27/02/2020

Sen z kratką i klopsikiem

Piękny dzień. Obudziłam się o 6:16. A właściwie to zostałam wyrwana ze snu.

Byłam na jakimś pikniku. Było pięknie, słonecznie. Był las, polana i letni dom. Wielu moich znajomych ma dobre warunki do organizowania pikniku. Nie wiem u kogo byłam.
Zachwycające były kolory. Jak u Claude Moneta. Malował on świat nie taki jakim go widzimy, ale tak jak go odczuwamy. Kolory były nierealne, prześwietlone słońcem. Nierealnie piękne, choć ja lubię mocne i zdecydowane kolory.


Nie poszłam tam towarzysko. Miałam zadanie. Ktoś miał mi dać plik gazet. Miałam je przekazać komuś potem. Było sporo ludzi, ale nie było tłoku. Ludzie stali, siedzieli na kocach, przechadzali się, rozmawiali. W różnych miejscach były poustawiane stoły, na których było pełno różnorodnego jedzenia, do wyboru.
Zauważyłam mężczyznę w koszuli w biało-niebieską kratkę. Ta koszula się wyróżniała, bo jej deseń i kolory były mocne. Tak to w życiu jest, że są osoby, które mają charyzmę, przyciągają wzrok innych. Takie osoby nie muszą nic robić, do zachwytu i zainteresowania wystarczy ich obecność. Nie jestem typem fana czy folowersa, więc poszłam dalej szukać mojego „kontaktu”. Trochę bawiła mnie ta sytuacja, bo ja nie mogłabym być agentem czy kapusiem. Nie umiem utrzymać niczego w tajemnicy, musiałabym o tym opowiedzieć koleżance czy komuś innemu. Inaczej pękłabym z napięcia. A we śnie wcieliłam się w taką rolę. Poczułam się jak w filmie. Odgrywałam tylko taką rolę.
W pewnej chwili zobaczyłam znowu tego faceta w koszuli w kratkę. Po chwili rozmowy upewniłam się, że to jest właśnie mój „kontakt”. Powiedział mi, żebym zajrzała pod pokrywkę jakiegoś naczynia. Podniosłam pokrywkę chyba brytfanny. A w środku było dużo pysznie pachnącego sosu i jeden niewielki klopsik. Zdziwiłam się, że nie było tam pliku gazet tylko jedzenie. Co ja mam z tym zrobić? Zjeść? Skoro to ostatni klopsik to mogę zjeść prosto z brytfanny ;) Poczułam cudowny zapach tego jedzenia i to on mnie obudził.

Była godzina 6:16. To nawet nie o świcie, bo słońce wzeszło dzisiaj o 6:33, czyli obudziłam się 17 minut przed wschodem słońca.
Księżyc wschodził dzisiaj o 8:18. Ciekawe liczby.
Nieprzypadkowa też chyba była śmierć 58 letniego aktora w 58 dniu roku. Nie podano godziny, a szkoda.

Rzadko mam sny z zapachami. A przecież węch to mój najlepszy zmysł. Czuję, że ktoś właśnie palił papierosa, czy ulatniający się gaz, czy przypalone jedzenie.
Sen bez znaczenia.




19/02/2020

3 sny

Obudziłam się rano o 7. Budzik miałam nastawiony pół godziny później, a wstałam wcześniej.
Wiedziałam, że śniły mi się 3 sny. Po kolei. Bez budzenia. A może się budziłam, ale nie pamiętam tego.

Najpierw byłam w jakimś starym domu. Miałam go posprzątać. Zaczęłam od kuchni i od mycia zlewu. Był stary i ciężko mi szło. W pewnej chwili tok go szorowałam, że się rozpadł na kawałki. Jego części zaczęły spadać w dół rurą od ścieków. Leciały i leciały, jakby dom, w którym byłam miał ze 100 pięter. W kuchni zamiast zlewu była głęboka dziura, przez którą można było popatrzeć na świat. Właściciele nie będą ze mnie zadowoleni.
Sprzątam, bo muszę.

Kolejny sen.
Byłam w USA. Miałam ćwiczyć do jakiejś parady. Opierałam się i nie chciałam. Ktoś miejscowy powiedział do mnie, że skoro jestem w tym miejscu i czasie, to muszę się podporządkować. Taki przymus i ja nie mam nic do gadania. Parada musi być i wszyscy muszą wziąć w niej udział. Muszę się dostosować.
Wydało mi się to głupie. Po co paradować i machać rękami. Ktoś to wymyślił, a ja musiałam brać w tym udział.


Kolejny sen.

Szłam z kimś przez las. Byliśmy ubrani w białe skafandry. Były duże wyglądały jak stare kosmiczne, albo przeciwchemiczne z dużą częścią na głowę i szybą. Może jak w filmie Epidemia z Dustinem Hoffmanem. Szliśmy wolno, bo skafandry były ciężkie i utrudniały poruszanie. W pewnej chwili weszliśmy w grząski teren. Ten ktoś przede mną zaczął się zapadać. Okazało się, że to bagno. Ja też nie mogłam się ruszać, żeby bardziej się nie pogrążać. Wokoło nikogo nie było, a więc znikąd pomocy. Więc zaczęłam myśleć jak tu się uwolnić. Przewróciłam się na plecy, a potem przeturlałam na brzeg lasu, gdzie nie było bagna. Wyszłam i zaczęłam mówić do tej osoby, żeby zrobiła to co ja. A ona stała i nic, czekała na śmierć. Więc ja zaczęłam szukać czegoś, żeby podać tej osobie i ją wyciągnąć. Wokół las a nie było żadnej gałęzi. Został przez kogoś posprzątany. Nie było żadnej deski ani niczego. Wróciłam na brzeg bagna, a ta osoba pogrążyła się po szyję. Nie mogłam na to patrzeć. Nie umiałam jej pomóc. Wyglądało na to, że ona przyjęła swój los i nie chciała kiwnąć palcem, żeby się uratować. Bardzo było mi źle z tym. Nawet nie wiedziałam kto był w tym skafandrze. Prawie nie było go już widać. Obudziłam się.


O dziwo, obudziłam się wyspana i radosna. I z czego tu się cieszyć, skoro przeżyłam 3 porażki. Nie na wszystko mamy wpływ.
Muszę skończyć czytać o Bardo, bo moja podświadomość za bardzo to przeżywa.

Jeszcze jedna ciekawa rzecz. Gdy włączyłam rano komputer to zauważyłam, że fotel był bardzo nisko. Jakby ktoś na nim w nocy siedział i był dużo wyższy ode mnie. Fotel ma już swoje lata, ale to dziwne. Rączka regulacji nie była poluzowana.
Może powinnam na noc włączyć kamerę. Albo ustawić hasło. To jedyny komputer, który nie ma hasła, bo tylko ja z niego korzystam. Ciekawe to wszystko.


18/02/2020

Sen z kolejnymi włamywaczami

Obudziłam się w nocy. Zaspana sprawdziłam godzinę. Była 5:05. Uśmiechnęłam się i zasnęłam.
Nagle ze snu wyrwał mnie dzwonek budzika. Była 7 rano. Obudziłam się o wiele za wcześnie. Jestem niewyspana, bo ciągle mi się coś śni.

Byłam w nowoczesnym domu. Miał 3 piętra. Na parterze w kilku pokojach było biuro. W pokojach stały duże stoły z komputerami (nie biurka). A właściwie z monitorami, bo tylko je było widać. Pomyślałam, że jest tak ciasno, że klawiatury muszą pracownicy trzymać na kolanach. Monitory były stare, takie szarawe i duże. Ja mieszkałam na samej górze, jakby na poddaszu, ale wypasionym. 

 
Miał przyjść informatyk i coś tam naprawić. Włączyłam kamery na noc, tak na wszelki wypadek. Informatycy pracują w dziwnych porach, więc nie zdziwiło mnie, że usłyszałam ruch na dole w środku nocy. Spojrzałam na ekran monitoringu i zauważyłam, że zamiast jednego informatyka przyszło 3. No i dobrze, szybciej wykonają swoją pracę. Ale wchodząc nie domknęli drzwi wejściowych i za nimi weszła para, facet z kobietą. To już nie byli znajomi informatyka, ale zupełnie obcy ludzie. Zostali w tym pomieszczeniu i zaczęli kopiować dane. O kradzież danych zostaną oskarżeni informatycy. Sprytne. Ale ja mam wszystko nagrane. Siedziałam na łóżku i obserwowałam co się dzieje.
We śnie zadzwoniłam do koleżanki i powiedziałam, że trzeci raz mam włamywaczy. Zastanawiałyśmy się co robić, czy kogoś wezwać. Zorientowałam się, że śnię, bo przecież poprzednie włamania mi się śniły, a nie były rzeczywiste. I wtedy obudził mnie sygnał budzika.

Mam dość. Chodzę niewyspana. Mam dużo pracy i dużo spraw do załatwienia, a nie mogę się wyspać. Właśnie umyłam włosy, żeby rano pospać pół godziny dłużej. Rzadko tak robię.
Może sny miną. Może powinnam coś zrobić?


16/02/2020

Sen z włamywaczem

Obudziłam się rano o godzinie 7:15. Wzięłam telefon i w aplikacji zapisałam godziny snu, jak codziennie..
Odłożyłam tel. na chwilę na parapet i nieoczekiwanie zasnęłam. A byłam już wyspana.

Byłam w mieszkaniu rodziców, sama. Chyba tam mieszkałam, i miałam ok. 25 lat, a rodzice mieszkali gdzie indziej. Ktoś wszedł do domu bez mojej wiedzy i związał mnie. Miałam też zawiązane oczy. Usłyszałam, że intruz poszedł do łazienki i usłyszałam puszczoną wodę. Chyba poszedł wziąć prysznic, ale w mieszkaniu rodziców jest tylko wanna. Więc ja skorzystałam z okazji i uwolniłam się z więzów. Widocznie nieudolnie mnie związał. Wyszłam na klatkę schodową. A tam pełno ludzi. Mieszkanie, w którym byłam jest na czwartym, ostatnim, piętrze, nr 15. Ludzie stali na schodach. Widziałam ich przynajmniej na 2 piętrach w dół. Spytałam po co stoją i usłyszałam, że w mieszkaniu obok, 14, mieszka uzdrowicielka i oni czekają aż ich przyjmie. A ja im powiedziałam, że u mnie jest włamywacz i może zrobić mi krzywdę. I w tym momencie drzwi od łazienki się otworzyły (są obok wejścia) i wyszedł wykąpany włamywacz. Kilka osób stojących w kolejce zobaczyło jak ten facet wygląda. Poczułam się lepiej, może nic mi nie grozi skoro wiadomo jak wygląda. Zamknęłam drzwi i wróciłam do mieszkania.
W dużym pokoju pojawiła się dziewczyna, nieznajoma. Pogadałyśmy chwilę i ona sobie poszła. W końcu intruz też sobie poszedł, nic mi nie zrobił. Nic nie ukradł. Skorzystał tylko z łazienki.
Pomyślałam, że trzeba zmienić mieszkanie. To była moja ostatnia myśl we śnie.

Obudziłam się o 8:15. Wzięłam kartkę, którą wieczorem zostawiłam i zapisałam sen. Mam pełno ołówków i kredek, a wzięłam fioletową kredkę, która słabo pisała. Musiałam też wziąć książkę z półki na podkładkę. Mam zupełnie inny charakter pisma, ale wszystko odczytałam.


Dziwny sen. Niby z przestępcą, ale nie czułam strachu. Może dlatego, że sobie poradziłam w trudnej sytuacji. Przeżyłam.
Ostatnio piję po 2 kawy dziennie. W dużym kubku jumbo, ok. 300 ml każdy. A zasypiam jak dziecko i mogłabym spać kilka godzin dłużej.
Chyba czuję zbliżającą się wiosnę.



14/02/2020

Sen z poduszką

Wczoraj śniła mi się poduszka. Zapamiętałam, że był u mnie jakiś znajomy. Miałam go przenocować. Dałam mu mięciutką poduszkę, żeby lepiej się spało. Nic więcej nie pamiętałam, choć miałam poczucie, że to tylko fragment snu.



jedna z poduszek a propo dnia

Dzisiaj znowu miałam ten sam sen. Było więcej „treści”, szczegółów. Zorientowałam się, że to powtórka wczorajszego snu we śnie. I we śnie starałam się go zapamiętać. Powtarzałam sobie co mi się śniło. Już miałam otworzyć oczy i go zapisać, gdy zasnęłam. Obudził mnie dzwonek alarmu o 7:30 i sen zniknął. Niczego nowego nie zapamiętałam.

Może dzisiaj ponownie będzie ten sam sen. Jeśli był ważny. Nigdy nie śniło mi się to samo noc po nocy. Naszykuję sobie dyktafon. Ciekawe czy przez sen można mówić.

Dostałam wiadomość, że w poniedziałek będę miała gościa. Nie będzie nocował.
Na wszelki wypadek mam dużo poduszek, małych i dużych, mięciutkich.


11/02/2020

Myślenie

Myślenie jest główną czynnością człowieka. Umysł w ciągu czuwania zawsze ma zajęcie. Myślimy bez przerwy o różnych rzeczach. W wyobraźni tworzymy niestworzone historie, zwłaszcza jak nic się nie dzieje, albo o czymś nie wiemy.
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że moje myśli nie są moje. To zbiór cudzych myśli, które ja sobie przyswoiłam i stały się moimi.

Pisał o tym już Krishnamurti U. G. w książce
Umysł jest mitem. Niepokojące rozmowy z człowiekiem zwanym U.G.”

Każda przeczytana książka zostawiła ślad w moim umyśle. Każda myśl filozofów, czy starożytnych myślicieli stała się moją. Oczywiście tylko te myśli, z którymi się zgadzam. To stworzyło moją osobowość. Przynajmniej ja tak funkcjonuję.

Jiddu Krishnamurti podsumowując swoje poglądy mówił:

Myśl jest czasem. Myśl rodzi się z doświadczeń i wiedzy, których nie da się oddzielić od czasu i przeszłości. Czas jest psychologicznym wrogiem człowieka. Nasze działania oparte są na wiedzy, a zatem na czasie, tak więc człowiek jest zawsze niewolnikiem przeszłości. Myśl jest zawsze ograniczona, żyjemy zatem w stałym konflikcie i walce. Nie istnieje psychologiczna ewolucja.
Gdy człowiek pocznie uświadamiać sobie ruch własnych myśli, to ujrzy podział na myślącego i myśl, obserwującego i to, co obserwowane, na doświadczającego i doświadczenie. Odkryje, że ten podział jest iluzją. Tylko wtedy następuje czysta obserwacja będąca wglądem bez cienia przeszłości bądź czasu. Ten bezczasowy wgląd wywołuje dogłębną, radykalną przemianę umysłu.
Pełna negacja jest istotą tego, co pozytywne. Jedynie gdy neguje się te wszystkie rzeczy stworzone psychologicznie przez myśl, pojawia się miłość będąca współczuciem i zrozumieniem[r].

Codziennie rano po przebudzenie wyrażam swoją wdzięczność, za to, że żyję, nie umarłam w nocy, za dobry dzień, który mnie czeka itp.
A to przecież nie mój pomysł czy wymysł.

To powiedział już dawno temu Marek Aureliusz, kolejny mój nauczyciel.
Żeby zaadaptować cudze poglądy jako swoje trzeba też zgadzać się z osobowością człowieka. Marek Aureliusz był bardzo mądrym filozofem, jednym z najmądrzejszych cesarzy Rzymu. Miał cechy, które sa mi bliskie. Brzydził się kłamstwem, a ja nie umiem kłamać, bo zabiera mi to bardzo dużo energii. Miał też "wstręt do błahostek", mi też szkoda czasu na bzdety. Szanował swoich nauczycieli, pamiętał o nich i czcił ich pamięć. Dziękował nieśmiertelnym bogom, że nie wszedł na złą drogę.
Kiedyś napisałam notkę o zakonnikach, którzy mówili co mamy jeść, żeby mieć zdrowe serce, a sami zmarli właśnie na zawały serca. Co są warte ich książki i przepisy? Żadne "zdrowe jedzenie" nie dało nikomu zdrowia.


Marek Aureliusz przypominał: "Hipokrates, który wiele chorób wyleczył, sam zachorował i umarł. Heraklit, który tyle nafilozofował o zniszczeniu świata przez ogień, dostał puchliny wodnej i gnojem okryty umarł. Demokryta zjadły wszy, inne wszy zaś Sokratesa."

Mamy podobne myślenie ;) Nikt nie powinien się wywyższać.

"Musisz używać myśli, aby uzyskać to, czego pragniesz na tym świecie. Lecz kiedy chcesz zdobyć to, czego nie ma - Boga, błogość, miłość itd. używając myśli, wówczas udaje ci się jedynie przeciwstawić jedną myśl drugiej, stwarzając cierpienie dla siebie, dla świata." U.G.

Używanie myśli do zdobywania czegoś na tym świecie nie jest trudne, wystarczy tylko spróbować.
Gdy mam dużo spraw do załatwienia jednego dnia, to przed wyjściem z domu myślę o nich i widzę, że wszystko jest pomyślnie załatwione. Robię tak już zawsze i stało się to moim nawykiem.


W piątek miałam tylko trzy spotkania. Jechałam tramwajem, czytałam o Bardo i w pewnej chwili wysiadłam. Czytam w każdej wolnej chwili. Zorientowałam się, że wysiadłam za wcześnie. Nic to, ufam sobie. Musiałam na pieszo iść na spotkanie, ale na skróty wyszło OK. Załatwiłam wszystko dość szybko i niespodziewanie jechałam już do domu. Dużo przed planowanym powrotem. Wyraziłam wdzięczność Opatrzności za tak szybkie załatwienie sprawy. W domu przeczytałam, że tramwaj, którym jechałam miał wypadek, bo najechał na niego inny. Nikomu nic się nie stało. Potem była kolejna przerwa w ruchu, bo coś się tam zepsuło. A ja idealnie się wpakowałam w lukę. Sama bym tego nie wymyśliła. Gdy zdajemy się na prowadzenie dla naszego dobra, to wszystko się "samo" układa. Takie zdarzenia przytrafiają mi się ciągle i często już ich nie dostrzegam.
Tak więc skoro myślimy bez przerwy to warto nadać myślom kierunek, niech pracują na naszą korzyść. Będzie się nam żyło lepiej. 🚋🚊🚋🚊🚋


05/02/2020

Sen bez wejścia

Spałam. Śniło mi się, że obudził mnie hałas. Usłyszałam, że ktoś gmera w zamku. Chrobocze tym kluczem w prawo i w lewo. Jak pijany albo niewidomy.
Nie mogłam wstać, byłam słaba. Gdyby to ktoś z domowników to wstałabym i otworzyła drzwi. Ale nikogo się nie spodziewałam. I zasnęłam. We śnie. Czyli spałam podwójnie. Nikt nie wszedł.

Obudziłam się i chciałam zapisać sen. Nie mogłam znaleźć ołówka. Spojrzałam na godzinę. Była 6:38. Miałam wstać o 7 więc obudziłam się na dobre, choć było ciemnawo. Znalazłam ołówek na parkiecie, pęknięty. Nie przypominam sobie, żebym go zrzuciła, bo nie sięgam do tej półki. Zmierzyłam wysokość półki, na której leżał. Wyszło 66 cm. Próbowałam zrzucić z tej półki inny ołówek, ale inaczej upadł i nie pękł. Dziwne.


Sen wybitnie symboliczny. Sypialnię mam najdalej od wejścia, więc nie usłyszałabym gdyby ktoś chciał wejść w nocy. W zamku jest zawsze klucz od wewnątrz. Nie ma problemu ze znajdywaniem go, bo jest w drzwiach.
Nad drzwiami wisi pęk kluczy, które kiedy do czegoś służyły, coś otwierały. A teraz wiszą w celu ochrony domu. Dwa razy miałam włamanie, a teraz nie.
No i mam kamerę, którą włączam kiedy chcę.


Minął piękny dzień.
Rano była kremacja, jutro pożegnanie. Jest jakiś smutek. Świat jest inny.
Teraz jest piękna noc.


Pollux, Kastor i Procjon wieczorem na południowym niebie.



Ciekawe kto chciał wejść ubiegłej nocy do mojego domu.


04/02/2020

Kobe Bardo

Zmarł mąż mojej najlepszej przyjaciółki. Upadł i stracił przytomność, a po chwili przestał oddychać. Zdarzyło się to znienacka, bez żadnych znaków, bez uprzedzenia. Ponieważ zdarzyło się to w sobotę, to kilka godzin leżał w domu aż pojawiły się służby, lekarz i firma. Moja przyjaciółka była świadkiem śmierci kilku osób. Śmierć to przecież część życia.

"Zjawiska życia można porównać do snu, fantomu, do widma, cienia, do błysków kropli rosy, kub świetlistej błyskawicy i dlatego wszystkie one winny być kontemplowane" – Budda, w Niezmiennej Sutrze.

Tak zaczyna się mój egzemplarz Tybetańskiej Księgi Śmierci – Bardo Thedol – "Wyzwolenie przez słuchanie na Planie Pośmiertnym". Czytałyśmy dawno, a teraz są inne wydania. Wiemy, że należy zachować spokój.
Mało kto zna tę księgę, a to tylko 43 strony maszynopisu. Moja księga poprzedzona jest komentarzem, który wszystko wyjaśnia.

Zmarły od momentu śmierci przez 3 i pół lub czasami 4 dni uważany jest za śpiącego, nieprzytomnego, w stanie transu. Świadomość jest oddzielana od planu ciała fizycznego. Ten okres jest Pierwszym Bardo – Przejściowym Stanem Momentu Śmierci. Są to bardzo ważne dni. Zmarły nie wie co się z nim dzieje. Mówi, a nikt go nie słyszy, denerwuje się, nie zdaje sobie sprawy, że nie żyje.
Mąż koleżanki przez pierwsze kilka godzin wyglądał ładnie. Twarz była spokojna, wyluzowana, prawie uśmiechnięta. Taki widok raduje i uspokaja.
Na pewno szybko mu minie 49 dni wędrówki przez zaświaty do następnego odrodzenia i wcielenia się w nowe ciało. Tak przynajmniej mówi Księga.

Zupełnie inaczej wyglądała śmierć Kobe Bryanta. Znanego koszykarza, który zginął w katastrofie śmigłowca.
Nagle jego świadomość oddzieliła się od ciała, na pewno nie zdawał sobie z tego sprawy, choć musiał widzieć moment kraksy. Płacz, lamentowanie oddawanie hołdu, czci, składanie ofiar – kwiatów i świeczek, nie pomaga zmarłemu, a przeszkadza i opóźnia wędrówkę w Bardo. Nie bierz udziału w histerii.

Kobe Bean Bryant ur. 23.08.1978 = 38 = 11

O tej liczbie pisałam już tu jedenastka-z-38
i w innych miejscach np. Tu 1111 i dużo więcej w zakładce numerologia.

Jakim był człowiekiem? 11/9/9/9

Króciutko. 11 jest zawsze wyjątkowa, uzdolniona. Trzy Dziewiątki wskazują na ukrytą mądrość. Nie wystarczy mieć talent, trzeba go dobrze wykorzystać, ciężko pracować i dobrze sprzedać. On tylko wiedział co jest dla niego dobre, dążył do perfekcji. Dziewiątka zjadła wszystkie rozumy, a ludzie takich nie lubią. Trzeba być mądrym, żeby sobie poradzić w świecie. Czarny w świecie białych musi się wykazać, bo inaczej zostanie zniszczony. Paradoksalnie imię mu w tym pomogło. Przecież z Kobe pochodzi najlepsze mięso, więc on postanowił być najlepszy na świecie. Nikt nie rodzi się mądry, trzeba wiedzę zdobywać. Jako Jedenastka miał intuicję, dlatego zainteresował się raczkującą psychologią sportu. I ćwiczył godzinami kosztem życia rodzinnego.
Rodzice nie zdają sobie sprawę jak można imieniem skrzywdzić dziecko. Ojciec nazwał syna Kobe, bo uwielbiał wołowinę, a wiadomo, że najlepsza na świecie jest z Kobe. Drugie imię też dziwne – fasola.
Był już Jaś Fasola i Sean Bean – który dał radę jako 9, choć to tylko nazwisko, po męskiej linii rodu. 17-cd To imię nadaje indywidualność. Żaden jr czy inny klon.

Nie chcę tego komentować, ale w naszej kulturze nie do pomyślenia jest nazwać dziecko Kaszanka albo Jabłko. Oznacza to, że dziecko traktuje się jak rzecz, jak nic wyjątkowego.
Ostatnio czytałam, że Kobe miał talent do języków. A jak ma sobie radzić 6 letni czarny chłopczyk w Europie, we Włoszech?
Musiał być najlepszy i trenował bez przerwy. Wtedy nikt mu nie podskoczył.
Gdy wrócili do Stanów, był innym człowiekiem. Wtedy postanowił, że będzie grał w NBA, i dopiął swego. Taki miał cel. Potem stawiał sobie kolejne.
O jego życiu powstanie na pewno film, bo miał ciekawe życie. Wszystkie szczegóły z jego życia są wszystkim znane.
W 2003 r. oskarżono go o gwałt. Miał wtedy 25 lat i był sławny. Wszyscy się od niego odwrócili. Pieniądze pozwoliły mu na wydostanie się z bagna, ale też nauczyły go, że sława może zniknąć w oka mgnieniu. Ta lekcja go wiele nauczyła. Ale w 2011 roku żona złożyła pozew o rozwód. Ciężko żyć z człowiekiem, który godzinami ćwiczy, śpi 4 godziny na dobę i ciągle chce więcej. Do rozwodu nie doszło.

Pisałam kiedyś, że każdy człowiek powinien docenić to co ma. A Kobe był nienasycony, ciągle mu było mało. Ciężko się zmienić gdy cale życie gnało się do przodu jak Koń. Koń zawsze osiągnie co chce. Tylko nie wie kiedy zwolnić. Może być ciężko w Bardo.

Mógł przeczytać mój wpis ;)


Człowiek, ktory nieustannie pędzi do przodu nie ma czasu, żeby się cieszyć swoimi zdobyczami. Brak równowagi w życiu prowadzi do katastrofy.

Sławni i bogaci myślą, że wszystko im wolno, a reszta maluczkich powinna być szczęśliwa mogą obcować z gwiazdami. Jak słynna tenisistka, która zabiła 80latka, a zamiast iść do więzienia zapłaciła rodzinie za swoją wolność. Nie doświadczyła ostracyzmu, niczego ją to nie nauczyło.
Ciekawa jest mentalność ludzi. Gdy ktoś kogoś zastrzeli lub zadźga to jest mordercą, a jak ktoś kogoś zabija na drodze trzymając w ręku kierownicę to jest wypadek.

Zginął 26 stycznia 2020 r. w 41 roku życia.

Akurat ten dzień był chyba najdłuższym dniem z pustym biegiem księżyca.
Trwał on od 25.01.2020 godz. 20:06 do 27.01.2020 godz. 0:44. Bardzo długie okno. Wiadomo, że w takim czasie trzeba odpoczywać, a nie pracować czy zaczynać coś nowego. Mądry człowiek położyłby się na kanapie i oglądał tv lub czytał książkę. Odpoczynek. Była to niedziela, więc nikt nie powinien pracować.

Wg astrologii chińskiej Kobe był Koniem w żywiole ziemi. Jak już pisałam w obecnym roku Szczura, te zwierzęta się nienawidzą, w zodiaku są naprzeciwko siebie, brak porozumienia. Nie znaczy to, że każdy Koń umrze.
Ziemia wspiera, tworzy Metal, ale to Metal niszczy Ziemię.

2020 r. dla Kobe był wyjątkowy, zamykał cykl.
Kobe był w 6 roku uniwersalnym 11+2020=2-4=6


Kobe był w 8 roku osobistym 23+8+2020 = 8


W języku chińskim podobno słowo Cztery wymawia się jak śmierć. Ani po polsku ani po angielsku tak nie jest, nas to nie dotyczy.

W dniu 26 stycznia wg Tzolkien był dzień 9 E.
E to człowiek, droga, a 9 to liczba kończąca cykl. Tak jak niedziela kończy tydzień. Akurat w tym dniu był koniec drogi życia na ziemi i narodziny w zaświatach. Wyruszył w swoje Bardo.
Minęło dopiero 9 dni, a nie został jeszcze pochowany. Dzień pogrzebu też będzie zaplanowany. Ale jego to nie obchodzi. Nie trzeba zatrzymywać tych co odeszli, bo 49 dni zamieni się w 490 lub więcej dni wędrówki do odrodzenia.


O pragnieniach, a zwłaszcza o pragnieniu śmierci pisałam tu pragnienie

Czy Kobe zatracił się w życiu? Czy zaprogramował swoją śmierć?
Czarna Mamba była jego alter ego. Nie lubił siebie. Maskotka - śmigłowiec Lakersów (na plakacie po lewej stronie) przyniosła mu śmierć.


To był wpis o śmierci, a nie o życiu. A może o życiu po śmierci.
Muszę przeczytać jeszcze raz moją księgę sprzed 30 lat i tę na stronie mahajany. Tłumaczenie jest zdecydowanie inne.
Jeszcze o tym napiszę, bo warto wiedzieć co robić dla dobra nas wszystkich.

28 stycznia zmarł na glejaka kolejny sportowiec 58-letni Chris Doleman, futbolista amerykański NFL, ale przeszło to bez echa. W polskiej prasie nie było żadnej wzmianki. 

Ludzie umierają, ale też rodzą się nowi. Jak mojej rodzinie. Mamy 4 nowych dzieci.
 


02/02/2020

Epidemie były i będą

Ludzkość od wieków nękały choroby zakaźne.
Krótki przegląd epidemii podaje FAKT tu


A tu artykuł z 6.03.2018 r. nt jak epidemiolodzy rozwiązują zagadkę grypy z 1918 r. Ciągle badają stare dokumenty.



W tv BBC TWO 11 lutego 2020 r. będzie film o najgroźniejszych światowych epidemiach


Historia uczy nas, że ludzie coraz lepiej sobie radzą z wirusami, mimo, że media szerzą panikę. Sto lat temu umarło 50 albo 100 mln ludzi na hiszpankę.

1918 r. San Francisco
akademik Marynarki Wojennej USA

Na SARS z 2002-2003 zachorowało 8096 osób, a 774 zmarło.
Bez znaczenia jest czy to wirus od zwierząt czy wyprodukowany przez ludzi.
Zwykli ludzie dbają o innych, zwłaszcza o chore dzieci.

 1940 r. londyński szpital
pielęgniarki założyły dzieciom maski przeciwgazowe,
bo miał być w Niemczech atak chemiczny

Przecież więcej umiera na zwykłe coroczne grypy i nikt nie panikuje.
Halowirus przekroczył przecież granice Chin, więc nie ma powodu zamykać granic i blokować dostaw żywności. Wystarczyło puścić plotkę, że w paczkach z Alliexpress mogą być przenoszone wirusy i ludzie odwrócili się od tej platformy. Wiadomo, że w ciągu 10-30 dni poza organizmem wirus ginie, ale kto by dochodził prawdy. Nikt nie wie nic pewnego, więc panuje strach. Lekarze zalecają myć ręce, jakby to była choroba brudnych rąk, a nie śmiertelny wirus. Szef Amazonu świętuje miliardowe zyski w nocnych klubach (TMZ), bo świat zachodu musi zarabiać. Ludzie są naiwni i mało ważni. Ważne są tylko ich pieniądze.

1963 r. Pfizer Virus Laboratory USA,
próbki żywych wirusów odry.

Musimy mieć świadomość, że w laboratoriach na całym świecie jest dużo śmiercionośnej broni biologicznej. A nuż będzie potrzebna.



 

01/02/2020

Warkocz

Umówiłam się rano, żeby pokazać komuś jak się znaleźć właściwą ścieżkę by zalogować na ważnej dla nas stronie. Próbowaliśmy w przerwach, ale było za mało czasu.
Wyszłam z domu o 9 rano. Na przystanku pełno ludzi. Akurat zaczął padać śnieg. Jak zwykle wszystko nawaliło. Tablice świetlne zgłupiały, tramwaje i autobusy zniknęły. Byli tylko ludzie. Pomyślałam, że skoro tylu ludzi to nic nie jechało od jakiegoś czasu. Czyli szybko coś przyjedzie. Minęło 10 minut, a nic się nie zmieniło.
Czyli z przyczyn niezależnych ode mnie nie dotrzymam słowa i się spóźnię, i to nie wiadomo ile. Było to dla mnie ważne, ale było mi przykro, że nawaliłam.
Skoro to czynniki zewnętrzne, ode mnie niezależne, to jest na to sposób.
Więc się obudziłam, otrząsnęłam się. Moja uwaga poszybowała do góry, zobaczyłam siebie jak chodzę tam i z powrotem, i ludzi na przystanku, i samochody, które jechały wolno. Uwaga wróciła do ciała i byłam skoncentrowana. Poczułam warkocz między łopatkami.


Oczywiście to wyobrażenie, ale odczucia są prawdziwe. Zamknęłam oczy, warkocz uniósł się. Wyobraziłam sobie na jego końcu tablet. Na jego ekranie zobaczyłam mój autobus, który nadjeżdża. Na kolejnej klatce filmu zobaczyłam godzinę 9:30, bo na tę godzinę się umówiłam. W trzeciej ramce zobaczyłam uśmiechnięte 2 osoby, które udało się przeprowadzić przez ten proces. Zrobiłam tak trzykrotnie, dość szybko. Cały czas moja uwaga była skupiona na ramce i równocześnie na mojej osobie. To byłam ja w filmie wyświetlonym w ramce, tylko 3 kadry. Na nic nie liczyłam, ale co tu robić na przystanku pełnym ludzi. Było za zimno, żeby pograć w gry na smartfonie.
Odwróciłam się w kierunku przyjazdu autobusu i otworzyłam oczy. Świat jakby się rozjaśnił, choć nie było słońca i padał śnieg. I widzę jak nadjeżdża autobus. Nawet nie spojrzałam na zegarek, ale zrobiłam się radosna, że nie wszystko stracone. Gdy dojechaliśmy do mojego przystanku to sprawdziłam godzinę. Była 9:30. O tej godzinie miałam już być na miejscu, ale nie sprecyzowałam tego. Mój błąd. Skąd zewnętrzny zamiar miał o tym wiedzieć? Minęło 8 minut gdy doszłam na miejsce. Niewielkie spóźnienie. Potem szybko wszystko zrobiłam, osoby były ucieszone. Potem jeszcze zrobiłam to z kolejną osobą, a innym dałam instrukcję. Wszyscy byli zadowoleni.
Zrealizowałam swój zamiar. Wszystko się dobrze skończyło.

Kto nie wierzy niech sam spróbuje. To zawsze działa. Im mniejszy nacisk na realizację, tym szybciej się spełnia.
Pogoda też.


Ostatnio tę technikę zastosowałam jeszcze 2 razy.

Pierwszy raz zobaczyłam w ramce jak znikają pożary w Australii. Tego dnia z mediów zniknęły wszystkie wiadomości.
Może to przez to, że zaczęto mówić, że to ekolodzy podpalili Australię. Wszystkie media skończyły z relacjonowaniem zdarzeń. I dobrze, tak miało być.
Teraz znowu zażyczyłam sobie, a właściwie zobaczyłam i podświetliłam ramkę, na której napisałam, że koronawirus się zatrzymał. Ciekawe kiedy się zmaterializuje ten slajd. A dlaczego nie nazywa się tego wirusa halowirusem. To zdecydowanie lepiej brzmi, mniej groźnie. Przecież pod mikroskopem widać otoczkę, czyli halo, a nazwali to koroną. Ten halowirus nie zabija tylu ludzi co zwykła grypa, i więcej ludzi umiera po zwykłym zapaleniu płuc. Lekarz w tv powiedział, że ten wirus jest "skonstruowany dla ludzi dorosłych", bo dzieci nie chorują. Panika narasta. Z polskiej giełdy wyparowało 14 mld jednego dnia. Miliarderzy zarabiają kolejne miliardy. Blokady niszczą życie zwykłych ludzi, szerzy się strach. Największa gospodarka świata utknęła. Na chwilę.
Gdyby wszyscy stosowali taką technikę, to świat byłby lepszy.
Jeśli czegoś chcesz to spróbuj tego sposobu. Konieczne jest uświadomienie sobie siebie w tej rzeczywistości, potem poczucie warkocza (cienkiego czy grubego) i zobaczyć swój cel zrealizowany. Musisz zobaczyć cel i równocześnie siebie w tej nowej rzeczywistości. Jeśli cel jest duży i ważny, to rób to kilka razy dziennie. Przy małym celu, jak mój, realizacja jest natychmiastowa.
Gdybym miała swoje auto to ciągle bym stosowała tej techniki do usuwania korków i rezerwowania sobie miejsca parkingowego. To bardzo ułatwia życie. A przecież o to chodzi ;) Łatwiej być szczęśliwym.
W tym roku wszystkie fałszywe wiadomości zostaną odkryte. Ujawnione zostaną wszystkie szwindle, a nawet przestępstwa z ostatnich 20 lat. Niech winni się boją. Wydarzenia gonią wydarzenia.
To takie czyszczenie świata, żeby zbudować fundament na kolejne 12 lat.