25/08/2012

O zaświatach

Ciekawiło mnie gdzie podziewa się świadomość podczas snu, wskutek narkozy, upicia się, podczas haju narkotykowego, itp.

Przeczytałam ostatnio książkę Rudolfa Steinera "Tajemne czytanie i tajemne słyszenie". Wcześniej czytałam Kronikę Akaszy, ale nie za bardzo ją zrozumiałam. Właśnie Steiner pisze o tym, że nie wystarczy przeczytać książki o tematyce duchowej, bo się ich nie zrozumie. W człowieku musi nastąpić przemiana, zmienić się sposób w jaki myśli, czuje i odczuwa. Łatwo odrzucić coś co się nie rozumie. Znałam też jego projekty architektoniczne, uprawy biodynamiczne, szkołę waldorfską i eurytmie leczniczą.


W książce przedstawione są 4 wykłady wygłoszone w październiku 1914 r. w Dornach. Tłumaczenie jest znakomite, a czytając miałam wrażenie, że jestem na tych wykładach.

Wszystko co wiemy o świecie duchowym pochodzi z tego właśnie świata. Świat duchowy jest tu i teraz i nakłada się na świat fizyczny. Większość ludzi tego nie dostrzega, bo za słabo wibrują i nie widzą subtelnych światów. Nie widzą, to nie znaczy, że ich nie ma. I właśnie do świata duchowego podczas snu przenosi się świadomość. Połączenie jest tak mocne, że czasem przed snem się wzdrygujemy. A to dusza myślała, że może już ruszyć w podróż, ale ciało jeszcze nie zasnęło.

Gdy w 2000 roku rozpadło się moje życie osobiste, potem zawodowe, potem straciłam mieszkanie i straciłam sens życia, to jak przeszły mi myśli samobójcze (nie miałam pomysłu jak sobie to życie odebrać) postanowiłam dowiedzieć się, dlaczego mnie to spotkało. I poszłam do szkoły wróżek. Przez rok uczyłam się wszystkich technik wróżenia, przewidywania przyszłości, praw rządzących światem itp. Fascynująca wiedza, oparta na tym, że wszystko jest ze sobą powiązane. Zastanowiło mnie, że o numerologii nie uczymy się w szkole, a o innych prawach odkrytych przez Pitagorasa tak. Przecież to on powiedział, że światem rządzą liczby. Jednak ta wiedza jest zakryta dla przeciętnego człowieka. A tak ułatwia życie, wiemy z jakim zadaniem przyszliśmy na świat, jak dobierać się w pary itd. Po każdym rozłożeniu kart mieliśmy zapisać rozkład i jak klient wyjdzie, jeszcze raz go przeanalizować. I wtedy okazywało się, że mówiłam co innego niż było zapisane w kartach. Po 2 latach przestałam dotykać kart, bo nie znałam źródła wiedzy, która pojawiała się we mnie. Nie chciałam zadawać się z istotami z astralu i być manipulowana. Życie toczyło się dalej. Nie nastąpiło opętanie jak to opisują byłe wróżki. A to dlatego, że pracowałam nad sobą. Chciałam być dobrym człowiekiem. Proces wybaczania sobie i ludziom, których skrzywdziłam trwał ok. 2 lat. Zło dopada tylko te osoby, które w sercu nie mają miłości, a strach, pychę i pogardę dla drugiego człowieka. Po przeczytaniu wwym książki dowiedziałam się, że to świat duchowy mówił do mnie. Ego rośnie, człowiek staje się pyszny, wydaje mu się, że ma władzę, jest prawie Bogiem. A ja nie chciałam tej władzy, bo przez pół życia manipulowałam ludźmi, bo wydawało mi się, że wiem co jest dla nich dobre. Tak nie było.

Dla każdego świat duchowy jest fascynujący. Ale to dlatego, że nigdy tam nie byli. Jest zupełnie inaczej niż na filmie Zaklinacz dusz. Istoty duszne nie stoją przed tobą i nie mówią do ciebie. Jeśli spotykasz jakąś duszę i chcesz się dowiedzieć co ma ci do powiedzenia, to musisz stać się nią i ona wtedy przez ciebie przemawia. Tak też opisuje kontakty z duszami Pan Jackowski. Musisz być czujny, żeby nie dać się zawładnąć. W zaświatach są dusze między śmiercią a ponownym narodzeniem, są też inne istoty świetliste, które przepełnia bezwarunkowa miłość, że nie chce się opuszczać tamtego świata. I właśnie ze świata duchowego dostawałam informacje, których nie widziałam w kartach.

Każdy może zajrzeć do tego świata, tylko najpierw musi opuścić ciało fizyczne, odrzucić całą materię i egoizm, osiągnąć spokój duszy i czekać w oddaniu, bo to świat duchowy pozwala ci wniknąć do niego. Jeśli ktoś o brudnej duszy chce wniknąć świadomie do świata duchowego, to spotyka nieciekawych osobników, albo widzi coś co oczekuje, a nie jest to prawdą. Mnie było łatwiej, bo niczego nie miałam, straciłam wszystko co kochałam, a duszę miałam poranioną. Niczego nie oczekiwałam, chciałam tylko znaleźć odpowiedzi.

Zastanawiało mnie dlaczego tak wielu ludzi chce się dostać do świata duchowego na skróty. Wystarczy upić się lub zażyć narkotyki. I już jesteśmy w innym świecie. Wszystko płynie i wszystko jest możliwe. Dlatego artyści ćpają, bo mają wtedy szybki dostęp do innego wymiaru. Nawet tego nie ukrywają, jak choćby Beyonce czy Robert Plant. Jest wiele książek opisujących te techniki, ale nikt tym biednym ludziom nie mówi, że najpierw powinni się wznieść, nie interesować się sobą tylko wszystkim jestestwem, przyrodą, światem zwierząt i minerałów i przede wszystkim nie krzywdzić nikogo. Na tym polega rozwój duszy. Nie przychodzi to od razu, ale droga jest fascynująca. Dystansu do świata nabrałam też przez "wychodzenie" z siebie, stawanie z boku i przyglądanie się sobie i sytuacjom. Gdy wskutek modlitw Huny dostałam mieszkanie, to naprawdę nie przeżywałam tego, tylko patrzyłam jak to wszystko się samo dzieje, jak ludzie robią wszystko za mnie. Nowy dom naprawdę "spadł" mi z nieba. Steiner też o tym wspomina.

Dziwne, że to co ja przeżywałam opisał prawie 100 lat temu Steiner. Nic się nie zmienia. Zaświaty ciągle są. Wszyscy tam trafimy po śmierci, więc nie pociąga mnie ciagłe tam zaglądanie. Jednak kontakt jest. Gdy moja mama prosi mnie, żebym zajrzała w karty i coś sprawdziła z przyszłości to ja bez kart wiem jak potoczy się czyjś los. Nie ma potrzeby wyjaśniania tego, bo kto mi uwierzy. Jestem przecież realistką i księgową.

Kontakt z zaświatami uświadamia, że wszystko co posiadamy jest ulotne. Zostaje nam tylko to kim jesteśmy w duszy. Dusza jest wieczna.

 

19/08/2012

Chleb nasz powszedni

Ta malutka książka przyszła do mnie w pierwszy dzień ramadanu. A dziś jest jego koniec;)



Wszystko co dotyczy zdrowia i pomyślności człowieka jest tematem moich zainteresowań. A ta książka właśnie o tym opowiada. Metody leczenia sufich wywodzą się z Koranu. Nie znałam wcześniej Koranu i zapewne nie będę go czytać, ale zdziwiło mnie to, że tak wiele miejsca poświęcono na doskonalenie ciała, umysłu i duszy. Jest tam pełno wskazówek jak postępować, aby być zdrowym. Są też przepisy na mieszanki ziołowe na różne dolegliwości, co i jak jeść, żeby być zdrowym. Opisuje też autor etapy rozwoju duszy, cztery esencje ciała, ćwiczenia sprzyjające zdrowiu.


Siedliskiem mocy duszy jest serce. Wg sufich serce to nie tylko pompa, ale magazyn boskich przymiotów (jest ich 99) i siedzibą mocy, wprowadzanej do organizmu z każdym oddechem. Polecam film 6 sekund i 6 sekund serca.



Post to najlepsze lekarstwo, jest najstarsza formą naturalnego leczenia. Jest całą masa postów, w tym najważniejszy – 30 dniowy ramadan, czyli od świtu do zachodu słońca nie wolno nic pić i jeść, można się modlić w zasadzie nic nie robić. Muszę spróbować postu co drugi dzień. Podobno daje dużo korzyści. Jeden dzień jedzenia, jeden postu itd. Ciekawe.


Oddech jest bardzo ważny. Bóg stworzył człowieka i tchnął w niego życie. Oddech pochodzi od Boga, to świetlista substancja, promień jasności, to siła życiowa samego Boga. Nie mylić z tlenem i powietrzem.


Dowiedziałam się, że kolendra jest najważniejsza i jest dobra na wszystko, likwiduje wzdęcia, gasi gorączkę, wysusza nadmiar wilgoci, ułatwia menstruację, chroni przed siwieniem...


Najciekawsze dla mnie było o chlebie.


Chleb – najlepszy jest z gruboziarnistej mąki, wypiekany w otwartym kamiennym piecu. Nie należy jeść ciepłego chleba, ponieważ powoduje silne pragnienie. Czerstwe pieczywo blokuje jelita. Chleb zawierający otręby jest lekkostrawny i bardzo pożywny. Czym świeższy chleb, tym łatwiejsze trawienie i większe wartości odżywcze. Prorok miał powiedzieć: "Nie krójcie chleba nożem. Oddajcie mu hołd łamiąc go rękami, gdyż wywyższony został przez Boga". Ciekawe, że w chrześcijaństwie też jest mowa o "łamaniu" chleba. Sprawdziłam różnicę w smaku chleba krojonego nożem i łamanego. Może to sugestia, ale on inaczej smakuje. Ludzie jedzą coraz mniej chleba, może właśnie dlatego, że jest krojony i jest martwy, nie ma wartości odżywczych.


Ważna jest celebracja posików. Jeśli cebula i ziemniaki nie rosną w pobliżu to należy z nich zrezygnować. Prorok uważał, że nie ma takiej choroby, na którą nie byłoby lekarstwa i że żołądek jest domem choroby. A najważniejsza jest modlitwa.


Bardzo ciekawa książka. Polecam każdemu kto ma otwarty umysł i chce być zdrowy. Nigdy dość wskazówek.




11/08/2012

8 aksamitnych ruchów

W końcu przyszła pora na ćwiczenia Qi Gong (czi kung). Są bardzo proste, a ich skuteczność wysoka. Qi Gong to starożytna wschodnia metoda pomnażania i równoważenia energii życiowej w drodze ćwiczeń. Wszystkie chińskie sztuki walki wywodzą się z tych ćwiczeń.

Zadziwiło mnie, że w ciągu 6 minut zmienia się nastrój i samopoczucie. Kto ma depresję ten powinien to ćwiczyć.

Korzyści codziennych ćwiczeń:


  • wzmocnienie całego organizmu


  • poprawa postawy i gibkości ciała


  • efektywne oddychanie


  • podniesienie energii i sił życiowych


  • pobudzenie układu odpornościowego


  • zmniejszenie stresu


  • poprawa krążenia krwi i pracy serca


  • poprawa trawienia


  • rozwinięcie koncentracji, samoświadomości.

Ćwiczenia są bardzo łatwe.

Ruch 1 – podtrzymywanie niebios obiema dłońmi



Ruch 2 – naciąganie łuku




Czyżby najszybszy człowiek świata też ćwiczy Qi Gong? Nie dziwi mnie to. Inteligentni ludzie, którzy chcą osiągnąć sukces wykorzystają wszystko, żeby go osiągnąć. Ten akurat ruch zwiększa pojemność i elastyczność płuc, stymuluje serce i poprawia krążenie, wzmacnia mięśnie ud, rąk, ramion.

 
Ruch 3 – podnoszenie rąk




Ruch 4 – obroty głowy i spoglądanie za siebie



Ruch 5 - wychylanie tułowia i wyciąganie szyi






Ruch 6 – dotykanie palców stóp i wyginanie pleców



Ruch 7 – zadawanie ciosów



Ruch 8 – unoszenie pięt dla obrony przed chorobami.




Korzystałam z książki jak poniżej. Jest tam dokładny opis każdego ćwiczenia, na co działa i jakie przynosi korzyści.

 
Na początku trzeba opanować wszystkie ruchy, a potem ćwiczyć codziennie. Jestem leniwa, więc ćwiczę kiedy mam czas, ale codziennie. Ćwiczę dopiero od 2 tygodni i czuję się dobrze.



09/08/2012

Zachwyt

Ciężko znaleźć odpowiednie słowo, żeby opisać uczucie szczęścia i błogostanu, które mnie przepełnia w kontakcie z naturą. Wyjechałam na kilka dni do rodziców, którzy spędzają miesiące letnie na leśnej 1000 metrowej działce. Wystarczyło wyjechać 30 km od miasta i już jest się w innym świecie. Nie odpoczywałam, bo nie czuję się zmęczona, chciałam się tylko zresetować i pożyć trochę inaczej. Wybrałam spędzenie czasu z rodzicami, żeby nie mieć kiedyś poczucia winy. Gdy odeszła babcia mojego męża długo nie mogłam sobie wybaczyć jak ją traktowałam. Nie traktowałam jej źle, ale gdy przychodziła miałam dla niej mało czasu, czasem chciałam żeby sobie już poszła, a ona miała tylko nas. Chyba jeszcze jest we mnie ślad poczucia winy i czasem chce mi się płakać. Czasu nie wrócę.


Nie chcę tego przeżyć jeszcze raz gdy odejdą moi rodzice, dlatego często do nich dzwonię i spędziłam tylko z nimi kilka ostatnich dni. Zdziwiłam się, że moja mama codziennie jeszcze w łóżku ćwiczy "karaluszka" – ćwiczenia propagowane przez Tombaka. Wszystko co jej drukuję na temat zdrowia z internetu czyta i stosuje. Moi rodzice będą jeszcze długo żyli :)


W lesie czas płynie inaczej. Obserwowanie przyrody zawsze upewnia mnie, że Bóg istnieje. Natura jest świetnie zaplanowana, wszystko ma swoje miejsce. Bez przerwy coś się dzieje, wszystkie zwierzątka pracują. W nocy jest naprawdę ciemno, człowiek inaczej się ubiera, chodzi na boso i czuje jak pachnie ziemia. Można się zmęczyć samym patrzeniem jak natura nieustannie pracuje. Po cichu.


Pająki są wszędzie.





Pająki codziennie tkają sieć i nie odpoczywają co 6 dni.


 


Pszczoły pracują bezustannie.


 


Sezon na poziomki dawno minął. Będzie jeszcze jedna :)


Oczywiście była okazja do treningu. Nikt nie lubi sąsiadów moich rodziców, bo wycinają drzewa na swojej działce i potem mokre palą w ognisku. Dym i smród jest drażniący i cała okolica wysyła do nich złe myśli. A oni nic sobie z tego nie robią. Kiedyś ktoś zwrócił im uwagę to powiedzieli, że im wolno. To są ludzie "ęą" jak ich nazywam, lepsi od innych, pracownicy naukowi jakiejś uczelni. Moja mama powiedziała do mnie "zrób coś". Nie miałam pomysłu co mam zrobić i wtedy przypomniała mi się technika serca, ostatnio przeze mnie sprawdzana. Zamknęłam oczy i zaczęłam mówić w myślach "kocham cię, kocham cię ..." Nie znam tych ludzi, więc nie mogłam ich sobie wyobrazić. Po 30 powtórzeniach otworzyłam oczy, żeby zobaczyć czy coś się dzieje. Śmierdzący dym z ogniska przestał wiać na naszą działkę i skierował się w inną stronę. Nie o to mi chodziło, bo nie chcę szkodzić innym. Więc zaczęłam jeszcze gorliwiej "kocham cię, wybacz mi, przykro mi". Gdy znowu otworzyłam oczy (szybko się nudzę i oczekuję natychmiast efektów) to dym szedł prosto do nieba. Wtedy pomyślałam, że dobrze by było sprowadzić deszcz, żeby zagasił to ognisko. To była tylko myśl, jak chwila słabości ;) Po 2-3 minutach ognisko zagasło, bez deszczu :) Problem rozwiązany. Tylko co będzie jak mnie nie będzie, a im zostało jeszcze dużo drzew.


Swoją drogą ich życie nie układa się różowo. Ich córka jest już po rozwodzie, a nie ma jeszcze 30 lat, a ich syn nie może mieć dzieci, więc ci "źli" ludzie nie mają wnuków. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ich działania na szkodę sąsiadów mogą mieć wpływ na ich życie. Ale to ludzie "ęą", oni są niereformowalni i mają to na co zasłużyli. Polecam tę technikę, jest lepsza niż lustra, bo nikomu nie szkodzi.


Bardzo dobrze zrobiło mi odcięcie od internetu i telefonu.

02/08/2012

Uzdrawianie relacji

Jest wiele metod uzdrawiania relacji między ludźmi. Na kursach z psychologii podawano, że jeśli masz problem z szefem, to wyobraź go sobie siedzącego na sedesie. Zobaczysz, że jest też człowiekiem, wygląda śmiesznie, więc przestaniesz się go bać. Niestety ta metoda dla mnie była niedobra, bo moja etyka nie pozwala mi na ośmieszanie ludzi.


Ostatnio kupowałam książki przez internet. Żeby nie płacić nic za przesyłkę trzeba było kupić książki powyżej jakiejś kwoty i właśnie o takiej "zapchaj dziurę" książce chcę dziś napisać.


Nie ma przypadków i nic nie trafia do nas bez celu.


Książka "W czym Huna może pomóc" Barbel i Manfred Mohr pomaga kształtować rzeczywistość za pomocą starej hawajskiej techniki Ho'oponopono (coś wyprostować, coś naprawić, droga do doskonałości). Wszystko jest jednością, my powołujemy rzeczy do życia. Każdy problem pochodzi od nas, a jego rozwiązanie tkwi w naszym wnętrzu. Porządkując swoje wnętrze powodujemy, że świat zewnętrzny uporządkuje się samodzielnie. Wszystko jest przenikającą wszystko energią. Sprawy zaczynają się układać we właściwym kierunku. Oczekuję najlepszego. Takie są założenia.



Mount Everest Celia Chang


A teraz technika:


Gdy masz z kimś problem: z szefem, sąsiadką, rodzicem, to zadaj sobie pytanie: Jeżeli bym postępował tak jak (ta osoba) to dlaczego bym tak postępował, gdybym tak postępował, co bym wtedy czuł. W jaki sposób przyciągnąłem daną sytuację do swego życia. Teraz czekamy aż pojawi się jakieś uczucie, od naszej podświadomości dostajemy wiele odpowiedzi. I wtedy mówimy (może być w myślach, jeśli robimy to np. w autobusie): kocham cię, wybaczam, przykro mi. Powtarzamy to bardzo dużo razy, aż poczujemy, że zmienia się nasz stosunek do tej osoby lub sytuacji.


W książce jest opisanych wiele przypadków, które są rozwiązywane na wykładach, na których jest 200-500 osób. Wtedy tych odpowiedzi jest wiele.


Jest też opisana technika serca, którą sama nieświadomie stosuję od roku. Jak masz jakiś problem to przyjmij to do serca i powiedz: kocham ten problem, daję mu całą moją miłość, dziękuję tej części mnie, która spowodowała ten problem, kocham to, kocham tamto. Mogę nieraz tak gadać pół dnia, im częściej się to robi tym lepiej. Wypróbowałam wczoraj tę technikę u lekarza. Ktoś mnie prosił o lek sterydowy na skórę, a sam nie ma ubezpieczenia. Więc poszłąm do mojej przychodni i czekając przed drzwiami powtarzałam w myślach kocham cię, przykro mi, kocham cię. Chyba ze sto razy, bo czekałam 10 minut. Nie miałam pojęcia jak zagadać, żeby lekarz dał mi receptę na ten lek. Gdy weszłam i poprosiłam o receptę, to lekarz tylko spytał po co mi to, a ja, że potrzebuję. Tylko spojrzał i wypisał. Nie widział żadnych zmian na skórze, ale ja powiedziałam to takim tonem, że zrobił to co chciałam. Tę metodę stosuję też jak mam iść na pocztę. Nie wiem kto będzie mnie obsługiwał, ale załatwienie spraw przebiega szybko (a jest to najgorsza poczta w okolicy). Jak o tym nie pamiętam, to prostą sprawę załatwiam najmniej pół godziny.


W książce opisane są też inne metody, ale ich nie zdążyłam sprawdzić. Nie mogę dać fotki książki, bo już powędrowała do mojej przyjaciółki. Ona ma problem z teściową, z córką, z mężem i z sobą, więc jej była ta książka bardziej potrzebna.


Na rozpoczęciu olimpiady symbolicznie pokazano, że wszyscy ludzie niby są rozdzieleni, a jednak są razem. To był pomysł ze zniczem.


Czy wszyscy już to wiedzą?



 

01/08/2012

Robin Gibb - rak okrężnicy

Robin Gibb był jednym z braci, którzy od 1958 r. tworzyli zespół Bee Gees. Każdy chyba widział "Gorączkę sobotniej nocy" - to ich muzyka.



źródło: Robin Gibb, left, with his brothers Barry, centre, and Maurice, in 1979. Photograph: AP


Ignorował objawy choroby przez 3 miesiące. Uważał, że ma zgagę lub skurcz żołądka. Gdy poszedł w końcu do lekarza, ten powiedział mu, że ma nowotwór i godzinę życia. Potraktował Robina jak zwykłego człowieka, a to przecież niedopuszczalne. Rak był ogromny, więc został szybko usunięty. Pomyślał, że jak czegoś nie ma to choroba znika. Owszem objaw znika, ale nie przyczyna.


U niego choroba najpierw zaatakowała jelita, czyli nie pozbywał się z życia tego co zbędne. Zapalenie okrężnicy informuje o zbyt wymagających rodzicach, poczuciu przygnębienia i klęski, silna potrzeba uczucia. To był klucz do źródeł jego choroby. O rodzicach nic nie wiem, ale zespół tworzyli bracia, więc całą rodzina musiała być zaangażowana. (Podobnie było u Jacksonów). Był przygnębiony po niespodziewanej śmierci 2 braci. Nie umiał się z tym pogodzić. Szkoda mu było pieniędzy na terapię, nie miał też przyjaciół, z którymi mógłby o tym pogadać i wyrzucić z siebie żal. W wywiadach mówił: "Nigdy nie otrząsnąłem się po śmierci brata."


Zbagatelizował sygnały z ciała więc choroba rozwijała się dalej i zaatakowała wątrobę – złość, gniew, wściekłość. A wystarczyło trochę nad sobą popracować, znaleźć w sobie trochę miłości i zmienić w sobie te negatywne cechy. Ale po co, skoro sam mówił: "Czasem myślę, że wszystkie te nieszczęścia, które dotknęły moją rodzinę, to swojego rodzaju karmiczna zapłata za naszą fortunę. Andy odszedł tak młodo, a mój brat bliźniak zmarł z dnia na dzień. Uważam, że wszystkie gwiazdy płacą tę cenę. Ja płacę swoim zdrowiem. Większość nie ma życia osobistego, rodzin i tak naprawdę nie jest szczęśliwa. Wszystko dla sławy i sukcesu. Uważam, że jestem chory, bo stałem się sławny." Co za arogancja. On nie widzi w sobie nic złego, tylko szukał na zewnątrz, a przecież to on hodował raka. Potem była radioterapia, która zawsze uzłośliwia raka. Nie znam nikogo, kto by to przeżył.


Potem było już tylko gorzej, bo jego przekonania się nie zmieniły. Mówił: "Choroba i śmierć moich braci uświadomiły mi, że z każdego dnia trzeba czerpać garściami i robić to, na co ma się ochotę".


I robił. Silną potrzebę uczucia zaspokoiła młoda gosposia, z którą przez 5 lat miał romans. W 2009 r. urodziła mu córkę. Żona o wszystkim wiedziała, ale stwierdziła, że rozwód się nie opłaca, bo Robin i tak umrze. Żyli sobie razem w trójkącie, krzywdząc się nawzajem. Dla pieniędzy. Więcej Tu  Nie mogło się to dobrze skończyć.



Żadna choroba nie bierze się znikąd. Ciało nie choruje samo z siebie. To nie kara, tylko konsekwencja postępowania, myślenia i przekonań. Zbierasz to co posiejesz.


Sławni i bogaci tworzą w mediach nierealny świat. Dopiero jak umierają, to wychodzą na jaw różne brzydkie rzeczy i okazuje się, że są oni takimi samymi ludźmi jak wszyscy. Od czasu do czasu bywają muzykami, aktorami, artystami. Biedni ludzie bez przyjaciół. Tak są zaślepieni swoją wielkością, że nie dopuszczają do siebie myśli, ze też umrą.


Mam nadzieję, że ludzie analizując te przypadki chorób wyciągną wnioski i zaczną się uzdrawiać, a nie walczyć. Bo każda walka jest przegrana. A każdą chorobę można wyleczyć, tylko trzeba chcieć i mieć w sobie trochę pokory.