30/11/2008

Eksperyment

Realizując cel: pozbywanie się ze swego otoczenia niepotrzebnych rzeczy, chciałam zszyć koronkę w mojej bieliźnie. Wzięłam igłę i chciałam nawlec nitkę. Zrobiło się już szaro, ale nie chciało mi się zapalić światło, koniec nitki był rozwichrzony, a igła z maleńką dziurką, nie mogłam jej nawlec. I miałam przebłysk myśli, że mogę zamknąć oczy i nawlec w ten sposób nitkę. Myśl jest twórcza, więc tak zrobiłam. Nie odważyłam się zamknąć oczu, ale mój wzrok w ciemności nie dostrzegał dziurki. Nakierowałam ręce na siebie i nitka znalazła się w dziurce! Za pierwszym razem! Nie wiem co o tym myśleć. Może to fart, jednorazowe szczęście?

Pozbywam się stert prasy, codziennie wynoszę stosy gazet. Jutro spytam w antykwariacie czy chcą kilka roczników WRÓŻKI i stare książki, do których nigdy nie zajrzę, a tylko kurzą się na półce. Nie wiem czy coś da to sprzątanie, bo im więcej wyrzucam, tym więcej dostaję w prezencie. Zawsze ktoś coś przyniesie, moja mama przynosi mi słoiki z grzybkami, przecierem pomidorowym, buraczkami, dżemy. Nie mam gdzie tego trzymać i kiedy to jeść. Muszę być bardziej stanowcza.

Zabawne jest to, że odkąd kupiłam nowy TV LCD mało go włączam i oglądam. Radość i euforia szybko minęła, jak zwykle gdy realizują mi się materialne marzenia. Naprawdę nie ma nic interesującego do oglądania, a cisza jaka panuje w domu pomaga się skoncentrować i wszystko robię szybciej, mam wtedy więcej czasu na internet. A tam są naprawdę interesujące rzeczy!

29/11/2008

Prawdziwa Ameryka

Moja przyjaciółka wróciła z Ameryki, była tam trzy miesiące w Nowym Jorku i na Florydzie. Ameryka ją urzekła, a zwłaszcza życzliwość zwykłych ludzi. Zupełnie inaczej jak u nas. Wspaniała różnorodność ludzi i ta ogromna ich ilość, zwłaszcza w NYC.

Natomiast tak wielu grubasów nie widziała nigdzie. Ludzie nie mają umiaru w jedzeniu i piciu.


 

Porcje w restauracjach są ogromne. Połowa tych porcji dla nas jest wystarczająca, a oni siedzą i jedzą, chodzą i jedzą. Wygląda to tak, jak gdyby byli tuczeni na rzeź. Przepraszam, ale mam takie skojarzenie po obejrzeniu kilku zdjęć. Czy to samo nas czeka, przecież tacy jesteśmy zauroczeni Ameryką, gigantem na glinianych nogach, krajem gdzie wszystko jest OK, ludzie myślą tylko o osiąganiu sukcesu. A czym jest sukces? Sukces = kasa? Nie tędy droga.

Mam wrażenie, że niedługo wszyscy się obudzą i już nie będzie OK.

27/11/2008

Bankier - ginący zawód

Może być też inny tytuł: Bankier - historia pazerności

 

Każdy widzi kryzys banków i każdy inaczej to odczuwa. Ludzie nie mają pewności, czy długo jeszcze będą mogli wypłacać własne pieniądze ze swoich kont. Okazuje się, że bankowość oparta była na zaufaniu.

Dawno, dawno temu grupa ludzików namówiła innych ludzi, żeby przechowywali u nich złoto, a później pieniądze. Przekonali, że jest to bardzo odpowiedzialne zajęcie i że będą bardzo ich pilnować. Oczywiście nie poprzestali na samym przechowywaniu. Zaczęli pożyczać innym powierzone sobie dobra i zarabiali jeszcze więcej. Potem doszli do wniosku, że mogą pożyczać pieniądze, których nie ma, nikt ich nie wytworzył, nie mają pokrycia w złocie, ani w żadnych towarach. I żądali coraz więcej za pilnowanie kasy. Wymyślali coraz to nowe opłaty, prowizje. Bogacili się bez końca niczego nie tworząc i nie wywiązując się z umowy. Aż bańka pękła. Ludzie stracili zaufanie do bankierów, nie wierzą, że będą dobrze pracować i przestali lokować pieniądze w bankach.

Żaden z moich klientów nie trzyma kasy w bankach, oprócz jakichś resztek na płatności. Za to coraz więcej bierze kredyty, bo może nie trzeba będzie ich zwracać.

Już kilka lat temu zaczęły powstawać Banki Wolnego Czasu, w których zapłatą jest wolny czas. Pieniądze nie są do niczego potrzebne. Choć arogancja ludzików nie zna granic. Jedne banki upadają, a inne powstają.

Czy naprawdę myślą, że ludzie są głupi? A może są?



 

 

26/11/2008

Jin i jang

Ten symbol znany wszystkim wg mnie ma jeszcze inne znaczenie. Nie tylko mówi o jedności przeciwieństw.

Otóż nie ważne kim jesteś na zewnątrz, czy kobietą czy mężczyzną. Dziś jesteś kobietą jutro mężczyzną, dziś jesteś biały jutro czarny, dziś jesteś Polakiem jutro Arabem, dziś szefem jutro portierem. A więc każdego napotkanego człowieka traktuj dobrze, jak siebie samego, bo jutro możesz obudzić się w jego domu. Jeśli dziś pogardzasz biedakiem jutro nim będziesz, jeśli dziś szykanujesz Żydów na 100% doświadczysz ich życia, jeśli dziś donosisz jutro doniosą na ciebie. Piszę "jutro", ponieważ nie znasz dnia ani godziny odejścia i przyjścia.

Niedorzecznością są takie pojęcia jak patriotyzm, bo jutro paru kolesi przesunie granice i już nie będziesz tym kim byłeś wczoraj. Będziesz Człowiekiem bez żadnego przydomku.

I o tym ma przypominać ten symbol.

Tak myślę.

 

25/11/2008

Coraz bliżej Święta

reniferki

Wczoraj po raz pierwszy dwie osoby życzyły mi Szczęśliwego Nowego Roku oraz Weseołych Świąt.

Ludzie!!!

Przecież dopiero listopad. Zawsze można powiedzieć, że idą święta, np. wielkanocne. Ale żeby od razu z życzeniami. Fakt, że z tymi ludźmi spotkam się dopiero w styczniu, a miłe jest, że ktoś chce dla ciebie dobrze.

Nie wiem czy w tym roku będę ubierała choinkę, nie mam małych dzieci, a ja w Mikołaja nie wierzę. Wczoraj mój syn powiedział, że go okłamywałam co do Mikołaja. Jak może mieć do mnie zaufanie? Co tu robić? Udawać, grać, kłamać? Teraz myślę inaczej i na pewno nie straszyłabym dziecka Mikołajem. Nie musiałby nic robić (śpiewać, mówić wierszyki) dla prezentu, a bycie grzecznym to norma, a nie strach przed rózgą.

Najfajniesze są spotkania rodzinne, jedzenie różnych smakołyków, a śnieg, prezenty, choinki to tylko dodatek.

dzwonki

 

24/11/2008

Kryzys tożsamości

Każdy o sobie ma dobre mniemanie. Jesteśmy dobrzy, postępujemy właściwie, wiemy jak powinni zachowywać się inni, wiemy co jest dobre a co złe.

A jeśli tak nie jest?

Na Ziemi żyją różne grupy ludzi. Może ja należę do tych "złych". Czy ja na pewno jestem ta "dobra"? Może moje postępowanie to tylko zmyłka dla innych ludzi, a w sytuacji kryzysowej zachowam się tak jak ktoś będzie mi kazał. Przecież jestem podatna na manipukacje, dlatego mało oglądam TV. Może należę do tych z Oriona, lub innych "przebudzonych"?

Jak trwoga to do Boga - tak się mówi i to jest prawda. Dlatego też codziennie prosiłam moje Wyższe Ja o przewodnictwo i opiekę. Stosowałam też technikę oddechową światłem, którą już wielokrotnie podawałam. Pomyślałam, że obudzi się we mnie coś, co da mi odpowiedź. Nie musiałam długo czekać. Jedni mają sny inni wizje. Ja mam wizje, a raczej spływa na mnie z góry jakaś wiedza. Dowiedziałam się, że każdy ma swoje Źródło, a moim Źródłem jest Światło. Większość ludzi już poczuła skąd pochodzi. Kończy się jakiś etap i wszyscy wrócą do swoich Źródeł. Dlatego takie zainteresowanie duchowością, wszyscy to czują. Nie czas na robienie kariery, zbijanie majątków, teraz czas na powrót do źródeł, z nowymi doświadczeniami, co zrobiliśmy dla innych, jak daleko rozwinęliśmy swego ducha. Przez internet odnajdą się bliźniacze dusze.

Wiem, że nasza tożsamość jest zapisana w dacie urodzenia, jednak moja wiedza jest za mała, żeby wiedzieć, czy wszyscy z mojej rodziny pochodzimy z tego samego Źródła. Czas pokaże. Czekam z ufnością i robię swoje.

23/11/2008

Medytacja o własnej śmierci

Postanowiłam poczuć jak to będzie jak mnie nie będzie. Wyobraziłam sobie swój pogrzeb (spalenie). Co zrobi moja rodzina, co będą mówić i robić. I co się stanie ze wszystkim co kocham, co uważam, że jest mi potrzebne. Dziwne, ale nie poczułam więzi i sentymentu do wielu rzeczy, które mam, a nawet do ciała, które mi służyło przez lata. Zupełnie mi ich nie brak. Natomiast zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam wielu rzeczy moim bliskim i muszę to nadrobić. Zaplanowałam kilka spotkań i pozałatwiam wszystko, aby oczyścić atmosferę, żeby nie było niedomówień, żeby wiedzieli, że są dla mnie ważni. W najbliższych dniach oddam książki do antykwariatu, a na niektórych napiszę dla kogo są. Powyrzucam też różne moje rzeczy, które na pewno nikomu się nie przydadzą, jak ubrania, pamiątki. Dużo rzeczy rozdam, skoro inni mają ochotę na to co ja mam. Zrobi się więcej miejsca.

Dziwne, ale jak umarłam to poczułam się nowonarodzona. Coś się skończyło, a coś się zaczęło. Jestem inną osobą, nie poznaję siebie. To tak jakbym rozpoczynała nowe życie. A przecież tamto zycie podobało mi się. Tylko ja jestem inna, co innego mnie interesuje, co innego jest dla mnie ważne.

I ten spokój i brak strachu. Nie mam tego uczucia, odeszło.

Kocham nowe życie. Jest cudnie!

22/11/2008

Skuteczna modlitwa

Chcesz poczuć się szczęśliwy to zacznij się modlić. Bardzo łatwo uzyskać to co się chce jeśli wiesz jak to zrobić. Huna nauczyła mnie jak się modlić, żeby to o co się modlimy, spełniło się. Oto przepis:




  1. ustalić co chcesz




  2. długo myśleć o tym, za i przeciw i być pewnym w 100%




  3. relax




  4. głęboko oddychać




  5. wypowiedzieć sugestię




  6. wyobrazić to sobie




  7. koniec




  8. wiara w spełnienie




 


Najtrudniejsza jest 100% pewność, że to czego chcesz jest dla ciebie, należy ci się to, nie będzie innemu zabrane (nie może kogoś skrzywdzić).


Na początku kierowałam się powyższą instrukcją, żeby o niczym nie zapomnieć. Teraz wystarczy rano wypowiedzenie jednej sugestii "na biegu", i to o co proszę się spełnia. Najlepiej zacząć od małych rzeczy, bo one mogą się spełnić szybko, nawet w ciągu godziny.


Długie modlitwy są bezużyteczne, nieskuteczne. Nie jesteś w stanie długo utrzymać pewności i wiary w spełnienie. Jedna myśl prosto z serca działa cuda. Nie musisz klękać, czy przerywać codziennych czynności. Ważne jest chwilowe zrelaksowanie i skupienie na celu. Ja robię to często czekając na przystanku na tramwaj lub obierając ziemniaki. Oczywiście zawsze na początku głęboko oddycham, po to, żeby moje Ku (tzw.podświadomość) zwróciło uwagę.


A czasami jak sytuacja jest nagła wystarczy, że powiem z wiarą: "Boże pomóż" i ktoś pomaga.


Najłatwiej prosić o rzeczy materialne. Ale już o konkretną pracę może być gorzej. Jeśli nie jest ona dla ciebie, to jej nie dostaniesz, bo inaczej skrzywdziłbyś kogoś dla kogo jest ona przeznaczona. Najlepiej prosić o pracę najodpowiedniejszą dla siebie, w której będę się dobrze czuł i rozwijał, która nie zabierze mi całego czasu, a będę świetnie zarabiał itp.


To naprawdę działa i marzenia się spełniają. Nie musisz wierzyć, tylko spróbuj.

21/11/2008

Max Freedom Long

Max Freedom Long (1890-1971) jest odkrywcą Huny dla współczesnego człowieka. Całe swoje życie poświęcił odkrywaniu tajemnicy. Nie ukrywam, że Huna zmieniła moje postrzeganie świata i czuję wielką wdzięczność dla Pana Longa. Zdziwiłam się, że popełnił samobójstwo (mając 81 lat!). Ostatnio przypomniałam sobie o tym przy okazji Wszystkich Świętych. Postanowiłam pomodlić się za niego, bo wg wierzeń niektórych takie dusze nie mogą iść do Światła, że tylko żyjący mogą im pomóc w przejściu. Nie uwierzę nim nie sprawdzę. Pomyślałam, że jego to nie dotyczy, bo zmarł dawno temu i przez ten czas na pewno ktoś się pomodlił za niego. Coś jednak kazało mi zrealizować mój plan.


Znalazłam w internecie jego fotografię.


Max Freedom Long


Zapaliłam świecę i zaczęłam się za niego modlić własnymi słowami i znanymi mi modlitwami, prosiłam Boga, żeby mu wybaczył itp., przy okazji błogosławiłam go za to, że dzięki niemu poznałam Hunę, że tyle dobrego zrobił dla ludzi, więc można mu wybaczyć co zrobił i żeby uzyskał spokój. Robiłam tak na wszelki wypadek, ale ze szczera intencją, prosto z serca, bo przecież inaczej modlitwa by nie zadziałała (jak to w Hunie). Pomyślałam, że jak Long uzyskał spokój i nie potrzebuje mojej pomocy, to ja modlę się za jakąś inną duszę, która potrzebuje modlitwy. I wtedy pokazał mi się Pan Long, podziękował za modlitwę. Mówił, że nie mógł się już doczekać, nie myślał, że to tak długo potrwa. Powiedział, że skończył z życiem, bo chciał być młodszy w roku 2012, czyli narodzić się na nowo, ale nie myślał, że będzie tak długo czekał. Dopiero jak ktoś obcy bezinteresownie mu wybaczy, to wtedy on będzie mógł się inkarnować na ziemi. Powiedział też, że to człowiek wybiera sobie jak i kiedy umrze, że do samobójstwa Bóg nie ma nic, człowiek ma wolną wolę. Natomiast, skoro na ziemi uwierzyło się, że odebranie sobie życia jest niewłaściwe, to trzeba to odkupić, tak jak w tym przypadku. W co wierzymy za życia w to samo wierzymy po śmierci ciała. Pomyślałam, że zasnęłam i mam dziwny sen, a on, że chciałabym, żeby to był sen a nie jest, i z obśmiewaniem żebym zaczekała do grudnia 2012 roku. I musi lecieć się narodzić na ziemi, czyli narodzi się jako dziecko kryształowe. Dobre i to. Obłęd!?!


Chciałabym tylko powiedzieć, że nie była to zwykła rozmowa, raczej telepatyczna, w mojej głowie jeszcze nie narodziło się pytanie a już pojawiała się odpowiedź, i to zrozumiała dla mnie, nie było bariery językowej.


Nie wiem jak sprawdzić, czy to może być prawda. Czy nikt nie modlił się za Longa, poza jego rodziną? To chyba niemożliwe, w ciągu 37 lat na pewno ktoś wpadł na ten pomysł. Może to wszystko to sen, czy we śnie można komuś powiedzieć, że nie śpi. Nie znam się na tym, i oczywiście poczekam do 2012 roku, cokolwiek się wydarzy lub nie. Wtedy się wszyscy pośmiejemy. ;-)

20/11/2008

Kontrola

Właśnie rozpoczęła się kontrola u jednego mojego klienta. Inspekcja Pracy weszła na podstawie donosu jednego z wykonawców. Jak pracował dla klienta, to też donosił, ale wszystko było w porządku, bo przecież on to robił. Niestety często brał kasę i nic nie robił, nie można było na nim polegać, więc został zwolniony. To teraz znów doniósł, ale marne są zarzuty, bo kontroler nie bardzo wiedział czego żądać i jaki okres czasu kontrolować. Mimo wszystko jest to sytuacja stresująca, nawet jak wszystko gra. Pomyślałam o tym donosicielu jaki to zły człowiek. Wczułam się w niego. I odkryłam, że on nie jest zły. On sie po prostu boi. Nie jest zbyt dobrym fachowcem, ale chce uchodzić za takiego, i wszystko co niewłaściwe robi ze strachu, że go zwolnią. Długo nie da się udawać kogoś innego i prawda wychodzi na jaw. To on chce się odegrać, bo przecież to nie on jest winny. Kółko się zamyka. To samo miał w życiu prywatnym. Odeszła od niego żona, teraz nigdzie nie pracuje, szuka naiwnych. Musiałby chyba zmienić zawód, bo nie można całe życie udawać. Już nie oceniam go negatywnie. Tylko mi go żal. Może przejrzy na oczy, albo ktoś mu wyjaśni jego problem. A wszystko to ze strachu.

Zupełnie inaczej postrzegam teraz ludzi, po prostu wczuwając się w nich. Od razu świat wydaje się bardziej zrozumiały, a zwłaszcza ludzkie postępowanie.

19/11/2008

Łapówka czy prezent?

Dziś dostałam pudełko z ciasteczkami zapakowany jak prezent. Nie mogłam odmówić przyjęcia.

 rafaello

Za co? Za to, że tydzień temu potraktowałam klienta jak człowieka. Wyjaśniłam mu jego sytuację, co ma zrobić, a czego nie, kiedy ma przyjść, itp. To już nie można być człowiekiem za dziękuję? Jaką to ja wybitną rzecz zrobiłam, że ktoś czuje taką wdzięczność. Wystarczy być tylko uczciwym. Źle się z tym czuję. Nie po to się staram być człowiekiem, żeby dostawać prezenty, a może łapówki. Kiedyś dawałam takie "prezenty", może teraz do mnie wracają?

Serce zabolało mnie tylko raz. Bardzo się śpieszyłam więc musiałam szybko coś z tym zrobić. Pomyślałam sobie, że jest otoczone zielonym światłem, a potem zmieniłam to na zieloną galaretkę. Zielony to kolor czakry serca. Przeszło natychmiast! Może powinnam iść do lekarza, bo grozi mi zawał? Nie wiem co robić. Nie przepadam za lekarzami, może mi przejdzie.

16/11/2008

Moje serce

W weekend miałam być na kursie numerologii. Ten czas przeznaczyłam na poszerzenie swej wiedzy, a tu dostałam maila, że kurs się nie odbędzie. Przestałam sie dziwić, że coś mnie spotyka lub nie. Ten kto czuwa nade mną wie co jest dla mnie dobre, bo codziennie go o to proszę.

I oto rano w sobotę wstaję, a moje serce boli mnie jak diabli.

 serce

Czułam się tak, jakby ktoś chwycił je w dłonie i ściskał. Momentami nie mogłam oddychać, ani np. odwracać się. Założyłam na szyję wisiorek z kryształem górskim, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Próbowałam też głęboko oddychać, ale pomagało tylko na chwilę. Postanowiłam przyjrzeć się temu bólowi. Stanęłam z boku siebie i obserwowałam. Znowu poczułam moją duszę i zaczęłam się zastanawiać nad swoimi relacjami z bliskimi. Oczywiście, że ich kocham, ale co to właściwie znaczy? Kochać kogoś to nie ograniczać jego wolności. A co robimy? Kochamy kogoś za coś, za to, że jest, że jest dla nas miły, że spełnia nasze oczekiwania. A jak odchodzi (bo jest wolny) to się wściekamy i cierpimy. To jest bez sensu. Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa, nie mówię tu o tej z TV.

I znowu poczułam Boga. Nazywam Go tak, bo nie mam innnego słowa na określenie tej obecności. Czuję wtedy tak bezwarunkową miłość, że nie umiem tego opisać słowami. Trzeba to przeżyć. Ten Bóg nic ode mnie nie chce, nie żąda modlitw, nie chce kościoła, ani żebym głosiła "słowo Boże". On tylko mi przypomina, że tli się we mnie boska iskra i żebym o tym nigdy nie zapomniała. Przecież w każdym człowieku tli się boska iskierka, to w czym rzecz. Dziwne. Przecież z przekazów uduchowionych ludzi wynika coś innego, trzeba czcić i modlić się nieustannie. Mam zaufanie do tego "mojego" Boga, więc nie będę nic robić, tylko żyć świadomie, obserwować siebie.

Kiedyś dziwiłam się, że najpiękniej o miłości mówią księża, a zwłaszcza jezuici. Teraz to rozumiem.

Poczułam też w sobie pustkę i świadomość, że mam wyprany mózg. Nic nie wiem, nic nie muszę. Nie było to niemiłe, tylko trochę dziwne.

I tak spędziłam ten weekend. Naprawdę wiele się o sobie dowiedziałam, i bez kursu.

 

12/11/2008

Rozmowa

Dzisiaj tak sobie pomyślałam, że ciężko znaleźć kogoś do rozmowy na tematy związane z tzw. "duchowością", kogoś kto zrozumiałby co się do niego mówi. I oto zadzwoniła koleżanka, z którą byłam na kursie psychografologii i nie widziałyśmy się 1,5 roku. Pogadałyśmy ponad 50 minut. I zaraz rozjaśniły mi się myśli. Jednym z plusów chodzenia na takie kursy są spotykani ludzie. Z jednymi nawiążesz kontakt z innymi nie.  Plusem jest też to, że wiesz dlaczego spotykasz niektóre osoby i dlaczego przydarzają ci się różne rzeczy. O wiele łatwiej się z tym żyje.

A więc muszę uważać o czym myślę, bo moje Ja odbiera to jako życzenie do spełnienia. Nawet teraz nie muszę już wypowiadać modlitwy, bo już moje mysli się materializują. Widocznie bardzo była mi potrzebna taka rozmowa.

A co zrobić z przerwanym treningiem A6W? Nigdy jeszcze nie dotrwałam do końca programu, zawsze coś wypada i nie mam czasu na ćwiczenia. Albo zmienię godzinę ćwiczeń. Odczekam parę dni i zacznę od początku. Chyba brak mi motywacji.

11/11/2008

Moja rocznica

W listopadzie 1999 roku runęło moje życie. Obudziłam się. Zostałam sama. Moja rodzina się rozpadła. Potem straciłam jedną pracę. Bardzo to przeżywałam, chciałam nawet skończyć ze sobą, ale mój Anioł Stróż czuwał. To co wtedy wyprawiałam nie nadaje się do opisania. Teraz chce mi się z tego śmiać I uważam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Wydawało mi się, że życie do tamtego momentu to był sen. Spałam, a nie żyłam naprawdę, coś mi umknęło. Wtedy ponownie skierowałam się do filozofii Huny. Sama się uleczyłam bez leków. A może nie sama, bo przecież wtedy musiałam się dowiedzieć za co mnie to spotkało. Poszłam do wróżki, która była tępa i opowiadała głupoty, slogany. Dlatego sama poszłam nauczyć się wróżenia do szkoły "wróżek". Nauczyłam się wróżenia z kart klasycznych, cygańskich, anielskich run, tarota, liznęłam trochę numerologii i ciągle dowiaduję się czegoś nowego (duży szacunek mam do tej wiedzy). Umiem posługiwać się wahadełkiem i innymi podobnymi sprawami. Oczywiście, że się dowiedziałam dlaczego musiałam doświadczyć takiej traumy, na hipnozie. Moja "podświadomość" przypomniała mi historię sprzed 15 lat. Nic złego wtedy nie zrobiłam, ale moje "wewn. dziecko" miało inne zdanie. I wtedy zrozumiałam, że to co dajemy to wraca, wcześniej lub później, ale wraca. Zaczęła się praca nad sobą. A właściwie nad swoją podświadomości (niższym Ja). Praca trwa nadal, bo codziennie są sytuacje, które mogą wpłynąć negatywnie na moją podświadomość.

Najłatwiejsza była chyba praca z wybaczaniem sobie, mężowi, rodzicom, siostrze, i wszystkim, którzy mnie kiedykolwiek skrzywdzili. Wystarczy tylko uwierzyć, że to pomaga i permanentnie wybaczać na każdym kroku.

Moje życie się zmieniło. Dzięki Hunie zmieniłam mieszkanie, rozwiodłam się, nowa praca mnie znalazła, zdrowie wróciło. Moje umiejętności zaczęłam wykorzystywać i pomagać innym ludziom, za złotówkę. Karty mnie lubią i dawały precyzyjne odpowiedzi na pytania. Jednak ludzie wcale nie chcą pomocy, chcą, żeby problemy same się rozwiązywały, podejmują niedobre decyzje, wiedząc jakie będą skutki. Myślą, że jakoś to będzie. I znowu się obudziłam. Zamknęłam karty w pudełku i bardzo rzadko tam zaglądam. Za to poczułam, że łączy mnie ze Źródłem (Bogiem) cieniutka nić. Wiem skąd moja dusza przyszła i obudziła się we mnie tęsknota za Domem. Tyle czasu marnujemy na organizację życia materialnego, choć wielu poczuło trwogę i nie neguje już zjawisk niematerialnych. Super państwo chyli się ku upadkowi, choć mówią, że jest OK. Wielu już w to nie wierzy i ma rację, ale przekona się o tym za kilka lat.Oby nie było za późno.

O tej porze roku zawsze świętuję moje nowe urodziny i dziękuję za to, że żyję w tak ciekawych czasach.

10/11/2008

Istnienie Duszy

Dzisiaj byłam w pracy, jak nieliczni. Przejechać przez miasto to drobnostka w takim dniu. I nawet dużo ludzi przyszło. Chyba wykorzystali wolny dzień w swojej pracy, żeby przyjść do mnie i zostawić mi pieniądze. Wyszłam ciut wcześniej, żeby zdążyć na tramwaj. Gdy nie przyjeżdżał kilka chwil, to wykorzystałam je na oddychanie światłem.

Wdech: Światło jest we mnie

Wydech: I ja jestem w świetle

Wdech: Światło promienieje we mnie

Wydech: Ja promienieje światłem

Wdech Wdycham światło

Wydech: Światło wydycha mnie.

Ponieważ było już ciemno musiałam zamknąć oczy, żeby się skoncentrować i wyobrazić sobie to Światło.

I zniknęłam. Przestałam czuć cokolwiek.

Byłam tylko światłem, wszystko było połączone. Znikają ludzie, materia, nic nie jest ważne tylko ty promieniejąca Światłem. Dotknęłam swojej Duszy. Zniknęły problemy, rodzina, znajomi, praca, nic nie było ważne. Nie dowiedziałam się co jest ważne dla mojej Duszy, bo nagle otworzyłam oczy, poczułam materię i przyjechał tramwaj.

Doskonałe przeżycie. Wcześniej doświadczałam już takiego stanu, ale w dzień i na łonie przyrody. A teraz w środku ruchliwego miasta, wieczorem, w tłumie ludzi. Coś niebywałego. Człowiek dowiaduje się, że inni nie są ważni, tylko TY. Nie zmarnuję tej wiedzy.

09/11/2008

ORBS w moim domu

Od jakiegoś czasu interesują mnie obiekty ORBS (z ang. sfera). W internecie jest pełno artykułów na ten temat. Orbsy to obiekty, które przyjmują zazwyczaj formę kuli, niewidoczne gołym okiem, pojawiające się na zdjęciach wykonywanych aparatem cyfrowym z użyciem lampy błyskowej. Zjawisko jest realne, choć trudne do wytłumaczenia. Pojawiają się we wszystkich rozmiarach, czasem samotnie, innym razem w liczących setki sztuk grupach, w kolorach od bieli po niebieski, zielony, czerwony, a nawet złoty. Jedni uważają, że są to manifestacje ludzkich dusz, które odeszły lub oczekujące na narodziny w ciele fizycznym, a może kumulacja energii. Na początku 2007 roku w Sedona w stanie Arizona odbyła się pierwsza na świecie konferencja poświęcona orbs. Eksperci stwierdzili, iż jeśli coś nie jest naukowo potwierdzone, wcale nie oznacza, że nie istnieje. Dla przykładu, nie widzimy fal radiowych, które przenoszą ogromną liczbę informacji, a które bezsprzecznie istnieją, o czym świadczą fotografie robione przez różnych ludzi w różnych sytuacjach. Sa opinie, że orbsy uczestniczą w procesie duchowego uzdrawiania lub duchowych zgromadzeń.?! Sprawdziłam, nieprawda. A oto dowód.

Ostatnio robiłam zdjęcia aparatem cyfrowym w moim domu. Skoro inni mogą uchwycić te "duchy" to ja też spróbuję. W ciągu kilku dni zrobiłam kilkanaście zdjęć po ciemku w jednym pokoju. Oczywiście uchwyciłam kilka orbsów. Najczęściej w pobliżu roślin i kamieni.

Obok jest kwarc dymny - morion.

                a tu jest wisiorek z kryształu górskiego

Najlepsze było wczoraj. Była mgła. Więc też zrobiłam jej zdjęcie. Oto widok z okna na wierzbę płaczącą. Ledwo ją widać przez te kule. Zrobiłam kilka, ale wszystkie są takie jak to poniże. Nie ma mowy o błędzie aparatu.

Sprawa wyjaśniona. Te tajemnicze obiekty to kropelki wody. Robiąc zdjęcia aparatem cyfrowym z czerwoną lampą błyskową utrwalane są właśnie w formie kul. A w pomieszczeniach są zwłaszcza tam gdzie są rośliny.

Ciekawiej jest wierzyć w duchy niż w takie prozaiczne wyjaśnienie, że to tylko fizyka, a nie coś tajemniczego.

Ale zabawa była  :-)

 

08/11/2008

Okna na świat

Po obejrzeniu rano programu z perfekcyjną panią Turner postanowiłam umyć moje okna. Pogoda sprzyjała, bo nie było słońca i mogłam je umyć po południu. Kryształ umyty i kwiaty na oknie też. Jak tylko skończyłam pojawiły się biedronki. Coś w moim domu jest, że zimują u mnie biedronki. W zeszłym roku były dwie, dzisiaj zauważyłam już 4

Niesamowite jak ta czynność zmienia myślenie. Do mieszkania wpada więcej światła. Roletki zwinięte. Faktycznie, jak jest widniej to człowiek patrzy na życie inaczej, widzi więcej, samopoczucie się poprawia. Zawsze przecież znajdzie się rozwiązanie własnych problemów. Inni też cię widzą w lepszym świetle.

Jak ktoś ma chandrę to polecam. Zaraz poprawia się humor.

06/11/2008

40 milionów do szczęścia?

 

skrzynka

 

Żyjemy w takich czasach, że swoje szczęście utożsamiamy z posiadaniem. Z każdej reklamy miłe osoby mówią ci, że stać cię na to i tamto, że musisz to mieć. Rozbudzają wyobraźnię i tworzą nowe potrzeby. Najlepiej nie pracować, a wygrywać. Choć nie zawsze wielka wygrana odmienia życie na lepsze. Mój dziadek wygrał kiedyś główną wygraną w Karolinkę, taką regionalną grę na Śląsku. Musiał podzielić się z całą rodziną, każdemu dał jakąś kwotę, nie pamiętam ile, bo byłam małą dziewczynką. W sumie jego życie nie zmieniło się, nadal chodził do pracy, bo pieniądze szybko się „rozeszły".

Często taka wygrana to lekcja od Losu. Nie każdy jest w stanie sensownie wydać dużą ilość pieniędzy. Ale każdemu wydaje się, że to on zasługuje na dużo kasy i najlepiej wie co z nią zrobić.

Oczywiście wydałam dzisiaj 4 zł na kupon, ale liczby są dziwne. Może nie zagrałabym, ale pod kolekturą znalazłam 10 gr i pomyślałam, że to dobry początek.

Uważam się za szczęśliwą, choć nie mam dużo kasy. Moi rodzice żyją i są zdrowi. Siostra i jej rodzina też ma się świetnie. Mam pracę, mieszkanie i żyje mi się wygodnie.

Tak duża wygrana to wyzwanie, a nie spełnienie marzeń. Jak zagospodarować taką wygraną, żeby dalej być sobą, żeby nie wzbudzać wśród innych zawiści.

A może będzie kolejna kumulacja?

A może będzie tak jak w filmie Bruce Wszechmogący, że Bóg spełnił wszystkie marzenia o wygranej i milion ludzi wygrało po 2 dolary.

Życzę wygranej. Szczerze. :-)

05/11/2008

44 prezydent USA

Stało się. Skończył się długi cyrk wyborczy. Amerykanie wybrali sobie nowego prezydenta. Zwolennik kary śmierci i wojen przegrał. Wszyscy się cieszą. Ciekawe z kogo?

Barack Hussein Obama zamieszka w Białym Domu.

 

Ta kampania to szczyt manipulacji. Przecież wiadomo, że prawdziwa władza mówi, że „nie ważne na kogo głosujecie, zawsze głosujecie na nas". (teoria spiskowa).

Jeśli ludzie myślą, że się coś zmieni, to mają rację. Coś się zmieniło, uwierzyli człowiekowi o korzeniach afrykańskich. Jeśli jemu udało się przekonać Amerykanów, że nie jest islamistą (choć jako nastolatek chodził do meczetu i czynnie się tam udzielał), że nie jest komunistą (choć jego przyjaciółmi byli fanatycy, radykalni antyamerykanie i antysemici, jego doradca utrzymywał kontakty z palestyńskimi terrorystami z Hamasu) to cały świat mu uwierzy.Czy można zmienić swoje wyznanie i poglądy w tak krótkim czasie. Widac, ze tak.

Ameryka jest przekonana, że jest pępkiem świata, że może rządzić światem, bo jest wyjątkowa. Fakt, że umie do tego przekonać ludzi.

Nowy prezydent na pewno będzie inny niż poprzedni, jest lepiej wykształcony i umie mijać się z prawdą. Świetnie się nadaje na to stanowisko. Jeszcze nie raz zadziwi.

Wyglądał trochę na przestraszonego, że wygrał. Chyba nie do końca był pewien wygranej, choć jego mowa była perfekcyjnie przygotowana.

Żyjemy w ciekawych czasach.

04/11/2008

Nigdy nie mów nigdy

Tak się mówi. I ja się tego trzymam. Jednak jest parę rzeczy, których nigdy nie zrobię.

Np. nigdy nie kupuję rzeczy najtańszych i najdroższych. Dotyczy to wszystkiego za pieniądze. Nie może być dobry chleb, który kosztuje złotówkę, a torebka za 3 tysiące jest niepotrzebnym wydatkiem i nawet na tyle nie wygląda.

Nigdy nie kupię szarego papieru toaletowego, nawet jak miałam 10 zł dziennie na jedzenie to kupowałam śliczny kolorowy cieniutki papier. Najwyżej czegoś sobie odmówiłam.

Nigdy nie kupiłabym czegoś co reklamuje znana osoba. Jaką wartość ma produkt, który musi reklamować ktoś "z twarzą", ile jest wart, chyba niewiele skoro znana osoba za pieniądze musi coś zachwalać. Idiotyczne.

Nigdy też nie zjem flaków. Kiedyś spróbowałam i dziś na samą myśl robi mi się niedobrze. 

Mówiłam, że nigdy więcej nie będę robiła naleśników. Zawsze mi się rozwalały, przylepiały do patelki i długo się smażyło. Chyba pod wpływem andzi-35 dzisiaj zrobiłam na kolację naleśniki. Wróciłam po 18 z pracy i naszła mnie ochota.

Uwaga przepis: 2 jajka roztrzepałam mikserem do tego dodałam szklankę mąki, potem szklankę mleka rozmieszaną ze szklanką wody mineralnej. Na koniec trochę posoliłam i pocukrzyłam i dodałam oleju, bo nie chciało mi się smarować patelki. Ostatnio dostałam nową patelkę z czerwona kropką na środku, nic sie nie przypala, jest świetna. I usmażyłam 7 naleśników, bo patelka nie należy do malutkich. Do tego z wczoraj miałam smażone pieczarki, które położyłam na naleśniki na to kawałek plasterka żółtego sera i na chwilę do mikrofali, żeby było ciepło i ser się rozpuścił. Lubię jak nie trzeba godzinami pichcić, a jedzenie jest robione szybko i jest dobre. Po pół godzinie wyszłam z kuchni, a kolacja była gotowa.

Podziwiam osoby, które czerpią radość z gotowania, ale udziwnione potrawy są nie dla mnie. Lubię proste jedzenie. Ale nie mówię, że nigdy nie zjem czegoś wykwintnego. :)

02/11/2008

Święto

Wczoraj był Dzień Wszystkich Świętych, a dzisiaj Święto Zmarłych. Od kilku lat nie chodzę w te dni na cmentarze. Akurat moi rodzice i najbliższa rodzina żyją i mają się dobrze. Na cmentarze chodziłam tylko ku pamięci dziadków, którzy zmarli dawno temu. Kilka lat temu miałam mało pieniędzy i nie stać mnie było na zakup zniczy i wieńców, więc nie poszłam. Zapaliłam w domu świece w intencji tych co odeszli z tego świata. Teraz tylko tak spędzam te dni i nie mam wyrzutów sumienia. Na cmentarzu o tej porze jest gwarno, tłoczno i nie ma atmosfery do modlitwy i zadumy. A przestało mi zależeć co powie moja dalsza rodzina, czy byłam?, co kupiłam? To już nie moja bajka.

1 listopada kojarzy mi się z rocznicą (15) rozpoczęcia działalności mojej firmy. To już tyle lat? Tak szybko zleciało, bo zawsze równolegle robiłam coś innego, albo pracowałam na etacie (naukowo!) albo dokształcałam się. Mój najlepszy klient też tego dnia zarejestrował firmę 9 lat temu, a więc mogę polecić tę datę jako szczęśliwą dla biznesu.

Postanowiłam uczcić te dni rozpoczynając nowe życie moich kwiatów. Przesadziłam kolejne drzewko szczęścia, dołożyłam trochę drobnych roślinek, żeby nie było smutno. Innym kwiatom też dosypałam ziemi, bo przez lato trochę "zjadły". Zauważyłam, że roślinki lubią towarzystwo, lepiej rosną w parach lub po kilka obok siebie. To tak jak ludzie, w grupie raźniej. Może to nie jest dobra pora na takie zabiegi, bo przecież kwiaty też odpoczywają, ale u mnie musi być chęć do zmian, a nie przymus lub pora roku. Kocham moje kwiaty, a one mnie i pięknie rosną.

Ostatnio na niewiarygodne.pl oglądałam jak to w Japonii roślinka o sercowatych liściach "pisze" blog (nie umiem jeszcze wklejać filmów więc proszę samemu tego poszukać). Może to dowód na to, że jednak roślinki coś czują. :)

Obejrzałam też dzisiaj film o Margaret Thacher. Kobiety muszą być dużo lepsze od mężczyzn, żeby dostać dobre stanowiska. A ona się nie dała i ze swojej słabości (kobiecość?!) zrobiła atut i osiagnęła to co chciała. Bardzo pouczające.

Ten weekend spędziłam w domu, po raz pierwszy od miesiąca nie musiałam nigdzie wychodzić. Dobrze mi to zrobiło. Jest przyjemnie.