W książce Kurta Tepperweina szukałam
wyjaśnienia kolejnej choroby na czyjeś życzenie. Coraz rzadziej to
robię, bo ludzie niby chcą wiedzieć, ale nie chcą zmienić swojego
nastawienia. I umierają.
"Przypadkiem" natknęłam się na hasło: strach. W tej książce choroby nie są ułożone alfabetycznie.
O strachu pisałam w 2014 roku, ale zupełnie od innej strony
Strach
Strach nie jest chorobą, ale może spowodować śmierć, a na pewno utrudnia nam życie.
Słowo "strach " pochodzi od łacińskiego "angustus" i oznacza "ściśle, ciasno".
Strach pojawia się wtedy gdy rozpatrujemy daną
rzecz w zbyt ciasnych kategoriach. Pewne doświadczenia pamiętamy nie tak
jak one wystąpiły w przeszłości. Gdy człowiek znajdzie się w takiej
sytuacji ponownie to budzi się w nim strach. Gdy poszerzysz swoją
świadomość o ten wrażliwy obszar to zniknie cały lęk. Lęki z dzieciństwa
towarzyszą nam w dorosłości, przeszkadzają w dobrym życiu i hamują
realizację naszych marzeń.
Strach ma wiele twarzy. Lękamy się trudności
życiowych, katastrof, wypadków, bankructwa swojego interesu, utraty
ukochanego człowieka lub śmierci. Media bardzo dbają, żeby człowiek
ciągle czuł się zagrożony. Ludzie lubią się bać, bo nie wyobrażają sobie
bez niego życia. Strach nie jest nam do niczego potrzebny, wystarczy
zdrowy rozsądek, żeby nie wpaść w tarapaty.
Strach jest taką siłą, przez którą dotknięta nim osoba urzeczywistnia dokładnie to, czego się obawia i lęka.
Przykład z mojego życia.
Mam klienta, który ciągle narzekał, był zmęczony i
nastawiony negatywnie. Patrząc na wystawiane przez niego faktury
powiedziałam co może zrobić, żeby lepiej mu się wiodło w biznesie. Potem
zauważyłam, że to robił. A po roku umarła nagle jego żona. Czuję się za
to odpowiedzialna. Okazało się, że on biznes prowadził z żoną, a ona
była bardzo obowiązkowa, ale strachliwa. Ciągle się bała, że przyjdzie
kontrola i coś znajdzie. Usiłowałam to bagatelizować i mówiłam, że jak
coś będzie to się naprawi. Bo przecież można popełniać błędy, albo się
pomylić. Potem gdy firma zaczęła mieć więcej klientów, ona nie ogarniała
już wszystkich spraw, była zmęczona, spadła na nią większa
odpowiedzialność, trzeba było kogoś zatrudnić do pomocy. Nie dała rady.
Strach ją zjadł. Więc teraz nie pomagam.
Czasem strach może pomagać, gdy trzeba szybko
zareagować. Dzięki strachowi uciekamy z niebezpiecznych sytuacji lub
miejsc ratując życie. Strach jest przeciwieństwem słabości.
Strach może szkodzić:
-
zmniejsza efektywność pracy umysłowej,
-
wywołuje schodzenia układu trawiennego,
-
powoduje choroby serca,
-
wpływa na podwyższony poziom cukru i tłuszczów we krwi,
-
powoduje uszkodzenie naczyń krwionośnych,
-
powoduje zanik radości życia.
Jedną z metod radzenia sobie z własnym strachem
jest duchowe przeżycie sytuacji zagrożenia. Akrobaci, spadochroniarze
kaskaderzy czy treserzy dzikich zwierząt wyobrażają sobie okoliczności,
które wywołują lęk i nadają mu pozytywne zakończenie. W ten sposób gdy
cos trudnego będzie miało miejsce oni będą spokojni, opanowani i będą
właściwie reagować.
Szczególną formą strachu są fobie (obawa). Jest
to strach obiektywnie bezpodstawny. Fobie wywołują przeżyte sytuacje i
trzeba wrócić do przeszłości, do sytuacji, w której doszło do
zafiksowania. Wtedy jest szansa, że fobia zostanie uzdrowiona.
Najbardziej powszechnym strachem jest strach
przed śmiercią. Kto boi się śmierci, boi się również życia. Lęk przed
śmiercią jest rezultatem własnego niespełnionego życia. Ten strach
zniknie gdy w pełni zaakceptujemy własne życie i wszystko co nas
spotyka.
Strach jest najsilniejszą przeszkodą w rozwoju,
ponieważ uniemożliwia nam bycie tym, kim moglibyśmy być. Ten kto boi
się śmierci, nie żyje naprawdę.
Jeśli unikasz tego, czego się boisz, strach za
każdym razem będzie coraz większy. Strach znika, gdy jesteś gotowy, aby
stanąć z nim "twarzą w twarz".
Strach pokazuje to, czego się obawiasz, po to,
abyś mógł się tym zająć i nad tym pracować. Jest jak zwierciadło. Boisz
się tego, czego nie chcesz do siebie dopuścić, choć powinieneś to
uczynić, ponieważ w ten sposób mógłbyś być bardziej sobą.
Każdy strach wskazuje na sferę życia, którą
trzeba przywrócić do harmonii. Strach znika sam z siebie w momencie
usunięcia jego przyczyny.
Gdy ja czułam się kiedyś zagrożona to poszłam
na krav magę. Czujność i refleks zostały mi do dziś. Poczucie zagrożenia
zniknęło. Kiedyś musiałam mieć w domu tabletki od bólu głowy. Bo gdy
zaboli głowa, to będą na miejscu. Głowa bolała mnie często, przynajmniej
raz w miesiącu. A potem dowiedziałam się, że boląca głowa nie woła
tabletki tylko wodę. Gdy zabolała mnie głowa to wypiłam szklankę wody,
powoli. Przeszło. Od tamtej pory nie boli mnie głowa, tabletek nie mam,
strach zniknął. A może to nie tabletka pomaga, a woda którą ją popijamy
;)
Strachu nie trzeba zwalczać, ani przezwyciężać,
ponieważ jest ono tylko sygnałem, który zniknie sam z siebie, jak tylko
uczynisz to, co konieczne.
Gdy np. Boisz się wody, to nie działa na
ciebie, że to nic takiego. Nie wejdziesz i już. Trzeba wtedy usiąść
blisko wody i obserwować innych. Po jakimś czasie możesz zanurzyć rękę,
na krótko. A potem możesz się zanurzyć na płytkiej wodzie. Powoli.
Możesz sobie też wyobrażać, że to robisz. W myślach nic ci się nie
stanie. Do wszystkiego trzeba czasu i chęci pokonania swoich słabości.
Czyż nie na tym polega życie.
Gdy pożegnasz się ze strachem, odkryjesz, że
spełnił swoją rolę. Dał ci poczucie spełnienia, poszerzył świadomość,
uwolnił od urojeń, wyobrażeń niezgodnych z rzeczywistością i umożliwił
ci powrót do teraźniejszości. Jesteś wolny :)
Praktyka Transerfingu
Gdy już niczego się nie obawiasz, to zacznij żyć i realizować swoje cele.
Dzisiaj miałam umówione dwa spotkania. Miałam
być w jednym miejscu po 15, a w drugim miejscu miałam się spotkać z 2
osobami o 16. O 13 zadzwoniła jedna osoba i spytała czy mogłabym
przyjechać o 15, bo ona ma umówionego lekarza. Zgodziłam się, bo termin u
lekarzy nie może przepaść. Pomyślałam, że pojadę do niej na 15, potem
pójdę do pierwszego klienta, pozałatwiam sprawę, potem pochodzę po
sklepach, a na 16 wrócę w pierwsze miejsce do kolejnej osoby.
Trochę późno wyszłam z domu. Autobus co chwila
stawał w korkach, myślałam, że się spóźnię. Ale wyluzowałam. Najwyżej
się trochę spóźnię. Zaczęłam się przyglądać mojej rzeczywistości,
widziałam numery tramwajów, numery rejestracyjne, ludzi w autobusie, co
robili itd. Do pierwszej osoby weszłam za minutę 15. Osoba, z którą też
się miałam spotkać, tylko o 16, dowiedziała się, że będę więc sprawę
załatwiłam. Potem poszłam na spotkanie z klientem (po 15), a było 15 po
15. O godzinie 15.30 miałam wszystko załatwione. Zaczęłam się śmiać. Nie
mogłam tego przewidzieć. Wysłałam jeszcze list, choć na pocztę miałam
iść jutro. Czas został mi dodany :)
Teraz zawsze tak mam. Wytrenowałam się w
podążaniu za rzeczywistością. Nie upieram się przy swoim planie, bo
utrudniam wtedy jego realizację.
A potem przechodzimy do realizacji większych celów.
Miłego tygodnia :)