26/03/2013

Beata Pawlikowska w tv

Rano przyszedł hydraulik, żeby wymienić mi sedes. Po dwóch ekipach remontowych niestety trzeba naprawić pewne rzeczy. Nie chciałam patrzeć mu na ręce, ale też nie mogłam pracować. Włączyłam tv, a tam Beata Pawlikowska opowiadała o podświadomości. Trochę mnie zdziwił taki temat rano. Prowadzący pan nie był zainteresowany rozmową, patrzył gdzieś, uśmiechał się bezmyślnie, był zupełnie nieprzygotowany do rozmowy. Mógł chociaż przeczytać o podświadomości, żeby wiedzieć o czym będzie mowa. Zresztą o czym może rozmawiać ktoś, kto nic nie przeżył, a ekstremalna sytuacja to utknięcie w korku na ulicach Warszawy. Ja wiem, że prowadzący tv śniadaniową nie zapraszają ludzi, z którymi rozmawiają, ale powinni choć trochę się do tego przygotować. Przecież nie mają nic innego do roboty. Nieraz mam wrażenie, że zaproszeni goście są zbędni, bo zabierają przestrzeń do lansowania się prowadzącym. Ciężko nie oceniać tych ludzi, najlepiej nie włączać tv.


Nie czytam książek podróżniczych, bo ogarnia mnie wtedy nostalgia. Musiałabym zostać uśpiona, żeby wsiąść do samolotu. Ale jestem wdzięczna innym, że jadą gdzieś daleko i o tym opowiadają. Doceniam piękne zdjęcia z takich wypraw.


Pójdę do księgarni i chyba kupię najnowszą książkę Beaty pt "W dżungli podświadomości". Mimo wszystko zachęciła mnie. Coraz więcej ludzi docenia wpływ podświadomości na życie człowieka. Chcę dowiedzieć się, jakie ona ma na to spojrzenie. Można przeczytać setkę książek, ale najważniejsze są własne doświadczenia.


Jutro rano też ma być w tv, innej.


I tak od sedesu do książki. Jedno zdarzenie powoduje inne ;)



źródło: demotywatory.pl

24/03/2013

Okularnicy

Każdego dnia trzeba uważać co się robi i mówi.


Prowadziłam lekką rozmowę ze znajomymi o innym znajomym, który jest po operacji prostaty. Akurat on oprócz operacji leczy się olejem lnianym, inaczej jak mój tata. Jest młodszy o 20 lat od mojego taty i jemu akurat pasuje dr Budwig. Wymienialiśmy się doświadczeniami i informacjami, że niektórzy umierają, bo nie znają innych metod wychodzenia z choroby. I wtedy powiedziałam znajomemu, który nosił okulary, że jemu też brakuje wiedzy, bo mógłby zacząć ćwiczyć i naprawiłby swój wzrok. Zaczęłam mu opowiadać o dr Batesie i jego obserwacjach, o ćwiczeniach, które pomagają przywrócić dobry wzrok itd. Bates był lekarzem, a nie oszołomem czy oszustem. Opublikował wyniki swoich badań i to on ma rację. Po co ja to mówię ludziom, którym jest dobrze z chorobą. Facet zaczął gorzej widzieć, poszedł do okulisty, kupił okulary i je nosi. Co jakiś czas kupuje mocniejsze i tak do końca życia. Znajomy stał się agresywny i powiedział, że okulista by o tym wiedział, a on po prostu nie widzi bez okularów. Lekarze dobrze o tym wiedzą, ale przecież nie o zdrowie im chodzi. Znajomy zaczął krzyczeć, że ja też jak będę stara to będę gorzej widzieć i będę nosiła okulary. Tylko, ze już młodsi ode mnie mają starczą krótkowzroczność, moja mama też ćwiczy i nie nosi okularów, a kiedyś nosiła do czytania. Jestem księgową i gapię się w ekran monitora kilkanaście godzin dziennie. Więc już bym zaczęła ślepnąć. A tu niespodzianka, ja ciągle dobrze widzę, bo ćwiczę. Wkurzył się strasznie, bo nie miał argumentów. Chyba jednak woli nosić te szkła. Nie mój cyrk.




Okulary są dla ludzi wygodne, mogą się za nimi schować w swoim świecie i udawać, że czegoś nie dostrzegli, bo przecież gorzej widzą.


Przez wiele lat nosiłam okulary przeciwsłoneczne i żeby coś lepiej zobaczyć musiałam je zdjąć. Okulary zmieniają wygląd rzeczy i to wie każdy. Po co żyć w zmienionym świecie.


Gdy większość jakiejś grupy choruje to dziwią się, że inna część grupy nie zachorowała. Ich nie interesuje dlaczego są zdrowi i co można zrobić, żeby być zdrowym, tylko równają w dół. I czekają aż się wydarzy coś złego. To samo jest z okularnikami. Bo słaby wzrok to nie norma, tylko choroba. Jak nie wiedzą jak się zachować, czy co powiedzieć, to zdejmują okulary i czyszczą, to doskonała wymówka. A na propozycję zmiany tej sytuacji reagują agresją, ze strachu, że musieliby coś zrobić samemu, żeby to zmienić. Dla mnie to obłęd.


Muszę się pilnować, żeby nie "naprawiać" ludzi na siłę. Po co mam im mówić, żeby zaczęli pracować nad sobą. Ja jestem leniwa, ale jak coś jest skuteczne to zawsze znajdę na to czas. Gdy mam wybór: ćwiczyć i widzieć dobrze, czy nic nie robić i kupować coraz mocniejsze okulary i widzieć coraz gorzej, to wiadomo co wybiorę. Przestałam nawet odczuwać współczucie dla chorych, bo widzę, że dobrze im w stanie choroby. To nie moja sprawa, nie moje życie. Ktoś kto naprawdę chce być zdrowy i sprawny do końca życia, to znajdzie na to receptę, dotrze do wiadomości i badań, dotrze do innych ludzi, którzy nie uważają, że trzeba chorować.


I reklamy robią swoje. Jak tak pooglądam sobie kilka takich bloków to naprawdę gorzej się czuję, mam biegunkę, zaparcia, suche oczy, astmę, bóle w krzyżu, a nawet prostatę. Reklamy wmawiają nam choroby, których nie mamy, ale możemy mieć ;} Jestem bardzo podatna, więc muszę ograniczać tv. Nic dziwnego, że ludzie wolą święty spokój, a jak coś boli to wezmą tabletkę i jest dobrze, przynajmniej do czasu. To nie jest męczące, przecież wszyscy tak robią. I szybko idą do piachu.

23/03/2013

Chrzan

Musisz kupić chrzan. Za tydzień na stołach będzie więcej jedzenia niż zwykle. Więc, żeby nie robić przykrości rodzicom i zjeść co nie co, jedz też chrzan. On ci pomoże przeżyć w zdrowiu ;)


Chrzan jest znakomity na trawienie, bo pobudza wydzielanie soków trawiennych. Będziesz miał większy apetyt na świąteczne smakowitości. Ma też właściwości bakteriobójcze, działa przeciwbólowo, wzmacnia odporność organizmu, niszczy wolne rodniki.


Chrzan rozrzedza krew, poprawia krążenie krwi, obniża cholesterol, usprawnia pracę wątroby, wspomaga nerki, odkwasza organizm, oczyszcza z toksyn, zapobiega zaparciom, łagodzi bóle reumatyczne, zapalenie korzonków, odkaża jamę ustną i dziąsła, zapobiega krwawieniu dziąseł i paradontozie, przeciwdziała szkorbutowi.


Chrzanu nigdy nie należy gotować, ale podawać na surowo do mięs i wędlin na zimno, do ryb i innych przystawek.


Zewnętrznie – bardzo krótkie okłady (kilka minut) bo działa drażniąco– na nerwobóle, mięśniobóle, choroby reumatyczne.


Często jem chrzan gdy mam początek kataru. Tak mi przeczyszcza zatoki, że po katarze nie ma śladu. Polecam.


Idziemy do sklepu i wybieramy słoik dla siebie.


Najtańszy chrzan kosztuje w moim sklepie 1,37.




Domowy chrzan powinien zwierać: utarty chrzan, sok z cytryny, sól, cukier, wodę i czasem śmietankę, gdy chcemy mieć łagodny smak.


A co mamy w tym słoiku?


To co powinno plus olej, żeby miał dobrą konsystencję. Dalej jest kwas cytrynowy, czyli E 330, czyli sól cytrusowa. Jest to antyoksydant, czyli korzystny dla zdrowia. Działa też przeciwutleniająco, jako stabilizator i regulator kwasowości. Ze względu na swoją kwaśność może podrażniać śluzówkę jamy ustnej. Na końcu, czyli najmniej jest E 223- pirosiarczyn sodu, czyli sól nieorganiczna. Ten składnik będzie w każdym słoiku, bo hamuje rozwój pleśni i bakterii i działa wybielająco, nawet po otwarciu chrzan nie ściemnieje. Im dłuższy czas między datą produkcji, a datą przydatności do spożycia, tym więcej tego składnika. Ten składnik przy nadmiernym spożyciu powoduje bóle głowy, nudności i podrażnienie układu trawiennego.


Kolejny słoik za 2,39.



 


Tutaj połowa słoika to chrzan, a druga połowa to znane już składniki plus ocet (kwaśność, a powinna być ostrość), mleko (dla złagodzenia kwasności), błonnik (naturalnie wiąże wodę, której jest dużo, bo jest na drugim miejscu), Dalej jest guma guar E 412, zagęstnik i stabilizator, który może spowodować wzdęcia i skurcze żołądka. Potem guma ksantanowa E 415 – zagęstnik roślinny, który powoduje uczucie pełności, jest nieszkodliwy. A na koniec kwas askorbinowy, czyli witamina C – sztuczna, a przecież korzeń chrzanu już ją ma i to naturalną, łatwo przyswajalną. Po co kwasić.


Kolejny słoik kosztuje 3,09



 


Tutaj mamy te same substancje, tylko w innych proporcjach.


Kolejny słoik kosztuje 3,39.




Tu jest dużo chrzanu. Ale dodatkowo mleko w proszku i mączka chleba świętojańskiego. Czyli kolejne wypełniacze i wzdymacze.


Wybór należy do ciebie.  W żadnym słoiku nie ma substancji szkodliwych. Można jeść, ale jak zwykle z umiarem. Ja wybrałam pierwszy słoik, bo ma dużo chrzanu 60% i mało składników innych. Ma też krótki okres ważności, a więc mało jest substancji konserwujących. Małe słoiki są lepsze, bo jak coś nie smakuje to się mało zmarnuje. Te dodatkowe substancje są kosztowne, więc ich dodawanie powoduje wzrost ceny i wydłuża okres przydatności do spożycia.


Smacznego :)

22/03/2013

Horatio H. c.d.

Obierałam dzisiaj buraki, marchew i jabłka, żeby zrobić z nich sok. Nudne zajęcie, więc włączyłam tv. Obejrzałam kolejny odcinek Horatio Hornblower. Już raz pisałam o tym serialu. To historia 17 letniego aspiranta, który dostał się na angielski okręt wojenny w czasie wielkiej rewolucji francuskiej. Mnie bardzo zainteresowała ta postać. Nie wiem czy jest prawdziwa czy wymyślona, ale jest bardzo realistyczna i świetnie zagrana. W świecie miernoty, braku zasad i honoru taki film działa jak powiew świeżości i napawa mnie optymizmem.


W tym odcinku HH miał problem z marynarzem B. Złapali B. Jak kradł żywność, zamknęli go i płynęli do Gibraltaru, żeby go osądzić. HH powiedział mu, ze "każdy nosi w sobie robaka przeszłości, który podgryza przyszłość" (fajnie powiedziane;) HH dał mu szansę, pozwolił mu zapracować na łagodniejszy wyrok. Przecież każdy zasługuje na jeszcze jedną szansę, którą wykorzysta lub nie. Każdy popełnia błędy, jednak nie zawsze dostajemy możliwość wykazania się. Nieraz zostajemy skreśleni, bez możliwości wyjaśnienia lub naprawienia szkody. B. znowu próbował uciec. HH uratował mu życie, jednak B. nie chciał umierać powoli w więzieniu, chwycił za broń, która wypaliła i go zabiła. HH martwi się, że B. zmarnował swoje życie i obwinia siebie, że nie potrafił do niego dotrzeć. HH ma takie cechy charakteru, że jest świetnym dowódcą, jest szlachetny, odważny i życie każdego człowieka jest dla niego najważniejsze. Pierwszy rzuca się na ratunek, gdy jest zagrożenie. Służba z nim to zaszczyt.



 


Mogłabym obejrzeć wszystkie odcinki w necie, ale po co ;) Ten serial jest tak inny od chłamu puszczanego teraz w tv, nie ma tam pornografii, korupcji, ukrytych reklam (szczepionki, in vitro ...), jest tylko przygoda. Każdy chciałby być jak HH albo przynajmniej znać kogoś takiego. Mam sentyment do marynarzy. To chyba przez ojca, który służył 3 lata w marynarce wojennej.


A tak wyglądają świeże soki. Gdy w 2008 miałam anemię, robiłam sobie różne mieszanki soku z buraków. Nie da się go wypić samego, z jabłkowym jest najlepszy, w proporcji 5:1.



 

11/03/2013

Majeranek

Wyszłam wcześniej z pracy, żeby kupić majeranek. Ciągle gotuję grochówkę, zalewajkę czy fasolkę i mam już mało. Przyprawy kupuję na wagę w specjalnym sklepie (z przyprawami świata), jaki jest w każdym dużym mieście. Te przyprawy intensywnie pachną, lepiej niż te w torebkach.


Taka torebka to 110 g i kosztuje 5,50. Naprawę się opłaca. Na miesiąc wystarczy ;)



Zdążyłam kupić tuż przed zamknięciem i pędziłam do tramwaju, więc miałam tę torebkę w ręku i nie zdążyłam jej schować. Zrobiło się dziwnie, bo ludzie zaczęli patrzeć na mnie i się uśmiechać. Faktycznie świeże zioła pachniały nieziemsko, ale przecież ludzie są zaziębieni i pochłonięci własnymi sprawami. A tu niespodzianka :) Nawet ktoś zamruczał, że będzie grochówka i czy zapraszam gości. To miłe.


Ta cała sytuacja przypomniała mi, że kiedyś pachnący świeży chleb też przyciągał uwagę. A teraz chleb nie pachnie, chyba, że własnoręcznie upieczony w domu. Ale z takim chlebem nie chodzi się po ulicach.


Ludzie są jednak dobrzy, tylko życie ich nie rozpieszcza i mało jest chwil, kiedy mogą się poczuć inaczej. Nikt przecież nie kazał mi schować tego czegoś co śmierdzi. Wszystkim było miło i sympatycznie.


Polecam stosować majeranek właśnie zimą, bo ze względu na olejki eteryczne stosuje się go na katar i w czasie przeziębienia.


Majeranek działa żółciopędnie i dlatego ułatwia trawienie potraw. Likwiduje skurcze żołądka i jelit, pobudza wydzielanie soku żołądkowego, działa ściągająco, zmniejszając nadmierną fermentację w przewodzie pokarmowym. Potrawy stają się wtedy lekkostrawne.


Ja tę przyprawę sypię (dużo) na koniec gotowania, mieszam i wyłączam gaz. Pachnie w całym domu. A do grochówki dodaję też kminek. I nie choruję. A grochówka ugotowana na 2 dni znika w nocy i rano jest pusty garnek. Czary.



10/03/2013

Running the Sahara

Sprzątałam i gotowałam od rana, bo mieli przyjść znajomi. Włączyłam tv i szukałam czegoś co umili mi ten czas. Kanały muzyczne odpadły, bo za dużo tam pornografii. Trafiłam na film Pokonać Saharę na Filmboxie i przestałam gotować, tak mnie zainteresował.


Ten film to historia 3 biegaczy, którzy przebiegli Saharę przez 6 krajów w ciągu 111 dni. Biegli codziennie bez dnia przerwy od 2 listopada 2006 r. Film jest z 2007 r. i chyba to powtórka, ale wcześniej o tym biegu nie słyszałam. Tytuł polski jest nieadekwatny do treści filmu, bo oni nie pokonywali pustyni, tylko swoje słabości. Narratorem i producentem jest Matt Damon.



Przesłanie filmu to moim zdaniem: nie ma rzeczy niemożliwych dla człowieka. Cokolwiek człowiek sobie założy, że zrobi to to zrobi, ograniczamy sami siebie. Ograniczeniem jest też wyobraźnia. Ci trzej ludzie osiągnęli sukces, bo współpracowali ze sobą. Przez 4 miesiące codziennie biegli razem, mieli wspólny cel. Wiele rzeczy się wydarzyło, zostawił ich lekarz, fizjoterapeuta, kierownik wyprawy. Gdy poszło coś niezgodnie z planem (wyprawa miała trwać 80 dni, a o miesiąc się przedłużyła) to słabi ludzie nawalili. I tak jest wszędzie. Taki bieg to szkoła charakteru, człowiek sprawdza ile może zrobić i przeżyć, czy w trudnych chwilach nie odwróci się i odejdzie. Gdy już dotarli do Morza Czerwonego 20 lutego, to złe wspomnienia zniknęły. Przeżycia i cudowne obrazy minęły. Gdy film się skończył to oczywiście zajrzałam do netu na stronę H2OAfrica i runningthesahara.com. Biegacze wspierają teraz program czystej i bezpiecznej wody dla Afryki, bo przyjaźnią się z afrykańskim kierownikiem tej wyprawy z Nigru. Interesująca jest lista sponsorów (po niektórych firmach nie spodziewałam się, że mogą dać kasę na takie przedsięwzięcie), bo 4 miesiące takiej podróży jest kosztowne. Minęło 6 lat a Afryka nadal nie ma wystarczającej ilości czystej wody. Na czarnej ludności testuje się szczepionki, wysyła się im starą żywność i zaopatruje w broń. Naprawdę tylko to ludność zachodu może im dać? Zabiera znacznie więcej.


Nie ma przypadków. Ten film skojarzył mi się z tragedią odważnych Polaków w Himalajach. Jak słyszę pytania pustych dziennikarzy i odpowiedzi bezmózgich ekspertów, to nóż w kieszeni się otwiera. Ludzie nie rozumieją po co się idzie na takie wyprawy. Pamiętam kiedyś wywiad, w którym na pytanie: po co pan chodzi w góry i zdobywa szczyty, odpowiedź brzmiała: BO SĄ. Bo co można powiedzieć. Nie można krótko opowiedzieć co się przeżyło i co zobaczyło. To są takie pytania jakby zapytać matki zmarłego dziecka jak się czuje, albo mówienie choremu na depresję: weź się w garść.


Tego się nie da opisać. trzeba coś podobnego przeżyć, żeby zrozumieć. Można też poczytać blog z 2010 r.



 http://k2broadpeak2010.wspinanie.pl/blog/category/marcin-miotk/


 SZACUNEK!

02/03/2013

Nadciśnienie c.d.

Mama kupuje dużo kolorowych pism. Później mi je przynosi, a je przeglądam i wyrzucam. Ostatnio przyniosła mi art. o nadciśnieniu, bo przecież lekarz zdiagnozował u mnie tę nieuleczalną chorobę.


Art jest typowy dla aktualnej propagandy. To historia kobiety, którą przez 10 lat bolała głowa. Brała tabletkę i pędziła do pracy i do obowiązków. Dopiero gdy straciła pracę to poszła do lekarza, który zdiagnozował chorobę nadciśnieniową.



Kobieta, która niby opowiada swoją historię nie zadała sobie trudu, żeby dociec przyczyny nadciśnienia i co go powoduje. Machinalnie łyka tabletkę i ma spokój. Oczywiście jest też opinia profesora kardiologa, który przestrzega przed odstawianiem leków. To normalne, bo przecież on żyje z tego, że ludzie chorują, a nie są zdrowi. Dla lekarzy to normalne, że umiera człowiek, który chorował na nadciśnienie. Tylko, że on brał tabletki. Więc co go zabiło? Może nadmiar chemii w organizmie.


Kobieta cieszy się, że codziennie łyka tabletkę na nadciśnienie i ciśnienie ma w normie. Jest to dla mnie niepojęte i takie nieżyciowe. Ja się cieszę, że moje ciśnienie jest w normie bez tabletek. I to jest normalne.


Głupotą jest odstawienie leków i udawanie, że choroba sama przejdzie. Nic się samo nie dzieje. Człowiek to nie tylko ciało. Każda choroba powstaje najpierw w głowie, w naszych myślach. Gdy trwa to długo to ciało zaczyna niedomagać. Tabletki pomagają tylko ukryć chorobę, zamieść pod dywan. Nie można długo udawać, że nic się w naszym życiu nie dzieje złego. Każda terapia tylko na ciało nigdy nie doprowadzi do zdrowia. Znika jedna choroba, a pojawia się druga. Znajdź przyczynę, a wyzdrowiejesz na zawsze.


Codziennie trzeba być uważnym i obserwować swoje zachowania.


Od kilku dni nosiłam się z zamiarem umycia okiem. W słońcu na szybach były szare kropki, które utrudniały widzenie. Prawie czułam jak rośnie mi ciśnienie ;) Znowu, zamiast wziąć się do pracy, to ja tylko o tym myślałam. Myślenie o zrobieniu czegoś podwyższa ciśnienie, już o tym pisałam. Wystarczy to zrobić i ciśnienie wraca do normy. Trzeba być tego świadomym. Dzisiaj rano umyłam okna, a potem zmierzyłam ciśnienie. Było typowe dla mnie 132/86. Czy to nadciśnienie? Stał się cud, jak mówią lekarze, nieuleczalna choroba zniknęła ;) Nie za sprawą tabletek.


Na nadciśnienie chorują zwykle osoby, które "mają dużo na głowie". Czyli muszą zrobić różne rzeczy, wiele nie robią tylko myślą, że zrobią kiedyś. Trudno to wyjaśnić. Kto tak ma to wie.


W tej gazecie jest więcej porad i mnóstwo reklam tabletek i leków. Bawią mnie reklamy, że od lat ktoś stosuje jakiś preparat i mu pomaga. Dziwne, stosuje od lat to nie pomaga, bo musi go stosować. To błędne koło. Im mniej wprowadzasz do swego organizmu leków tym lepiej. Dowiedziałam się też, że jest sezon grypowy. Ja nie choruję, ani nikt z mojej rodziny. Zachorowały 2 dalsze osoby, ale one się zaszczepiły na coś, chyba jednak nie na to, na co zachorowały.


Wyrzucam tę gazetę.