31/10/2016

4.04 c.d.

Najniższym i najmłodszym aktorem urodzonym 4.04 jest amerykański aktor Robert Downey jr. Ma tylko 1,74 ;)

Robert Downey Jr ur. się 4.04.1965 = 29 = 11

Jego ojciec Robert Downey jest reżyserem, aktorem, scenarzystą. Był narkomanem i mały Robert dorastał w takim domu.

Matka Elsie była aktorką i tancerką.


Kim mógłby został mały Robert? Nie miał wyboru. Został aktorem w filmie tatusia w wieku 5 lat i od tatusia dostał pierwszego skręta marihuany. Jako dziecko czuł się wyróżniony, bo robił coś wspólnie z tatą. W ten sposób odczuwał miłość ojca. Musiał wykonywać polecenia ojca. Potem każdej nocy się upijał.

Na początku grywał w filmach ojca. Uzależnił się od narkotyków w wieku 8 lat. Idzie przez życie drogą ojca, bo ma po nim imię i nazwisko z dopiskiem młodszy. Bierze wszystko, z wadami i zaletami.

Rodzice nieobecni w domu, ale to nie przeszkadzało dyrygować dzieckiem. Jako wrażliwiec musiał sobie jakoś radzić, narkotyki były w domu.

Gdy miał 10 lat uczył się baletu w Londynie.

Rodzice rozwiedli się gdy Robert miał 13 lat. Najpierw mieszkał z ojcem w Santa Monica w Kalifornii, a potem przeprowadził się do NY. Jego współlokatorem był przez 3 lata Kiefer Sutherland.

Mówi o sobie, że nie miał dzieciństwa i porównuje się do M.Jacksona.

Znak towarowy: brak pokory, sarkastyczny humor i poważna twarz, egoistyczny, ale sympatyczny łajdak, gra inteligentne i ekscentryczne postaci. Ma do siebie dystans. Opowiadał, że jest biseksualny. Często budził się po kokainie czy herze w łóżkach różnych ludzi. Żył na krawędzi ciemności.

Wiele ról przeszło mu koło nosa z powodu uzależnienia. Wiele ról sam odrzucał, bo go nie interesowały. Trudno go było ubezpieczyć. Siedział kilka razy w więzieniu. Aresztowano go za jazdę po pijaku, pod wpływem środków, za posiadanie broni. Hollywood łatwo wybacza uzdolnionym, błądzącym i niegrzecznym aktorom. Jedenastki mają wrodzoną charyzmę, nie można obok nich przejść obojętnie. Ludzie lubią towarzystwo takich ludzi, bo nie wiadomo co się wydarzy. 11 lubią też pieniądze, a Robert dla kasy może zagrać cokolwiek. Kocha czeki. Ale już nie przeznacza ich na kokę.

W 2003 r. zaczął ćwiczyć sztuki walki, a jeszcze nie wiedział, że będzie mu to potrzebne w Sherlocku i Starku (6 razy w Iron Man). Miał przeczucie (typowa 11) i dbał o kondycję fizyczną.

Ostatni czas (od 2008 r.) jest dla niego łaskawy. Zagrał w masie filmów, a ostatnio Chaplina, Sherlocka Holmesa i Iron Mana.

Po 40 latach aktywności w zawodzie stał się rozpoznawalny, lubiany i doceniany. „Jest prawdopodobnie największą gwiazdą filmową na świecie.”

Z pierwszą żoną ma 1 dziecko, częste odwyki nie sprzyjały małżeństwu. Z drugą od 2005 żoną – ma dwoje dzieci. Podobno odkąd ją poznał jest czysty. Synowi dał swoje prawdziwe rodowe nazwisko Elias – i syn nazywa się Exon Elias Downey. Senior zmienił nazwisko Elias na Downey. Ciekawe jak potoczy się życie kolejnego pokolenia.

Jedenastka marzy o pięknej miłości, kasie, „domu z ogródkiem” i dzieciach.

W dzisiejszym świecie można popełniać błędy i wszystko zostanie odpuszczone. Można życie zaczyna jeszcze raz. A Robert Downey Jr. Zrealizował swój cel życiowy w 100%. Ma dom i rodzinę.



I ostatni bohater 4.04, najciekawszy i najstarszy. Wzorzec 4.04.

Anthony Perkins ur. 4.04.1932 = 23 = 5

Był jedynakiem i dostał tylko jedno imię. Miał 1,87 cm.

Jako 23 przeznaczony mu był wolny zawód, a nie praca w fabryce, na etat. 23 obdarza też elokwencją, która ułatwia kontakty z ludźmi, a w jego przypadku była bardzo pomocna. Jako Piątka kochał wolność i swobodę działania, uwielbiał podróże. Czas przeszły, bo Perkins zmarł 12.09.1992 roku w wieku 60 lat.

Był aktorem i piosenkarzem. W 1950 roku wydał 3 albumy popowe, ale nie zyskał popularności.


Ojciec aktor ciągle nieobecny w domu. Tony cały czas spędzał z matką, ale była to niezdrowa więź. Gdy pojawiał się ojciec, to dziecko chciało, żeby sobie szybko poszedł. Między rodzicami były napięte, emocjonalne stosunki, nawzajem się torturowali. Tony był zazdrosny o ojca i życzył mu śmierci. I gdy Tony miał 5 lat ojciec rzeczywiście zmarł (na atak serca). Do końca życia miał poczucie winy.

Matka surowa, nakazowo-zakazowa. Zastępowała dziecku oboje rodziców.

Dorastał niemal wyłącznie w damskim towarzystwie. Mężczyźni wydawali się niebezpieczni i przerażający.

Matka miała silną wolę i była dominująca. Prawdziwy surowy Saturn razy dwa. Kontrolowana wszystko w życiu dziecka, w tym myśli i uczucia. "Zakończ swoją pracę domową. Połóż zabawki tam. Weź kąpiel teraz. Gdzie idziesz? Co czytasz? Dlaczego to robisz?" Dodatkowo dotykała go i pieściła, nie jak matka.

Nic dziwnego, że Tony bał się innych kobiet i był wobec nich nieśmiały. Myśl o seksie z kobietą przerażała go. Dlatego został gejem. W tamtych czasach drżał, że może się to wydać. Kariera Rocka Hudsona legła w gruzach, gdy okazało się, że jest gejem. Był zresztą pierwszym znanym aktorem, który zmarł w wyniku zakażenia wirusem hiv. Czy marzył o rodzinie i dzieciach? Bo to przecież cel osób urodzonych 4 kwietnia ubiegłego wieku.

Tony postanowił zostać aktorem, jak jego ojciec, ale znacznie większym. Gdy miał 15 lat zaczął robić przedstawienia teatralne. To taka ucieczka w lepszy świat iluzji. Zadebiutował gdy miał 26 lat, a 3 lata później już był nominowany do Oscara za rolę drugoplanową. Całe życie wyglądał niewinnie i chłopięco. W 1960 ukazał się film Psychoza Alfreda Hitchcocka. Świetny. Ten film wyniósł go na wyżyny, a z drugiej strony złamał mu karierę. Norman Bates był właściwie nim, Tony grał siebie w trudnej relacji z własną matką. Nakręcono Psychozę 2 i 3, a podczas Psychozy 4 Perkins zmarł na aids.

Po filmie Psychoza jego kariera stanęła. Tony szukał ról w Europie i często latał do Anglii. Ale ciągle był zatrzymywany za posiadanie narkotyków. Na lotnisku Heathrow w Londynie w 1984 roku za posiadanie ośmiu gramów marihuany i trzy spoty LSD. W 1989 roku został ponownie aresztowany w Angel Hotel w Cardiff za nielegalny przywóz 1,3 grama marihuany.

Człowiek, który żyje w napięciu musi sobie jakoś pomóc, a narkotyki były pod ręką. Brali wszyscy.

W latach 1950-1970 poddawał się psychoanalizie, bo homoseksualizm był w tamtych czasach chorobą, którą się leczyło. W 1971 roku na planie filmowym miał pierwsze doświadczenia z kobietą. Myślę, że to partnerzy (Marlon Brando, Paul Newman, Rock Hudson,tancerz Rudolf Nureyev, Tab Hunter) doradzili mu biseksualizm.

O Nurejewie pisałam tu Rudolf-Nurejew, ale nie zajmowałam się tym z kim sypiał.

Gdy miał 41 lat ożenił się z fotografką Berry Berenson i mieli 2 synów. Jednemu dał imię Osgood, po dziadku, więc jest aktorem (Oz), a drugiemu Elvis, więc jest muzykiem. Nic nie ma o życiu synów, nie są w związkach z kobietami, nie mają dzieci, a są po 40.

Żona przeżyła męża o 9 lat i zginęła w samolocie w czasie ataków WTC 9/11 2001.

Całe życie żył w strachu. Najpierw przed matką, potem, że jego preferencje seksualne zostaną odkryte i ludzie będą go wytykać palcami. Gdy zachorował żył 6 lat w strachu, że nikt nie da mu roli, nikt go nie zatrudni.

Jedynie żona trwała przy nim do końca. Śmierć go wyzwoliła.



Gdyby rodzice wiedzieli jaką krzywdę czasami robią własnym dzieciom, to może zmienili by swe postępowanie. Nie byłoby tyle traum. Domy nie są bezpieczne.

Niby te same charaktery rodziców, a inne drogi życia i różne sposoby radzenia sobie z ich surowością. Nie wiem gdzie zapisany jest wzrost omawianych osób, ale wszyscy są raczej wysocy.

Łatwiej się pisze o zmarłych. Nie można im zaszkodzić, a pamięć im sprzyja. Ciekawe, że nie przyszła do mnie żadna kobieta z 4.04.






4.04

W krótkim czasie obejrzałam Obłędnego Rycerza, Mrocznego Rycerza, Braci Grimm i Zagadkowe śmierci gwiazd. Wszędzie występował Heath Ledger. Więc naturalną koleją rzeczy postanowiłam poświęcić mu wpis na moim blogu ;)


Heath Andrew Ledger ur. 04.04.1979 = 34 = 7


Urodził się w Perth w Australii, był aktorem i reżyserem.


Znak towarowy aktora: głęboki ochrypły głos, ciepły uśmiech, całkowicie zanurzał się w rolach. Wzrost 1,85 cm. Był miłym i troskliwym człowiekiem.




Człowiek urodzony 4-4-19.. ma potrzebę założenia domu. Zrobi wszystko, żeby tego dokonać.


Dzień i miesiąc urodzenia informuje o tym jak dziecko widzi ojca i matkę. Oboje rodzice są 4.


Ojciec – inżynier górnictwa, organizował wyścigi samochodowe – dziecko skoro już było w rodzinie to powinno chodzić jak w zegarku, albo jak w wojsku. Żaden artysta nie znosi nakazów i zakazów i się buntuje.


Matka – nauczycielka jęz.francuskiego – idealna silna matka, nakazowo-zakazowa, nie da zrobić krzywdy dziecku.


Miał siostrę i 2 siostry przyrodnie.


Uczęszczał do prywatnej szkoły dla chłopców o nazwie Guildford Grammar, ale wg jego kolegów nie przejawiał talentu aktorskiego.


W 1990 r. zagrał swoją pierwszą rolę w lokalnym teatrze „Piotruś Pan”. I wtedy jego rodzina się rozpadła i rodzice się rozwiedli. Każde założyło swoją rodzinę. Gdzie tu miejsce dla niego?


W 1996 roku już wiedział, że chce być aktorem i opuścił dom. Wyjechał najpierw do Sydney, a potem do Ameryki. Szukał własnego miejsca w życiu.


Pierwszą prawdziwą rolą była mała rólka chłopca, który dowiaduje się, że jego najlepszy kolega zgwałcił dziewczynkę (Żyć w Blackrock, 1997). Potem zagrał geja rowerzystę w serialu Sweat. Kolejnego geja zagrał w 2005 roku w Tajemnice Brokeback Mountain. (nie oglądałam). To wtedy pojawiły się pogłoski o biseksualizmie jego partnera, przyjaciela i ojca chrzestnego córki Matildy Rose Ledger - Jake Gyllenhaal. Dopóki sam tego nie ogłosi, wszyscy udają. Nie ma przypadków, najlepiej gejów grają homo czy bi-sex. (osobny temat).


Uznany za jednego z 50 najpiękniejszych ludzi People Magazine w 2001 roku.


Był przystojniakiem, ale nie lubił tego wizerunku. Miał związek z Michelle Williams i 28.10.2005 urodziła mu się córka. Nawet się nią zajmował, gdy matka była w pracy.


Jako Siódemka był gotowy do poświęceń, miał w sobie posłannictwo. Dlatego usilnie chciał grać role wbrew swoim warunkom fizycznym. Szukał mrocznych ról, wyzwań.



W filmie The Dark Knight zagrał Jokera (pierwszy nie Amerykanin). Zagrał świetnie, ale stworzył postać żałosną (moim zdaniem). Jest taka scena, w której Joker dowiaduje się, że na żadnym statku nikt nie nacisnął przycisku. Zrobił taki dziwny grymas, którego nie można zagrać. Ledger nigdy nie ukończył żadnej szkoły aktorskiej i żadnego kursu. Grał intuicyjnie, nie miał warsztatu. Był wielbicielem Johny'ego Deppa, przyjaźnił się z Christianem Balem, Jude Law, Joaquinem Phoenix i Mattem Damonem. Jego znakiem rozpoznawczym było stawanie się graną postacią. Jack Nicolson powiedział mu, że od roli trzeba się odciąć, a Heath w czasie kręcenia filmu Jokerem był cały czas. Fil się skończył, a on nie umiał się odciąć. To moim zdaniem nie jest aktorstwo. Ta rola miała fatalny wpływ na jego psychikę. Spał 2 godz. dziennie. Jego ciało było wycieńczone, a mózg pobudzony. Miał za dużo energii, której nie miał jak spożytkować. Nikt bliski mu nie wskazał światełka w czarnej dziurze, do której zmierzał. Żeby zasnąć brał leki na uspokojenie, na sen, na depresję, przeciwbólowe, przeciwlękowe. Nic mu nie pomagało, a on dalej brał mieszanki leków. Nikt bliski z nim nie mieszkał w tym czasie. A dom to było jego marzenie.


W czasie zdjęć do nowego filmu nabawił się zapalenia płuc, którego nie wyleczył. Ciało było osłabione. Wcześniej przyznał się, że przez 20 lat palił 5 jointów dziennie. Kto szczęśliwy i spełniony zawodowo i rodzinnie bierze używki? Na YT są z nim wywiady, na których dziwnie się wypowiada. Narkotyki zżarły mu mózg, niczym się nie interesował, nie umiał mówić o sobie, był wycofany. Ratowały go tylko role filmowe. A nie umiał być samotny. Uwielbiał córkę, bo ona dawała mu nadzieję na życie w rodzinie. Sam jej zrobił to co jego rodzice jemu. Siódemki są bardzo wrażliwe i pamiętliwe. Jego osobowość się rozpadała na drobne kawałki. Gdyby miał przyjaciół czy blisko rodzinę, to na pewno by to zauważyli i pomogli.


Został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu przy 421 Broome Street w dzielnicy SoHo w Nowym Jorku przez gospodynię i masażystkę. Leżał twarzą w dół w swoim łóżku, a na stoliku było pełno leków. Zmarł o 3:36 P.M. EST. Po sekcji stwierdzono, że zabiła go mieszanka 6 leków na receptę. Ale recepta nie była dla niego, a dla Mary-Kate Olsen. Zawsze osoby drugie przyczyniają się do czyjejś śmierci. Ale przecież nie ona wsadziła mu do buzi tabletki. W zamian za zeznania została objęta ochroną i nie odpowiadała za pomocnictwo w śmierci. Jego lekarz nigdy by mu tych leków nie przepisał, bo są one ściśle rejestrowane, żeby nikomu nie zrobić krzywdy.


Umarł nieświadomy, że się nigdy nie obudzi. Następnego dnia był umówiony ze S.Spielbergiem. Miał plany.


Oczywiście dziennikarze dotarli do jego notatek i znaleźli słowa pa, pa. Z tego wnioskowali, że chciał się zabić. Co jest bzdurą. Ja zawsze gdy kończę rozmowę przez telefon mówię pa, pa. I tak przez ostatnie 17 lat.


Heath Ledger zmarł 22.01.2008, miał prawie 29 lat i 15 filmów (może 19) na koncie, córkę i pośmiertnie 30 nagród, w tym Oscara. I co mu po tym, jak go nie ma.


Miał kobietę i dziecko, ale nie umiał o nie zadbać. Na otarcie łez zostawił 20 mln dolarów.


 


Kolejnym aktorem urodzonym 4 kwietnia jest Craig T. Nleson.


Craig Theodore Nelson ur. 4.04.1944= 26 = 8


Ojciec Armand grał na perkusji w szkolnym zespole, ale pracował w hucie aluminium. Zmarł gdy Craig miał 20 lat. Matka, Vera Craig była tancerką a matka tancerka zmarła gdy miał 27 lat. Był już dojrzałym człowiekiem, a nie dzieckiem. Ósemki kobiety – artystki są wrażliwe, natomiast mężczyźni są bardziej ugruntowani i umieją zadbać o rodzinę i zarabiać pieniądze. Surowe wychowanie przez dwie 4 zahartowało go.


Chciał być kryminologiem, ale miał talent komiczny i zaczął studiować aktorstwo.


Gdy miał 29 lat, żonę i 2 dzieci, wyjechał na wieś w północnej Kalifornii. Zarabiał jako dozorca, hydrauliki, stolarz, geodeta, nauczyciel. Dostawali nawet kartki żywnościowe. Wie co to jest bieda i głód. Dlatego teraz został rzecznikiem politycznie sfrustrowanych Amerykanów. Po 5 latach powołanie dało o sobie znać i Craig wrócił do aktorstwa i do Hollywood. Można w życiu zejść z właściwej drogi, ale życie zawsze tak się ułoży, że trzeba się realizować zgodnie ze swoją drogą.




Typowa Ósemka. Ma w życiu wzloty i upadki. Umie sobie radzić, nie czeka na pomoc innych.


Grał w serialach, z których najbardziej znany był Coach (1989-1997). Grał po warunkach, i bardzo dobrze. Jest wysportowany, ma brązowy pas w karate czy Tae Kwon Do, gra w golfa, piłkę nożną, koszykówkę, baseball.


Jest zapalonym biegaczem i miłośnikiem sportów motorowych.


Grał w serialu CSI.NY i Firma. I ciągle gra, choć ma już 72 lata. Ma 1,92 cm, widać go z daleka ;) Jest charakterystyczny.


Z pierwszą żoną przeżył 13 lat i ma córkę i 2 synów (pisarzy).


Ma drugą żonę od 1987 roku. To bratnia dusza, jest pisarką, aktorką, instruktorką karate, nauczycielką tai chi i prezesem stowarzyszenia sztuki wojennej. Ma czarny pas w karate, więc wiadomo kto rządzi w domu ;)


Craig wypełnił swoją życiowa misję: ma dorosłe dzieci, żonę i robi to co kocha i do czego jest predystynowany. Zrealizował swoją potrzebę bycia z kimś.


Nie ma Oscara, ale ma wiele nominacji. W 1992 dostał Emmy dla najlepszego aktora w serialu komediowym Świat pana trenera (8 sezonów).


Jest znany, zarabia w tym co lubi i ma czas na realizowanie swoich pasji. Jest stale obecny w tv.


I kolejny Australijczyk, a także Brytyjczyk, choć urodzony w Nigerii.


Hugo Weaving Wallace ur. 4.04.1960 = 24 = 6


Jest znany z roli Agenta Smitha w Matrix, Elronda we Władcy Pierścieni, był V w Vendetcie, grał w Atlasie Chmur.




Ojciec sejsmolog i komputerowiec, a matka, nauczycielka i przewodnik. Gdy miał rok rodzina wróciła do Anglii. Potem była Australia (Melbourne i Sydney), a potem RPA i powrót do Anglii. Ma brata i siostrę. Ma 1,88 cm.


Aktorem zapragnął zostać gdy zobaczył balet Romeo i Julia Prokofiewa, lubi Szekspira.


Skończył szkołę w Bristolu i aktorską w Sydney. Gra w Ameryce i Australii. Nie tęskni za Anglią. To właśnie w Australii ładuje akumulatory, nie czuje się wypalony, ma energię do pracy. Gra w teatrze, w filmie i telewizji, jest wszechstronny.


Znak towarowy: głęboki dramatyczny głos, gra antybohaterów i złoczyńców.


W wieku 13 lat zdiagnozowano u niego padaczkę. Nie miał teraz ataków, ale nie zrobił prawa jazdy, jest odpowiedzialny.


Był w związku 25 lat i ma dwoje dzieci, Harry i Holly.


Mieszka w Sydney, ma gospodarstwo pod miastem. Jest wege, ale je ryby.


Dla Szóstki najważniejszy jest dom i rodzina. Dla niej gotowy jest do poświęceń. Nie zdecydował się na związek formalny, choć powinien. Czasy się zmieniają.


 


 

27/10/2016

Istotka

Piękny, słoneczny dzień, więc wyszłam po coś na balkon. Za pudełkiem na worku zauważyłam coś żółto-zielonego. To był maleńki ptaszek, podobny do kanarka czy wróbelka. Trupek ptaszka.



Zrobiłam fotkę, żeby sprawdzić co to. Zasechł w dziwnej pozycji, widocznie nie miał miejsca. W zderzeniu stracił oczy i nóżki ma chudziutkie.


Przypomniałam sobie, że kilka dni temu coś puknęło w szybę. Wyszłam nawet to sprawdzić i zobaczyłam trochę puszku przyklejonego do szyby. Gołąb to raczej nie był. Może ktoś rzucił ogryzkiem, który odbił się i spadł poza balkon? Teraz wiadomo już co to było.


Ten ptaszek wygląda na dzwońca pospolitego, bo tylko takie ptaki żyją w miastach. Trochę oddalił się od najbliższego parku.


Jedni przyciągają sztućce czy żelazka, a ja istoty żywe.


Ptaki walą do mnie oknami ze wszystkich stron. Dzwoniec mógł zadzwonić, to by uratował życie. Wiem, mało śmieszne. Ptaki to bardzo kruche istotki. W zderzeniu z cywilizacją nie mają szans.


Dzisiaj w tramwaju stanęła obok mnie para w średnim wieku. I szepczą do siebie, że może jak dojadą do C. to się coś zwolni. Więc zapytałam: czy chce pani usiąść, nie musi pani czekać do C. i wstałam. Ja nie podsłuchuję, po prostu słyszę lepiej. A ona, że nie, że to niepotrzebne, ale jej twarz mówiła coś innego. Nie była stara tylko zmęczona życiem. Jej partner powiedział, że może on usiądzie, więc usiadła ona. Facetom z zasady nie ustępuję miejsca. Po kilku przystankach wysiadłam, a ona jechała dalej.


Ludzie nie umieją komunikować swoich potrzeb. Wtedy życie byłoby łatwiejsze.


Już mnie nie dziwi, że wokół mnie zawsze jest więcej ludzi, nawet w tramwaju.


Mogłabym się zatrudnić jako sztuczny tłum. Nowy zawód. :)


 


 



25/10/2016

Szacunek

Byłam ostatnio na wręczeniu medali za długoletnie pożycie małżeńskie. Była uroczystość w urzędzie i zaproszono wiele par, które są ze sobą minimum 50 lat. Kiedyś takie imprezy znikną, bo takich par jest coraz mniej.


Z szacunku dla starych ludzi zrobiono imprezę w sali na 2 piętrze (jak zawsze). Nie ma tam windy, a jest tam kolejny remont. Dużo osób szło o lasce ledwo po schodach. Dobrze, że nie było nikogo na wózku. Znikąd pomocy.


Czuło się podniosły nastrój. Panie były u fryzjera i założyły najlepsze sukienki.


Osoba wręczająca medale, dyplomy i kwiaty spóźniła się 15 minut. Nic to. Wszyscy siedzieli, nie dłużyło się. I weszła ona.




Pomruk zdziwienia i niemrawe oklaski. Niestety nie wyglądała odświętnie. Rzucały się w oczy jej czarne brwi, jakby chciała wyglądać groźnie ;) Każda kobieta choć raz miała zbyt czarną hennę. Wystarczyło wziąć od męża piankę do golenia, troszkę wycisnąć i położyć na chwilę na przebarwione brwi. Po sekundzie wystarczy zetrzeć i umyć. Efekt jest natychmiastowy. Mąż nawet nie zauważy. Każda kobieta o tym wie. Jej chyba nikt tego nie powiedział, bo na pewno nie przeglądała się w lustrze.


Chyba po spotkaniu jechała gdzieś na piknik. Kolor brązowy jest na wszystkich poziomach, a więc jest bardzo ważny. Symbolizuje on zagrożone poczucie bezpieczeństwa i potrzebę stabilizacji. Informuje o braku wiary w siebie i niepewność przyszłości, ale świetne radzenie sobie w pracy.


Spodnie zamiast sukienki mówią: dam radę jak facet, bo noszę spodnie. To samo mówią krótkie włosy, a krótkie spodnie – miałam za krótkie dzieciństwo.


Podobno ubiór świadczy o szacunku.To taki pokłon, respekt, uznanie, atencja, prestiż, estyma, znaczenie, autorytet wobec drugiej osoby.


Dawno, dawno temu ludzie do teatru ubierali się w najlepsze ciuchy. Moi rodzice w jednych ubraniach chodzili do pracy, a w domu się przebierali. Nie chodzili w dresach, czy szlafrokach, ale ubrania nie były "na wyjście". Mógł przyjść listonosz czy sąsiadka, wstydu nie było.


Prezydentowa ubrana była czysto. Strój nikogo nie obrażał, ale był ciut za mało elegancki, bo wszystkie oczy były w nią wpatrzone.


Pisałam niedawno, że gustu nie można kupić. Albo się go ma, albo nie. Bogacze


A potem przemowa bardzo miła, potem wręczanie każdemu medalu i kwiatów. Przy okazji z każdym zamieniła kilka słów. A potem wspólne fotki. Było bardzo sympatycznie, nikt już nie zwracał uwagi na zwykłe ubranie.




Gdzie rodzi się szacunek?


W domu. Wczoraj widziałam jak 3 letnia dziewczynka szła i deptała kasztany. Skakała po nich, miażdżyła, robiła się śliska papka. A mama klaskała pulchnymi rączkami jaką to ma zdolną córkę. Gdy N. miała 3 latka szłyśmy przez park, a ona urywała listki z każdego mijanego krzaka i rzucała na ziemię. Spytałam ją po co to robi to odpowiedziała, że nie wie. Zapytałam czy chciałaby, żeby koledzy w przedszkolu wyrywali jej włosy, szczypali i kopali. Zrozumiała i nigdy więcej nie zrywała roślin bez powodu. Zawsze byłam dobra w obrazotwórczości ;) Naturę trzeba szanować. Nas nie będzie, a drzewa zostaną.


Starych ludzi teraz się nie szanuje (mohery). Ale wszyscy oglądają seriale tureckie. A tam najstarszego członka rodziny wszyscy całują po rękach, mogą jeść tylko gdy najstarszy pozwoli. Nie jest to nasza kultura, ale ludzie dbają o swoje korzenie. Bo bez korzeni nic nie rośnie, wszystko umiera.


Ludzie pełni szacunku ubierają się, mówią i zachowują się tak by nie obrażać innych. Nastolatki nie wiedzą co to szacunek do drugiej osoby, bo hejtują, trollują, obrażają, roastują. Wymyślają najgorsze rzeczy, które mogą kogoś zaboleć i zmusić kogoś do samobójstwa, np Nastolatek umiera Wszyscy się śmieją.


Ludzie pełni szacunku nie traktują innych ludzi instrumentalnie, jak przedmioty, nie manipulują nimi ani nie wykorzystują dla własnych celów.


Ja jestem miła i uprzejma, ale umiem manipulować ludźmi. Kiedyś mnie to bawiło, teraz nie i staram się tego nie robić. Co jest dobre dla mnie, niekoniecznie jest dobre dla innych. Niech popełniają swoje błędy, wtedy zapamiętają lekcję.


Niestety często coś mi się wymknie, a po czasie widzę jak steruję ludźmi.


Ostatnie badanie PSA ojca wykazało, że komórki zdegenerowane się zmniejszyły. Wynik dla lekarza był aż za dobry. Ojciec bierze jakieś tabletki, ale zawsze upewnia się co zawierają. Myśli, że to chemia, a to hormony. Nawet się śmialiśmy, że na gwiazdkę kupimy mu stanik ;)


Pisałam kiedyś, że ja go tak zaprogramowałam. Gdy mama przyszła przy pierwszym raku do mnie i spytała o rokowania, to powiedziałam, że będzie żył, ale bez chemii. I on się tego trzyma. A przecież to moje zdanie, bo ja nie wierzę w chemię. A on mógł wierzyć. Trucizna w żyłach zabija wszystko jak leci i uszkadza układ odpornościowy. Więc jak chory ma wyzdrowieć.


Nie mam poczucia winy, bo to mój ojciec i chciałabym, żeby żył jak najdłużej. Ale to zawsze manipulacja, choć nie brak szacunku.


A teraz jest najlepszy czas na granaty, które kosztują 2-3 zł, w zależności od wielkości. Panowie w celu nie zachorowania na prostatę powinni codziennie pić sok z granatów świeżo wyciskany. Można trochę rozcieńczyć wodą. Nie kupować gotowych w kartonach czy butelkach. Ojciec już eksperymentuje i miesza go z sokiem z pomarańczy. Naprawdę odporność wzrasta. Mama też pije dla towarzystwa. Nie szczepimy się.


Z tej strony wykorzystałam dwa zdania. W 7 regule chodzi o groźby, a nie o gruźby.


http://www.rzeszow.oaza.pl/dokument.php?id=314


Szanujmy się nawzajem. Nie dajmy sobą manipulować i napuszczać. Przecież jesteśmy ludźmi. To nie jest w naszym interesie. To nas osłabia, a wzmacnia wahadła.


 


 



22/10/2016

Mandat

Miało padać, a było ładnie :) Na moją niekorzyść, bo nie przewidziałam konsekwencji ;)


Szłam sobie rano ulicą i rozmyślałam nad podłością ludzi. Bez przerwy muszę przygotowywać jakieś dokumenty, zestawienia, wyjaśnienia, bo kontrole rozsypały się z wora. To nie planowe kontrole, tylko z donosu. Kiedyś można było dowiedzieć się kto jest donosicielem. Teraz nie mówią.


Jacy to ludzie, co z tego mają? Tak się zastanawiałam.


Stanęłam na chodniku, było czerwone światło. A ludzie przechodzili. Były roboty na skrzyżowaniu i zauważyłam szlaban. Więc przeszłam nitkę do połowy jezdni. Pewna, że zamknięta jest ta dalsza jej część, szłam dalej specjalnie się nie rozglądając. I nagle usłyszałam klakson i zobaczyłam samochód, którego nie powinno tam być. Cofnęłam się, jakby mnie ktoś ciągnął za płaszcz od tyłu. Nic się nie stało. Wtedy rozejrzałam się i zobaczyłam pełno pachołków rozstawionych na niby zamkniętej jezdni, której jedno pasmo było chyba przejezdne. A dalej stali panowie policjanci i na mnie czekali ;) W międzyczasie w nieprawidłowy sposób przeszło jeszcze kilka osób. Ale oni złapali mnie i to im wystarczyło.


Podobno mało co nie wylądowałam na masce samochodu. Rozśmieszyli mnie. Od maski byłam daleko. Zgodziłam się na mandat, a wypisywanie i sprawdzanie czy nie jestem poszukiwana zajęło 15 minut.



Po kolejnych 15 minutach wracałam tą samą droga i już ich nie było. Widocznie zarobili swoje. A ludzie dalej przechodzili na czerwonym, ale bez mandatów, bo nie miał kto ich wypisać.


Potem jeszcze spotkałam koleżankę z podstawówki i wczułam się w jej problemy. Zwykły człowiek jest nikim dla świata, musi radzić sobie sam. Pomogą tylko znajomi, gdy rodziny brak.


Potem jeszcze rtg zębów. Dlaczego stomatolog nie ma podręcznego podglądu korzeni zębów. Może niedługo ktoś to wymyśli i nie będą potrzebne kolejne wizyty. Dylemat i podjęcie decyzji: leczyć, leczyć kanałowo czy usunąć. Korzeń prawdę ci powie ;)


Co to w końcu są za problemy ;)


A po południu zadzwoniła znajoma. Pytała jak ma zrobić przelew, bo dostała mandat (!?) i chciała zrobić przelew przez internet. Pojawia się jej komunikat, że coś jest nieprawidłowe. Przecież na mandacie musi być numer konta i numer mandatu, więc powinno być łatwo. Miała jeszcze raz wpisać albo zadzwonić do swojego banku.


Odnalazłam swój mandat i sprawdziłam numer konta w banku. Znajoma mówiła, że wyświetlił jej się numer banku łódzkiego, a ja dostałam przelew do banku opolskiego. Ciekawe. Mandat wystawił miejscowy oddział prewencji policji, więc dlaczego pożytki ma czerpać miasto oddalone ode mnie o 162 km w linii prostej, a w trasie samochodowej o 204 km? Mandat i przelew mają taki sam numer, więc nie ma pomyłki. Popytam znajomych. W wolnej chwili od kontroli. ;)


Ważne, że jesteśmy zdrowi. A donosicieli krew zalewa. Albo żółć. A ja zajmuję się bzdetami.


 



13/10/2016

Liczby

Zastanawiałam się (mam dużo czasu) czy nie zamknąć działu numerologia. Czy liczby rzeczywiście coś nam przekazują. Może Pitagoras i inni wielcy się mylili. Odkrywanie znaczenia liczb to raczej zabawa, a nie poważna praca.


Czy nie szkoda czasu na zgłębianie znaczenia liczb?


Kiedyś usłyszałam, że mam złe imię i wypowiedziała to numerolog. Ona nigdy nie dałaby swojemu dziecku takiego imienia. Dobrze, że nie jestem jej córką. Przecież nie ma przypadków. To, że każdy z nas nazywa się jakoś nie przekreśla jego życia tu na Ziemi.


Jest tyle książek, które się nie sprawdzają w praktyce (m.in. tej pani). Ciągle szukam nieprawidłowości czy przypadkowości w datach urodzenia i nie mogę znaleźć. Może nie warto.


Nie mam z kim o tym pogadać, ani się poradzić, bo nikt nie wie, że mam tu swój kącik. 


Czy warto – zadałam to pytanie w Kosmos. Może jednak ktoś mnie słucha i odpowie.


Przyszły 3 odpowiedzi ;)


Gdy rozmawiałam przez telefon przechodziłam koło stacji pogody. Szybko zakończyłam rozmowę, żeby uchwycić to na zdjęciu.




Potem wracałam z miasta i weszłam do sklepu, którego nie lubię i rzadko tam coś kupuję. Kupiłam 3 rzeczy i dostałam taki oto paragon.




Pani stwierdziła, że to bardzo rzadkie zjawisko i wrzuciła mi ten paragon do koszyka. Też zauważa dziwne rzeczy.


A wieczorem, siadam do kompa, wzięłam pierwszą fakturę do zaksięgowania i co widzę?




Jak często w krótkim czasie mogą się zdarzyć takie zbiegi liczb?


Myślisz, że nikt cie nie słyszy, a jednak ktoś podsłuchuje. I ci odpowiada jak masz jakieś wątpliwości życiowe, w stylu co robić?


Kto to wszystko robi, bo przecież nie zawsze tak się zdarza. Może jestem zafiksowana. Muszę bardziej uważać na swoje myśli i słowa. Bóg, Los, Świat, Zewnętrzny Zamiar naprawdę ma poczucie humoru. :)


Nie zamykam działu numerologia, na razie. Aż dojdę do ściany.


W końcu to tylko mój punkt widzenia.


 




09/10/2016

Słowa, słowa, słowa

Gdy budzisz się rano i widzisz taki widok za oknem to jaki może być dzień?



 


Tak jest co rano. Ptaki siadają na szczycie drzew, patrzą na wschód i czekają aż pojawi się Słońce.


Pojechałyśmy dzisiaj do galerii handlowej na zakupy. Nie wiedziałam dlaczego moja przyjaciółka wzięła ze sobą parasolkę. Podobno zapowiadali permanentne deszcze. Dziwne, wczoraj było słonecznie, a na dzisiaj zamówiłam stop deszczom. I tak było. Na zakupy nie zabiera się parasolki, bo zajmuje miejsce i ciężko nosić torby.


BTW wczoraj przed snem pomyślałam, że Matthew rozejdzie się po kościach. I coś jakby osłabł. Nie moja broszka, bo ja jestem daleko i w żaden sposób mnie to nie dotyczy.


W galerii to chciałam kupić dobrą kawę i może coś przy okazji ;)


Mama kupiła kawę z reklamy i nie da się tego pić. Ohyda. Pani reklamująca szajs straciła twarz.


Dlaczego pisze o zwykłym dniu? Bo galeria była przepachniona. Od jakiegoś czasu tak mam, że wymyślam określenia czegoś lub kogoś w 1 słowie.


Przepachniona to nie znaczy przepełniona zapachem, tylko przeładowana pachnidłem. To wielka różnica. W galeriach sprzedają tandetę, którą przywożą z najdalszych zakątków świata. Towar płynie miesiącami w kontenerach i żeby nie zapleśniał pryska się to chemikaliami. Żeby to ludzie kupili trzeba ten smród czymś zamaskować. Najlepiej pryskać różnymi perfumami. A nuż się uda. I udaje się często. Mój znajomy pół roku temu kupił markowe dżinsy w markowym sklepie. Dużo zapłacił. Jak przyniósł do domu to dopiero poczuł czym są nasiąknięte śliczne spodnie. Prał, wietrzył, nic nie pomagało. Oddał, ale nie mógł wymienić na inne, bo wszystkie cuchnęły. Dostał zwrot kasy. I od teraz zanim coś kupi wącha. Dobry sposób. Gdy wchodzę do takiego wypachnionego sklepu to od razu robię się czujna. Czasem od razu wychodzę.


 


Ciągle nie daje mi spokoju zachowanie znajomego, który po wypiciu łaski właśnie w słowach stal się oszczędny. Słowa stwarzają rzeczywistość, więc nie powinno się paplać byle czego. Ale dla mnie to za mało.


(Nie miel ozorem, nie gadaj po próżnicy).


Słowa muszą mieć własną moc, własny kod.


Wymyśliłam ostatnio takie zaklęcie:


NapRAwiam DNA


Dla mojego dobRA


Nie dla zabawy


A dla popRAwy


Mojego ducha i ciała


La, la, la.


Akcent jest na ostatnią sylabę, żeby miało rytm i melodię i łatwo było zapamiętać. Własne kody mają największa moc.


Gdy robię coś mało ważnego to sobie to powtarzam. Tak, żeby sprawdzić czy można coś w sobie zmienić słowami, bo nic konkretnego nie miałam na myśli.


Właściwie od pierwszego wypowiedzenia tego zaklęcia, coś mi się przekręciło w świadomości, jakby zapaliło się światło. Wszystko zaczęłam widzieć jakoś inaczej.


Zwykle gdy szłam do pracy to kupowałam jakąś słodką bułkę, bo miałam blisko cukiernię. Teraz gdy przechodziłam obok sklepu to nic nie czułam, jakby to był sklep z gwoździami (takie miałam skojarzenie). A więc wszystko co tam było nie ma energii, więc po co mi to. Najgorzej jest w marketach, bo tam nic nie nadaje się do jedzenia. Owoce nigdy nie widziały światła słońca, są kwaśne i niejadalne. Pomidory zalatują rybą, bo są zmutowane. Wszystko jest sprejowane i woskowane. Gdy jesz takiego ogórka to wchłaniasz łój zwierzęcy z wosku. Itd. Nie ma tam życia. Zostałam zmuszona przez siebie (czy tak można powiedzieć?) do kupowania pomidorów i papryki u rolników na rynku. Na rynku są też inni sprzedawcy, którzy mają towar z hurtowni.


A najgorzej jest przy półkach z wodą i sokami. Tam jest jakaś dziura energetyczna, zastój, niechęć do życia. Najpierw mnie to zaskoczyło, ale gdy się zastanowić nad tym ...


Nie kupuję wód w plastikowych butelkach, bo plastik przechodzi do wody. Ale chodzi bardziej o to, że ta woda jest martwa, stojąca, pusta, nijaka. Taka woda jest trudno przyswajalna przez komórki i albo jest wydalana albo zatrzymuje się między komórkami powodując opuchnięcia i ciastowatość ciała.


O znaczeniu wody mówił Nassim na tym spotkaniu. O kształtowaniu świata też. Każdy jest kowalem własnego losu.





Lepsza jest woda z kranu, ale trzeba ją spreparować. Można ją strukturyzować w zamrażarce i pić po rozmrożeniu. Ja wolę rozbitą (rury) strukturę wody porządkować mieszając ją w jedną stronę, aż utworzy się wir. Pisałam o tym kiedyś na blogu. Ta woda jest świetnie absorbowana przez komórki.


Efekt tej "naprawy DNA" jest taki, że nie kupuję czegoś co jest martwe, jem 2 razy dziennie i owoc pomiędzy. Nie jestem głodna, mam dużo energii, świetnie sypiam, mam więcej pieniędzy, mam mało śmieci. Nie pamiętam kiedy bolała mnie głowa. A wiadomo, że jak boli to trzeba wypić szklankę wody.


I jeszcze jedna rzecz: wyrzuciłam wszystkie tabletki z domu. Po co mi to. To czysta chemia. Tabletki wycofują, bo substancji czynnych jest śladowa ilość, za to pełno wypełniaczy, które są nie do strawienia i kumulują się najczęściej w mózgu i przestrzeniach międzykomórkowych.


To wszystko to jakiś wewnętrzny przymus. Może niepotrzebnie łączę to z zaklęciem, ale to zaczęło się właśnie od niego.


Człowiek jest doskonały.


Wystarczy pozwolić ciału na naprawę i to robi, z pomocą DNA.


DNA rules!


I jeszcze słowa. W zaklęciu wyróżniłam jedną sylabę RA. Kiedy układałam tekst nie zauważyłam tego. Ale jak coś zaczęło się dziać to szukając przyczyny znalazłam klucz (Keymaker). Ta sylaba to imię boga Słońce RA, albo hinduskie Ravi.


Każde słowo gdzie znajdziemy tę sylabę ma znaczenie – oświecać, pojaśniać, mieć moc. Bo Słońce to światło, centrum naszego układu, świeci własnym światłem. Cechą Słońca jest zdolność widzenia, przenikanie, rozświetlanie, rozpoznanie, dawanie chęci życia. Słońce daje splendor każdemu działaniu.


Jako Jedynka kocham Słońce, a jako 55 kocham energię.


 


Zbadajmy kilka słów z tą sylabą:


WIA-RA – wiedza o świetle, o boskiej sile, która spełnia życzenia


U-RA-n – planeta, która jest władcą energii kosmicznej i transformuje energię. Może doładować albo rozwalić, jat to uran.


RA-dość – to ciekawe słowo. Gdy mamy radość to powinniśmy spuścić z tonu, nie skakać ze szczęścia (gdyby kózka nie skakała ...). To Zeland określał jako ważność – cieszyć się ale z umiarem. I wskazówkę mamy w jednym słowie!Nie musimy czytać książek.


Pa-RA – czuć gorąco ;) albo związek, w którym jest ciepło i wszyscy to widzą.


RA-sa – z wyglądu jedni ludzie są bardziej opaleni od innych.


RA-na – piecze, pali jakby ktoś przypiekał.


RA-diowóz – tam też może być gorąco ;(


Kiedyś żołnierze do walki uderzali z okrzykiem HU-RA, czyli poświęcali się dla Ra, zwycięstwo oddawali Bogu-światło.


B-RA-ma – gdy przejdziesz to czegoś się dowiesz.


Pa-RA-da – zobaczcie jacy jesteśmy piękni, świetliści dla Boga.


Można się tak bawić w nieskończoność.


Ciekawe jest słowo B-RA-IN – czyli mózg – to tam jest światło. Dlatego wszyscy chcą się tam dostać. A słowo HE-AR-T – serce – lustrzane odbicie RA.


Tak można długo.


 Świat jest mądry.


Daje nam nieustannie podpowiedzi. Trzeba tylko być uważnym, otworzyć się.


Dawno temu złapałam się na rozwój duchowy. Gdy człowiek czuje, że coś z tym światem nie gra (każdy jest Neo) to zaczyna szukać. I pakuje się w kłopoty.


Słowo ROZWÓJ znaczy rozłączenie, rozplącz zwój.


Idealnie to widać w słowie ROZWÓD – rozłączasz ród, małżonkowie idą własnymi drogami.


Mądrzejsi to doskonale wiedzieli tworząc cały świat EZO. Dawno już stamtąd odeszłam, bo coś mi nie pasowało. Ile można słuchać o końcach świata i o 5 wymiarach. RA mnie oświeciło. Szkoda czasu. Nikt ci nie pomoże, chyba że na krótko. Całą pracę musisz wykonać sam. Inne to przeszkadzajki, dostajesz punkty karne we wzRAstaniu


Rozwój duchowy czy osobisty ma za zadanie rozdzielić człowieka fizycznego od duchowego. Nadal działa dualizm, my wy, białe czarne, dobrzy i źli. To nic dobrego. Ludzie medytują, lewitują, dają się uzdrawiać, ktoś im grzebie w polu (jak kwantowe pijawki) nie wiadomo po co. To źle się kończy. Strata pieniędzy to pikuś. Zawsze chodzi o wyznawców i energię. Rynek podzielony.


Dlatego tak wiele osób "wysoko rozwiniętych" choruje na straszne choroby i szybko umiera. Na własne życzenie. Już mnie to nie dziwi, ani nie wzrusza. Nie zadaję pytania dlaczego, bo wiem. Brak harmonii. Człowiek się rozpada. Mamy materialistów i w lustrze uduchowionych. To dokładnie to samo. Nikt nie jest lepszy. To wszystko ma jeden cel, urabiać i straszyć. Czarnowidztwo było dawno temu karane. Ludzie byli świadomi własnego roli.


Z numerologii (amatorskiej) wiem, że dopiero Trinity daje szczęście i spełnienie.


Człowiek to jedność w Trójcy i tak powinien funkcjonować. Szanować ciało fizyczne i wykorzystywać dla własnego dobra swoją duchowość, którą mają od urodzenia (niczego nie muszą rozwijać). I do tego jeszcze szczypta boskości. I o to chodzi w życiu. Bo istota ludzka jest hologramem Boga.


Człowiek jest istotą duchową i ma żyć na Ziemi w świecie materialnym, fizycznym. Do podejmowania decyzji wykorzystywać swoją wewnętrzną wiedzę – intuicję i błogosławić i dziękować. Mamy 3 w jednym. Wybieraj 3 drogę.


Przecież żyjemy w świecie TRÓJWYMIAROWYM. To do czegoś zobowiązuje. Ludzkość jako całość musi wz-RA-stać. Innej drogi nie ma, nie ma wybranych. Wszyscy, albo nikt.


Obrazy spełniały się u mnie szybko, ale słowa jeszcze szybciej.


Słowa rezonują ze świadomością na zupełnie innym poziomie, z którego nie zdawałam sobie sprawy.


Dziękuję RA :)


 


 


 


 




07/10/2016

Kształtowanie

W niedzielę dostałam fotki z wypoczynku na wyspie na Morzu Egejskim. Niewiarygodnie niebieskie niebo, przepiękny kolor morza, upał.


To próbka.


 


Spojrzałam w niebo nad sobą. A tam poszatkowane białymi smugami niebo. Kolosalna różnica. Więc wypowiedziałam skuteczne zaklęcie: wietrze wiej, chmury rozwiej. I przyszedł wiatr i przegonił to badziewie. A potem pomyślałam, że już może przestać wiać, bo nawieje inne chmury. Ale nic z tym nie zrobiłam.


Faktycznie tak się stało. Przyszły chmury deszczowe. I dobrze. Niech popada.


Jednak znudziło mi się chodzenie w kaloszach, więc wczoraj wieczorem zapragnęłam zobaczyć dzisiaj słoneczko. Zaprosiłam słońce na moje niebo.


Rano wstałam i padało. Nic to. Dopuściłam taką możliwość, bo przecież nie zawsze może wyjść słońce podczas deszczu. W południe przestało padać, a o 15:23 wyszło słońce. Nie mogłam zrobić fotki słońca, ale na 3 wychodzi zza chmur.



Było pięknie do końca dnia. Jutro też tak będzie.


Tak wygląda kształtowanie mojej rzeczywistości. Ustawianie pogody jest łatwe. Przynajmniej dla mnie.


Ćwiczę codziennie rano gimnastykę. Te 7 osobistych ćwiczeń ma określać główne umiejętności, talenty i zadania człowieka i pomagać “płynąć z prądem”, poczuć się “w swojej skórze”.


Jednym z moich ćwiczeń jest Pozwolenie – 2 krąg świata dolnego. Ciekawe, że dar jaki przynosi to ćwiczenie to m.in. umiejętności magiczne i zarządzanie żywiołami. A więc tak zostałam zaprogramowana. To żaden wyczyn, ja tak mam. Nie ma żadnych przypadków. Zanim poznałam gimnastykę słowiańską wcześniej zajęłam się kształtowaniem pogody dla zabawy. A tu proszę – tak ma być, to zostało ustalone. Pozostałe ćwiczenia też są trafione w punkt.


Więc to, że kiedyś mogłam "stworzyć" tęczę nie było przypadkiem. To nawet nie cuda, bo cuda nie przeczą prawom przyrody. One przeczą naszym wyobrażeniom o tych prawach.


Dlaczego ludzie nie kształtują pogody, tylko pozwalają na Matthew?


Każdy umie kształtować swoją rzeczywistość. Słowianie nazywają to obrazowaniem. Celem jest stworzenie idealnego obrazu swojego celu, a potem jego materializacja wzmocniona dobrym nastrojem. Podobno kiedyś ludzie nie używali słów, a porozumiewali się za pomocą obrazów, które sobie przesyłali. Np. żona do męża wysyłała obraz obiadu i mąż szybko wracał ;)


Uważano, że obrazując wygrywa się walkę nawet jej nie zaczynając.


To brzmi jak Sztuka wojny Sun Tzu. Co było pierwsze? A może kiedyś wszystko się przenikało, wszystko było ze sobą połączone naprawdę. Ludzie komunikowali się ze sobą bez drutów i smarfonów, przesyłali sobie obrazy.


O obrazowaniu pisał Vadim Zeland i nazwał to slajdowaniem.


Ostatnio dużo rzeczy się zmieniło. Dobry nastrój mnie nie opuszcza ani na chwilę. A więc "paliwo" do kształtowania obrazów mam.


Teraz często wiem co będzie i nie mam potrzeby działać. Wszystko jest takie jakie ma być.


Grę wahadeł widać w każdym działaniu codziennie. Jak ostatnio:


"Kiedy wróg jest spokojny, rozdrażnij go.


Kiedy wróg jest zjednoczony, spróbuj go rozdzielić.


Nie pozwól, aby twoi wrogowie zjednoczyli się."


Każde działanie wahadeł jest obliczone na skłócenie ludzi między sobą i na wskazanie osób do nienawidzenia. Używane są złe słowa, które mają poniżać. Nienawiść to broń obosieczna, nikt nie wygrywa. Ciągle dziwię się, że ludzie dają się na to złapać. W cieniu dokonują się zupełnie inne rzeczy i to właśnie one powinny ludzi martwić. Nie podążaj za złotym pociągiem.


Świat to lustro. Nie dopuszczę, żeby w moim pojawiła się wojna czy gwałty. Inni niech robią co chcą. Moje życie jest cenne, więc nie dam się zepchnąć z mojej drogi i zabrudzić obrazu. Nie muszę nic udowadniać. Nikogo nie krzywdzę.


Najważniejszym celem człowieka jest :


"Poznaj siebie i poznaj wroga, dopiero wtedy twoje zwycięstwo nie będzie zagrożone. Poznaj warunki terenu i pogody, wtedy twoje zwycięstwo będzie całkowite."


To cały cytat. Musisz wiedzieć co masz w życiu robić, żeby nie być jak dziecko we mgle. Nie bądź marionetką.


Pogoda jest jednak ważna ;) Gdy świeci słoneczko ludzie są weseli i patrzą optymistycznie na świat. Niech tak będzie.


 



04/10/2016

Miłość w Matrix

Trylogia Matrix jest filmem o miłości i kobiecości.


Tytuł – Matrix – znaczy matryca, macierz, łono. Chromosom X. Żeńskie znaczenie. Bez kobiet nie ma przyszłości. Dlatego jest ich zawsze więcej niż mężczyzn (16 i 7 na dobry początek). One są bardzo ważne, bo mają łona.


Neo w wyniku aborcji opuszcza sztuczne łono i spada na ziemię. Rewelacyjna scena, pełna podtekstów. W Matce Ziemi dzieje się większa część filmu, w podziemiach, grotach, w ciemności, jak dziecko w łonie matki.


Pierwszy związek miłosny zaaranżowała Wyrocznia. Najpierw zasiała ziarno w Trinity, a potem uświadomiła Neo.




Ciekawe, że Neo poczuł miłość, choć żył w sztucznym łonie, nie puszczano mu Mozarta, nie był przytulany. A jednak poczuł miłość. Oboje byli w sobie zakochani i było to widać gołym okiem. Wszyscy to widzieli. Razem w domu i razem w pracy. Dbała o dom, dbała o posiłki, pielęgnowała go w chorobie – śpiączce. Modliła się i była głęboko przekonana, że Neo się obudzi. Trini była oddana Neo bezgranicznie. Była gotowa oddać za niego życie. I Neo to samo. Gdy zobaczył przyszłość zakazał jej wchodzić do Matrix. I ona mu uległa.


Tak samo w małżeństwie. Zwykle kobiety wiedzą, który kolega nie jest przyjacielem, a który kontrahent może okraść. Mądry facet posłucha swojej kobiety i zawsze wygra. Kobieta wyczuje zagrożenie. Ta miłość napędza Neo, daje sens jego życiu. Bez Trini nie uwierzyłby w siebie. To zupełnie inny człowiek niż ten z pokoju 101. Dla prawdziwej miłości człowiek zrobi wszystko.




Energia miłości jest potężna. Naprawdę. To jak kilka atomówek. W filmie jest pełno błyskawic, nie bez powodu. Miłość uzdrawia. Zakochani o tym wiedzą. Nie piją, nie jedzą, a żyją. Karmią się miłością. To jest jak ze spełnianiem marzeń. Swój slajd wysyłasz w kosmos z uczuciem bezgranicznej ufności i miłości. Czujesz to każdą komórką ciała. I masz jak w banku.




To przykład związku po przejściach. Gdy Morfeusz (za sprawką Wyroczni) zajął się poszukiwaniem One, nie miał czasu na Niobe. I ona odeszła do innego. Ale miłości nie można zabić. Ona czeka na lepsze czasy. W kluczowym momencie ofiarowuje Morfeuszowi swój statek na potrzeby wojny. Wierzy głęboko, że Morfi ma rację. Taką decyzję można było podjąć tylko z miłości. Wygrała jeden etap wojny.




Mamy kolejny związek Linka i Zee. Ona się wścieka, bo Link „bawi się z kolegami” zamiast siedzieć w domu, albo chociaż częściej zaglądać. I za chwilę znowu jedzie na wojnę. Kochająca kobieta co może zrobić w takiej chwili? Robi naboje i dołącza do ruchu oporu. W dawnych czasach, gdy mężczyźni szli na wojnę, to ich kobiety czy żony na nich czekały. Dawały coś na szczęście, żeby mężczyźni o nich pamiętali. Zwykle to dodawało otuchy i mężczyźni wracali. Nie wszyscy. Jeden z moich pradziadków poszedł na wojnę 3 miesiące po ślubie i nie wrócił. A jeden z moich dziadków przeżył obóz, wrócił i zmarł na serce, bo babcia go nie kochała.




I mamy związek partnerski, dwie silne osobowości, które się podobno kiedyś kochały. Idealnie o tym informuje ten numer.




Ten związek trzyma się z przyzwyczajenia. To związek dwóch Jedynek. Każdy chce rządzić, każdy chce błyszczeć. Z premedytacją zadają sobie nawzajem ból. Tęsknią do miłości i zadowalają się przelotnymi zdradami. Związek bez przyszłości. Trudny podział majątku, jak nie było intercyzy.




Cypher zakochany jest w Trinity, ale bez wzajemności. Trini czeka na Neo, bo tak jej przepowiedziała wróżka. Na nikogo nie zwraca uwagi. Nawet nie stara się być miła.


Co tego biednego człowieka ma trzymać w realnym świecie? Opuścił Matrix, w którym był kimś, albo mógłby być. A dostał życie w brudzie, jedzenie papki i nieodwzajemnioną miłość. Tęskni za iluzją, bo jest mu źle. Karmił się nadzieją, ale ona zniknęła gdy pojawił się Neo. Wolność wychodziła mu bokiem. Skorzystał z pierwszej okazji, żeby uciec. W dalszym ciągu nie widzę podobieństwa z Lucyferem. Agent może być każdym i wykorzystał Bane, nie potrzebował Cyphera.




A tu mamy 99% ludzkości, plebs, pionki, motłoch, szarą masę.  W 1 części widzieliśmy tylko mały klub białego królika, w 2 klub Piekło Merowingów, a w 3 orgię. Ludzie są nadzy i bosi, mają mało, nic nie znaczą dla świata. Dla pospólstwa przewidziany jest zwykły seks bez miłości. Para idzie w gwizdek, zamiast tworzyć świat. Gdyby ludzie o tym wiedzieli, jakie to byłoby zagrożenie dla systemu. Moim zdaniem, najważniejsi ludzie na tej planecie, Matce Ziemi. Tylko nie mają wiedzy.


Telegonii powinno się uczyć w szkołach, bo dorośli po 33 roku życia na to nie pójdą. Nasi przodkowie o tym wiedzieli i stosowali w praktyce. Efektem tej wiedzy było prawo pierwszej nocy. Władcy dobrze wiedzieli co robią, zabierając dziewictwo mężatkom i wpływając na potomstwo. To samo robią starcy i pedofile, którzy gwałcą małe dzieci. Zabierają im wszystko co mają najcenniejsze. Jak po czymś takim poczuć miłość do drugiego człowieka? Dewiacje nie biorą się znikąd.


Brawo dla Architekta. Zaprogramował ludzi na seks, seksowne ubrania, seksowne jedzenie, seksowny makijaż … Gdyby ludzie kochali się z miłością, to ta energia rozwaliłaby świat. Ale oni nie wiedzą i wystarczy im tylko rozkosz. A jak jej nie ma to są namiastki jak dopalacze czy inne świństwa niszczące osobowość. Taki jest plan i jest świetnie realizowany. Wystarczy dotrzeć do 14 latków, bo oni łykną wszystko, zwłaszcza jak rodzice nie mają autorytetu.


A wszystkim chodzi o energię. Morfeusz mijał się z prawdą (mataczył), że jesteśmy bateryjkami. My jesteśmy źródłem potężnej energii, o której nie mamy pojęcia.




Postać Sati jest świetnie nakreślona. Sati jest programem stworzonym z miłości bez celu. Jest hinduską, więc trzeba tam szukać wyjaśnienia. Sati oznacza coś idealnego i czystego, i taka jest ta mała dziewczynka. Termin ten oznacza rytuał samospalenia wdowy. I Sati taka jest, żyje bez celu, a jednak dla miłości i z miłości aż po grób. Gdy ukochany mąż umiera to wdowa ginie razem z nim. Ta ceremonia obecnie nie ma sensu. W bardzo dawnych czasach kobiety wychodziły za mąż z miłości. Gdy mąż umierał to dla kobiety kończył się świat. Wymaganie od kobiety takiego poświęcenia jest nieetyczne, bo przecież mąż żyje w ich dzieciach, a ich nie powinno się krzywdzić. To symbol miłości idealnej, nieskazitelnej. Teraz niektóre kobiety żyją ze śmierci bogatych mężczyzn. Czy silikon się pali?


Mamy jeszcze miłość matczyną wdowy po bimbrowniku Dozerze. Też ma moc działania cudów.




Nawet maszyny poczuły miłość. Wszystko potrzebuje miłości. Wyrocznia mówi: „Ciasto trzeba wyrabiać rękami, bo ciastka też potrzebują miłości.” I zwierzęta i rośliny i samochody. A wróżka piecze coraz to lepsze cookies. Nawet jak nie lubisz, to musisz się na nie godzić. Uważaj na cookies od tej miłej pani. ;)


Cały film to sen Neo. Tylko we śnie występuje tyle symboli. Zadbał o to Morfeusz. Ale piękny sen.


Twórcy trylogii – bracia W. - zostali kobietami. Jak wszyscy, którzy to sobie zrobili wyglądają groteskowo. Ale bycie kobietą to nie cycki i makijaż. Żeby poczuć się kobietą trzeba mieć łono, macicę.


 


Niebo dzisiaj płakało nad niewiedzą ludzi. Punkt dla Architekta.


Ja dzisiaj chodziłam w różowych kaloszach i czerwonym szalu. Nie pasowałam do żadnego wahadła.


Uzbierałam za to dużo kasztanów i stare wyrzuciłam spod łóżka w sypialni.


Piękny dzień.