02/01/2013

Dobry wzrok

Koleżanka spytała mnie jakie noszę okulary. Nie noszę, bo dobrze widzę. Nie wierzyła. Faktycznie jak się rozejrzeć to moja młodsza siostra nosi okulary do czytania, mój szwagier też, ojciec to samo, koleżanki też. Dużo młodych je nosi. Nie zauważyłam tego wcześniej. Postanowiłam dowiedzieć się co się dzieje. Zamówiłam 4 książki i przeczytałam je.



Dowiedziałam się o dr Batesie i jego metodzie. Przeczytałam również, że w podręcznikach akademickich dla lekarzy pogorszenie wzroku z wiekiem to pewnik i nikogo to nie ominie. Jedynym lekarstwem są okulary. Chyba dlatego, że o tym nie wiedziałam to nie noszę okularów i dobrze widzę. A przecież od lat czytam książki w łóżku przy latarce.


W szkole podstawowej okazało się, że mam słabe lewe oko i dopasowano mi okulary. Nie nosiłam ich ani godziny, bo zaraz bolała mnie głowa, więc zmieniano mi oprawki na coraz gorsze, aż gdzieś zniknęły. Od tamtej pory widzę tak samo. Moja mama też kiedyś miała okulary i też jej się zapodziały. Teraz nie nosi, a widzi.


Zakochałam się w tym lekarzu, bo jak prawdziwy lekarz leczył ludzi z dolegliwości.


Dr William Horatio Bates (1860-1931) był lekarzem i naukowcem, w wieku 26 lat otrzymał tytuł prof.esora, odkrył z zespołem adrenalinę. Poświęcił 30 lat na badania kilkudziesięciu tysięcy ludzi i zwierząt, które opisał w książce. Nie lubią go optycy ;) Okuliści go znają, ale o nim nie uczą. Lepiej mieć więcej nieuświadomionych klientów. Bates mówi o takich klientach: "ludzie o mniejszej niezależności myślenia i większym stopniu masochizmu, poddają się zbytecznym torturom".


Okazało się, że robiłam intuicyjnie pewne rzeczy, które utrzymują oczy w dobrej kondycji. Jak np. wystawiałam twarz do słońca, bez względu na porę roku, a lewym okiem otwartym patrzyłam w słońce. Parę sekund. W jego metodzie to nasłonecznianie. Gdy długo czytałam to robiłam przerwy i masowałam oczodoły, albo patrzyłam na zielone drzewa za oknem. Robię też palming, którego nauczyłam moją mamę. Reszta rodziny nie chciała tego robić, to ma okulary. Palming (wymyślił go Bates) polega na układaniu rąk ze złączonymi palcami w łódeczki na oczach, nie przyciskając ich do gałek i widzenie czarnego koloru. Niby łatwe, ale jak robiłam to na początku to nie mogłam długo utrzymać tej wizji, bo ciągle latały mi błyskawice (brak relaksu). Z książki dowiedziałam się, że jest to podstawowe ćwiczenie. Bates opisuje na str. 75, jak to 70 latek robił palming 20 godzin i przynajmniej na 2 lata cofnęła mu się krótkowzroczność, zmętnienie, astygmatyzm. Dowiedziałam się też o innych ćwiczeniach. Tych ćwiczeń nie można przedobrzyć, jak w sporcie ;)))


Ważna rzecz – obie z mamą jak chcemy coś zobaczyć blisko lub daleko to nigdy się nie wysilamy. A właśnie brak napięcia jest kluczem do sukcesu.


Robiłam i robię też "centralną fiksację" – czyli np. przy czytaniu skupiam się na maksymalnie 3-5 słowach, a reszty nie widzę, np. numeru strony. To chyba przez tą latarkę ;) W domu mam tylko dobre stare żarówki, ledowe i świetlówki psują oczy.


Oto kilka zdań z jego książki:


"Dobry wzrok można osiągnąć wyłącznie przez relaksację.


Oko o wzroku normalnym nigdy nie usiłuje widzieć.


Mówienie kłamstw jest szkodliwe dla wzroku.


Napięcie szkodzi wzrokowi i oczom.


Pamięć jest bardzo ważna w procesie widzenia. Jeśli potrafisz przypomnieć sobie różne rzeczy, emocje to twój umysł jest w stanie relaksacji.


Ciemność jest niebezpieczna dla oka a nie światło.


Napięcia oczu sa przejawem napięcia umysłowego.


Nuda – psychiczne napięcie, wzrok się pogarsza.


Okulary szkodzom oczom. Precyzyjne dopasowanie szkieł jest niemożliwe.


Gdy umysł jest wypoczęty, nic nie może zmęczyć oczu."


Mam koleżankę, która 10 lat temu poddała się bardzo drogiej operacji korekty laserowej oczu, bo nie chciała juz nosić okularów. Pamiętam jaka była zachwycona, bo nie wiedziała że kolory mogą być tak intensywne. Ostatnio ją spotkałam i powiedziała, że wada wzroku wróciła. Chociaż kilka lat szczęścia sobie kupiła. ćwiczyć nie chce, bo nie ma czasu ;(


A ja mam za darmo dobry wzrok. Dołączyłam jeszcze kilka ćwiczeń, zrobiłam sobie tablicę z różnej wielkości literami i trenuję, jak mam czas.


Metoda Batesa daje dobry wzrok na zawsze, bo jak wiesz jak postępować to się nie napinasz, nie szkodzisz sobie, z tego robi się nawyk.


Wielu okularnikom mówiłam o tej metodzie, ale oni nie mają czasu, wolą iść po okulary.


Wiem jedno – jak ci na czymś zależy to znajdziesz czas. A mnie zależy na zdrowiu. Jeśli tobie też to zapoznaj się z tą metodą. Minęło 100 lat, a metoda jest nadal mało popularna. W necie na pewno coś jest, ale jestem leniwa i wolałam przeczytać parę książek przy latarce niż siedzieć przed kompem ;)

01/01/2013

Samoświadomość pionka

Co może zrobić człowiek, który mało znaczy? Nie dać się nabrać. I iść do przodu jak pionek w szachach.



źródło: grajwszachy.blogspot.com 


Trzeba po prostu tak żyć, żeby być wobec siebie szczerym. Nie ulegać rozproszeniu wieloma zabawkami. Bo wtedy zatraca się świadomość całości.


Czy to nie jest tak, że ludzie to maszyny, jak pisał Gurdżijew. Robimy to co nam każe tv, jemy to co nam polecają w tv. Jeśli znajdziemy wolny czas to też tv nam powie jak mamy go spędzać. Nie ma mowy o wolnej woli, dozwolona jest raczej samowola.


Człowiek może przestać być maszyną, ale musi się najpierw poznać. Kiedy maszyna zna siebie, to przestaje już być maszyną, przynajmniej taką jak przedtem. Zaczyna być odpowiedzialna za swoje postępowanie. Droga do poznania jest długa. Człowiek musi dotrzeć do "esencji". Kiedyś oglądałam programy z mentalistami Derrenem Brownem i Keithem Barrym. W sposób widowiskowy hipnotyzowali ludzi i kazali im robić różne rzeczy. W odcinku o napadzie z bronią w ręku, prowadzący na koniec powiedział, że do programu testowano tysiące ludzi, pokazano kilkudziesięciu, a tylko jeden wsypał truciznę do szklanki i jeden wyjął broń, żeby kogoś zastrzelić. W innym świetle ujrzałam samotnych morderców, którzy bezmyślnie strzelali do ludzi. K.B. powiedział też, że ktoś wewnętrznie dobry nigdy nie zrobi nic złego innemu człowiekowi, bo nie da się go zaprogramować na zło. Chyba dla tego jednego zdania obejrzałam kilka odcinków tego programu. Bo ja postanowiłam być dobra i obdarzać miłością wszystkich ludzi. O początkach przemiany pisałam na blogu 2 stycznia 2009 r. we wpisie Miłość wszechogarniajaca. (Początki były trudne i myślałam, że umrę na serce). Skoro jestem maszyną to będę tą dobrą ;)


Maszyny mogą być sterowane chipami. Pan dr inż Jan Pająk dowodzi, że każdy z ludzi ma implant w nodze. W moim przypadku, gdy zniknęło mi pół godziny życia, ślad na nodze pojawił się, ale nie w tym miejscu. Jako zaczipowana maszyna mogę powiedzieć, że ten kto tego dokonał nie był zbyt inteligentny. Po co zostawiać bliznę, którą łatwo znaleźć. Ja zrobiłabym to symetrycznie plus jedną dla zmylenia.


Ponieważ od 12 nocy spełnia się moje życzenie i noce w moim mieście są bezchmurne, to jako świadoma maszyna mogę wpływać na pogodę (na razie na małej powierzchni;) i mogę też wpłynąć na ewentualny czip i go rozpuścić i wydalić. Myślałam, żeby go rozwalić, ale mogłabym ulec uszkodzeniu.


To co napisałam powyżej może być prawdą. Lepiej być przygotowanym, a nie zaskoczonym.


Dobrze zaprogramowana maszyna nie dopuści myśli, że może być nie tym za co się uważa. Otwórz oczy.