29/10/2011

Struś pędziwiatr

Ostatnio w gronie znajomych dyskutowaliśmy o dziwnych czasach, w których żyjemy. Jacy to wyjątkowi są ludzie, którzy wiedzą więcej niż inni. Wiedzą o spiskach, które szykuje kierownictwo świata, znają ich plany. Dlatego są lepsi niż ci co oglądają tv, łykają papkę, emocjonują się politycznymi gierkami i są „owcami idącymi na rzeź”. Kłóciłam się z nimi, bo przecież nie każdy musi wiedzieć co się dzieje za kulisami. Wiele ludzi ciężko pracuje i naprawdę nie ma na nic więcej czasu. Nie uważam, że tacy ludzie są przegrani i gorsi. Jedni zdobywają wiedzę szybko, a inni latami. I tak jest dobrze, bo każdy ma swoje przeznaczenie i coś do zrobienia na ziemi. Nie ma wybranych i wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Wszyscy, albo nikt.


Po tym spotkaniu miałam sen. Biegłam gdzieś bardzo szybko i na ramionach miałam swoich rodziców. Nie czułam ich ciężaru, to wyglądało tak, jakby nie mieli fizycznych ciał tylko dusze. Dwie dusze na moich ramionach ;) Pędziłam naprawdę szybko, jak struś, ale nie byłam zziajana tylko szczęśliwa.



I wtedy pomyślałam, że tak będzie. Gdy świat będzie się kończył, to wszyscy będziemy sobie pomagali, żeby każdy zdążył wsiąść do pociągu do nieba. Zawsze w trudnych chwilach przypomina się ludziom ich człowieczeństwo i solidarność, więc nie wierzę w apokaliptyczne przepowiednie. Bo one mają powodować w nas strach. A we mnie już tego uczucia nie ma.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz