w produkcjach kinowych, ale najwięcej w serialach tv (Czarodziejki, Autostrada do nieba …). Często też grała siebie.


Siódemka obdarza magiczną osobowością (podobnie jak FF). Osoba taka ma wrażenie, że Bóg ją naznaczył i wspiera. Owszem, do czasu. Siódemka to nie szczęściara jak Trójka.


Ma wyrazistą osobowość. Jako 19 latka zagrała w Beverly Hills 90210 i grała 4 sezony. Została zapamiętana. Ludzie lubili nienawidzieć jej postać. W tańcu z gwiazdami (2010 r.) ludzie nie dali jej szansy i była ostatnia.


Nie miała szczęścia do ludzi. Jej pierwszy księgowy ją okradł. Procesował się też z menadżerem, który czegoś nie zapłacił i chora Shannen nie miała środków na leczenie.


Była na rozkładówkach Playboya.


Miała negatywną opinię. „Koledzy” i „koleżanki” z planu jej nie lubili. A ona była arogancka i kłótliwa. Nie dała po sobie jeździć i wykorzystywać. „Ona nie przeprasza”. Ludzie nie lubią lepszych od siebie, a ona ma niepowtarzalną charyzmę. Jest zdolna.


W 1999 roku ujawniła, że miała chorobę Crohna. A podobno jest nieuleczalna.


W grudniu 2000 roku aktorka została aresztowana za jazdę pod wpływem alkoholu.


Miała wiele burzliwych związków. Pierwszy mąż, Ashley Hamilton (syn aktora George'a Hamiltona) był nim krótko. Pobrali się po 2 tygodniach znajomości na 5 miesięcy. Z kolejnym Rickiem Solomonem, ślub anulowano po kilku miesiącach. Od 5 lat jest szczęśliwa z fotografem Kurtem Iswarienko.


Shanen w oczach ma strach i zdziwienie (że jest chora na taką chorobę), brak jej pokory (myśli, że nie umrze). Myśli, że wszystko będzie dobrze. A niby dlaczego ma tak być skoro nie naprawia swoich relacji (ciągle zajmuje się innymi).


Człowiek to doskonała myśląca istota. Chory człowiek uparcie nie chce zauważać znaków.


Mamy kolejny spektakl hołubienia raka. Pokazuje się nam, jak wygląda życie z rakiem i że z rakiem można żyć. Tak. Tylko krótko i co to za życie.


Żeby wyzdrowieć trzeba skupić się na zdrowiu, a nie na raku. Poświęcając mu tyle czasu i uwagi wzmacnia go, daje mu energię. A przecież nie o to jej chodzi. Chyba.


Powinna często używać magicznych słów: przepraszam, proszę, dziękuję, wybacz mi, wybaczam, kocham.


Niech się rozejrzy wokół siebie, czy nie ma tam Jedynki, która ją zainspiruje do zdrowia. Inni widzą lepiej. Jako Siódemka jest pod władaniem Neptuna, żyje w iluzji. Może budować, ale może też niszczyć, jak tsunami. Z euforii może popadać w depresję. Potrzeba jej słonecznej mocy Jedynki, która rozjaśni mgłę.


Jak będzie chciała wyzdrowieć to tak będzie. Ma intuicję, powinna wiedzieć co jest dla niej dobre.


Shannen - puść tego raka, nie trzymaj go na smyczy. Zmień swoje nastawienie. Zacznij zdrowieć.




21/11/2016

Wyższa Siła

Miałam dzisiaj wizytę u stomatologa. Gdy jechałam to pomyślałam, żeby nikogo nie było i żebym nie czekała.


Było to mało prawdopodobne, bo nigdy, naprawdę NIGDY tak nie było. Zawsze ktoś był na fotelu i ja siadałam zwykle po 10-30 minutach. Dzisiaj nie miałam na to ochoty. Chciałam wejść i od razu usiąść. Było to ok. Godziny przed wizytą.


Wzięłam ze sobą książkę, na wszelki wypadek ;) Plan B.


Byłam przed gabinetem ok. 10 minut przed czasem. Wchodzę, a tam nie ma pacjenta. Nie mogłam w to uwierzyć! Może ktoś odwołał wizytę? Chyba jednak nie, bo dentystka musiała jeszcze posprzątać po poprzednim pacjencie. Usiadłam punktualnie na fotelu.


Ciekawe.


Akurat się zastanawiałam nad siłą sprawczą, która realizuje moje pragnienia. Codziennie ćwiczę gimnastykę słowiańską (bo jest krótka - 7 ćwiczeń) a moim głównym ćwiczeniem (mój główny talent) jest Wyższa siła. Proszę i otrzymuję.



Każda kobieta może wykonać to ćwiczenie, nawet gdy nie jest jej przypisane zgodnie z datą urodzenia. Gdy coś chce osiągnąć to można się tym wspomóc.


Mam równocześnie pozytywne i negatywne aspekty tego talentu. Czyli umiem osiągnąć wszystko, czego potrzebuję dla siebie i innych, ale równocześnie narzucam innym swoje zdanie (bo wiem lepiej). Pisałam, że umiem manipulować, ale tego już nie robię. Minęłam się z prawdą. Robię to ciągle, bo mam taki przymus. Teraz tylko bardziej to kontroluję (w miarę możliwości). Ciągle mam np. przymus zmuszania kogoś, żeby coś zrobił, gdzieś poszedł lub gdzieś wyjechał. Mówię o tym tak długo, aż ta osoba to zrobi. A potem okazuje się, że wydarza się coś co zmienia na lepsze czyjeś życie. Gdyby mnie nie posłuchały, to żałowaliby, coś by ich ominęło. Tak jakbym była posłańcem Losu czy Wyższej siły. Skoro umiem manipulować to dlaczego tego nie wykorzystywać dla dobra innych. Udawanie, że tego nie robię jest śmieszne. Staram się tylko to jakoś kontrolować, żeby nie ingerować w czyjeś życie za bardzo. Kiedyś wkurzało mnie, że ktoś nie robi jak chcę (może to nie ja). Teraz odpuszczam. Choć rodzina nauczyła się, że czasem warto mnie słuchać ;)


 


Dobrze kombinowałam. Pani profesor w pewnej chwili uprzedziła mnie, że wsadzi mi do buzi coś niesmacznego, co może wzbudzić odruch wymiotny. Stwierdziłam: dla dobra można się poświęcić. A ona na to: siła wyższa.


Prawie się uśmiałam, jak trafiła w temat, ale na fotelu było to niemożliwe. Chciała się usprawiedliwić, że to nie jej wina.


A właściwie ohydny smak akrylu czy czegoś tam nie jest winą siły wyższej, ale chemika, który to wymyślił. Gdybym to ja wymyślała to nadałabym temu neutralny smak.Ale nie jestem chemikiem.


Wiara w wyższy byt nie omija nikogo. Np. sportowcy po osiągnięciu jakiegoś dobrego wyniku wznoszą ręce do nieba.




Co oni robią? Na kogo wskazują, komu dziękują? Kto patrzy z góry?


Po co jest nam potrzebne wsparcie z "góry"? Tak jakbyśmy sami nie byli odpowiedzialni za swoje czyny.


Akurat dzisiaj słuchałam 8 lekcji Kabały – Drzewo życia. Mam subskrypcję, więc ciągle coś przychodzi. Czasem oglądam, a czasem nie. A dzisiaj obejrzałam, bo krótkie, a tam coś na temat.


Mamy wiedzę i rozum, ale sami sobie stawiamy przeszkody. Potrzebna jest wiara powyżej wiedzy. Wtedy przeszkody znikają, a my wzrastamy.


Skoro Wyższa siła kieruje mną na tym świecie, to wyhaftuję sobie przypominajkę. Może gdzieś przyszyję.



Kupiłam sztywną tkaninę do haftu i wyrysowałam symbol Wyższej Siły. Mam też czerwony i czarny kordonek. Tylko haftować. Prosić i otrzymywać wsparcie.


 


PS. Przywiezione oscypki na nizinie smakują inaczej. ;)


 



18/11/2016

Bełkot

Szybko zjechałam z gór na niziny. Do pracy. Zresztą w ciągu 4 dni nie sposób się oderwać od prozy życia.


Od klientów dostałam kilka zapytań: czy płacić?


 


Oczywiście, że nie. Wyrzucić.


Ludzie nie czytają, widzą przelew i myślą, że trzeba. Oszuści to wykorzystują.


Każdy kto prowadzi swoją firmę wie, że wszystkie rejestry są bezpłatne. W KRS się płaci za rejestrację i zmiany, ale wyciągi są darmowe.


A pismo jest zabawnie skonstruowane.


W oczy rzuca się adres, który ujawnia szwindel. Który urząd ma siedzibę w Złotych Tarasach? Dlaczego ma mnie obowiązywać regulamin jakiejś prywatnej firmy? Bo przecież CEDGiF to nie CEIDG (prawdziwy rejestr CEIDG) 


Nie można ich podać do sądu za oszustwo, bo żądają uregulowania fakultatywnej (nieobowiązkowej) opłaty. Pismo sporządzili jako ofertę (art. 66 kodeksu cywilnego). I kwota jest za wysoka. Pazerność nie popłaca.


Życzę pomysłodawcom zaznania biedy. A moje życzenia się spełniają ;)


 


Znam staruszkę, która 2 razy została okradziona na wnuczka. Nic nie da się zrobić, bo jest infantylna, ufa ludziom. W głowie się jej nie mieści, że można być tak podłym. Do następnego razu.


Do moich rodziców przyszli oszuści z żądaniem faktur za prąd. I mama im pokazała. Stwierdzili, że płaci za dużo, ale nie naciskali na zmianę dostawcy. Nie wpuściła ich do mieszkania.


Oszuści są sprytni, ale to nieudacznicy. Potrafią tylko oszukiwać bezbronnych ludzi, którym nikt nie pomoże.


I mam kolejną kontrolę. Wszystko OK, ale dziwi mnie, że musiałam drukować kilkadziesiąt deklaracji, które wysłałam przez internet. Czy tak trudno je wyciągnąć z zasobów MF. Biurokracja ma się dobrze. Im więcej papierów tym ważniejszy urzędnik. A miało być lepiej.


Proza mojego życia. Tym muszę się zajmować.


 



14/11/2016

W domu

Piszę już w domu.


Absolutnie potrzebny był mi taki urlop. Chociaż w listopadzie nigdy nie wyjeżdżałam. Zawsze musi być pierwszy raz :)


Strawiłam góry o tej porze, bo pojawił się śnieg i było miło. Latem nikt mnie tam nie zaciągnie ;)


Ostatni rzut oka na ogród hotelowy.



I jeszcze dom dom góry nogami. Mały, z 1 pięterkiem. Gdy wychodziłam było mi niedobrze. Przecież grawitacja nie zniknęła, a jednak mózg szaleje.



Pa pa Zakopane. Ostatnie fotki z samochodu.



Zakopianka się skończyła i skończył się śnieg. Dom powitał słoneczkiem.


Zabawne. Rano śnieg, a po południu słońce. Od -4 do +2.


 


Nie da się wrzucać fotek ze smartfona, bo nie można edytować. A nie chce mi się pisać. Obrazy są najważniejsze.


Zaraz poprawię wygląd wpisów z ostatnich dni. Nie mogę na to patrzeć. Przepraszam :)



13/11/2016

Sypie nadal

Sypie nieustannie. Prawdziwa zima.


 



A tu są choinki na Gubałówce. Wszyscy robili sobie focie. Ludzi pełno.



17 a ciemno. Dzisiaj był miód z goździkami.



17777 kroków. Rekord dotychczasowy.


 

12/11/2016

Sypie

Śnieg  już  jest.


Góry bez śniegu są dla mnie mało interesujące. Więc chcesz - to masz.


15369 kroków. 



W planie był Kasprowy, ale mgła.



 Do picia wino z goździkami. Na rozgrzewkę. ;)


 


 

11/11/2016

Luz

Nie sądziłam, że o tej porze roku odwiedzę Z.


Ani śniegu ani mrozu.


Godz.15.50 i już księżyc. 



Widok z hotelowego tarasu.



Do grzańca z korzyniami oscypek z bockiym smażony z żurawiną.



Piwo - takie sobie.

07/11/2016

Złoto

Miało być Złoto, a zostało ZŁO w dodatku NON STOP ;)



Rzeczy czy urządzenia odczuwają nastroje ;)


Jest takie powiedzenie: "złośliwość rzeczy martwych".


To kłamstwo. Rzeczy mogą być złośliwe, ale na pewno nie są martwe.


Dawno temu Platon zauważył, że "świat jest żywą istotą" i ja się z nim zgadzam.


Mój pierwszy samochód (wygrany :)) był ze mną związany. Może dlatego, że byłam jego pierwszym właścicielem. Gdy zależało mi, żeby zapalił na mrozie, to wystarczy, że poprosiłam. Oczywiście potem musiałam doładować akumulator. Wiele razy mnie kontrolował. Zwalniał sam, gdy zbliżałam się do patrolu, albo do jakiegoś niebezpieczeństwa. Gdy włączałam alarm to dawał sygnał "pa pa" (2 razy), a gdy wyłączałam go to mówiłam "cześć" (1 sygnał). Jak ze znajomym.


Każdy z nas ma takie urządzenia, które wyzwalają uczucia miłości lub nienawiści. Miałam sąsiada, który kopał swoje autko, a ono ciągle się psuło.


Rzeczy są zbudowane z tego samego co człowiek i posiadają swoją świadomość. Ale nikt nie wie co to jest świadomość, bo nie można jej znaleźć, zmierzyć, zważyć. Ale każdy wie, że ją ma, a we śnie gdzieś sobie lata.


Świadomość jest siłą stwórczą całego wszechświata, a wymyka się badaniom naukowym.


Na mojej klatce schodowej zainstalowano lampy, które zapalają się na ruch. To bardzo wygodne. Gdy wieczorem wracałam do domu, to na klatce przemknęła mi myśl czy można przejść obok takich czujników niepostrzeżenie. Nie chodziło mi o jakiś powolny ruch, raczej coś odwrotnego. Chciałam przemknąć obok lamp niepostrzeżenie. W ułamku sekundy można wyrazić co się chce.


Moje lampy zapalają się gdy jestem na półpiętrze. Potem 8 stopni i piętro, potem 8 stopni i znowu półpiętro. Standard.


I ja, o nic nie prosząc, zaczęłam wchodzić na górę. Pierwsze światło zapaliło się gdy weszłam na 1 stopień.


Kolejne zapaliło się na wyższym piętrze, gdy weszłam na 2 stopień. Już widziałam wyraźnie, że coś jest nie tak ;)



A na ostatnim piętrze, gdzie jest moje mieszkanie doszłam do 6 stopnia w ciemności. Trochę nieswojo.



Zaznaczam, że wchodziłam normalnym tempem, ani za szybko, ani za wolno. Może to zmęczenie materiału, albo nieregularne dostarczenie prądu na klatki schodowe. Na wszystko się zgadzam. Zgadzam się też na sterowanie moim światem swoją świadomością. Lubię takie zabawy.


Miło w taki sposób rozpocząć tydzień.


I jak tu mieć zły nastrój. Zwłaszcza gdy neon chce nam zło wmówić ;))) Wolę złoto ;)


 


Bądźmy czujni :)




06/11/2016

Sen z wężykiem

Obudziłam się zdziwiona, że miałam sen. Przywykłam, że mam spokojny sen i nic mi się nie śni. A tu niespodzianka.


Byłam gdzieś na wsi lub letnisku. Ja i kilku znajomych siedzieliśmy na werandzie otoczonej drewnianym parawanem, po którym pięły się winorośle. Było to dość zarośnięte miejsce. My nie widzieliśmy niczego na zewnątrz i nikt nas nie mógł zobaczyć. Siedzieliśmy przy okrągłym stoliku z białych desek. Stało tam ciasto w kształcie tortu czekoladowego. Zjedliśmy po kawałku. Potem pojawiło się drugie takie samo ciasto – torcik. Zanim ktoś je pokroił wypełzł z niego mały wąż, koloru ciasta, czyli czekoladowy. Nie mogłam się ruszyć, ale chyba nie ze strachu, raczej z ciekawości. Bo zaczęłam się zastanawiać czy w cieście, które zjedliśmy mógł być taki wąż. I czy możliwe było, że nikt nie zauważył co zjadł. Kolega poszedł śladem węża, który pełzał po ścieżce z kamyków. Miał go zabić. Kolega wrócił i powiedział, że problem zniknął. Super – dyplomata. Nie wiem czy go dopadł, czy dał mu odpełznąć.




Nie był to straszny sen. Wąż był malutki i w pierwszej chwili pomyślałam, że to dżdżownica. Ale one inaczej pełzają.


Zajrzałam do mojego sennika.




Interpretacja zupełnie nie dla mnie. Taka malutka transformacja ?;)


Możliwe, że to nawiązanie do chrześcijaństwa, bo dzisiaj byłam w kościele. Pierwszy raz od lat.


Musiałam. Wczoraj powiedziałam, że pójdę, ale nie uklęknę. I dostałam wykaz zasad, których miałam przestrzegać. Nie wolno mi było machać różańcem (nie mam, więc nie ma problemu), miałam wyłączyć telefon i w żadnym wypadku się nim nie bawić, miałam się nie wpatrywać głupio w księdza, bo może się zdenerwować. Wytrzymałam tą godzinę. Nie słuchałam księdza. Obejrzałam sobie witraże.




Mierzyłam też czas osobom, które się spowiadały. Ludzie mają strasznie dużo grzechów. A ja nie mam żadnych i nikomu się nie spowiadam.


Było też 5 dzieci do chrztu. Wszystkie płakały jak ksiądz oblewał je wodą. Potem płakały inne małe dzieci. Czy do kościoła powinny chodzić takie maleństwa?



No i mamy winorośle we śnie i na dzienniczku (element wspólny).


Świadomość sobie radzi z ekstremalnymi sytuacjami. Dusza raczej była strachliwa i stąd taki, a nie inny sen. Tylko w tej religii wąż jest postrzegany jako wcielenie szatana. We śnie ten szatan był malutki i strachliwy.


W kościele nie dokonała się moja transformacja. Od lat Pan już ze mną jest.


 




02/11/2016

Jestem klonem?

Musiałam iść dzisiaj do sklepu na rynku, a więc 10 minut piechotą..


I w sklepie ekspedientka powiedziała mi, że dopiero wyszła osoba bardzo do mnie podobna. Po raz kolejny, bo wiele razy już to słyszałam. Dzisiaj bardziej zwróciłam na to uwagę, bo w sobotę spotkałam klona mojego ojca. Z daleka myślałam, że to on. Gdy się zbliżył to okazało się, że to ktoś inny, grubszy i młodszy. Jednak wygląd ogólny pasował do ojca, a także ubranie, sposób chodzenia. Wcześniej spotykałam klony mojej siostry, które miały taką samą fryzurę, twarz i ubranie. Nie rozmawiałam z nimi, więc nie wiem czy były cechy wspólne. Klony koleżanek też widziałam.




Nie widziałam nigdy klona mojej mamy i oczywiście swojego. A jest gdzieś blisko. Chciałabym z nią pogadać.


Wygląd podobno dziedziczymy w genach po rodzicach.


Jakie jest prawdopodobieństwo, że ta osoba ma matkę urodzoną w innym mieście i ojca tutejszego? A może jest tak, że na świecie jest określona pula genów do obsadzenia wszystkich ludzi na świecie. Trudno obdarzyć różnymi genami 7 mld ludzi. W DNA każdego człowieka występują te same geny, które różnią się tylko kombinacjami. I dlatego ludzie wyglądają podobnie. Nie sądzę, że ta kobieta jest moim klonem, a raczej ja jestem jej klonem. Właśnie dlatego, że jestem "ze świata", napływowa. Moje imię tłumaczy się jako obca, więc mogę być klonem. Mój ojciec wołał na mnie gadzino lub gadzie. Może mam rodowód reptiliański, choć nie mogę się dopatrzeć pionowych źrenic.Te skojarzenia muszą coś znaczyć. ;)




Klon to sobowtór, ale nie bliźniak. Chodziłam kiedyś do klasy z bliźniakami jednojajowymi. Bardzo chcieli się wyróżniać i łatwo było ich rozpoznać. Każdy miał coś w sobie innego niż brat. A rodzice z uporem ubierali ich jednakowo. Oni tego nie lubili i dlatego coś w wyglądzie zmieniali. Ludzie chcą być jedyni w swoim rodzaju, a nie ksero kogoś innego, nawet ukochanego.



Myślimy, że jesteśmy kimś, a tak naprawdę nic nie wiemy. Każdy ma swoją własną świadomość, a niektórzy w jednym ciele dzielą przestrzeń z nawet kilkoma świadomościami.


Akurat dzisiaj trafiłam na ciekawy opis człowieka, na stronie radioamatora swiadomosc


 


"Ludzkie ciało - to telefon komórkowy.


Mózg - to karta SIM


(Indywidualna świadomość,osobowość) - to numer na centrali i wszystko co jest z nim związane.


Centrala to dusza człowieka, która jest wielowymiarowa (zarządza wieloma fizycznymi ciałami człowieka – w wielu równoległych światach)


Operatorem sieci - jest Bóg (Wyższe Ja, dusza w pełni rozwoju)."



Fajne :)


 


A wieczorem obejrzałam adekwatny do tematu dnia wykład o genetyce.


 



Przestałam zajmować się kosmologią, ale ciągnie mnie do wiedzy, więc zostałam w CC.


Nie podzielam poglądów profesora, ale obejrzałam, żeby dowiedzieć się innego punktu widzenia.


Wiadomo, w którą stronę zmierza świat.


A człowiek, klon czy nie, musi sobie radzić w życiu i żyć.