31/10/2010

Utrata przyjaciela

Dziwne czasy nastały. Na ostatniej imprezie, kilka tygodni temu, doszło w gronie moich znajomych do wymiany zdań. Poszło o tv, którą ja oglądam sporadycznie. Gdy oświadczyłam, że nie lubię dra Housa, to rozpętałam wojnę. Fakt, że obejrzałam tylko 3-4 odcinki, ale to wystarczyło, żeby przestać to oglądać. Główny aktor, którego pamiętam, jak otwierał drzwi Cruelli ze 101 Dalmatyńczyków, udaje dobrego lekarza. Jest arogancki, chamski, uzależniony od leków, bez szacunku dla innych ludzi. Gdy w jednym z odcinków krytykował akupunkturę, bo musiał potem leczyć zakażenie?! to wiedziałam, że to czysta manipulacja. Podważył wiarygodność metody leczniczej, która w Chinach jest legalna i skuteczna. Na dodatek jest kaleką, żeby wzbudzać współczucie. Nie oglądam już tego filmu, ale nie wykluczone, że może taki gość posunąć się do eutanazji lub dla rozrywki zrobić aborcję. Dziwi mnie, że taki ktoś ma być czyimś idolem. Nie popieram ćpunów na stanowiskach, bo mogą zrobić komuś krzywdę.


Okazało się, że się nie znam i się czepiam, bo to świetny lekarz. Dla mnie to postać fikcyjna i nie podniecam się, natomiast mój przyjaciel odebrał moje uwagi bardzo osobiście. Bardzo się zdziwiłam, bo facet po politechnice i MBA nie powinien dać się wpuścić w kanał. Pomyliłam się. Potem zaczął krytykować Kaczyńskiego i mówić, że jest psychiczny i powinien się leczyć. Oburzyłam, bo jak można kogoś osądzać gdy się kogoś nie zna. A medialna nagonka na jednego człowieka jest dla mnie podejrzana. I wtedy usłyszałam różne słowa, żywcem wyjęte z tvn. Oczywiście gdy kwestionuję cokolwiek co zapodaje tv to jestem za pis-em?! To zakrawa na kpinę. Nie jestem za żadną partią i za żadnym politykiem. Politycy dawno przestali dbać o interes zwykłych ludzi, dbają tylko o siebie, swoje rodziny i znajomych. I dlatego powinni odejść. Uważam, że gdyby każda z pseudokomisji uczciwie pracowała, to trzeba by zamknąć większość ludzi, którzy są wybrańcami narodu i powołać zupełnie nowych, myślących po polsku ludzi do rządzenia moim krajem. Dobiło mnie jeszcze jego stwierdzenie, że wierzy we wszystko co mówią na temat katastrofy, choć ja zakwiestionowałam, że w ogóle jakieś śledztwo jest prowadzone, raczej zaciemnianie. Przecież nie jestem ślepa i głucha i znam podstawowe prawa fizyki. Podpadłam na całej linii, bo na koniec tej dyskusji poradziłam mojemu przyjacielowi, żeby przestał na tydzień oglądać tv i włączył myślenie.  Obraził się. Coś musi być w tych programach, że ludzie inteligentni przestają samodzielnie myśleć, bo to wygląda na pranie mózgu.


Nasze kontakty się urwały i już chyba nie jesteśmy przyjaciółmi. Przez takie głupoty :(


prawdziwi przyjaciele


źródło: demotywatory.pl

29/10/2010

JAM JEST

Gdy we wtorek wracam z pracy, to w radiu jest audycja dwóch facetów, którzy przedstawiają się w ten sposób: jestem Stanisławem Wróblewskim (przykład), a dugi przedstawia się jako Pesel. Oni są artystami, ale ja nie przedstawiłabym się w ten sposób. Zainspirowało mnie to do zastanowienia się kim jestem?


A więc jestem:


człowiekiem


kobietą


córką


siostrą


żoną


matką


kochanką


przyjaciółką


ekonomistką


księgową


szefową


doradcą


Wszystko to jest prawda, ale są to tylko role jakie pełnię w tym życiu. Absolutnie nie stanowi to mojej istoty. Więc zaczęłam szukać dalej i głębiej. Jestem:


energią


istotą


czystym światłem


zbiorem kwarków


boską iskierką


duszą


świadomością


miłością


mądrością


inteligencją


doskonałościa


obecnością


JAM JEST


finding the Light


Niewiarygodne, jak się czułam dochodząc do sedna mojej istoty. To było coś takiego jak obieranie cebuli z łusek. Dotarło do mnie, że ja po prostu JESTEM. To coś takiego o czym czytałam w książkach, a teraz to doświadczam. Bosko! Jest taka cząstka mnie, która JEST i doświadcza. Mogę być kim zechcę, bo ja jestem cząstką Stwórcy, a właściwie jestem Bogiem, choć nim nie jestem. Trudno to wyrazić. To coś takiego, jak kropelka wina. Kropelka wygląda i smakuje jak inna kropelka i jak cała butelka. Jak na górze, tak na dole. Doznałam pewności, że jako ta cząsteczka Boga, jestem nieśmiertelna, nikt nie może mnie zniszczyć, zranić, nikt nie może mi nic kazać. Błogość! Cały ten ludzki świat to iluzja, a ja jestem tu po to, żeby doświadczać. Mam pewność, że wszyscy ludzie jesteśmy ze sobą połączeni, więc nie ma sensu pluć na siebie. Spotkałam Hitlera, którego zapytałam dlaczego wybrał sobie takie życie, bo każdy z nas ma taki wybór. Zawsze mnie to ciekawiło. A on powiedział, że chciał doświadczyć jak będzie się czuł, gdy będzie miał władzę nad światem, ale przygniotło go to, że prawie cały świat go nienawidził. On jako inna kropelka nie był ani zły ani dobry. Tak jak wiele innych kropelek zbierał doświadczenia, krzywdząc inne kropelki. Poczułam współczucie do niego, bo teraz jest w zawieszeniu i nie może sam odkupić swoich win. Pomodlę się za niego.


Najlepiej odzwierciedla to kim jestem określenie JAM JEST. Kiedyś to usłyszałam i wydało mi się ono bardzo staroświeckie i śmieszne. Prościej jest powiedzieć „Ja Jestem”, ale to nie to samo. Teraz to wiem.


Jest mi teraz łatwiej żyć i doświadczać, bo JAM JEST. Wybieram miłość, bo wiem jak cierpi inny JAM JEST, który nie wybrał miłości. Nie marnuję już ani dnia i godziny.

16/10/2010

Wiara i nadzieja

Cały świat patrzył jak ratują 33 górników w Chile. Wszyscy się cieszą, że udało się ich uratować. 13 października 2010 r. to był dzień dobrych wiadomości.


Chile


Wiara w ocalenie pozwoliła zasypanym górnikom czekać na ratunek. Przez 17 dni nie mieli pojęcia czy ktoś wie, że żyją ponad 600 m pod ziemią. Na górze bliscy modlili się i mieli nadzieję, że kiedyś zobaczą swoich mężczyzn. Nawet swój obóz nazwali Nadzieja.


Żeby przetrwać na małej powierzchni górnicy musieli się dobrze zorganizować i czekać na ratunek. Byli w różnym wieku - od 19 do 63 lat. Żeby ocaleć musieli wierzyć.


Ten przykład pokazuje, że nigdy nie trzeba tracić nadziei i mieć głęboką wiarę w drugiego człowieka.


Pora, żeby ludzie ludziom gotowali dobry los. Ja wierzę, że wreszcie skończy się opluwanie innych. Tyle jadu wypływa z ust ludzi u władzy. Nie ma zgody, współpracy i miłości. Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, a sami niszczymy swój gatunek.


"Miłuj bliźniego swego jak siebie samego"

03/10/2010

Dzień Anioła Stróża

W taki dzień jak dziś jesteśmy świadomi obecności Anioła, który zawsze jest z nami. Przez całe nasze życie od narodzin do śmierci czuwa nad nami i nie może z tego zrezygnować. Zgodnie ze swoją nazwą Anioł ten ma nas pilnować. I obojętne czy ktoś w to wierzy czy nie. On po prostu jest. Małe dzieci czasem „cudem” unikają śmierci, gdy np. wypadną z okna.


Anioł Stróż zna doskonale plan naszego życia. Jeśli nie jest nam pisana śmierć w dzieciństwie to będzie interweniował. Gdy miałam 11-12 lat bardzo chciałam umrzeć. Codziennie modliłam się do Boga o śmierć. Było mi źle. Nie czułam miłości rodziców. Ale dobrze czułam uderzenia pasem po całym ciele. Byłam krnąbrnym, myślącym samodzielnie dzieckiem i to była „jedyna możliwość”, żeby mnie wychować „na ludzi”. Zawsze cenimy to czego nie mamy, więc wyobrażałam sobie jak rodzice rozpaczają po mojej śmierci, żałowałi, że mnie bili i wyzywali od głąbów. I czułam się wtedy dobrze, bo przecież o to chodziło. Śmierć nie nadchodziła, więc wzięłam sprawy w swoje ręce. Gdy wróciłam któregoś dnia ze szkoły to po prostu odkręciłam gaz. Nie patrzyłam na godzinę, ani nie interesowało mnie, że blok może wylecieć w powietrze i ktoś też może zginąć. Czara goryczy się przelała. I wtedy leżąc w kuchni zobaczyłam dużą postać, raczej starą, z długą siwą brodą. I ta postać falowała w przedpokoju i powiedziała: chcesz umrzeć? A twoja mam przyniesie ci dzisiaj płaszcz na zimę z pięknymi guzikami, jakich nigdy nie widziałaś. Tak mnie to zaciekawiło, że musiałam go zobaczyć i zakręciłam kurki z gazem i pootwierałam wszystkie okna. Gdyby ta postać w jakiś inny sposób chciała mnie odwieść o zadania sobie śmierci to bym nie posłuchała. Bo przecież chodziło, żeby ci co zostaną cierpieli tak jak ja. Po latach zastanawiałam się kim mogła być ta postać. Bóg nie fatyguje się osobiście do małych dzieci, więc musiał to być mój Anioł Stróż.


aniol


Było to pierwsze spotkanie z moim opiekunem. Teraz często czuję jego obecność, choć nie daję mu powodów do interwencji.


A więc Aniele strzeż mnie od wszelkiego złego.