22/04/2016
Sen z tablicami w dniu śmierci Prince'a
20/04/2016
Luna
Przed snem zerknęłam w niebo i Luna wyglądała tak. Przez szybę.
Nie ma już złączenia. Jowisz jest jeszcze dobrze widoczny, choć Księżyc mocno świeci (sam nie świeci tylko odbija światło słoneczne).
Księżyc jest już w znaku Wagi więc do piątku będziemy bardziej uprzejmi, ale też niezdecydowani.
A wieczorem wyszłam na balkon sprawdzić gdzie są obserwowane ciała niebieskie. Nie mogłam zrobić fotki, bo albo Księżyc wyszedł zza chmur, albo Jowisz. Nie było ich widać razem.
Więc powiedziałam, że wracam za 10 minut i mają się ustawić do dobrego zdjęcia. I efekt widać na ostatniej fotce ;) Mówisz - masz.
Myślą można zmieniać rzeczywistość. Wielu naukowców przeprowadza różne doświadczenia. Więc i ja to robię, choć nienaukowo. Zupełnie mnie to nie martwi :)
Spotkałam się dzisiaj z dwoma klientami, którzy mieszkają za miastem. Okazało się, że też patrzą w niebo i oczywiście wiedzą doskonale, że była koniunkcja znakomicie widoczna. Za miastem jest ciemno i wszystko widać lepiej. Kto by pomyślał, że poważni biznesmeni interesują się kosmosem i patrzą w niebo ;)
Tak to jest. Spotykamy się, prowadzimy interesy, interesujemy się ludźmi, którzy są do nas podobni (nie fizycznie). Czasem o tym nie wiemy. Do czasu.
19/04/2016
Bratki i koniunkcja
Kwiecień to pitowy miesiąc. Nic innego nie robię tylko wysyłam i wysyłam. Mało mam czasu na przyjemności, nic nie czytam i nie bywam. O czym tu pisać. Przeżyję ;)
Zagospodarowałam kolejne skrzynki na balkonie i posadziłam m.in. Bratki. Dawno ich nie było u mnie, ale nic ciekawszego nie wpadło mi w oko.
Oczywiście wszystkie kwiatki zwróciły się do słoneczka, oprócz jednej sadzonki. Jedna kępka bratków zamiast zwrócić się do słońca to "patrzy" na mnie. To zabawne. Jakby bratek pomylił mnie ze słoneczkiem. Uśmiecham się gdy odwracam wzrok od komputera i mam taki piękny widok.
Ciekawe jak długo to potrwa zanim się odwróci :)
W ciągu ostatniego tygodnia spotykam ludzi, którzy robią mi drobne uprzejmości, dobre uczynki. Też się uśmiecham. Ludzie są z natury dobrzy.
Wczoraj było ciekawe zjawisko na niebie: koniunkcja Księżyca z Jowiszem. Koniunkcja, czyli złączenie, czyli dwa ciała niebieskie są blisko siebie. Koniunkcja jest "kosmicznym drinkiem", składającym się z dwóch planetarnych energii.
Ktoś kto nie ma koniunkcji w swoim horoskopie urodzeniowym będzie mało przebojowy, będzie się bał działać, będzie szukał wsparcia i pomocy innych. Osoba z wieloma koniunkcjami ma energię do pokonywania przeszkód, bez lęku pokonuje trudności, nie ogląda się na innych, nie idzie na kompromisy. Ma moc. Z nieba.
Wczoraj mieliśmy aspekt gdy Księżyc i Jowisz połączyły swoje siły. Księżyc wygląda jak w pełni, ale ma dopiero 90%. Jowisz to kropka po lewej stronie.
Księżyc symbolizuje energię żeńską i zasadę macierzyństwa, płodność i ukryte moce Natury.
Księżyc wpływa na nasze emocje, nastroje i uczucia. Działania pod wpływem aspektu Księżyca wywołują skutki trudne do przewidzenia, a są długofalowe.
Jowisz jest największą planetą naszego Układu Słonecznego. To planeta społeczna. Jego energia wzmacnia ludzkie dążenie do poprawy statusu. Jeżeli przestrzega się prawa i normy to Jowisz działa dobroczynnie.
I te dwie energie wymieszały się akurat w ten weekend. Nie jest to koniunkcja pozytywna, ponieważ Jowisz jest w retrogradacji, czyli cofa się.
No i mieliśmy manifestacje aborcyjne.
Smutne to, że kobiety zapomniały o swojej kobiecości, o swoim powołaniu i żądają zabijania dzieci w swoich łonach. Znam wiele kobiet po poronieniach i nie życzę tego nikomu. Nie każdy jest celebrytką i nie każdy musi sypiać z każdym. Nikt się już nie szanuje. Promuje się seks w gimnazjach, dla sportu. A konsekwencji można się pozbyć. Aborcja to absolutna ostateczność.
Kobieta po aborcji traci energię, robi się dziura w aurze na wysokości macicy. Im więcej aborcji tym macica zimniejsza. W zimnym łonie żadne dziecko się nie zagnieździ. A jeśli już, to chore i słabe. Nie można bezkarnie zabijać, a potem czekać na dziecko. To prawo natury (Jowisz). Każda kobieta, którą znam lub znałam, a która miała aborcje to chorowała na nowotwory jajników, miała mięśniaki, cysty, torbiele, usunięto niektórym macicę itp. To się zawsze źle kończy dla zdrowia kobiety. Można przeprowadzić uzdrawianie międzypokoleniowe, które złagodzi trochę skutki decyzji o aborcji. Nie mogłam patrzeć na te kobiety, bo widziałam je zasnute w szarych pajęczynach i pleśni. One już są chore, nienawiść je zżera. Nie zamierzam z nikim wchodzić w dyskusję, stwierdzam fakty i widzę przyszłość. Każda choroba ma swoją przyczynę. Prawo karmy.
Dzisiaj koniunkcja się rozjechała. Nastroje opadły. Ale skutki wczorajszych decyzji będą dalekosiężne. Jowisz jest już po prawej stronie u góry.
Akurat gdy robiłam fotkę, przelatywał samolocik, który widać na 2 dolnych fotkach (z prawej do lewej leciał).
Pora przemyśleć wiele spraw. Cofają się jeszcze inne planety: Mars, Saturn, Pluton i ciągle Jowisz. Retrogradacje to ciekawe zjawisko. Planety cofają się, żebyśmy mogli "wrócić" do starych spraw i je przerobić, zaakceptować. Dostajemy od Losu drugą, trzecią i czasem kolejną szansę na zmianę. Wszystko jest możliwe!
11/04/2016
Mama i tata
Kwiecień to miesiąc jubileuszy w mojej rodzinie. W minionym tygodniu moi rodzice ukończyli dużo lat. Powiedzmy, że tata skończył lustrzane 28, a mama lustrzane 18 ;)
Nie było świętowania, ale były refleksje. Ojciec powtarza od jakiegoś czasu, że nigdy nie myślał, że dożyje tylu lat. Myślał, że umrze w wieku ok. 40 lat, jak jego ojciec i starszy brat. Znałam te jego strachy i ciągle z nim rozmawiałam, że śmierci się nie dziedziczy. Każdy idzie własną drogą i umiera gdy nic nie ma do zrobienia. Podziałało.
Teraz w ogóle nie myślą o śmierci, długo śpią, jedzą byle co (z wyjątkiem margaryny, która jest zakazana) i żyją. Ojciec jeszcze jeździ samochodem, ale tylko poza miasto. Psychicznie są w dobrej formie, fizycznie średnio.
Chyba już mam pozamykane sprawy z rodzicami. Wybaczyłam im wszystko co mi zrobili. I nawet dziękuję im, że jestem właśnie taka. Bo gdyby mnie nie gnębili, to byłabym inna. Przestałam się starać zrozumieć ich postępowanie, bo się nie da. Naprawdę rozmowy nic nie dają, szkoda czasu. Rodzice nie rozumieją o co chodzi dzieciom, bo przecież oni myślą o sobie dobrze. Oni nie umieli postępować inaczej. Wtedy.
W ubiegłym roku w sierpniowej Urodzie życia gorącym tematem była rozmowa z psychoterapeutą i filozofem Jackiem Masłowskim zatytułowana : "Zrób genogram i wybacz". Trochę stary art, ale akurat teraz mi się przypomniał ;)
Kiedyś znajoma poszła do psychologa w jakiejś sprawie i opowiadała mi oburzona, że pytał o dzieciństwo i relacje z rodzicami. Była raz i więcej nie poszła. A nie miała racji. Bo to w jaki sposób rodzice nas traktują buduje nasz charakter i osobowość.
I właśnie o dorosłych dzieciach i ich rodzicach jest ta rozmowa. Polecam ten art. dorosłym, którzy mają dzieci i którzy myślą, że są świetni.
Stosunki i relacje trzeba przepracować. Większość dorosłych dzieci odcina się od rodziców, nie kontaktuje się, nie odwiedza, nie pomaga. Mój ojciec wyzywał mnie od głąbów. Nie miałam tak dobrych ocen jak siostra, ale mnie interesowało i interesuje wiele rzeczy jednocześnie. Zawsze robiłam kilka rzeczy na raz, bo szkoda mi było czasu. Gdy jadłam to przy okazji czytałam i jeszcze oglądałam tv. Mogłam też robić na drutach, oglądać tv i rozmawiać. Nie umiem poświęcić się jednej dziedzinie. Teraz gdy całe dnie siedzę w fakturach i cyferkach, to dla odmiany czytam książki z zupełnie innych dziedzin, szyję ubranka dla lalek, gadam godzinami z przyjaciółkami. Trzeba się jakoś zresetować. Inwektywy pamiętam, ale nie biorę już do siebie.
Dla zabawy posłałam kupon multi lotka w prezencie dla nich. Okazało się, że wygrałam 12 zł, tzn. oni to wygrali, bo kupon był dla nich. I co mój ojciec powiedział: głupi ma szczęście. Głupi trafia 6 z 10, a mądry 1 z 10. To już mnie nie boli, bo wiem co jestem warta. Mama wzięła kupon i podziękowała. Jakaś odmiana. Tu nie chodzi o pieniądze, a o rozrywkę.
Póki żyją ciągle będą mnie testowali ;)
Wiele osób słyszało, że nic w życiu nie osiągną i rzeczywiście wiele spraw idzie im ciężko. Bo rodzice w jakiś sposób nas programują. Droga dzieci może iść dwutorowo: ja im pokażę, że będę kimś, albo walczą z rzeczywistością, bo ciągle w tyle głowy słyszą dołujące teksty.
Ja jako rodzic usiłuję programować syna, żeby uwierzył w siebie (a ma szczęście), bo ciągle jest niepewny czy mu się uda. I spotkałam się z krytyką, że go wspieram, a on tego nie docenia.
Doceniać można coś wyjątkowego, a nie typowe zachowanie. Znam dziewczynę, która robi karierę i marzy, że matka ją doceni. A matka się nią nie interesuje, jest jej obojętne co robi córka.
Moja przyjaciółka ciągle hamowała swoją córkę. Mówiła: stój, nie biegaj, bo się przewrócisz i stłuczesz kolano, nie śmiej się głośno. Teraz córka ma 26 lat, narzeczony rozmyślił się 4 miesiące przed ślubem, a ona nadal z nim mieszkała. W końcu odeszła, bo ile można wytrzymać upokorzeń. Teraz choruje na ZZSK, podobnie jak matka. I moja przyjaciółka teraz zdała sobie z tego sprawę, ale nie może zmienić przeszłości. To przykład świadomego rodzica. To taki skrypt rodzinny po babce, matce i tak dalej. Ważne, żeby nie przenosić takich zachowań na córkę, wnuczkę itd. Na tę chorobę są znakomite biologiczne leki, ale nie na długo pomogą jeśli nie zmieni się swojego myślenia i zmierzy z przeszłością, ranami i kodami.
Zresztą każdy chciałby mieć innych rodziców, być kimś innym, urodzić się w innej rodzinie. Tak się nie da. To co nas spotyka trzeba przekuć w inspirację. Przecież obok złych wspomnień mamy też dobre wspomnienia. Nic nie jest tylko czarne.
Nie znam nikogo, kto byłby zadowolony ze swoich rodziców i nie miał im nic do zarzucenia. Rodzice zwykle faworyzują jedno dziecko kosztem innego. Tak jest w każdej rodzinie. Niektóre samotne matki krzywdzą swoich synów, jedynaków, powtarzając, że to ich mężczyźni, śpią w jednym łóżku i powtarzają, że bez nich nie istnieją. Jeśli takie dziecko stworzy w końcu swój dom, to przenosi toksyczne relacje na związek i dalej krzywdzi bliskich.
Niektórzy rodzice wychowują klony samych siebie. Nie rozumieją, że dzieci to inne byty. Najgorzej mają dzieci celebrytów. Zwykle nie radzą sobie ze sławą rodziców. Same by chciały być sławne, ale brak talentu.
Np. Kelly Osborne, córka wokalisty Black Sabbath. Gdy Kelly miała 18 lat (niby dorosła) to wzięła udział w rodzinnym reality show. Dzieci nikt się nie pyta o zdanie. Potem była aktorką, piosenkarką i projektantką mody. Trochę zaistniała, ale bez spektakularnych sukcesów. Dobrze jej szło obrażanie ludzi w programie Fashion Police. Ciągle wypowiada się na tematy, na których się nie zna i obraża celebrytów. Teraz powtarza, że chciałaby być zwykłą osobą albo kimś innym. Tu informacja na ten temat Kelly Osbourne To przykład osoby, która nie wie czego chce. Próbowała swoich sił w show biznesie, ale nie ma talentu. Nie jest sobą i nie wie kim jest. Czy to zasługa rodziców i życiu w blasku fleszy? To trochę hipokryzja. Już po tygodniu by się jej znudziło zwykłe życie, bez imprez i narkotyków. Człowiek, który zaznał sławy nie umie lub trudno mu żyć bez kamer.
Za kilka lat zobaczymy co wyrosło z dzieci Mariah Carey , która kazała zamknąć sklep (nie ona pierwsza, nie ostatnia) z zabawkami, żeby jej dzieci nie zetknęły się ze zwykłymi ludźmi.
I ma rację, bo dzieci celebrytów muszą zdobyć własne doświadczenia. Nie będą pracować, bo Mariah nigdy nie będzie biedna. Jeśli nie będą miały talentu sławnego rodzica to będą imprezować ponad miarę, pić alkohol od 14 roku życia, uzależnią się od seksu, narkotyków, jedzenia. Będą chodzić na odwyki i psychoterapie. A zwykli ludzie tego nie robią.
Zastanów się, czy postępowanie twoich rodziców nie hamuje cię w jakikolwiek sposób, czy ich lubisz, czy kochasz, jak cię ukształtowali. Doceń ich, wybacz i idź dalej. Nie pielęgnuj w sobie urazy, bo to zaszkodzi tylko tobie.
Moi rodzice żyją chyba tak długo, żebym to w końcu zrozumiała, a nasze relacje są zupełnie inne niż kiedyś.
Nasze życie zależy tylko od nas. Nie usprawiedliwiaj porażek trudnym dzieciństwem. Na pewno takie było, ale było i minęło.
07/04/2016
Sen z trawnikiem
To najkrótszy sen, jaki mi się kiedykolwiek śnił.
Stałam w pokoju i spojrzałam w okno. Zauważyłam, że coś kapie z wyższego piętra. Wyszłam na balkon, może to deszczyk. A tam sąsiadka wystawiła za balkon skrzynkę, coś zasadziła i obficie podlała. I to ze skrzynki kapało na mnie.
Gdy spojrzałam w bok, na sąsiedni balkon to zauważyłam podobną skrzynkę, a w niej trawnik. Tak było we wszystkich balkonach, które mogłam zobaczyć. Wszędzie były skrzynki, a w nich zamiast kwiatków była tylko trawa. I to ładnie przystrzyżona. Zupełnie jak trawnik w kilkunastu kawałkach.
Pomyślałam, że to dziwne, żeby wszyscy jednego dnia wywiesili skrzynki na balkonach i zasadzili trawę.
Obudziłam się.
Nie byłam pewna czy to był sen, więc od razu poszłam na balkon. To był sen. Na sąsiednich balkonach nie było skrzynek z trawą, a nawet bez trawy i bez kwiatków. Nie było nic, jak wczoraj i wcześniej.
Za to gdy poszłam do łazienki to na suficie zauważyłam zaciek i krople wody. To moja sąsiadka mnie zalała. Skąd ja mogłam to wiedzieć we śnie?
Jak się mieszka w bloku to trzeba się liczyć z innymi. To nie domek, w którym nikt inny nie mieszka. A sąsiadka zalewa mnie regularnie, a ja jej zwracam uwagę, ubezpieczyciel mi zwraca kasę, ja maluję, aż do następnego razu. Czy można się do tego przyzwyczaić?
I kolejni znajomi wrócili do miasta ze wsi. Kilka lat temu wydawało im się, że mieszkanie na wsi to szczyt ich marzeń. Po roku już mieli dość, ale nie było chętnych do kupna czy zamiany. Teraz udało im się sprzedać dom. I są szczęśliwi. Ludzie miastowi powinni mieszkać w mieście. Nie zdają sobie sprawy, że to jest ich miejsce. A znajomych ta prawda kosztowała 6 lat straconego czasu. Przecież nie muszą mieszkać w bloku. Ostatnio byłam z wizytą w apartamencie 90 m, taras 70m2. Piękne. I też ktoś mieszkał nad i pod. Można tak żyć w mieście.
Gdyby mi ktoś dawał za darmo pałac na wsi, to odmówiłabym. Ja jestem miastowa i bez ludzi umarłabym. Muszę się spotykać i rozmawiać na żywo. To daje mi energię i szczęście. Wiem co jest dla mnie dobre, nie muszę sprawdzać i tracić czas.
Ważni są ludzie, a nie miejsce.
Bez ludzi każde miejsce niszczeje i umiera. Dobrze to widać w moim mieście.
06/04/2016
Stokrotki
Dzisiaj kupiłam stokrotki i wsadziłam do skrzynki na balkonie. Od razu lepiej :) Zniżyłam się do ziemi albo to ziemia podniosła się do mnie.
Nie włożyłam rękawiczek, nie używałam żadnych narzędzi. Gołymi rękami pracowałam ;) W ziemi pracuję sporadycznie, więc mogę nie dbać o dłonie i ziemię pod paznokciami. A w zasadzie to był powód do zrobienia manicure ;)
Wkładanie rąk do czarnej ziemi jest jakieś magiczne. Czuje się więź z ziemią. Bo ziemia jest najstarsza na naszej planecie. Była od zawsze. Po tej ziemi chodzili ludzie od milionów lat. Potem pojawiły się rośliny. Zawsze mnie ciekawiło co też stare drzewa widziały zanim zobaczyły mnie ;)
Potem pojawiły się zwierzęta, a na końcu ludzie. Potwierdza się, że nasz świat nie powstał dla człowieka (to z wykładów kosmologii).
Lepiej rozumiem się z roślinami niż ze zwierzętami. Czuję nastrój kwiatów, czy są smutne czy wesołe, czy umierają, czy się nudzą. W moim domu rodzinnym, dziadkowym i pradziadkowym nie było psów czy kotów. Dlatego chyba psy omijam z daleka, a w dzieciństwie panicznie się ich bałam. Popracowałam nad tym i jest lepiej, nie uciekam i nie staję jak zamurowana. Koty się mnie boją ;) Kiedyś była u znajomej, która miała kota. Siedziałyśmy w pokoju, a kotek maszerował po przedpokoju i na mnie zerkał. Znajoma powiedział, że on nigdy się tak nie zachowywał. Potem gdy wyszłam wszystko wróciło do normy. Ja chyba jestem kosmitką i kot to zobaczył ;) Mój ojciec miał rybki, ja też miałam kilka razy akwaria. Ojciec teraz łowi w stawie ryby, w domu nie ma zwierząt. Nie musimy posiadać.
Widziałam dzisiaj kilkanaście osób z psami i żadna nie sprzątnęła kupy. Czy ziemia sobie poradzi z taką ilością? W lesie nie śmierdzi, a przecież po leśnych zwierzętach nikt nie sprząta. Tylko, że tam jest równowaga i przyroda sobie radzi.
Ziemia od zawsze pełniła rolę oczyszczającą. Rabusie, którzy chcieli ukryć złoto, zakopywali je w ziemi. Miało to zmyć złą energię, czy pecha (cokolwiek to znaczy). W ziemi chowa się zmarłych (z prochu powstałeś ...)
Gdy ziemia przesypuje się między palcami to czuję ją, jaka jest ciepła, wilgotna, dobra. A rośliny są szczęśliwe gdy w niej rosną.
Póki jest ziemia, życie trwa.
02/04/2016
Dzieci Buffetta
Raczej nie planowane dziecko. Ojciec (4) ustalił reguły gry, zamykający. Raczej nie dogadywali się w dzieciństwie. Trudno Piątce usiedzieć w miejscu, kocha wolność, a tu zakazy i nakazy. Piątka robi co chce.
Po śmierci żony Warren zaprzyjaźnił się z B. Gates'em i w 2006 roku przekazał mu 30 mld $, mówi się o nich ojciec i syn. To był do tej pory największy akt charytatywny w historii. Obaj lubią podróżować odrzutowcami i udzielać się charytatywnie.