29/09/2017

Balonik

Dzisiaj w samo południe idąc ulicą zauważyłam balonik, który sobie leciał po niebie. Odwróciłam wzrok i ponownie spojrzałam. Balonik dalej tam był, więc to nie iluzja. Rozejrzałam się, ale nikt z ludzi wokół nie patrzył w górę. Bo i po co. Ważne jest to co na ziemi. Trochę się zdziwiłam, że w środku tygodnia ktoś sprzedaje dzieciom balony.





Jednak balonik leciał dalej. A niebo było błękitne, jakby to nie była jesień. Dziecko widocznie nie wiedziało, że trzeba balonik przywiązać do wózka, albo do nadgarstka. I uleciało dziecięce marzenie. Więc ja pomyślałam swoje marzenie. Balonik zniknął. Nie zdążyłam zrobić mu fotki, więc namalowałam go ;)


Ekolodzy się zmartwią, bo przecież baloniki zanieczyszczają ziemię, którą tylko oni kochają. Ale kochają inaczej. Martwią się o CO2, ale zupełnie nie widzą setek samolotów, które szachują ludzi, zostawiając wielogodzinne smugi.


Ostatnio mój ojciec dał mi artykuł o ludziach, którzy buszują po śmietnikach i jedzą to co tam znajdą. Ojca zastanowiło to, że nikt się nie pochorował od przeterminowanego jedzenia. A mnie zainteresowało to, że ci ludzie żyją dzięki supermarketom. Nie będą przecież protestować przeciw korporacjom, które produkują jedzenie dla 12 mld ludzi. Nas jest przecież mniej, więc nadmiar idzie na śmietnik. Ale kogo to obchodzi, ważna jest kasa.


Ta klasa ludzi jest mi zupełnie obca.


Dowiedziałam się dzisiaj na co umarła moja sąsiadka. Miała ponad 90 lat, więc nikogo nie zdziwiła jej śmierć. A zmarła na wodę w płucach. Nie miała raka, jak moja znajoma, która zmarła na raka płuc kilka lat temu. A ta, jak każdy stary człowiek, mało piła. Moi rodzice też mało piją, tylko 3 szklanki dziennie. Nie mam pojęcia jak woda dostaje się do płuc i dlaczego nie pomaga jej odciąganie, bo ona pojawia się znowu. Gdy człowiek nie może oddychać powietrzem to umiera. Po cichu, niezauważalnie. Znika, ulatuje jak ten balonik.


Trochę się dziś zmartwiłam, bo moja mama źle się poczuła. Miała rano ciśnienie 106/65 i nie miała na nic siły, przeleżała pół dnia. Napiła się alkoholu i trochę pomogło, ale rozbolał ją żołądek. Dziwne to niskie ciśnienie skoro bierze tabletki na nadciśnienie. Naruszona została równowaga, a człowiek to delikatna istota. Każda połknięta tabletka ma wpływ na zdrowie i trzeba za to płacić. Trudno zmienić nawyki, zwłaszcza im starszy jest człowiek. Mam nadzieję, że jej zdrowie nie uleciało w kosmos. Jak ten balonik.


 

27/09/2017

Kasztany

Jesień to najpiękniejsza pora roku i najładniej kolorowa.


Rano znalazłam tylko jednego kasztana w koszulce. Tylko. Ale śpieszyłam się.



Potem przyszedł hydraulik, żeby wymienić wodomierz. Pan wszedł i od razu zaczął narzekać: że otwór za mały, że nie mógł zakręcić zaworu … Przecież to jego praca, powinien sobie poradzić. Wyszłam z łazienki i dałam mu wolną rękę. Odcięłam go od paliwa, czyli mojego nad nim użalania. Po 5 minutach zawołał mnie, żebym mu podpisała wykonaną robotę. Uwinął się, gdy tylko przestał narzekać.


Pogromca pedofilów, Sathya Sai Baba, mówił 15.05.2000 roku:


Nigdy nie pozwalajcie sobie na złe czyny, nie krytykujcie, nie obwiniajcie, ani nie oskarżajcie innych. Złe myśli zanieczyszczają powietrze, a także zatruwają innych; w ten sposób rozprzestrzeniają się złe wibracje. Zatem szczególnie unikajcie złego towarzystwa i nieodpowiedniego zachowania. Zawsze wystrzegajcie się złych myśli, niewłaściwych spojrzeń, uczuć i czynów. Bądźcie zawsze święci i czyńcie tylko dobro.


I akurat dzisiaj to myśl dnia.Niektórzy powinni codziennie sobie o tym przypominać.


Po pracy szłam przez park. I znowu nie było kasztanów. Zebrałam tylko 3. W okolicy są 2 przedszkola i 2 podstawówki. To naturalny produkt na zajęcia plastyczne. Dzieci wszystkie wyzbierały. Spróbuję w niedzielę. Albo poczekam aż dostanę w prezencie. Teraz jest najlepszy czas, żeby stare kasztany wyrzucić, a nowe położyć pod łóżkiem i w okolicy urządzeń elektrycznych.



Skoro wrzesień to już jesień, ale jabłek pełna kieszeń.


Takie ludowe porzekadło. Więc upiekłam ciasto z jabłkami z tegorocznych zbiorów. Szare renety są droższe niż zwykłe jabłka, ale warto je użyć do ciasta. Czyż to nie magia.





To nie magia, to proszek do pieczenia. A ciasto przepyszne, akurat na jutro, na śniadanie.


Ciasto zawiera 1 szklankę cukru, czyli 48 łyżeczek, więc łatwo kontrolować dawkowanie. Wiesz co jesz.


 


Jesień będzie piękna, słoneczna i ciepła.


 


Gdy we wrześniu grzybów brak, niezawodny zimy znak.





Grzybów jest pełno, więc nie pora na zimę.


Czy ludowe porzekadła jeszcze mają sens.? Czy się sprawdzają?


Zobaczymy. Póki co mam nadmiar energii, która się ze mnie wylewa.


Cóż, po urodzinach czuję się jak nowonarodzona.





26/09/2017

Para wodna

Rano łyżeczkę ziół zalałam gorącą wodą i przykryłam talerzykiem, dla odmiany przezroczystym. Zwykły napar.


Gdy po 10 minutach poszłam do kuchni po herbatkę zobaczyłam piękny widok. Niespodziewanie.




Symetrycznie skroplona para wodna. Nie wiedziałam, że to taki piękny widok. Symetria jest zawsze piękna.


Od razu dobry humor na cały dzień. Wszystko układało się znakomicie. Dostałam więcej niż chciałam. I pięknie świeciło słoneczko. Przyszła jesień.


A swoją drogą język polski jest dokładny. Zrobić napar czy zaparzyć sugeruje, że trzeba doprowadzić do parowania i skraplania, czyli przykryć. To takie oczywiste.



Miły początek tygodnia :)


 



25/09/2017

Ziarnuszka

Rozmyślałam nad tym, gdzie umieścić symbol, który wyhaftowałam. Rano wstałam i przyszła mi na myśl Ziarnuszka. To lalka wykonana z kolorowych szmatek wypełniona kaszą, ryżem, owsem lub innym ziarnem. Właśnie przed chwilą taką wykonałam.


To idealny czas. Jest dopiero co po żniwach. Moją Ziarnuszkę wypełniłam kaszą gryczaną niepaloną zebraną w to lato, która tydzień temu przyjechała do mnie ze strykowskiego rynku. Dopiero był nów i moje urodziny, więc to bardzo dobry czas. Wszystkiego przybywa. I mój ostatni sen o lalce do podziwiania, a nie do zabawy. Musiałam ją zrobić.



Ziarnuszka to lalka magiczna, bo wykonana własnoręcznie i w konkretnej intencji. Ma chronić dom, wszystkich domowników i pomnażać dobrobyt. Nie ma dwóch takich samych lalek.


Jest w tym magia, która była z ludźmi. Każdy kiedyś wykonał laurkę na dzień Matki, Ojca, Babci czy Dziadka. Obdarowany zawsze się uśmiechał, bo prezent był rozczulający. Ja do dzisiaj przechowuję pierwsze laurki od syna, wykonane przez niego w przedszkolu. Znam osoby dorosłe, które mają przy sobie bransoletki wyplecione przez dziecko. Nie noszą na ręku, ale w kieszeni lub w portfelu – na szczęście. I one mają moc, bo wykonane były z intencją miłości.


Kiedyś wykonywano lalki szmacianki, bo przecież nie było sklepów. Lalka Barbie ma tylko 59 lat. Ludzie zapomnieli czym bawiły się kiedyś dzieci. Wystarczyło kilka szmatek i już można było zamotać kukiełkę. I były one niepowtarzalne.


Jako dziecko miałam tylko jedną lalkę, gumową, z wyjmowaną głową i oczami. Żeby moja lalka była inna niż koleżanek, szyłam jej ubranka. I była wyjątkowa.


Dziwne, że niektórzy boją się tych lalek. Takie osoby muszą być skłóceni z rodzicami, są odcięci od przodków i tradycji.


Moją Ziarnuszkę wykonałam kierując się wskazówkami z tej strony: pinigina.livejournal.com


Przygotowałam kilka rodzajów tkanin, wyprasowałam i w trakcie pracy przycinałam odpowiednio. Moja Ziarnuszka ma 21 cm wysokości i zawiera 0,5 kg kaszy gryczanej. Ma halkę, kilka spódnic, fartuszek z moim symbolem, 3 chusty na głowie i ozdoby. Postawiłam ją w środku mieszkania i patrzy ona na drzwi wejściowe. Bardzo mi się podoba.


W tradycji wykonywało się często lalki na zdrowie. Gdy ktoś chorował to od bliskiej osoby dostawał taką lalkę. Była ona zrobiona tylko z nici lnianej i przy wykonywaniu palono świece i dobrze myślano o chorej osobie. Często chorowały dzieci i te lalki leżały razem z dzieckiem. Wierzono, że lalka chłonie chorobę w siebie. Gdy osoby wyzdrowiała taką lalkę palono.


Opis sposobu wykonania ze strony tej samej pani Piniginy


Wykonuje się też lalki na szczęście – są najmniejsze i musiały mieć długi warkocz (jako 3 punkt podporu). Były też lalki na osiągnięcie konkretnego celu – Zadanice. Gdy kobieta długo nie zachodziła w ciążę dostawała lalkę z dziećmi. Na prezent ślubny dawano parę lalek połączonych 1 ręką. Wszystko wykonane ze szmatek. Po „wykonaniu zadania” lalki się rozbiera i pali.


Można poczytać, ale na stronach rosyjskojęzycznych. Np. tu Кукла Счастье


Zapomniana tradycja wraca, ludziom się przypominają dawne zwyczaje. Dlaczego?


Mamy przecież XXI wiek.


 

23/09/2017

Krzyżyki

Każdy z nas ma jeden główny, osobisty przypisany tylko nam znak. Wynika on z daty i godziny urodzenia. Ten znak ma nam przypominać co mamy robić, aby być zdrowym, pięknym i bogatym ;) Mój główny rodowy znak to Wyższa Siła, o którym pisałam już o tym w zeszłym roku.


Teraz postanowiłam zrobić sobie ten znak i nosić przy sobie. Można go narysować na kartce, a można też wyszyć. Nie można nigdzie tego kupić, więc pozostało mi wykonać go samodzielnie. Ja wyszyłam go haftem krzyżykowym, bo wydawał mi się najłatwiejszy.



Kupiłam małą kanwę, mulinę (igły miałam) i przystąpiłam do pracy. Wydawało mi się, że to łatwe. Trudne nie było. Zaczęłam wczoraj wieczorem. Najpierw powiększyłam wzór, a potem zaczęłam wyszywać. Nie kupiłam tamborka. Kanwa jest sztywna więc łatwo było naciągać nitkę. Oczywiście ucięłam ją za długą i potem nitka zaczęła się rozwarstwiać i plątać. Mulina ma 6 cienkich nitek (z Ariadny). Jeden motek to 8 m. Nawet połowy nie zużyłam. Musiałam pruć 3 krzyżyki, bo wzięłam podwójną nitkę i wyszło za grubo.


Wzór wydawał się łatwy, ale miałam problem z której strony zacząć. Jak widać poniżej dałam radę. To naprawdę ja wykonałam krzyżyki :) Całość wykonałam w 2 godziny łącznie.


Jestem totalną amatorką. Wkłuwałam się miejsce obok miejsca. Myślałam, że na odwrocie będzie plątanina nitek, a wyszedł ten sam wzór główny.




Akurat mój znak jest logiczny. Mamy tu strzałki idące z góry i strzałki idące do góry. Łączą się w środku, czyli w świecie średnim Jawii - ludzi i w środku tego świata w 5 kręgu. Pełna równowaga. Mam się zająć sprawami tego świata, a nie bujać w obłokach. I bardzo mi to pasuje. Moim światem głównym opiekuje się Żytnia Baba. To na pewno mój główny znak, bo urodziłam się w 1 dniu Wagi. Mam zachować w życiu równowagę, wyśrodkowywać wszystko co mnie spotyka, łącznie z emocjami. Zawsze powinnam być pośrodku. I tak się dzieje. Gdy coś mi się przydarza, to zawsze staję z boku i oceniam ją innym, obiektywnym okiem. Złe sytuacje okazują się dobre – bo wszystko zależy od oceny. I dobrze na tym wychodzę. Gimnastyka działa na ciało fizyczne i dotyka też psychiki, bo zdrowie to równowaga. Niektórzy myślą, że zdrowie jest na talerzy lub na widelcu, i chorują. Zdrowie jest wewnątrz nas, a nie na zewnątrz.


Mój rodowy znak – Wyższa Siła – harmonizuje moje zdrowie fizyczne i psychiczne. Ćwiczenie jest dość trudne, bo trzeba utrzymać równowagę. Ma działanie stabilizujące jelito cienkie, pęcherz moczowy, wątrobę, serce, nerki i żołądek. Ma też działanie „podnoszące” energię płuc, śledziony, osierdzia, jelita grubego, a obniżające woreczek żółciowy.


Ten znak - Wyższa Siła - oznacza możliwość otrzymania z łatwością wszystkiego czego się pragnie dla siebie i innych. Wystarczy tylko pokonać egoizm. Jeżeli chcesz coś osiągnąć i bardzo ci na tym zależy to narysuj sobie na kartce ten znak i noś go przy sobie.


 


Ćwiczenia i znaki, o których po raz kolejny wspominam, mają na celu wzmocnić kobietę. Ma być ona zdrowa i silna, aby chronić swoją rodzinę. Jak każdy system gimnastyczny opiera się na energii. Np. joga wzmacnia energię męską. Dlatego kobiety, które ćwiczą jogę są „męskie” i przebojowe, pracują na kilku etatach, a nie zajmują się domem. Joga w żaden sposób nie wzmacnia kobiecości i nie wspomaga kobiety. Pani Braunek poszła dalej i stosowała też jogę śmiechu, nie wzmacniała swoją kobiecą energię, umarła. Chory zawsze powinien wykorzystywać wszystkie dostępne środki w celu wyzdrowienia. Celem gimnastyki słowiańskiej jest wspieranie energii kobiecej i ochrona przed chorobami. Nie znam teraz żadnej chorej kobiety, więc nie wiem czy zadziała. Kto zna to proszę polecić. Bo lepiej być zdrowym niż chorym.


Ja wolę zapobiegać niż leczyć, więc ćwiczę i widzę efekty. Wychodzą różne emocjonalne rzeczy, które „naprawiam” zmierzając się z nimi. To jest niezwykłe.


Wszystkich ćwiczeń jest 27 czyli 3 x 9, a znaków jest więcej. Można też w zależności od sytuacji wybrać znak, który będzie wspierać, np. w czasie podróży, egzaminu, zmian, w domu, znajdzie rozwiązanie, podniesie atrakcyjność.


Ćwiczyłam już różne systemy gimnastyczne, ale ten wybitnie mnie wspiera. Łatwiej się żyje gdy wiesz co masz robić.



Nie planuję zostać hafciarką. Może jeszcze wyhaftuję Żytnią Babę, opiekunkę Jawii.










21/09/2017

Kawka

Kupowałam dzisiaj chleb w sklepiku. Nie było ludzi. Ekspedientka pokazała mi kawkę, która skakała sobie po trawniku przed witryną sklepu. Kawka czekała na coś „chlebowego”. Dostała coś małego, szybko zjadła i nadal wchodziła przez uchylone okno.


Dostała mini pączka.


Myślałam, że to nie dla niej, bo przecież to smażone. Miastowe ptaki sa dziwne, takie ludzkie. Jedzą coś co im może szkodzić. Jak ludziom.



Z trawnika przeniosła posiłek na murek i zaczęła go zjadać.





Ale ja nie miałam czasu obserwować, więc ją przegoniłam. Nadgryziony pączek został. Gdy oddaliłam się zauważyłam, że kawka doleciała do pączka, zabrała go i poleciała na dach pawilonu, by tam spokojnie zjeść smakołyk.


 


Ciekawe, że żaden inny ptak nie skusił się na te słodkości. Tylko samotna kawka.


Jak to ptak potrafi wymóc coś do zjedzenia. Tak stuka i wchodzi do sklepu, aż osiągnie cel.


Tylko jedzenie mu w głowie. Nie ma nic ciekawszego do roboty?


 


Nienawidzę dostawać niezamówionych prezentów. A taki dostałam.


Zastanawiam się co z nim zrobić, bo drogi, ale nie dla mnie. Jak można komuś kogo się widzi raz na rok kupować kurtkę w niewłaściwym kolorze i rozmiarze. Muszę dojść do siebie. Przeganianie kawki nie polepszyło mi humoru. Nie powinnam się wyżywać na niewinnym ptaku ;)


 

16/09/2017

Sen z lalą i inne tematy

Sen bez akcji. Miałam o nim nie wspominać, a jednak po coś mi się przyśniła ta lala.


 


Byłam w jakimś mieszkaniu. Kogoś odwiedziłam. Otworzyłam drzwi do pokoju, a w nim na łóżku siedziało małe dziecko. Gdy przyjrzałam się bliżej to okazało się, że to lala. Była nieruchoma.


Lala była z tych niedzisiejszych. Była grubiutka jak małe dziecko. Miała na sobie słodką sukienkę, a na głowie ażurową czapeczkę zrobioną na szydełku. Podobną lalkę widziałam jako dziecko u mojej łódzkiej prababki, a byłam u niej tylko raz.


Nie jestem pewna czy to miał być mój pokój, czy tylko ktoś mi go pokazał. Miałam podziwiać lalę.


I to koniec.


Prawda, że to sen o niczym.


 


Zdjęcie prezentuje lalkę, która jest moją własnością i siedzi na moim łóżku. Jest zupełnie inna niż we śnie. Nie zachęca do podziwiania.


Wg sennika lalka zapowiada powiększenie rodziny. Mało wiarygodne tłumaczenie, bo dziecko w rodzinie pojawiło się 2 miesiące temu i nikt już tego nie przeżywa.


Lalka może symbolizować moje dzieciństwo, ale ja nie bawiłam się lalą, którą widziałam we śnie. To była lala do oglądania, a nie do zabawy. Jak w muzeum – oglądaj i podziwiaj, ale nie dotykaj eksponatów.


Może to chęć powrotu do czasów dzieciństwa?


Nie mam czasu na zastanawianie się nad tym. Świat dba, żebym miała zajęcie 20 godzin na dobę.


 


Dostałam środki czystości z UK i rzuciłam się w wir sprzątania i prania. Efekty są jak w reklamach: czyste po jednym praniu, czyste po jednym pociągnięciu szmatką.


Życie w różnych krajach powoduje, że jest coraz mniej wspólnych tematów do rozmowy.


Nikt już nie ma czasu na czytanie książek, a proza życia i czas spędzony w pracy nie pozwala na więcej aktywności. Trzeba zaakceptować to, że nadajemy już na innych falach.


 


Ojciec jest już po drugiej operacji na zaćmę. Robił to ten sam lekarz, w tym samym szpitalu, ale teraz za pieniądze nfz, a nie nasze. Ciekawe, że odkąd zaczął brać tabletki na obniżenie cholesterolu to wzrok mu się bardzo pogorszył. Ale nie ma na ten temat badań, bo kto by się przejmował ludzkim życiem. Jest praktyka.


W tv Maryla Rodowicz. To jest prawdziwa artystka, której piosenki zna większość ludzi w Polsce. Śpiewa już 50 lat, przeżyła wiele rządów i wiele widziała. Co ona robi, żeby utrzymać się na rynku? Rządy się zmieniają (oficjalnie), a ona śpiewa swoje piosenki i bawi ludzi. Chciałabym, żeby napisała książkę o swoich spotkaniach z ważnymi ludźmi. Np. bardzo interesuje mnie jak pachniał Fidel Castro. Może ktoś wie? Gdy spotkam Marylę (Marię Antoninę) to ją zapytam, może pamięta. Fidela nie spotkam, bo nie żyje od ponad 10 miesięcy (zm. 25.11.2016 r.). Miał 90 lat, więc nie okaże się, że nie umarł. Jak Mandela. Gdy zmarł to byłam przekonana, że on od dawna nie żyje. Pamiętałam nawet nagłówki gazet i transmisję z pogrzebu. A potem się okazało, że to nieprawda, bo on żył jeszcze lata. Nie zwariowałam, bo jest wiele takich osób na świecie.


Jesteśmy z innego świata. Tak działa Transerfing ;)


Sonia Braga – latynoska aktorka, powiedziała w jednym z wywiadów, że „z góry decyduje się kto będzie znany, a kto nie. Jedna z oscarowych nominacji zawsze musi być zarezerwowana dla Meryl Streep.” Ciekawe, nie patrzyłam na ten cyrk w ten sposób. Sonia Braga zagrała wiele ról, ale najbardziej była znana z romansów z Robertem Redfordem czy Clintem Eastwoodem. Ostatnio ciekawie grała w filmie Aquarius (2016).


A więc kto zdecydował o karierze Maryli?




10/09/2017

Kwiatki


To dzisiejszy mój nabytek. Dipladenia nazywana też mandevila. Idzie jesień, więc trzeba rozweselić widoki. Musze tylko pilnować, żeby nie urosła do 4 m.


Piękno tej roślinki przyciągnął kolejnego gołębia, który walnął w okno. Myślałam, że ktoś mi butem uderzył w szybę, bo wszystkie zadrżały. Po odsunięciu roletki ujrzałam siwy ślad. Bo gołębie są brudne. Nigdy się nie myją, a z kałuży tylko piją wodę.



Spotkałam dzisiaj panią, która miała wnuka w tej samej podstawówce co ja syna. Słabo ją pamiętałam, a ona mnie doskonale. Po krótkiej wymianie zdań musiałam wsiąść do autobusu, a ona mówi do mnie: „korzystnie Pani wygląda, naprawdę”. Zabawne określenie dorosłej kobiety. Niespotykane. Potem jeszcze zrobiłam coś miłego starszemu panu (miło jest być miłym:)), a on do mnie: „dziękuję młoda damo”. Przegiął. Nie robi się uprzejmości dla pochwał i nie jestem taka młoda (a szkoda;)) i czy jestem damą? Co to znaczy w dzisiejszych czasach?



To dedykacja dla mojej przyjaciółki, która siedzi w czarnej rozpaczy i nie widzi światełka w głębokiej studni. Nie można nikomu pomóc, gdy jego dusza płacze. Można tylko przytulić, współodczuwać i napełniać dobrą energią. Dobre rady odbijają się. Każdy jest twórcą swego losu.


Podaruję jej grubosza. To natchnie ja nadzieją.



To drzewko szczęścia. Mało wymagająca roślinka. W każdym moim domu było, ale to raczej nie drzewko, a my sami kreujemy swój los. Dla kogoś kto nie ma się czego uczepić, takie drzewko może być początkiem czegoś nowego. Ludzie zawsze upatrują swe niepowodzenia na zewnątrz siebie i otaczają się talizmanami. To nie Bóg nas karze czy ocenia. Ja traktuję to jako zabawę i mam pełno gadżetów na szczęście. Pomaga to patrzeć na świat z optymizmem.


Ostatnio dowiedziałam się, że w moje urodziny będzie kolejny koniec świata. Planuję imprezę. Będą goście i prezenty. :)


 


I tak płynie życie. Każdemu według uznania.


 






08/09/2017

Kobiecy ród

Dobrzy ludzie rzadko są szczęśliwi, ale szczęśliwi ludzie zawsze są dobrzy.


Nieszczęśliwy człowiek jest nieszczęśliwy, bo nie ma żadnego celu, żadnej misji, nie ma wizji swojego życia.




Żeby człowiekowi się wiodło w życiu musi mieć poprawne relacje z rodzicami. Roślina bez korzeni więdnie i marnieje.


Relacja z matką określa życie osobiste i zdrowie dziecka i jego potomstwa. Matka już w ciąży „pracuje” na choroby na jakie zachoruje dziecko.


Relacja z ojcem określa cele, idee i sposób zarabiania pieniędzy dziecka.


W ubiegłym roku po kursie gimnastyki słowiańskiej ćwiczyłam codziennie swój indywidualny zestaw ćwiczeń. To nie są zwykłe ćwiczenia, one są dopasowane do każdego na podstawie daty, miejsca i godziny urodzenia. Dostajesz 7 ćwiczeń. Ćwiczyłam z intencją poprawienia relacji w rodzinie. Od lat nad tym pracuję, usiłując zrozumieć motywy działania rodziców, ale bardziej skupiałam się na ojcu.


Po kilku miesiącach ćwiczeń zaczęło mnie pobolewać lewe kolano, a potem już nie mogłam klęczeć nawet na poduszce. A więc mam problem z matką. Kolana to rodzice – dla kobiet prawa strona to faceci, a lewa kobiety. Kostki to dziadkowie, stopy to pradziadkowie, natomiast łokcie to synowie i córki, nadgarstki to wnukowie, a dłonie prawnuki. Oczywiście przestałam ćwiczyć, bo ból był nie do zniesienia. Ktoś inny by powiedział, że to od klęczenia, ale przecież nie wszystkich od tego bolą kolana.


Zawsze miałam problem z rodzicami i nigdy nie chciałam klękać. Teraz widzę, że to rodzice mieli problem ze mną.


Przestałam wykonywać ćwiczenia w klęku, robiłam zimne okłady na kolano, żeby zatrzymać stan zapalny i zastanawiałam się jaki to ja mam problem z matką.


Moja mama zawsze się wtrąca, ale do tego już się przyzwyczaiłam. Teraz dziwi mnie, że ogląda seriale tureckie. Zrobione są wg jednego wzoru – bajki o Kopciuszku – bogaty facet zakochuje się w ubogiej dziewczynie i wszyscy rzucają im kłody pod nogi. Można obejrzeć 1 lub 2, ale nie ciągle. Zwłaszcza, że moja mama nie ma za bardzo co robić. Więc jej odpuściłam. Gdy mnie prosi o podanie opisu jakiegoś odcinka, którego nie widziała to jej czytam z internetu, czasem daję do obejrzenia. Te seriale pokazują zupełnie inną kulturę, w której kobieta nie ma żadnych praw, pracuje na facetów, którzy ją nie szanują, mogą ją zabić czy okaleczyć. Ja dbam o to, żeby nie nasiąkać złymi emocjami. Nie czytam kryminałów, a w serialach policyjnych patrzę na zachowania i motywy ludzi, a nie na zbrodnie. Nie poszłam do lekarza. I po kilku dniach kolano przestało mnie boleć.


Te ćwiczenia tak działają. Ćwicząc zmieniamy – regulujemy naszą energetykę, a to powoduje, że problemy wychodzą na powierzchnię, pokazując i pomagając odpracowywać negatywne programy.


Gdy ponownie zaczęłam ćwiczyć zauważyłam, że mam 2 ćwiczenia związane z przeszłością.



A więc to powinno być dla mnie ważne. Nie mam ćwiczeń z kręgu 3 (wiedza tajemna, informacje ze światów równoległych), kręgu 4 (twórczość, inspiracja, pomysły, inicjatywa) i kręgu 7 (krąg ognia – optymizm, duchowe ukierunkowanie), bo nie mam z tym problemu i wiem jak postępować w tych dziedzinach.


Mam zająć się przodkami. Zaczęłam od kobiet po kądzieli, czyli po matce.




  1. BARBARA




  2. IRENA




  3. ANASTAZJA




  4. PELAGIA




  5. FRANCISZKA




  6. JOANNA




  7. ?




Doszłam do 1700 roku.


Według pradawnych tradycji Słowian na siódme pokolenie przychodzimy my sami, czyli my mamy wpływ na samego siebie w następnym wcieleniu. Ciekawe, że akurat na 7 się zatrzymałam. Ciekawe jak miała na imię. Jeśli to ja byłam 7, to moją córką była Joanna. Mam kilkanaście znajomych o tym imieniu – przyjaciółki, koleżanki, klientki, sąsiadki. Kiedyś zastanawiałam się dlaczego znam tyle Asiek, teraz już wiem. :)


Mój ród jest przykładem, że choroby dziedziczne nie istnieją. Imiona nie powtarzają się, przyczyny śmierci też nie, długość życia i liczba urodzonych dzieci też są inne. Żadna kobieta w rodzie nie popełniała błędów poprzedniej. Nie ma klątw rodowych.




To są moi dziadkowie, moja mama i moja ciotka matka chrzestna. Zdjęcie zrobiono podczas wojny 1941-42 r. Fajne są takie stare zdjęcia. Osoby na nim nie miały pojęcia jak się potoczy ich życie. Mama z torebką, bransoletką, ładnie ubrana – zwracała na siebie uwagę. Babcia zajmowała się domem i 4 dzieci.


Moja mama jest Jedenastką jak jej mama. Mama wyszła za mąż za Dziewiątkę, jak jej tata. Powinna powielić schemat ich małżeństwa, a jednak tego nie zrobiła. Jak prawdziwa kobieta z doskonałą intuicją (11) poszła za mężem, czyli wyjechała do Łodzi. Rodzina najpierw nie mogła jej tego darować, ale potem to zaakceptowała i często nas odwiedzała. Siostry mamy były alkoholiczkami (miały powody), ale w rodzinie nie mówiło się tak o nich. Zresztą już nie żyją. A mama żyje choć jest najstarsza.


Liczby w naszej rodzinie, w tej żeńskiej odnodze się powtarzają.


Mama Irena Helena jest 11, jak jej matka Anastazja Ema. Babcia zmarła w wieku 57 lat na raka jelita grubego.


Pelagia była 7, a jej mąż 1, umarła w wieku 36 lat na krup. I ja miałam męża 1.


Dalej nie mam dat urodzenia. Na razie.


Ciekawe są też imiona kobiet w moim rodzie.


Ja – moje imię ma wartość 7, a samogłoski 3


Irena – 11, sam. 6


Anastazja – 3, sam. 4


Pelagia – 6, sam. 7


Franciszka – 9, sam. 11


Joanna – 1, sam. 8.


Liczby się zamieniają, krążą.


U mężczyzn jest ciekawiej. Dziadek, czyli ojciec mojej mamy Henryk = 9, pradziadek Jakub = 8, prapradziadek Franciszek = 9, a od babci Anastazji jej ojciec to był Józef = 1, jej dziadek Franz i pradziadek Franciszek = dat nie znam.


 


Ciekawe jak bym się dogadywała z moimi prababciami, jakie one były, co robiły, co je interesowało. Długa droga przede mną, żeby to odkryć. Po której babci mam talent do szycia i robienia na drutach? Muszę do tego wrócić, bo w sklepach ciuchy zalatują stęchlizną i rzadko mi pasują.


 


Rodzicom warto wybaczyć wszystko co nam złego zrobili. Zło to nasza ocena. Z ich punktu widzenia może to wyglądać zupełnie inaczej. Im człowiek starszy tym lepiej to rozumie.


Szczęśliwe życie nie jest możliwe bez uzdrowienia relacji. Zacznij od poczucia wdzięczności do rodziców, że dzięki nim jesteś na tym świecie. Potem może poczujesz miłość, szacunek i radość. Jesteś taką a nie inną osobą, bo urodziłeś się w swojej rodzinie, masz takich a nie innych rodziców, masz, nie masz rodzeństwa. To wszystko nas kształtuje. Ja byłabym zupełnie inną osobą, gdybym była jedynaczką, albo gdybym miała brata. Gdyby nasza rodzina nie wyjechała ze Śląska to też byłoby inaczej. Trzeba to zrozumieć, wybaczać, dziękować i kochać.


Chcesz żyć długo w zdrowiu to popraw relacje z matką, chcesz odnieść sukces w pracy to popraw relacje z ojcem. Jeśli nie żyją to nie przeszkadza. Zrób to jak najszybciej.