30/12/2017

Talenty

Miałam już w tym roku nic nie pisać na blogu, ale wczoraj obejrzałam film w tv – Noce w Rodanthe. Jak ktoś czytał książkę Nicolasa Sparksa to lepiej niech nie ogląda. Film niespecjalny, ale grał w nim aktor James Franco. Główne role grali Richard Gere i Diane Lane. Oboje piękni, ale zupełnie nieprzekonywujący. Widoczny brak chemii, że trudno uwierzyć w łączące ich uczucie. A James Franco w jakimkolwiek filmie się pojawia, to przykuwa uwagę. W grę wkłada całego siebie, nie tylko talent i serce. Ciekawe, że nie ma go w obsadzie i nie ma w napisach końcowych. Napisy to lista płac, czyżby nie wziął za ten film honorarium?


Ciągle trafiam na filmy z nim. Więc muszę się uwolnić ;)




James Franco jest utalentowany. To nic dziwnego, bo jest 11 z 39. Gra w 6 filmach rocznie, ale interesuje go też reżyserowanie i produkcja. Bycie aktorem jest nudne. Grasz jak ci każe reżyser, mówisz cudzymi słowami. Nikt się nie interesuje tym co masz do powiedzenia. A więc dobry aktor musi interesować się innymi działalnościami, niekoniecznie związanymi z branżą. James Franco studiował malarstwo w prywatnej szkole przez 10 lat i malował jak umiał, nawet murale. Wystawiał swoje prace w MoMA i Tate na wielu innych wystawach. Proszę zajrzeć na te linki, zwłaszcza na sztukę nowoczesną. Można być twórcą wszystkiego, ma się to podobać, albo nie, ma szokować, poruszać, a na pewno nie pozostać obojętnym.


Jego obrazy kupują znajomi, jak np. Sharon Stone, ale może je kupić każdy kogo stać.


Żeby zostać malarzem trzeba mieć pomysł, niekoniecznie talent. W luty będzie grany najnowszy film, który wyreżyserował i w którym zagrał – The Disaster Artist – o beztalenciu, ale z marzeniami. Był już film o śpiewaczce, która fałszowała, a na jej koncerty waliły tłumy. Zagrała ją Meryl Streep. Niczym mnie już nie zaskoczy, nie umiem ją podziwiać.


James Franco to człowiek, którego „nosi”. Ma wiele ukrytych i jawnych talentów. Może będzie Wielki :)


Gdy jesteś Britney Spears to za swoje „dzieło” możesz dostać 10 tys.$




Ale to podobno na szczytny cel, albo dla rozgłosu.


Jest wielu aktorów, celebrytów, którzy próbują malować, jak Jane Seymour , Anthony Hopkins , Adrien Brody i wielu innych top 20 celebrity painters .


Jedni malują od lat jak Joni Mitchell, która mówi, że najpierw jest malarką.


Wiele obrazów jest niepokojących i ciekawych dla psychologów.


Jim Carrey ciągle maluje. Jak nie ma propozycji aktorskich to ma zajęcie. Nie umie reżyserować i produkować.




Jim Carrey na swej stronie pokazuje wszystkie prace. Jego obrazy są niepojące, a on wydaje się niestabilny. Nie chciałabym mieć jego dzieła w domu.


Żeby sprzedać obraz trzeba mieć talent, albo sławne nazwisko.


Można też do malowania nakłonić małpę, słonia czy inne zwierzątko. Lepiej dac mu pędzel i farby niż zabić i zjeść.




Na pewno ktoś to kupi. Ludzie kolekcjonują wszystko, nawet włosy znanych ludzi.


W ubiegłym miesiącu była licytacja obrazu Salvator Mundi – Zbawiciel Świata.




Gdy go pierwszy raz zobaczyłam, to pomyślałam, że to podróba, albo karykatura. Chyba przez tą kryształową kulę zamiast jabłka. A jednak znawcy twierdzą, że autorem jest Leonardo da Vinci. Licytacja była dla ludzi z kasą i trwała 19 minut. Niektórzy nie wiedzą już na co wydawać. Za 450,3 miliony$ czyli 342 miliony £ można go było zabrać do domu, pałacu lub rezydencji. Nikt go już nie zobaczy i trafi do sejfu, jako lokata.


Ciekawe czy nabywca widział obraz z bliska. Bo w obrazach starych i oryginalnych jest jakaś magia. Dotykał go malarz i dał mu kawałek swojego życia, zwykle biednego.


Oryginały na żywo emanują jakąś energią, poświatą i może warto było. Ja bym raz na jakiś czas oglądała ten obraz na żywo, wyprowadzała go z sejfu na świeże powietrze.



Każdy człowiek powinien mieć jakąś odskocznię od swojej pracy. Nie każdy ma pracę, która go uszczęśliwia. Jeśli praca daje kasę, to za nią można realizować coś innego. Trzeba szukać w życiu równowagi. Nie słuchaj kołczów, że trzeba rzucać nielubianą robotę i realizować swoje cele. Jeśli jesteś głupi to zrobisz to. Ale po co. Jeszcze wpadniesz w depresję, jak niektóre osoby, które mają wszystko, tylko nie mają radości życia. Szukaj innych aktywności po zwykłej pracy, niekoniecznie musisz malować, możesz szydełkować ;) Ale rób coś diametralnie innego od zwykłej codzienności. Będziesz zdrowy.


Najbogatszym aktorem w tym roku został Mark Wahlberg, który zarabia miliony na burgerach. Ogłosił ostatnio, że zostanie reżyserem i stanie za kamerą, a nie przed. Uznawany jest za najbardziej przepłacaną gwiazdę, ale stać go na robienie czego chce. A zaczynał jako złodziejaszek.


Spróbuj i ty.




24/12/2017

Hemoroidy

Czy to odpowiedni temat na przedświąteczny czas? Gdy składamy sobie życzenia to najpierw życzymy komuś zdrowia. Potem całą resztę. Bo przecież gdy jesteśmy zdrowi, to możemy spełniać wszystkie marzenia. Dlaczego te życzenia tak słabo się spełniają?

Wczoraj spotkałam znajomą, która widziałam ponad rok temu, też o tej porze. Powiedziała mi teraz, że choroba jej córki sama odeszła. Uwielbiam takie wiadomości. Wszystko samo się robi.😎

Wtedy znajoma pytała czy nie znam jakiegoś sposobu na hemoroidy. Bo jej córka urodziła drugie dziecko i ma problem z hemoroidami. Oczywiście, że wiedziałam jak się tego pozbyć na zawsze.


Hemoroidy to żylaki odbytu. Guzki krwawią i chyba bolą. Lekarze mówią, że to z powodu biegunek lub zaparć. Tylko skąd te biegunki i zaparcia u normalnego, zdrowego człowieka?

Lekarze, zwłaszcza telewizyjni mówią, że trzeba usunąć przyczynę, więc usuwają guzki zamrażając je. A przecież guzki to objaw choroby, a nie przyczyna.


W organizmie coś się dzieje i on to pokazuje przez objawy. Człowiek musi znaleźć przyczynę choroby, zmienić swoje myślenie i wyzdrowieć. Jeśli te objawy zignoruje, usunie problem z widoku, to choroba wypłynie gdzie indziej, mocniej. Objawy choroby mają za zadanie powiedzieć choremu, że jego postawa w jakimś aspekcie jest błędna.

To jakby podświadomość mówiła: obudź się, zrób coś dla swojego dobra.

Choroby to przecież tylko i wyłącznie nasza zasługa.

Powiedziałam znajomej, że przyczyną hemoroidów są (wg Louise Hay):



  • obawa, że nie zdąży się z czymś w terminie,



  • złość z powodu przeszłości,



  • obawa przed odpuszczeniem przeszłości,



  • poczucie obarczenia, czyli wg słownika synonimów przepełnienie, przeładowanie, przeforsowanie, przesilenie, wyżyłowanie, zarżnięcie, zajeżdżenie, przeciążenie, przeciążanie.

Hemoroidy wychodzą, gdy człowiek odczuwa silną presję emocjonalną. Chory często zmusza się do czegoś, odczuwa ciągle presję, za dużo od siebie wymaga. Człowiek zmusza się do robienia czegoś, aby coś mieć. Gdy sprawy nie posuwają się wystarczająco szybko, człowiek ma poczucie, że wszystko wymyka się spod kontroli.

Zaparcia – zatrzymuje coś, apotem nagle coś odpuszcza, bo już nie ma siły – biegunki. Występuje brak równowagi.

Żeby wyzdrowieć, trzeba się zmierzyć z tymi zdaniami, odnaleźć w swoim życiu adekwatne sytuacje i pozwolić sobie na bycie nieidealnym. Naprawdę wystarczy kilka dni zastanawiania się nad tym, a choroba sama odejdzie., bo zniknie jej przyczyna. Jak w omawianym przypadku. Przy dzieciach, gdy kobieta zdana jest tylko na siebie, są momenty, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Wtedy trzeba czegoś zaniechać, zrobić coś później, albo wcale, albo kazać to zrobić komuś innemu.

Moja znajoma powiedziała, że wszystko przekazała córce, ale nie rozmawiała z nią potem na ten temat. Podejrzewam, że matka też musiała córce odpuścić. Może chciała, żeby sobie ze wszystkim sama radziła i wywierała na nią presję. Ale przecież tak się nie da, żyjemy wśród ludzi i każdy ma jakieś zadania do wykonania. Trzeba pomagać, odciążyć. Wiem, że córka nie poszła do lekarza, bo nie miała czasu. A potem objawy się cofnęły, SAME :) A może wystarczyło, że to matka przestała wywierać presję na córce i zaczęła ją wspierać i pomagać i to wystarczyło, żeby córka została odciążona i nie miała poczucia przeciążenia.

Podobno chorujących na hemoroidy ludzi jest coraz więcej.

Nie wiem skąd takie dane, ale podaje się, że chorują pracownicy biurowi (bo ciągle siedzą), kobiety w ciąży, zawodowi kierowcy, gracze komputerowi, kolarze, ludzie jeżdżący konno.

A ja nie mam guzków, a często siedzę przy komputerze. Nie lubię uogólnień. Często mam taki natłok spraw, że nie wiem w co ręce włożyć. Jak jest ich za dużo, to robię hierarchię ważności, a część spraw po prostu odpuszczam i nie robię, niech robią inni. Trzeba się cenić, a zwłaszcza cenić swoje zdrowie.

Gdy choroba dopiero się pojawia, to wystarczy zmienić wewnętrzne nastawienie do niektórych spraw. I problem znika.

Gdy stosujemy dużo lekarstw i zabiegów, to podświadomość mówi: słuchaj co do ciebie mówię, nie wkur...j mnie, bo następna choroba będzie gorsza. Trzeba siebie słuchać i zaraz reagować. Prof. J. Aleksandrowicz mówił: „Niech mi koledzy lekarze wybaczą ale leczenie jest częstokroć bardziej szkodliwe niż zaniechanie leczenia”, „Nie ma chorób nieuleczalnych, niedostateczna jest tylko nasza wiedza”.

W przyrodzie podobno w pobliżu trującej rośliny rośnie antidotum.

Gdy sprawy są nierozwiązane na początku choroby, to pojawia się rak, jak u mojego ojca. Wtedy trudno zmienić swoje przekonania, choć bardzo się stara. Zawsze wiem kiedy jest kolejne badanie PSA. Ojciec robi takie badania co pół roku. Miesiąc przed nim jest nerwowy, mówi, że wszystko będzie źle, ale przy okazji zapomina, żeby być chamskim w stosunku do mamy i innych kobiet. Za bardzo jest zajęty sobą. Potem idzie na badanie, potem po wynik i okazuje się, że jest rewelacja. A potem wszystko wraca do normy, do następnego badania. Staremu człowiekowi trudno się zmienić, choć wie, dlaczego choruje.

Z okazji Świąt dostaję dużo mejli z życzeniami. Wszystkie uważnie czytam, zwłaszcza z newsleterów.

Ciekawe życzenia przyszły od mojego banku:

Życzymy Ci pełnych ciepła, spokoju i radości Świąt w gronie najbliższych.
W Nowym Roku niech Twoje marzenia zmienią się w rzeczywistość, a sukcesy przerosną oczekiwania.

Bardzo mi się podobają. Prawda, że niesztampowe, krótkie i treściwe?

Wszystkim życzę tego samego :)

Wszystko gotowe. Pora świętować.




16/12/2017

Cytaty

Zajrzałam dzisiaj do aplikacji, którą mam na telefonie. Cytat adekwatny do tego co akurat robiłam.



Ja to mam szczęście, bo mam już posprzątane. Gruntowne porządki robię na początku grudnia na imieniny. Potem tylko odkurzam i mieszkanie gotowe na świętowanie. I dekorowanie. Na choince zawsze mam swoje gwiazdki, w dowolnych kolorach. A dzisiaj zaczęłam wycinać śnieżynki. Taki przerywnik w pracy zawodowej.





Żeby w domu było ładniej. Inaczej jak zwykle. Za oknem śniegu nie ma, więc mam śnieżynki na szybie w drzwiach do kuchni. To dopiero pierwsze podejście. Kolejne śnieżynki będą coraz ładniejsze. Wybrałam zwykłe kartki papieru i papier kolorowy. Nie udało mi się wyciąć doskonale żadnej, choć miałam wzory. Śnieżynki nie idą na wystawę, więc mogą być nieperfekcyjne. Im większa kartka papieru, tym wzory mogą być bardziej skomplikowane.


Takich śnieżynek nikt na świecie nie ma. Nawet ja nie mam dwóch jednakowych. Bo mi nie wyjdą ;)


Do wycinanek dobry jest cieniutki papier, prawie bibuła i bardzo ostre nożyczki, żeby się przebić przez kilka warstw. Gdy papier składa się kilka razy tym piękniejsze wychodzą wzory. Właściwie to zawsze są piękne, bo są symetryczne. Symetria jest dobra, bo działa dobrze na człowieka. Harmonia. Dobrostan.


Upiększajmy nasze domy, nasze serca, nasze życie.




Śnieżynki po nowym roku znikną, bo ich czas minie. Jak choinka i gwiazdki. Jak wszystko.





12/12/2017

Staruszkowie

Rano o 9 musiałam być w nikomu niepotrzebnym urzędzie złożyć druki z pierdylionem zbędnych rubryczek wydumanych przez nikomu niepotrzebnych urzędników. I tym sposobem poszłam wcześnie do hipermarketu. Zwykle chodzę po południu albo wieczorem.


O tak wczesnej porze klientami są w większości staruszkowie, nie ma małych dzieci. Staruszkowie chodzą wolno, parami i wszystko oglądają.


źródło: klyker.com old-people 


Zupełnie nie rozumieją promocji. Chcą coś kupić, bo cena jest niska, ale nie dowidzą, że trzeba mieć aplikację, albo jakieś kupony. Ktoś im tłumaczy, ale oni nie wiedza co to takiego? Co to jest smartfon? Mają zwykłe stare telefony z wbitym numerem dzieci. Koleżanki i znajomi już dawno nie żyją, więc nie mają do kogo dzwonić. Staruszkowie mają czas rano, jak jest mało ludzi i jest widno. Dzieci mają samochody i czas wieczorem, ciągle gdzieś się śpieszą. A staruszkowie muszą pomyśleć, zastanowić się, przeliczyć czy to co chcą kupić im się opłaca. Czasem źle skalkulują i w kasie muszą zapłacić więcej niż zamierzali. Sklepy lubią takich klientów, bo łatwo ich oszukać. Niedawno moja mama kupiła w hipermarkecie masło klarowane. Potem patrzy na paragonie, że cena jest inna niż była na półce. Gdy poszła z ekspedientką zobaczyć, to okazało się, że na kartoniku z ceną była napisana waga produktu. Cena dotyczyła lżejszego pudełka, które stało na półce wyżej. Oddała pudełko i dostała zwrot pieniędzy. Moja mama przeczytała paragon zanim opuściła sklep. A co mają zrobić inni? Oni dopiero w domu dowiadują się, że przepłacili.


Staruszkowie żyją długo, choć w chorobie. Wszyscy pamiętają wojnę i głód. Stąd uruchomili gen długowieczności, jak mówił prof. Vetulani. Kupowanie na zapas mają we krwi. Nie jedzą śmieciowego jedzenia, bo im nie smakuje, albo go nie znają jako jedzenie. Nie jedzą też fit batonów, a jednak długo żyją. Samotni staruszkowie wybierają małe osiedlowe sklepy. Kupują mniej. Setki razy widziałam jak szukają w zniszczonych portfelikach drobnych, których nie ma. Wiele razy chciałam dopłacić do jakiegoś artykułu osobie, która stała przede mną. Nie jest to takie proste. Staruszkowie mają swoją dumę i wolą nic nie kupić niż przyjmować coś za darmo. Gdy ostatnio coś kupowałam, a pani przede mną szukała 1 grosza, to powiedziałam, że bardzo mi się śpieszy i ten grosz za nią zapłacę. Następnym razem mi odda. Nie wiem czy to dobry sposób, bo byłam niemiła i ją popędzałam. Ale w ten sposób pani nie musiała rozmieniać złotówki, żeby zapłacić ten brakujący grosz.


Muszę wymyślić jak wspomagać spotkanych starych ludzi bezpośrednio, nie nachalnie i nie urażając ich godności. Nie lubię fundacji, które na pomoc innym wydają 10% swoich wpływów, a za resztę kupują drogie samochody i urządzają przyjęcia w knajpach.


Może staruszkowie, jak Platon, wierzą, że każda dusza ma swoją gwiazdę, na którą wraca po śmierci, o ile żyła godnie. I żyją godnie, choć biednie. I nikt ich nie obroni przed sępami, którzy są gotowi z pazerności zabrać wdowi grosz. Wszyscy będziemy staruszkami.


Idą święta, dla niektórych biedne, dla innych bogate. A śmietniki będą pełne jedzenia. Jak co roku. Zmarnowane pieniądze.


Nie mam jeszcze swojej gwiazdy, ale nad tym pracuję ;)





09/12/2017

Słuch

Wczoraj byłam na osiedlowym ryneczku i uzupełniałam zapasy żywności. Chodziłam sobie, oglądałam i kupowałam. Nie myślałam o czymś szczególnym, w zasadzie tylko o zakupach.


W pewnej chwili zobaczyłam parę jakieś 3 m od siebie. Rozmawiali. A ja ich słyszałam, choć nie powinnam, byli za daleko. Młody mężczyzna opowiadał swojej starszej znajomej o prywatnych sprawach. Nie będę powtarzała, bo to osobiste. A na koniec on powiedział, że żyć się odechciewa. Był bardzo zdołowany, nie widział wyjścia, był zdruzgotany. Co on wie o życiu? Starsza pani nie umiała go pocieszyć. Nie da się skleić złamanego serca. Poklepywanie po ramieniu i mówienie, że czas leczy rany i będzie dobrze nie działa. Potem szłam dalej i usłyszałam rozmowę dwóch meneli. Jeden mówił, że rano napił się z takim jednym, za sklepem po drugiej stronie ulicy, ale tylko szczeniaczka, aż zobaczył dno. A drugi powiedział, że też już dziś wypił, ale mało. No to musimy wyrównać powiedział pierwszy i wypili kolejną małą buteleczkę. Tak sobie gawędzili, na swoim poziomie. Ciekawe, że ja to usłyszałam, a oni byli oddaleni ode mnie o 3 m i mówili cicho.


Wyszłam z rynku i spojrzałam na ludzi chodzących między straganami. Gdzie spojrzałam na rozmawiających ludzi to słyszałam o czym mówią, do granicy kilku metrów, nie dalej.


To było dziwne doświadczenie.


Zawsze słucham co do mnie mówią ludzie, czasem nawet wiem co powiedzą za chwilę. Ale to znajomi czy klienci. Nie zdawałam sobie sprawy, że mogę słuchać obcych ludzi, nawet jak mówią cicho między sobą.


Akurat dzisiaj przeczytałam art z Focusa o traceniu słuchu halas-uszkadza-nasze-uszy-serca-i-mozgi Ja nie słyszę tego hałasu. Ale w dzieciństwie miałam zapalenie ucha środkowego. Wyleczyłam i już nigdy potem nie bolało mnie ucho. Choroba mi nic nie uszkodziła. Trzeba o siebie dbać. Nikt tego za ciebie nie zrobi.


Wszędzie piszą o uszkodzeniach, a nigdzie o wyostrzeniu słuchu. Lepiej być zdrowym niż chorym.


Fakt, że nie słucham głośnej muzyki, ale często przekrzykuję wykonawców. Nie słucham muzyki w słuchawkach, bo wolę rozmawiać z ludźmi, zagadywać. Nie ma takiej muzyki, której musiałabym słuchać w drodze dokądś. Nie pamiętam kiedy ostatnio stosowałam antybiotyki, bo rzadko choruję. Nie pamiętam kiedy bolała mnie głowa. Wiem, że gdyby mnie zabolała, to napiłabym się szklanki letniej wody. Ból to przecież brak równowagi. Nic mnie nie boli więc nie stosuję tabletek ani suplementów. Odstawiłam kilka lat temu jak przeczytałam o dodatkach. Po co się truć. Wolę jeść przez 3 dni to samo, na co mam ochotę, bo wiem, że jest tam coś czego mi brakuje. Z wiekiem podobno traci się słuch, a u mnie odwrotnie. Słyszę wszystko i to coraz dalej, nawet szept.


Jestem uważna. Uważnie oglądam reklamy, żeby wiedzieć czego nie kupować. Widzę jak tresuje się ludzi. Pomijam już reklamy o GrypoVitam. Teraz modna jest cukrzyca. Chorujesz, ale nie wiesz o tym. Ciekawe. Wmówić można wszystko. Najgorzej uwierzyć bez objawów. Czy ludzie lubią chorować? Ostatnio widziałam książkę jak to facet podaje różne przepisy dla chorych na cukrzycę, a on sam choruje 0d 17 lat. Kuriozum. Ludzie stracili wewnętrzny głos, nie słyszą jak organizm woła czego chce. Ale tego nie słyszymy zwykłym słuchem.


Stosuję zakazane patyczki do uszu, a słuch mi się wyostrzył. I nie wiem dlaczego.


Zasnęłam ok. północy. I nagle coś mnie obudziło. Wybudzona usłyszałam lecący samolot. Przecież w nocy nie latają nisko samoloty. Włączyłam flightradar i to co zobaczyłam mnie zdziwiło. Zapisałam to.



To wyglądało jakby coś obsiewał wzdłuż linii. Ale to był niewielki samolocik.


Potem zasnęłam, ale na krótko, bo znowu obudził mnie samolot. Już odlatywał. Ciekawe, że na jednym baku leciał 4 godziny. Czy można tak latać i przeszkadzać ludziom w śnie? Nikt się nie obudził? Wszyscy głusi?



Co ten mały samolocik robił w nocy. Były chmury więc to nie lot turystyczny. Dlaczego ktoś wydaje pozwolenie na nocne loty nad miastem.


Rano bym o tym zapomniała, gdyby nie fotka. Wyspałam się, bo wstałam o 9.


W ciągu dnia znowu słyszałam samolot. Też był mały, ale inny model i leciał wyżej. I robił pętlice.



Ciągle nie wiem dlaczego wyostrzył mi się słuch. Nie ma się czym martwić, a należy się cieszyć. Tylko to niezgodne z nauką.


Jeszcze tylko 23 dni do nowego roku.




08/12/2017

Takie tam

Każdy ma jakoś poukładane życie. Wiadomo gdzie będę konkretnego dnia, co lubię, co muszę robić, co kupić, z kim się spotkać itd. Jest przewidywalnie.


Kilka razy w roku goszczę osoby, które mieszkają teraz za granicą. I jak przylatują to wszystko się zmienia. Trzeba odwoływać spotkania, gotować inne rzeczy, chodzić w różne miejsca, robić wszystko, żeby gość/cie dobrze się czuli. Jak ja to lubię :)


Taki czas pokazuje, że nie można się przyzwyczajać i można wszystko zmieniać. I nic się złego nie dzieje. Ostatnie dni właśnie takie były. Wolałam gadać do nocy niż zaglądać do kompa. Ważni są żywi ludzie. Póki co.


30 listopada spadł pierwszy tej jesieni śnieg. Stare przysłowie mówi: Gdy święty Andrzej ze śniegiem przybieży sto dni śnieg w polu leży. No i się nie sprawdziło, bo już 2 grudnia po śniegu nie było śladu. Stwierdziliśmy, że tu chodzi o pole, a w mieście pola nie ma. Dlatego przysłowie u nas nie działa.


Ale było przez chwilę pięknie.



Potem była pełnia. I to jaka. Księżyc był na wyciągnięcie ręki, w tzw. perygeum, czyli najbliżej ziemi. A ja zupełnie nie umiałam zrobić dobrego zdjęcia, choć się starałam.



To najgorsza fotka super pełni jaką ktokolwiek zrobił;)


Zapowiadała się nieprzespana noc, bo było bardzo widno. Ale potem nadciągnęły chmury i zasnuły całe niebo.


Ciekawe, że Księżyc podobno jest ciałem niebieskim, czyli jest kulką. A na niebie wygląda jak płaski guzik. Nie zachowuje się normalnie. Nikt nie widział tej jego kulistości, a tłumaczenia są dziwne, nielogiczne. A to przecież podobno ziemia jest płaska. Z wysokości 38000 ft nie widać żadnego zaokrąglenia, nawet niewielkiego. Jak okiem sięgnąć jest płasko. Czy ktoś leciał wyżej i zrobił foty?


A tu tylko wycinek widoku z okna samolotu. Naleśnik. Ziemia jest płaska.



4 grudnia : Gdy w Barbarę pada – zima ostra się zapowiada. Padało tylko do południa i to lekko. Potem było ładnie. To jakie będą święta?


Dostałam zamówione prezenty. Ja to kocham, wiem co dostanę i autentycznie się cieszę. Wszystko mi się podobało, nie udawałam zadowolenia. Niespodzianki są wątpliwe, przeważnie nietrafione. W tym roku wszystko było świetne. I tak ma być.


5 grudnia : Piąty grudzień stycznia czyni znaki, szósty grudzień luty przepowiada, siódmy grudzień o marcu gada. Wg tego styczeń i luty będzie u nas deszczowy, a marzec piękny, słoneczny.


Czy przysłowia na temat pogody mają sens, zwłaszcza w mieście. Zamiast pola jest beton. Samoloty latają i zasnuwają niebo szarym kożuchem.


Miejskie przysłowie: jak pada to na taksówki trzeba długo czekać ;) Wiec wolimy słoneczko.


Przechwyciłam list do Mikołaja. Bo tylko ja znam adres ;) Mikołaj jeszcze nie ma messengera ;)




Pierwsze rzeczy są łatwe do wykonania, wystarczy kasa. Zajmę się punktem 6, bo lubię wyzwania. I Dziesięciolatka będzie szczęśliwa.


Mój list do Mikołaja ma tylko 1 punkt. I na pewno dostanę to co chcę.


Pora wracać do rzeczywistości i zrzucić 3 kg. Nic to. Przypakowałam ;)


Lubię swoje życie, bo nigdy się nie nudzę :)




01/12/2017

Sztuka

Spotkałam dzisiaj znajomego. Prosił o rozmowę, ale musiał coś jeszcze załatwić. Zawodowe sprawy skończyłam więc się zgodziłam. Zamówił mi kawę i poszedł. Lubię ludzi, którzy wiedzą co lubią inni ludzie. Nie miałam żadnej książki, ale od czego jest smartfon ;)


Coraz bardziej lubię internet. Kiedyś myślałam, że to szambo i trafiałam na śmieci. Teraz uważam, że to kopalnia wiedzy i świetnie trafiam. Wpisałam słowo „Platon” i znalazłam taki artykuł AndrzejDrohomirecki O Platonie mogę czytać wszystko.


Nie tego szukałam, ale z zainteresowaniem przeczytałam. Tak mnie pokierował duch internetu.


Ostatnio spostrzegłam, że moi rodzice nie słuchają muzyki. Żadnej. Kiedyś też nie słuchali. Po prostu włączali radio i ono sobie grało i gadało. Teraz każdy czegoś słucha, a nawet jest fanem czegoś lub kogoś. Do czego nam jest potrzebna muzyka? Czy interesuje nas jakie treści nam przekazuje? Muzyka ma nas rozweselać, albo dołować. Czy jest konieczna do życia? Nie, ale to życie uprzyjemnia. Jak sztuka.


A jednak sztuka była obecna w ich życiu. Moi rodzice chodzili kiedyś do Teatru Muzycznego, ale chyba dlatego, że w pracy były karnety. Ale inni nie chodzili, choć mogli.


Moja mama robiła też na szydełku firanki, obrusy i serwetki. Nawet ostatnio powiesiła starą firankę na działce i wyglądała dobrze. Taka firanka jest zawsze biała, bo zrobiona z nici. Skoro dzieło sztuki to praca i twórczy geniusz, to własnoręcznie zrobiona firanka spełnia tę definicję. Dodałabym tutaj jeszcze niepowtarzalność. Ile warte jest dzieło, które ma kilka egz.? Mniej. A takiej firanki jaką ma moja mama też nikt nie ma. Dzieła sztuki powstają z potrzeby uzewnętrznienia siebie, swojej potrzeby piękna. Firanka nie może się równać z obrazem. Choć jest pracochłonna, to jednak nikt nie zapłaci dużo za kilometry nici i za czas jej wykonania. Czy to w ogóle można nazwać sztuką? Sztuka też może być użyteczna.


Czyż to nie sztuka odróżnia człowieka od zwierzęcia? Ryby płynące w morzu nie zachwycają się feerią barw i glonów, ptaki nie podziwiają ziemi z powietrza, a zwierzęta kopią swe nory i nie zastanawiają się czy są ładne. Każdy człowiek ma w sobie poczucie piękna, ale na swój sposób. Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje, bo każdemu podoba się co innego.


Gdy prawie kończyłam art, to pomyślałam sobie, że mój znajomy może już przyjść. I faktycznie mówisz-masz. Przyszedł.


A potem oglądałam serial Nastoletnia Maria Stuart. Mało ma on wspólnego z prawdziwą historię, ale dobrze pokazuje snucie intryg i jak manipulować ludźmi. Nie dostanie ten film Oscara za kostiumy, fryzury i makijaże, bo one są współczesne. Jest tyle obrazów z tamtego okresu, ale widocznie mało różnorodne, a więc nieprzydatne. W każdym odcinku jest coś ciekawego, choć nie oglądam każdy. W dzisiejszym Franciszek powiedział: „liczy się co człowiek robi, gdy nikt nie patrzy”, o człowieku o którym miał złe zdanie, ale je zmienił. Bo to czyny świadczą o człowieczeństwie, a nie opowieści.


Dzieła sztuki tworzyło się w pracowniach, w zaciszu z dala od wścibskich oczu. Takie mamy czasy, że wszyscy mają wiedzieć co każdy robi. W sklepie ekspedientka kończyła rozmowę z poprzednią klientką. I oczywiście włączyła w to mnie. Otóż ona nie rozumie jak można w internecie się rozebrać by pokazać brzuch. I robią to jej dzieci, które są zwykłe, nie sławne. A przecież każde młode pokolenie odstaje od starego. Tak było i będzie. Akurat każdy może cykać fotki to to robi. Potrzeba uznania i zainteresowania jest zaspokojona. 


Jestem wdzięczna za internet, choć nie pokazuję swojego brzucha ;)


To był dobry dzień.





26/11/2017

Relaks

Wczoraj padało, gdy umawiałam się z przyjaciółką na spotkanie. Trudno spacerować z parasolką, więc zażyczyłam sobie pięknej pogody. Właściwie to powinnam przestać opowiadać jak steruję pogodą w moim miejscu zamieszkania. Bo to nudne. Działa za każdym razem.


Bez problemu mogę przewiać chmury, wyciągnąć słońce, sprawić, że nie będzie padało. Ale dzisiaj zaczęłam się zastanawiać dlaczego mi wychodzi, a koleżance nie. To chyba kwestia mocy. Gdy nie zajmuję się bzdetami, nie słucham głupot, nie poświęcam im ani minuty, to mam więcej energii. Potem wystarczy kilka oddechów, a następnego dnia masz to co chcesz. Nabyłam kolejną przydatną umiejętność.



W centrum handlowym poszłyśmy na obiad, zakrapiany ciemnym piwem. Normalnie nie piję, ale nie jestem ortodoksem.



Oczywiście nic nie kupiłyśmy, ale ceny wprawiły nas w głupawkę. Co można myśleć o produkcie, który udawał kurtkę i kosztował 1500zł. Wyglądała ona jak złota wytarta stara kapa na łóżko praprababci. To nawet nie była kurtka, tylko kawałek cienkiego materiału, bez podszewki, bez kołnierzyka. Dlaczego gdy coś kosztuje bardzo dużo to tego nie widać? Gdyby nie metka nikt by o tym nie wiedział. Są też sklepy, do których nikt nie wchodzi. Jak one prosperują, a może to pralnia.


Dostałam pierwszy imieninowy prezent :)





Mało wymagająca roślinka. A na ziemi jest pełno złotych 5 groszówek. Podobno to na pieniądze. Talizmanów mi ciągle przybywa.


Mamy też taki czas, że w ciągu dnia i słońce i księżyc są obok siebie na jednym niebie. Ciekawe zjawisko. Księżyc w I kwadrze.



Dobrze się tak zresetować. Niczego nie musieć. Siedzieć i gadać. W realu.


To był piękny dzień.


 


 

25/11/2017

Zabawa wstęgą

Nie trzeba kupować drogich zabawek, żeby świetnie się bawić z dzieckiem. Wystarczy kawałek kolorowego papieru, który trzeba sprytnie skleić. Powstanie wstęga Möbiusa. Nie on ją wynalazł, ale pierwszy ją opisał, stąd nazwa. Fachowo wstęga Möbiusa to dwuwymiarowa zwarta rozmaitość topologiczna istniejąca w przestrzeni trójwymiarowej.


Od 159 lat (1858 r.) ludzie się tym bawią.


My też. Wystarczy końce paska skleić skręcając jeden koniec o 180º. Gdy się skręci 2 razy to nic się nie stanie. Musi być nieparzyście, ale trzeba mieć dłuższy pasek. Można skręcać w prawą i w lewą stronę.



Jeśli jeden ślimak się zatrzyma, to który szybciej dogoni drugiego? Oczywiście pomarańczowy szybciej dogoni stojącego zielonego niż zielony pomarańczowego. A wszyscy będą chodzić w kółko, nigdzie nie dojdą.


Wstęga ta ma tylko jedną stronę i jedną krawędź. Sprawdźmy.



Miała być kreska mazakiem, a jest wycinanka. Faktycznie, nie przestając wycinać, początek zbiega się z końcem.



Poprosiłam o drugą wstęgę. Więc rozcięto wstęgę na pół. Okazało się, że nie ma 2 wstęg, a jest jedna, dłuższa i skręcona 3 razy.


Tą właściwość wstęgi wykorzystuje się np. do szarf z medalami. Wtedy ładnie leżą.



Wykorzystuje się tę wstęgę w sztuce i produkując biżuterię. Na świecie jest pełno rzeźb wykorzystujących ten motyw. Artystom brakuje weny. A ja znalazłam jeden kolczyk.



Kiedyś wyglądał ładniej. A potem jeden zgubiłam, a ten czeka na inne wykorzystanie.


Można też zrobić wstęgę ze światła, jak w opisie tu wstega-mobiusa-ze-swiatla


Może kiedyś budowlańcy zbudują drogę w kształcie wstęgi. Tylko musi być bardzo duża, żeby ludzie się nie kapnęli, że chodzą w pętli. Jest tyle zbędnych inwestycji, więc jedna więcej nie robi różnicy. Publiczne pieniądze można marnować na różne sposoby.


Z matematyką nie jest nudno. Trochę magii i jest świetna zabawa. Iluzja.


 


 

22/11/2017

Kody pocztowe

Otacza nas coraz więcej liczb. Każdy ma swoją datę urodzenia i numer pesel (w zeznaniach podatkowych trzeba podawać je obie, choć w peselu jest już zawarta data ur.). Mamy też liczby w adresie zamieszkania. Często ludzie nie pamiętają swego kodu pocztowego lub go nie znają. Ci co prowadzą swoje firmy muszą znać więcej numerów, jak 10 cyfr nip, 9 cyfr regon, 26 cyfr rachunku bankowego. Kierowcy muszą pamiętać numer rejestracyjny swoich samochodów. Numerów telefonu już nie pamiętamy, bo wszystkie są wbite w telefon. Wystarczy wybrać.


Ciągle chodzę na różne szkolenia. Poznałam nowego bożka. Ktoś z uczestników zadał prowadzącej pytanie: po co ciągłe zmiany, czemu mają służyć? Urzędniczka odpowiedziała: to nie my to „ustawodawca”. Taka spychotechnika. A przecież ustawodawca to nie byt nadprzyrodzony, z którym trzeba się zgadzać. Za nim stoją żywi ludzie, którzy wykonują polecenia innych ludzi, żeby uprzykrzyć życie zwykłych ludzi. Ustawodawca jest wiecznie żywy, nie umiera nigdy.


A ja i inni tracimy czas na uczenie się wykonywania poleceń i podawanie informacji, które są znane urzędnikom.


Po takich szkoleniach trzeba odreagować, żeby pozostać zdrowym na umyśle.


Zapytałam koleżanki czy zastanawiała się dlaczego są takie, a nie inne numery kodów pocztowych. A ona odpowiedziała, że moje myśli błądzą w dziwne strony, że interesuję się rzeczami, na które inni nie zwracają uwagi. Musi być przecież jakiś porządek, stąd te kody.


Dobrze, że mam w necie takie miejsce, w którym mogę się nad tym pozastanawiać. Czy ktoś się nad tym zastanawiał też?






Kody pocztowe wprowadzono 44 lata temu. Ale liczby były tam wcześniej. Na pewno to produkt masońskiego urzędnika, bo ciekawy jest klucz nadawania miejsca tych kodów. Nie idą wg alfabetu głównych miast, ani poziomo, ani pionowo tylko spiralnie. Kod składa się z 5 cyfr. Sprawdzę tylko pierwszą cyfrę związaną z okręgami.


Zaczynamy od zera.


0 – okręg warszawski


O zerze już dużo pisałam. O tym rejonie można powiedzieć w jednym zdaniu „od zera do milionera”. Zero to pustka, z której wyłania się cokolwiek i wszystko. Możesz być każdym jak trafisz na korzystne wiatry. Na pewno zrobisz karierę, czasem ogromnym wysiłkiem i kosztem. Zero to też czarna dziura. Możesz stać się niewidzialnym, nikt cię nie zna. Łatwo w takim miejscu zniknąć. To tu ukrywa się ustawodawca, który produkuje przepisy dla maluczkich. Tu powstają nowe, nikomu niepotrzebne urzędy jak krs, regon, urzędy pracy czy senat i wiele innych. Tu się wszystko zaczyna, dobre i złe.


1 – okręg olsztyński (z białostockim)


Jedynka kojarzy się z ciekawością świata. Ludzie tutaj są prości i naturalni, ciepli i wrażliwi. Bo tutaj bliżej do natury. To tutaj powstają nowe pomysły i plany, które będą realizowane gdzie indziej. Kody powstały niedawno, ale wibracja była wcześniej. To tutaj jest wilczy szaniec kwatera Hitlera. W wolfsschanze powstawały plany podboju świata, tak daleko od jego domu. To tutaj powstało więzienie, w którym torturowano ludzi. Jedynka to nie są działania długofalowe i takie się nie udają. Wszystko wyszło na jaw i takie więzienia są gdzie indziej. Ludzie z tego miejsca jadą na materialny zachód, bo przecież samą naturą nie każdy umie żyć.


2 – okręg lubelski (z kieleckim)


To kolejne województwa duchowe. Tu żyją ludzie wierni i lojalni, z intuicją i wyobraźnią. Tak działa Księżyc patron Dwójki. Ci ludzie nie mają uprzedzeń i są łatwowierni. Potrzebują bezpieczeństwa i dlatego są ulegli. Tutaj możliwe byłe rzezie dokonywane przez „przyjaciół” czy sąsiadów. Dwójki to pracownicy niższych szczebli. W moim mieście od lat pełno jest robotników na budowach właśnie stamtąd. Oczywiście, że są wykorzystywani, ale to nie ich wina, to ufność. To wina tych z centrum.


3 – okręg krakowski (z rzeszowskim)


W jednym zdaniu: sztuka wysoka. Do dziś pamiętam licealną wycieczkę do Krakowa. Wieczorem kilka osób uciekło na spektakl do Teatru Starego. Płakałam z zachwytu. Przeżycie nie do opisania i na zawsze do zapamiętania. Trójka jest kreatywna, uzdolniona i twórcza, ma dobry gust i jest wyrafinowana. Nie mam pojęcia czy lubią discopolo, ale nie sądzę. Ludzie stąd mają szerokie możliwości w każdym miejscu świata. To idealne miejsce na serce państwa. Dopóki tam była stolica nasz kraj był znaczący na świecie. Komuś to przeszkadzało.


4 – okręg katowicki (z opolskim)


Patronem Czwórki jest surowy Saturn, planeta ograniczeń i dyscypliny. Tu mamy tytanów pracy i silne charaktery. Tu były kopalnie i górnicy pracujący pod ziemią. Nie ma tu miejsca dla lekkoduchów. Koniecznie trzeba przestrzegać zasad, żeby przeżyć. Mój ojciec pracował pod ziemią, był elektrykiem. Miał wypadek, poraził go prąd i miał 3 ogromne , owalne blizny na plecach. Mama była w tym czasie w ciąży, stąd ja taka nerwowa byłam ;). Codziennie były tam wypadki i często śmiertelne. Saturn każe przestrzegać zasad, być odpowiedzialnym i nie zmieniać raz obranej drogi. Moja rodzina wyjechała stamtąd gdy miałam 2 lata. Bo ja jestem leniwa i źle by mi tam było. A jeszcze nic nie wiedziałam o liczbach. Czwórki przestrzegając zasad i budując struktury mają dużo kasy. Jest dużo sławnych Czwórek, o których wiele pisałam. Część mojej rodziny miała część wynagrodzenia w bonach, za które kupowała w specjalnych sklepach. Gdy przyjeżdżali do nas to było święto. To oni przywozili kabanosy i frankfurterki, jedzenie z innego świata.


Gdy kopalnie zaczęto zamykać to tym ludziom trudno zmienić swoją drogę zawodową. Nie ich wina.


5 – okręg wrocławski


W jednym zdaniu: Pomarańczowa alternatywa. Tylko tam mogła się narodzić taka inicjatywa. Piątka to wolność, swoboda i szybkie zmiany. Mieszkają tam ludzie czynu, którzy łamią stereotypy. Mają dużą wyobraźnię i są przebojowe. W czasach studenckich często tam wyjeżdżałam. Co tam przeżyłam to moje. Piękne miasta.


Sprawy finansowe nie są najważniejsze, ale tak potrafią zadziałać, że z głodu nie umrą, zawsze są przy kasie. Gdy ma wiedzę to na tej bazie wiele osiągnie.


6 – okręg poznański (z zielonogórskim)


Kojarzy się z domem i rodziną. Ma wiele umiejętności artystycznych i poczucie harmonii.


Ludzie są ciepli i serdeczni, ale też próżni. Nie mają skłonności do ryzyka. Dbają o bezpieczeństwo materialne, są oszczędni. Często inwestują, zawsze z myślą o przyszłych pokoleniach. Dbają też o przodków. Są bardziej uczuciowi niż rozsądni. W końcu to dzieci Wenus.


7 – okręg szczeciński (z koszalińskim)


Nie może być inaczej. Patron Neptun (Posejdon) to w końcu bóg morza. Dla zmyłki jego pomnik w fontannie stoi w Gdańsku. Siódemka to liczba Świata, rozumie prawa kosmosu i ma własny system wartości. Ma filozoficzne spojrzenie na świat i bogaty świat wewnętrzny. Ludzie szukają pracy, którą pokochają i która da im niezależność. Gdy świat wewnętrzny przesłania rzeczywistość to człowiek może mieć depresję.


8 – okręg gdański (z bydgoskim)


Ponad wszystko kocha dobra materialne. Ludzie stamtąd osiągają wysokie stanowiska i dużo znaczą w społeczeństwie. Są wymagający i mało tolerancyjni. Tylko stamtąd Wałęsa mógł rządzić związkami zawodowymi. Ósemka kocha władzę i kasę i to osiąga, bo jest też odważna.


9 – okręg łódzki


W jednym zdaniu: miasto wielu kultur, nie tylko 4. Dziewiątka emanuje wszystkimi wcześniejszymi wibracjami. Dlatego pozjadała wszystkie rozumy i myśli, że jest najmądrzejsza. Nieustannie naprawia świat, mówi innym co mają robić. Oczekuje pochwał i rozgłosu. Gdy inni ją nie doceniają to się irytuje. Nie lubi pomocy, taka Zosia samosia


Patronem jest Pluton – śmierć i transformacja. To tutaj trafiali wszyscy obcokrajowcy i uczyli się języka polskiego. Bo w Łodzi podobno mówią najładniej po polsku ;) Jesteśmy przyzwyczajeni do innych kultur, tolerujemy obcych, ale do czasu. Nadmiar czy brak równowagi może spowodować wybuch wulkanu.


Dziewiątki lubią podróżować. Niektórzy wyjechali na zawsze, ostatnio całe roczniki młodych ludzi opuściło to miasto. Ludzie cenią komfort życia, ale w mieście uniwersyteckim i meneli nie ma dla nich miejsca. Miasto się starzeje. Zostaną same mądrale, tylko kto będzie pracował.


 


Napisałam na początku, że to masoński człowiek wymyślił, bo tylko oni widzą to czego nie widzą inni. Dlaczego jedynkę nie dostał np. okręg gdański, a Trójkę katowicki? Bo te liczby tam nie pasują. Wszystko jest na wierzchu, nie ma nic ukrytego. Trzeba to tylko zobaczyć.


 


W trakcie ostatniego szkolenia dowiedziałam się jakie uruchomiono telefony w sprawie jpk.


Są dwa 801055055 i 223300330. Ciekawe ;) Pierwszy oznajmia, że będą częste kontakty, a linia będzie często zajęta. Drugi tel. to siódemka, która nie sprzyja dobrym kontaktom i jest pełna niespodzianek. Reklama jpk kłamie, bo zwrot vat (co nie jest częste) dostaje się w ciągu 25 albo 60 dni na podstawie deklaracji. Urząd zawsze czeka do przedostatniego dnia, ale wcześniej skontroluje wszystko. Dla przedsiębiorców nie ma żadnych korzyści, są dodatkowe obciążenia. Gdy wprowadzano jpk, to media szczekały na jakiś nieistotny temat, nikt nie protestował. (Jak ja gardzę mediami). Rządy się zmieniają, a tłamszenie zwykłych ludzi nie zna granic. Małe firmy muszą inwestować w komputery, programy, zatrudnić ludzi do ogarnięcia kwitnącej biurokracji. Nie ma znikąd pomocy. Duży sobie poradzi, bo nie wydaje własnych pieniędzy. Bożek ustawodawca kocha dużych, a małymi pomiata.


Przy jpk mamy kolejne numery urzędów skarbowych. To 4 numery zaczynające się np. dla Warszawy - 14, Poznania – 30, Łodzi – 10, Szczecina - 32, a Gdańska – 22. Jaki zamysł miał bożek ustawodawca, co chce osiągnąć?



Jeśli ktoś poczuł się obrażony to wszystko odszczekam. Przemęczona jestem durnymi szkoleniami.










18/11/2017

Liczby

Lubię liczby. Z wzajemnością.

Zawsze jestem uważna, na ile mi starcza sił. Na liczby zwracam uwagę z sympatii.


Na początku listopada byłam w piekarni. Kupiłam makowiec. Z kilku ułożonych wysoko na półce wybrałam jeden. Pani mi go podała i wbiła kwotę na kasę głośno mówiąc. To było 7,77. Kobieta za mną powiedziała: jaka fajna liczba, powinna Pani zagrać na loterii. A niby dlaczego? Co ma jedno do drugiego. Za zakupy płacę sama.

Potem musiałam załatwić sprawę urzędową klienta. Gdy dostałam numerek to wiedziałam, że wszystko załatwię. Trochę to trwało (2 godziny), ale załatwiłam. Liczba 23 to jedna z moich ulubionych. Urodziłam się tego dnia, więc jak ma nie być szczęśliwa. W tym dniu spotykają mnie same fajne rzeczy. Godzina 23 to pora kiedy siadam prywatnie do komputera.

Kupowałam coś w sklepie. Wyszło 19 artykułów. Suma to 98,98. Zapłaciłam kartą. Kasjerka powiedziała, że to fajna liczba i powinnam zagrać w totka. Ciekawe dlaczego mam grać jak nie potrzebuję wygranej. Wolę też wydawać moje pieniądze na ciekawsze rzeczy, a nie inwestować w amerykańską spółkę. Zwykle nie biorę paragonów, ale ten zachowałam.

Wczoraj odbierałam dokumenty od nowego klienta. Zawsze mnie ciekawi sposób układania faktur. Jedni układają firmami, inni chronologicznie, jeszcze inni podpinają płatności, inni w ogóle nie układają tylko zbierają z podłogi jakby spadły z dużej wysokości. Faktury też mają różne zapachy. To ciekawe, przynajmniej dla mnie. Nowy klient dał mi faktury w 4 koszulkach, podzielone na zakupy wg towarów i innych kosztów. Wzięłam do ręki po kolei każdą koszulkę, wyjęłam faktury i szybko je przejrzałam. Jak branża jest znana to zakupy też są oczywiste. Trwało to może minutę. Był przy tym prezes tej firmy i poprosił o fakturę na konkretny zakup na dużą kwotę. A ja wzięłam jedną z koszulek i wyjęłam dokument złożony na pół, że nie było widać czego dotyczy. To właśnie była potrzebna faktura. Potem prezes poprosił o kolejny duży zakup, a ja wzięłam inną koszulkę i znowu trafiłam.

Wtedy usłyszałam, że powinnam zagrać w jakąś grę losową!

Jakim cudem nie związane ze sobą rzeczy mają mieć na siebie wpływ? Co to za stereotyp? Czy ktoś wygrał, bo liczby go lubią? Nie słyszałam. A jednak w tym miesiącu słyszałam to 3 razy. Oczywiście nie gram, bo jestem realistką. Jak gram to dla zabawy, albo jak nie miałam kasy to grałam. To ma sens.

Myślałam, że ja jestem dziwna, a to ludzie mają nieracjonalne poglądy.


16/11/2017

Sen z dziunią

Byłam w domu rodziców. Było trochę inaczej. Mieliśmy 2 pokoje, w jednym spali rodzice, w drugim ja z siostrą. Gdy się wyprowadziłyśmy, to rodzice w naszym pokoju zrobili sobie sypialnię. Kilka lat pokój stał pusty zanim zrozumieli, że wyprowadziłyśmy się na zawsze i nie wrócimy, nawet jak nam będzie źle. A we śnie rodzice byli w dużym pokoju, a w naszym była jakaś blond dziunia. Podobno ją przygarnęli, bo nie miała się gdzie podziać. Biedna siedziała w domu i narzekała, że nie ma kasy. A ja przyszłam z jakimś facetem, ale nie był to ktoś mi bliski. Może to kolega albo sąsiad, albo nikt. I ta dziunia mówiła właśnie do niego. A nuż się facet nabierze na jej teksty. Ja jej mówiłam, że niech idzie do pracy, albo do opieki społecznej. A ten facet spijał każde jej słowo, Wierzył we wszystko co mówiła. Był bardzo zatroskany i chciał besztać moich rodziców, że tej dziuni nie dają kasy. Patrzyłam na to zjawisko damsko-męskie i się dziwiłam, że ja jestem odporna na takie osoby. Potem jednak pomyślałam, że ona może się pozbyć moich rodziców (jakiś wypadek?), a to będzie rozwiązaniem jej problemów. Moi rodzice we śnie byli starsi i słabsi niż są w rzeczywistości. Już ja jej pokażę, wyrzucę ją natychmiast, tylko muszę przekonać do tego rodziców. Od razu trafi na bruk. Biedulka. Niech pasożytuje na kimś innym.





Dobrze, że to był tylko sen. Ja wiem, że rodzice umrą, jak każdy. Mieszkania też zmieniają właścicieli. Taka kolej rzeczy. Ale przyśpieszanie jest nie do przyjęcia i trzeba problemy rozwiązywać natychmiast. W realu nie zadaję się z dziuniami, bo mi po prostu szkoda czasu.Potem jestem jakaś głupsza, jakby to było zaraźliwe.


Od kilku dni nie dzwoniłam do rodziców, bo miałam pełno spotkań. Jak miałam czas to za późno na telefon. To czas dla koleżanek. I oczywiście zadzwoniła mama, na zamówienie. Przyjdą jutro na kawę, to pogadamy. Dowiem się czy przygarnęli jakąś sierotkę ;)))




09/11/2017

Sen z osą

Byłam w jakimś starym domu, chyba na wsi. Meble były stare, farba odłaziła, czuć było stęchlizną. Stałam przed starą komodą. Nie widziałam całego domu, ani innych pomieszczeń. Patrzyłam na dół komody, bo tam zauważyłam osę. Nie można jej pomylić z pszczołą. Osa latała tuż nad podłogą obok tej obdrapanej komody. Kręciła się i w końcu weszła do komody przez niewidoczną dziurkę. Jeszcze zanim weszła obok mnie po prawej stronie stanął jakiś mężczyzna w czarnych spodniach z materiału. Powiedział, że trzeba zabić osę, bo ona się rozmnoży i zbuduje ogromne gniazdo w tej komodzie. Gdy tak mówił, to ja oczyma wyobraźni widziałam rosnące gniazdo i miliony pszczół, które latają i kłują. Więc odpowiedziałam, że tak, trzeba ją zabić. Tylko trzeba poczekać aż wyjdzie i wtedy...





Znaczenie snu jest wybitnie negatywne. Leniwa i zła osa to przeciwieństwo pracowitej pszczoły.


W moim senniku to chyba jedyne hasło, którego znaczenie jest podkreślone. Osa oznacza „nieprzyjemności, kłopoty, złośliwość innych osób, natrętne i bolesne myśli, dręczące problemy.” Mogłam poczekać we śnie i ją zabić, bo to oznacza „pozbycie się wroga lub uwolnienie od kłopotów.” Gdybym to wiedziała zanim miałam ten sen ;)


Nie miałam czasu się głębiej nad tym zastanowić, bo czekałam na kogoś.


O godzinie 10.10 dostałam mejla „Stoimy w korku na autostradzie. Jakiś wypadek, a nie jesteśmy nawet w połowie drogi, nie wiadomo czy zdążymy ...”


W korku stali 40 minut. Gdy samochody ruszyły, a nawigacja pokazała, że nie zdążą na samolot, to zawrócili. Przyjechaliby 20 minut po zamknięcia bramki. Nie było sensu dalej jechać, bo nie było też innych połączeń tego dnia. Wszystko miałam ustawione pod gościa. A teraz mam dużo wolnego czasu.


Nie ma gościa – nie ma kłopotów? Czy tak mam interpretować sen? Czyli dobrze się stało, tylko dla mnie.


Następnym razem, gdy przyśni mi się osa, to ją rozdepczę, albo walnę czymś ciężkim. Zabiję na śmierć.


Człowiek się uczy cale życie.