31/12/2014

Nowy Rok 2015


Każdemu człowiekowi na ziemi bez wyjątku


życzę


spełnienia swoich postanowień


bycia lepszym,


mądrzejszym, ludzkim, bogatym, młodym,


zadowolonym, chwalonym, zdrowym, miłym, uśmiechniętym,


kochającym i kochanym.


 


 



Krytyk

Zasada Transerfingu


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi”


w dzisiejszym świecie niespecjalnie jest przestrzegana. Wręcz jest zwalczana.


 


Immanuel Kant, niemiecki filozof, profesor logiki i metafizyki, w dziele „Krytyka czystego rozumu” pisał, że wszelkie poznanie pochodzi z doświadczenia. To przedmiot pobudza nasz umysł, a bez zmysłów nie jesteśmy w stanie doświadczać świata. Nie przeczytałam do końca tej książki, bo intelektualnie jestem słaba. Zresztą osiemnastowieczny język jest mi daleki, a nie interesuję się filozofią za bardzo.


To zmysłowe odbieranie świata skutkuje tym, że jedni postrzegają rzeczy inaczej niż inni. Wykorzystując niewiedzę innych, pojawili się ludzie „dobrze poinformowani”, czyli krytycy.


Krytyk sztuki


Zajmuje się oceną dzieł artystycznych. Ma dużą wiedzę, ale czasami ta wiedza przesłania im oczy.


Nie każdy może wie, że w 1961 roku w nowojorkim Muzeum Sztuki Współczesnej (MoMA) przez 47 dni wycinanka Henriego Matisse'a „La Bateau” (Łódź ;)) wisiała do góry nogami i żaden z 34 kuratorów czy 280 krytyków sztuki czy ze 116 tysięcy zwiedzających tego nie zauważył. Ale plama ;) Zauważyła to dopiero Genevieve Habert - maklerka. Umysł ścisły górą ;) Niby podobne, ale oryginał lepszy. Odwrotnie wygląda jak rekin, a nie jak łódź.


źródło:  http://atelieruldeprint.ro/blog/724/


Pisałam kiedyś o Marinie Abramowicz. Ona jest wyjątkowa, ma dystans do siebie i sztuki. Z niczego może zrobić sztukę i ludzie to kupują. Warto obejrzeć film o niej. Marina Abramowicz Inspirująca


Krytyk literacki


Czyta wszystko co popadnie i ocenia. Ma duży wpływ na kształtowanie gustów przez pisanie recenzji, zachęca lub odradza czytanie wg swoich kryteriów. Czasem ma się to nijak do gustów zwykłych ludzi. A jednak laureaci niby prestiżowych nagród są chętnie czytani. Chyba, że wyjdzie na jaw manipulacja czy korupcja. Można też krytykować niebezpieczne książki ;)


http://www.mpolska24.pl/post/7570/gdy-ksiazka-szkodzi


 Krytyk teatralny


Na początku oceniano zgodność inscenizacji z oryginalnym dziełem. Teraz są twórcy, którzy piszą sztuki specjalnie do przedstawień teatralnych. Muszą brać pod uwagę aktualną modę, preferencje, zabawowość itp. „Starzy” artyści, tzw. klasyka, opiera się modom, bo jest ponadczasowa. Jeśli się nie podoba wszystkim, to jednak inspiruje do myślenia.


Krytyk filmowy


Ten krytyk zrodził się wraz z powstaniem filmów i również jego zadaniem jest ocenianie. Zwykle jest tak, że ważny krytyk narzuca innym swoją wolę przez hołubienie jakiejś produkcji, albo wyśmiewa jakiś gniot. Nie zawsze ma rację. Dobrze to widać w wyścigach po Oscary. Impreza jest organizowana od 1929 roku, a zwycięscy zyskują międzynarodową sławę i prestiż. O historii tej imprezy można przeczytać tu http://histmag.org/Historia-Oscarow-2608


Nie trzeba pamiętać wszystkich filmów, ale ciekawe jest, że czasem wygrywały filmy, które podobały się tylko krytykom, a nie publiczności. Niektóre dobre filmy nie dostały nagrody, bo dostał ją inny lepszy. Pisałam kiedyś o tym. Zobacz tu Nagroda AF


Np. 10 ceremonia: wygrał film „Życie Emila Zoli”, a najbardziej znany jest „Narodziny gwiazdy”. Wyróżniono niemiecką aktorkę Luise Rainer (zmarła dzisiaj 30.12.2014 w Londynie), a najbardziej znana jest Greta Garbo czy Barbara Stanwyck.


Ciekawostka: na chybił trafił wybrałam 10 ceremonię, bo była dawno. Natknęłam się na nazwisko Rainer. Potem kliknęłam na nią, żeby się czegoś o niej dowiedzieć. Zobaczyłam, że umarła dzisiaj i była pierwszą aktorką, która dostała Oscara 2 razy z rzędu. Nie widziałam żadnych wzmianek o jej śmierci, myślałam, że mam zwidy, aż zobaczyłam tę wiadomość Luise Rainer dodaną 48 minut wcześniej. Ta notka nie weszła na główną stronę, a jednak ja ją zauważyłam. Pasowała mi do wpisu. To nie tylko synchroniczność, to przenikanie się światów. Poczułam się jak medium. Pisałam już o artystach w rocznicę ich urodzin lub śmierci. Ale nigdy gdy ich dusza opuszczała ciało.


Aktorka miała 104 lata. Żegnaj.



 Krytyk kulinarny


To hit ostatnich lat. Nie gotują, nie prowadzą biznesu, ale mają moc. Mówią nam jak co smakuje. Jak to brzmi ??? Każdy ma przecież inne preferencje, inne smaki, a tu ktoś ci mówi co jest dobre, nawet jak ci nie smakuje.


Np. Maciej Nowak – dziennikarz, publicysta, felietonista, krytyk teatralny i kulinarny, satyryk. Pojawia się wszędzie. Czy każdy krytyk jest gruby?


Trochę współczuję takim ludziom, bo muszą jeść wszystko. Oni się dla nas poświęcają. A ja nie zjem wszystkiego co polecają. Mam własny smak.


Zadziwiające jest, że każdy kucharz chce zdobyć gwiazdkę. Nie z nieba, ale od producenta opon Michelina. Od 1900 roku wydają czerwone przewodniki po restauracjach. Presja jest bardzo duża, kilka lat temu Bernard Loiseau popełnił samobójstwo, bo przewodnik obniżył noty jego restauracji http://niniwa22.cba.pl/honor-kucharza.htm Do czego może prowadzić krytyka. Akurat opinia tych krytyków nic dla mnie nie znaczy.  Oni nie cofną się nawet przed zjedzeniem steku z delfina. Po co?!


Krytyk muzyczny


Tym krytykiem może być każdy. W popularnych programach jedni artyści krytykują innych. Im bardziej zdolny człowiek, tym krytyka większa. Można jechać po bandzie. Najlepiej, żeby delikwent się popłakał, bo to fajny widok.


Nagrody muzyczne dostają często ci, o których po roku nikt już nie pamięta. Jednak konkursy prestiżowe, jak chopinowski, wyłaniają osobowości. Mogą nawet nie wygrać, ale się pokażą. Żeby zaistnieć trzeba dać się skrytykować.


 Krytyk rodzicielski


Każdy ma takiego. To rodzice. Zawsze wiedzą lepiej od nas co dobre, a co złe. Dzisiejsza informacja z faktu: „Janda jest zdruzgotana, nie akceptuje faceta córki”.


Córka ma 39 lat i ma swój rozum, ale matka wie, że będzie cierpiała, bo będzie. Kolejna wiadomość: „rodzice Isabel nie akceptują jej męża”. Przecież razem nie mieszkają, ale też wiedzą, że im nie wyjdzie. Rodzice zawsze wiedzą lepiej, bo mają doświadczenie. Niestety nie da się na cudzym doświadczeniu zdobyć własnego. Moi rodzice ciągle mnie krytykują, więc o wszystkim im nie mówię i mam spokój. Czy też tak masz?


 Krytyk ludzi


To modny ostatnio kołcz. On ci powie co robisz źle, co masz robić, żeby być szczęśliwym, jak masz się ubierać, co masz mówić, czego nie mówić. On ci powie jak z normalnego człowieka staniesz się dziwadłem, podobnym do wszystkich. Zawsze możesz wrócić do siebie.


Dziwne, że kołcze nic nie osiągają w życiu oprócz mówienia innym co mają robić. Jest duża umieralność w tym środowisku.


 Krytyk wewnętrzny


Pracuje dzień i noc i zawsze jest z nami.


Już na początku wpisu mój krytyk wewnętrzny ocenił moje możliwości intelektualne. Ale jest na to rada. W dobie internetu możesz wszystko znaleźć, wszystkiego się dowiedzieć. Więc jeśli czytanie tego dzieła też ci nie wychodzi to przeczytaj to http://www.kul.pl/files/450/Kant.pdf


Ktoś zadbał, żeby wiedza była przekazywana w przystępny sposób. Dziękuję.


Stosowanie zasady wymienionej na wstępie jest łatwe jeśli chodzi o część pierwszą. Łatwo być sobą, jeśli otaczasz się właściwymi ludźmi, którzy cię akceptują. Bo ty wtedy też siebie akceptujesz. Jeśli ktoś postępuje niezgodnie z moją wewnętrzną moralnością to pozwalam im być innymi, ale będę obnażać ich zachowanie. Nie ma mojej zgody na tortury, zabijanie, krzywdzenie, szykanowanie, manipulowanie. Nie mam władzy, żeby ich powstrzymać, ale ujawniać mogę i będę.


Krytyk wszystkiego


To zwykle zgorzkniały i nieszczęśliwy człowiek, który o tym nie wie. Krytykuje wszystko i wszystkich, bo nie zachowują się tak jak chce krytyk. Zwykle chorują na wątrobę, bo są wiecznie niezadowoleni. Mogą ci skutecznie zatruć życie.


Krytyk natury


Ha, ha, nie ma takiego krytyka. ;) Natura podoba się wszystkim. Choć każdy może zobaczyć coś innego. Dzisiaj na niebie zobaczyłam anioła, a może ptaka, a może to Luise Rainer (nie znam godziny jej śmierci).



Tę fotkę zrobiłam dzisiaj o godz. 11:34:53 na zachodnim niebie, nie wiedziałam, że będzie mi pasowała do tego wpisu ;) Czy to metafizyka? Coś podobnego jak ze Stachurą, o którym pisałam niedawno.


Po pracy pojechałam do knajpy. Spotkałam znajomego z Iraku. Przyleciał do Polski na bal. Mówi, że tu jest lepiej niż tam. Potem jedzie do Niemiec, bo tam jest lepiej niż tu. Oceniać każdy może, to nie krytyka.


Krytyk to nie wyrocznia. Miej do tego dystans.


Jeśli nie masz pomysłu na życie to zostań krytykiem czegoś. Na pewno dużo zarobisz, ale nie będziesz Transerferem.


 


 



29/12/2014

Sen o wodzie

Siedziałam w domu z dwiema osobami. Rozmawialiśmy. W pewnej chwili usłyszeliśmy szum za oknem. Gdy podeszliśmy do okna to zobaczyliśmy wodę, która płynęła między blokami. Ja mieszkam na 2 piętrze, a woda sięgała do parapetu, ale na niego nie wchodziła. Niższe piętra widziały tylko to co pod wodą. To było podobne do rzeki, która płynęła z północy na południe. Woda była krystalicznie czysta, płynęła szybko, ale nie jak tsunami. Przez chwilę nawet o tym pomyślałam, bo przecież była rocznica niedawno. Ale tej wody było ciągle tyle samo.


Patrzyłam na wodę jak urzeczona. Bardzo mi się to podobało. Zdziwiłam się, że jest taka czysta, a przecież musiała skądś napłynąć, a na ziemi zawsze są jakieś śmieci. A tu ich nie było. Ci znajomi wyciągnęli telefony i robili zdjęcia i kamerowali, a ja stałam jak wryta, jakbym zobaczyła dwudziesty trzeci cud świata. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby otworzyć okno, a mogłam i nic by mi się nie stało. Woda bezpiecznie płynęła pod. Było widno, świeciło słońce i odbijało się w wodzie. Przecudny widok. Jak to opisać słowami.


Na chwilę się odwróciłam i wszystko zniknęło.


Czy gdybym tez robiła zdjęcia to byłyby po obudzeniu? Ciekawe, może spróbuję następnym razem.


Więc daję zdjęcie wodospadu Niagara ze strony earthcam.com. Można powiedzieć, że tyle samo wody przepłynęło pod moimi oknami.



Miałam znakomity nastrój cały dzień. Przez kilka godzin świeciło słońce, był lekki mrozik. Po świętach czułam się znakomicie. Wszystkiego spróbowałam, a nie byłam przejedzona jak ludzie, których pokazują w tv. Cudowny czas.


Rozbawił mnie ten widok.



Była godzina 15:21:21 gdy zobaczyłam księżyc na niebieskim niebie i te puste drzewa. Przypadkiem w kadr wleciał mi samolot, a myślałam, że to ptak. 


Kto chodzi do pracy jak księżyc świeci na niebie? Czy to nie zabawne.


Dzień był perfekcyjny, wszystko robiło się samo przez się. Ja mogłam tylko patrzeć.


Ludzie martwią się, że odchodzi stary rok, a ja cię cieszę. Czy mi odbiło. Przecież coś odchodzi i coś przychodzi. Normalka.


Czyż życie nie jest piękne :)


 


 



28/12/2014

Martwe jedzenie c.d.

Czy na pewno mamy XXI wiek?


Ludzkość cofa się w rozwoju, a ludzie są głupsi niż wieki temu. Za ważne uznają błahostki i ulegają iluzjom. Zupełnie jak w filmie „Lot nad kukułczym gniazdem” (w środę 31 grudnia minie 39 lat od premiery filmu). Koledzy – pacjenci przeżywali mecz, który komentował Jack Nicholson. Tylko, że telewizor był wyłączony. Piękna scena :) Jeśli nie oglądałeś tego filmu to polecam. Stary ale doskonały.


I tak jest teraz, wszyscy jesteśmy ogłupiani i wierzymy w to co nam mówią, niczego nie sprawdzamy. Skupianie się na ciele, wyolbrzymianie jednej z potrzeb fizjologicznych, odciąga nas od ważnych rzeczy.


W filmie „Powrót do przyszłości” 21 października 2015 roku powinniśmy mieć nieboautostrady i maleńkie pizze, które po nawodnieniu w piecyku, w ciągu 3 sekund zamieniały się na pyszne jedzenie. Nic się nie sprawdziło, nie będzie latających samochodów, a jedzenie stało się najważniejszą czynnością człowieka.


Przyjemności cielesne przeszkadzają w używaniu rozumu z trzech powodów – rozpraszają go, krępują i są mu przeciwne.” to słowa Tomasza z Akwinu. Uważał on, że nie jest tak, że ciało trawi, a dusza myśli. To człowiek trawi i człowiek myśli. Człowiek to całość. I o tym wiedzą Chińczycy od tysięcy lat. Jedzenie, które spożywasz wpływa nie tylko na ciało, ale i na duszę, na zmysły.


Ciało to nie tylko mechanizm, jak chciał Kartezjusz w 17 wieku, twórca dualizmu duchowo cielesnego. Podkreślał on różnicę między ciałem a umysłem. Ciało ludzkie, podobnie jak ciała zwierząt, jest mechanizmem. Wg niego nie można umysłem zmienić swojego ciała, a przecież to nieprawda. Wszystko chcemy mieć zatwierdzone naukowo i w to wierzymy. A przecież udowodniono nieistnienie amerykańskich naukowców. Ich nie ma, pozostali tylko naukowcy do wynajęcia, którzy za odpowiednie wynagrodzenie udowodnią to co zechce zleceniodawca. Coś co było kiedyś szkodliwe, teraz będzie dobre. Jak np. jajka, kawa. Za dużo cholesterolu zabija, a za mało prowadzi do chorób mózgu. Zmiana nawyków, zawsze jest „udowodniona naukowo”, jak np. tu sniadanie


Jedzenie ma mały wpływ na zachorowanie, bo choroba zaczyna się w głowie. Chyba, że najesz się napromieniowanej żywności. W mojej rodzinie wszyscy jemy to samo, ale tylko ojciec zachorował. Jednak ludzie ciągle myślą, że jedzenie może leczyć. Owszem, ale tylko w niewielkim stopniu.


George Harrison był wegetarianinem, a zachorował na raka krtani, potem przerzuty do płuc, potem do mózgu i po 4 latach umarł. Mój ojciec je to co mu smakuje i żyje ponad 15 lat od wycięcia zrakowaciałej nerki i chyba już 5 lat od raka prostaty.


Gdy mafia bierze się za coś to wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Najpierw wmówiono nam, że każdy musi być na jakiejś diecie. Jak byłam dzieckiem, to na diecie były chore ciotki, czy sąsiadki. Ja nie byłam i nie jestem na żadnej diecie, bo moja podświadomość uznałaby, że jestem na coś chora. Kto szuka ten znajdzie. Ale słowem tym segreguje się ludzi. Słyszymy, że ktoś schudł na diecie, ktoś przytył na „złej” diecie … Nikt się nie zastanawia co to znaczy.


Wymyślono wiele różnych diet, wiele skopiowano np. z tradycji sufich, o których pisałam tu Sufi


A wszystko to dla kasy, na pewno nie dla zdrowia.


Karl Lagerfeld, niezwykle utalentowany człowiek, który schudł 40 kg, powtarzał, że nie stosuje żadnej diety, tylko je co dla niego dobre. On nie je nic na przyjęciach po pokazach, a jedzenie takie nazywa plastikowym. Jednak pije ogromne ilości coli light (podobno bardzo szkodliwa), a żyje i nie choruje.


Jeżeli stosujesz jakąś dietę to jesteś chory. Na pewno na głowę. Jeśli myślisz, że możesz żreć i chudnąć, że będziesz zdrowy jak przeczytasz skład na opakowaniu, to obudź się i pomyśl.


Potem wymyślono „zdrowe jedzenie”. Jedni jedzą drogie zdrowe jedzenie, a inni jedzą jakie - chore?! Kilka lat temu kupiłam chleb orkiszowy w sklepie ze zdrową żywnością. Miało być mega zdrowe, a nie było. Już po pół godzinie od zjedzenia dostałam biegunki. Moja podświadomość mi podpowiedziała, że to ja jestem chora, bo zaszkodziła mi zdrowa żywność, a moje ciało jest zatrute. Może tak, może nie. Więcej nie kupiłam.


Kupiłam kiedyś 4 rodzaje jajek: „trójki”, „zera”, bez stempla na rynku i dostałam też jajka od prawdziwych kur, które widziałam w Jeziorsku. Ugotowałam je i porównałam. Niczym nie różniły się od siebie pierwsze trzy. Czyli więcej płacę za opakowanie. Jajka ze wsi były zupełnie inne, bo różniły się już z wyglądu skorupek – każde było inne. Białko było wiotkie, przezroczyste, a nie ubite, żółtko za to kruche. W smaku też była różnica, bo było delikatniejsze. Te numery to chyba wskaźnik do ustalania cen. A ja nie przepłacam za ten sam produkt, choć udaje wolnobiegający.


Bardzo łatwo wmówić ludziom, że coś jest zdrowe i mają to jeść. Jest bardzo dobra seria dokumentalna „Jedzenie, które zarabia miliony”. Polecam. Z niego dowiedziałam się, że więcej wartości odżywczych mają opakowania niż same płatki.


 


A to ostatni mój zakup z takiego sklepu. Produkt z 3 certyfikatami.


 


To są otręby żytnie. Nie mają smaku, ani wyglądu. Wywaliłam.


W Wysokich Obcasach znana kucharka powiedziała: „rolnictwo ekologiczne powoli, ale wciąż się rozwija.” Powaliło mnie to stwierdzenie. Przecież 15 lat temu wszystko było dobre. Co się stało, że rolnicy nie są już frajerami i nic nie produkują?


Przekonałam się na sobie, że jedzenie nazwane „zdrowym” mi nie służy. Nie tylko mnie, o czym piszą tu chora zywnosc


Zorganizowana grupa zmusiła ludzi do przywiązywania ogromnej wagi do jedzenia. To prawie religia. Każdy musi się określić co je. To ogromny biznes i nie można go nie kontrolować.


Książki kucharskie, blogi, celebryci biorą czynny udział w reklamowaniu dziwnych produktów do jedzenia. Wmawiają nam ,jakie to ważne. Ostatnio nawet dzieci angażuje się do tej kampanii. Oglądałam 8-12 latki w konkursie kucharskim, ale to horror. Te dzieci nie są gotowe na przyjmowanie krytyki, płaczą. To było straszne przeżycie.


Kiedyś byliśmy w restauracji i czekaliśmy na zamówione jedzenie. W tym czasie słyszałam tłuczenie garnkami w kuchni, huk upadających naczyń, sztućców, kelnerka była naburmuszona, atmosfera była nerwowa, personel biegał, krzyczał itd. Gdy dostaliśmy jedzenie to zauważyłam, że ono drgało i pulsowało, a przecież to nie była galareta. Nic nie zjedliśmy i wyszliśmy. Nie mogło to być dobre. A po latach to samo widzę w tv. A ludzie się cieszą, gdy usłyszą bluzgi w kuchni. Paranoja. Przecież takie jedzenie zabija.


Kiedyś wypróbowałam 2 przepisy bogini kuchni. Było niedobre, ciekawe dlaczego. A potem usłyszałam, jak na procesie ta pani mówiła, że pije wino i pali marychę, żeby przetrwać trudne dni. Sąd się zdziwił, że takie sposoby ma 40 letnia kobieta, że pozwala swoim dzieciom palić zioło w domu. Jej dzieci są nieszczęśliwe, a ona dalej gotuje w tv. Nie dla mnie.


Modny stał się wegetarianizm. Jaki ma to wpływ na naszą planetę można przeczytać tu wyżywienie Bardzo dobry artykuł.


Dlaczego nagle mamy jeść tylko roślinki? Bo są już gotowe do roli jaką mają spełnić.



 


Ludzie podświadomie czują, że zmiany w strukturze roślin im szkodzą. Nie ma ratunku, wszystko jest zaplanowane.


Czym różnią się roślinki z gmo od tego szajsu dla dzieci?



Będzie coraz więcej chorób i chorych. Lekarstwem może być UMIAR.


będzie c.d.


 


 

22/12/2014

Martwe jedzenie

Kiedyś w „Jodze hormonalnej” przeczytałam, że jedzenie przechowywane w lodówce nie ma żadnej energii – jest martwe. Lepiej jeść suszone niż mrożone. Uwierzyłam, bo to logiczne.

A potem przypomniałam sobie, że w praktyce to niby martwe jedzenie jest pyszne i daje dużo energii. Kilka razy w roku jeździliśmy do rodziny mamy do Chorzowa. Ciotka wyjmowała coś z zamrażarki i gotowała dla nas coś ciepłego do jedzenia. Zanim się umyliśmy i zjedliśmy coś słodkiego, na stole czekało na nas pyszne jedzonko. Właściwie z niczego i w dodatku mrożonego ciotka wyczarowywała naprawdę dobre jedzenie. Gdy tak się nad tym zastanowić, to ważne jest nastawienie w czasie gotowania, a nie same produkty. Ciotka nigdy niczego nie próbowała, ona chciała, żeby smakowało i to wystarczyło. I wszyscy byli szczęśliwi.

Ostatnio nacisk kładzie się na czytanie etykiet. Powstała grupa ludzi, którzy nazywają siebie foodisami. Oni wierzą, że zdrowe jedzenie da im zdrowie. A przecież to zupełnie nie jest ze sobą powiązane. Ci co zdrowo się odżywiali umierają tak samo jak ci co nie zważają na to co jedzą, jak Jobs, Niemen i Braunek.

Oto ich dekalog


Dziwne, że jest taka wiara w słowo pisane. Czy na etykietach było napisane: „sól drogowa”, czy zamiast mięsa wołowego pisało konina? Czy napisano, że w mleku kozim jest mleko krowie? Dlaczego zmuszono producentów do stosowania jajek w proszku, przecież proszek to czysta chemia. Ludzie kochają żyć złudzeniami, że producenci będą pisali prawdę. Przecież liczy się zysk, a nie prawda. A kary są wliczone w koszty. Czy ktoś odpowiedział za ujawnione fałszywki?

Kolejna wskazówka: ilość składników na metce. Co za uproszczenie.

W tv reklamuje się taki makaron – 2 składniki. Czyż ten skład nie jest podejrzany? Co w tym makaronie jeszcze jest, że się nie rozgotuje nigdy, ale tego nie ma na etykiecie.


A ja kupuję taki, z jajkami – 3 składniki, z małej wytwórni ok. 30 km od mojego miasta, z terminem ważności pół roku.


Dalej mamy wystrzegać się cukrów prostych. Zgadzam się, ale to jest niemożliwe. Ostatnio szukałam soku do picia na przyjecie. Na każdym kartonie było napisane: słodzone cukrem lub syropem glukozowo-fruktozowym lub słodzikiem. Nie da się tego pić codziennie, a już dla dzieci powinno to być zakazane.

Teraz wmawia się dzieciom: „jedz owoce i warzywa, a będziesz zdrowy”. Owoce zawierają fruktozę i nie wolno ich jeść dużo. Będziemy mieć dużo grubych i chorych dzieci.



Dalej jest o tłuszczach. Margaryny są trujące, zwłaszcza te udające eko lub zbijające cholesterol, czy „dobre dla serca”. A przecież cholesterol nie jest przyczyną chorób serca. Skupienie na tłuszczach nasyconych jest absurdem. Unikanie tłuszczów nasyconych na korzyść jedzenia o wysokim pułapie tłuszczów omega-6, powoduje epidemię stanów zapalnych naczyń krwionośnych, co prowadzi do chorób serca i innych cichych zabójców. Ludzie powinni jeść tłuszcze zwierzęce, a nie omega-6. A tak dzień po dniu powoli wyniszczają się. Margaryna niszczy śluzówkę, bo zawiera sztuczny kwas masłowy.

Wszyscy rzucili się na oleje i oliwę. Śmieszne jest jak kucharz w tv wlewa oliwę tłoczoną na zimno na patelnię i to podgrzewa. To po co była tłoczona na zimno? Zresztą oliwa jest najbardziej fałszowanym produktem. Oliwki do jej produkcji, gdy są spleśniałe, myje się detergentami. Piszą o tym we włoskiej prasie, i nie tylko.




Dopiero w punkcie 6 mamy sedno dobrego żywienia, czyli nie jedz czegoś po czym źle się czujesz. Próbowałam jeść owoce morza, ale po pół godzinie trzymania w ustach, wypluwałam gluty. Nie mogę i nie będę tego jeść. Nie ma sensu się zmuszać. Teraz jest reklama w tv, w której człowiek zamawia gorącą pieczeń, a dostaje zimne śledzie. Przesłanie: jesteś głupi i nie wiesz co dobre, masz to jeść choć ci to nie smakuje, ja wiem lepiej.

Nie bądź idiotą i nie jedz tego co ci szkodzi.

Potem mamy dobrej jakości potrawy. Czy aby na pewno?

Gdy jesz pomidor z twarożkiem to szybciej się starzejesz i będziesz miał chore stawy. Jakość produktów ci nie pomoże.

Niejedzenie mięsa nie gwarantuje zdrowia. Wegetarianie chorują i umierają.

Kiedyś jako dziecko byłam kilka razy na wsi. Nikt tam nie męczył zwierząt, zabijano je z czcią, nigdy na zapas. A potem płacono hodowcom, żeby już niczego nie hodowali. Zaczęto „produkować” mięso ze zwierząt w wielkich gospodarstwach. I zaczęło się męczenie i torturowanie. Zawsze gdy mam zjeść jakieś zwierzę to błogosławię je i dziękuję, że oddało życie, aby mnie nakarmić. Nie ma nic gorszego niż zabijanie i wyrzucanie. Jak to zabite zwierzątko musi się czuć, gdy jego śmierć poszła na marne. :(

Ryb nie jem odkąd BP zatruło Zatokę Meksykańską (2008), a potem po Fukushimie. Ponieważ woda jest ciągle radioaktywna, to wszystko co w niej żyje także. A ryba też ma oczy i czuje, tylko nie krzyczy.

Na koniec mamy przekąski. Co to w ogóle jest? Człowiek powinien jeść a nie przekąszać. Suszone owoce zawierają dużo siarki, a więc jeden dziennie ci nie zaszkodzi. Powinny być moczone we wrzątku przed zjedzeniem. Orzechy są dodatkiem do potraw, czy ciast, a nie powinny być osobnym posiłkiem. Chyba, że masz nieodpartą na nie ochotę. Może w ten sposób twój organizm daje ci znać, że tego właśnie potrzebuje.

Moja lista jest krótka. Jem to co jest dobre. Znajoma, która piła zielone gluty zmarła, nie pomogło jej na nic, a było niedobre. Po co się tak umartwiała.

Zamiast na składniki patrzę na producenta i omijam te marki.


Lista trochę nieaktualna, Winiary już jest w Nestle.

A tu płyną pyszne świeże owoce i warzywa. Czym jest konserwowany ryż, że nie pleśnieje podczas tak długiej podróży?

Owoce w tych kontenerach nigdy nie widziały światła słonecznego. Za to często kąpią się w chemicznych miksturach. Banany i ananasy są od tego lepsze. Niech żyje chemia i fizyka! A wszystko odkłada się w naszych organizmach.

A tu 7 miesięczne owoce.


Cytryna już się zepsuła, ale grejfrut jeszcze mam. Wyrzucę go, bo po roku niewiele się zmienił. Mogłabym go trochę pomoczyć, żeby nabrał kształtów ;)



CDN.





13/12/2014

Test na człowieka

Na temat człowieczeństwa mogłabym pisać wiele.

Żeby wrócić do domu z pracy, kilka razy muszę się przesiadać. Na jednym takim przystanku, przy mojej byłej uczelni, usłyszałam rozmowę kilkoro studentów nt. człowieczeństwa. Omawiali znany eksperyment więzienny Zimbardo. Tutaj opis sadistic

Ciekawe, że kolejne pokolenie o tym rozmawia i każdy udowadnia, że on postąpiłby inaczej. Skąd ta pewność? W eksperymencie za 15 dolców dziennie młodzi ludzie zgodzili się odgrywać role więźniów i strażników. To była tylko gra, ale oni potraktowali bardzo poważnie swoje role. Mnie raczej ciekawi jaki ten eksperyment miał wpływ na dalsze życie tych młodych ludzi. Przecież już po 6 dniach wszystkim „odbiło”.

30 lat potem w Polsce leśne dziadki śliniąc się wzięli 30 mln dolców, za ułatwienie torturowania ludzi. Okazało się, że ludzie byli niewinni i wszystko wyszło na jaw (za wyjątkiem nazwisk oprawców, ale do czasu). Po kolejnych 12 latach winni czują się świetnie i nie mają sobie nic do zarzucenia. A kasa się rozeszła. A ludzie jak ryby, nabrali wody i siedzą cicho. Z każdej partii.

Czy znęcanie się nad swoim gatunkiem to cecha ludzi? To ja nie jestem człowiekiem.

Politycy są tacy sami. Nie widzę różnicy między prezydentem USA a Rosji. Obama najpierw dostał pokojowego Nobla, a potem wysłał wojsko na wojnę do obcego państwa. Dołączyli do nich jeszcze inni, bo myśleli, że coś zarobią na zabijaniu. A teraz szykanują Putina, bo robi to samo. On nie ma dobrego PR. Obserwowanie jak politycy trzymają się rękami i nogami koryta jest rozweselające. Ciekawe, że jeden wyleciał za zegarek, a inny za samolot nie. Widać rozmiar nie ma znaczenia ;)

Nikt nie jest bezpieczny. O Sikorskim powinni napisać książkę. Najpierw Tusk sprzątnął mu stołek w unii, bo ujawnił taśmy z podsłuchami, teraz kolejne brudy wychodzą na światło dzienne. Czy on nie widzi, że jest skończony. A jego wróg jest blisko. Na każdego polityka są kwity. Nikt nie może spać spokojnie, każdy ma lepkie rączki.

Czy politycy to ludzie czy marionetki? Nie jestem marionetką.

Kiedyś zwalniałam człowieka za kradzież. I ktoś mi powiedział, że ja jestem uczciwa. I ja mu odpowiedziałam, że nic podobnego, ja jestem wyrachowana. Jeśli kraść to dużo. Trzeba wycenić utratę reputacji. Kiedyś myślałam, że nie wzięłabym łapówki. A potem jednak przemyślałam sprawę i wzięłabym tyle ile ma 85 najbogatszy człowiek na świecie. Tyle kosztuje wyjazd na zawsze nad ciepłe morze i leżenie na plaży do końca życia. Bo przecież nikt mnie nie zatrudni ;)

Od premiery Avatara minęło 5 lat (10 grudnia). W dalszym ciągu mi się nie podoba. Obraz nie uratował fabuły. Ludzie są przedstawieni jako mordercy, którzy dla korzyści są w stanie zgładzić każdą formę życia.

Mój ulubiony kiedyś serial „Gwiezdne wrota” też przestał mi się podobać. Gdziekolwiek ludzie się pojawili to zawsze z karabinami wprowadzali swoje porządki. Dziwne, że dałam się na to złapać. Furorę robią filmy propagujące przemoc i zabijanie, jak ostatnio Igrzyska śmierci. Czy ludzkość się cofa w rozwoju i dąży do zagłady?

Każdy wybrałby tę samą pigułkę co Neo. A ja miałam wątpliwości. Przecież każdy woli błogi spokój i nie przeszkadza mu, że jest hodowany. Wybrałabym niebieską, wtedy. Tylko po co mi viagra :) „Ignorance is bliss.” Wszyscy żyjemy w więzieniu umysłów.

Nie identyfikuję się z tymi ludźmi.

Czy każdy człowiek może wpływać na otoczenie? Ja mogę i wpływam. I idzie mi coraz lepiej. O eboli już nikt nie mówi, a wystarczyło tylko wyśmiać tę epidemię.

Miał być orkan, a nie ma najmniejszego wiatru. Zresztą przepowiadacze pogody wzbudzają we mnie dziwne uczucia. Zawsze chcę czegoś przeciwnego niż oni. I mam.

Miało być pochmurno, a było słoneczko.


 
  wczoraj

dzisiaj

Czy niewiara w tv jest normalna? Teraz chyba tak, nie jestem oryginalna.

Czy ja na pewno jestem człowiekiem? Mój ojciec mówił do mnie gadzino. Na pewno dojdę do prawdy. Z całą pewnością wiem, że nie płynie we mnie ani kropelka żydowskiej krwi, bo sprawdziłam swoje pochodzenie do 1771 roku. Będę szukać dalej odpowiedzi na pytanie: czy ja jestem człowiekiem.

Testu nie zdałam, bo nie kręci mnie zabijanie.

Na koniec jeszcze mural.

 to są ludzie

PS dnia 2.10.2021

Okazuje się, że prawie wszystkie badania psychologiczne zostały zmanipulowane.Jeśli została podana metodologia badania to wyniki powinny być takie same. Ten eksperyment usiłowało powtórzyć kilka osób i nie uzyskały takich wyników jak Zimbardo.

Bądź ostrożny, nie wierz we wszystko co podają na tacy. Sprawdź. Wmawiają nam, że w każdym drzemie przestępca i zło. Być może, ale odsetek tych dobrych jest większy niż tych złych.



10/12/2014

Nastawienie

Byłam dzisiaj u lekarza. Lepiej się upewnić, że nie chodzę z grypą. Jak to było z Jamesem Brownem. Przeziębił się jakoś na początku grudnia, ale ciągle pracował, a jak osłabł to okazało się, że ma zapalenie płuc i umarł. Odszedł prawie 8 lat temu 25 grudnia.



Okazało się, że mam zapalenie krtani, a lekarstwem jest niemówienie. Mogę brać jakieś tabletki do ssania, ale one nie leczą. Wzięłam też pastylkę musującą na odkrztuszanie. „Lek” zawiera dużo substancji słodzących i aspartam. Był tak niewyobrażalnie słodki, że musiałam popić to świństwo szklanką wody, dzisiaj popiłam to wódką i zaraz spuszczę to w sedesie. Ciągle popełniam ten sam błąd. Myślę, że w aptece są leki, a tam tylko preparaty, które mają ze mnie zrobić stałego klienta.


W płucach nie ma szmerów, jestem zdrowa. Tylko jak przestać mówić? Będę więcej pisać, aż mi przejdzie.


Moja lekarka rodzinna jest szefem poradni, w której się rehabilitowałam i musiałam jej wyrazić wdzięczność i pochwalić tamtych lekarzy i fizjoterapeutów. Okazało się, że przede mną była pani, która nie była zadowolona właśnie z tamtych zabiegów. A przecież byłyśmy w tym samym miejscu, mniej więcej w tym samym czasie. Dlaczego ona ma inne odczucia niż ja? Każdy pacjent ma swojego terapeutę i czuje się, że oni wiedzą co robią. Nie dość, że są mili to jeszcze fachowcy. Zupełnie inaczej niż w innych ośrodkach, gdzie każdy zabieg prowadzi kto inny.


Te 10 dni zabiegów były bardzo pouczające. Spotkałam wielu ludzi, ale najmniej w moim wieku. Najwięcej było sportowców, aktualnych i byłych z mikrourazami, albo z uszkodzonymi stawami. Sporo było pań 60+ ze zmianami zwyrodnieniowymi. Pojawiają się w przychodni 2 razy do roku, a czasem kończą w piątek zabiegi, a w poniedziałek idą na te same zabiegi do szpitala. Te panie traktują je jak darmowe spa, często nie przychodzą, omijają zajęcia, traktują zabiegi bardziej towarzysko a nie zdrowotnie. Mogą mieć potem jakieś uwagi, że im się nie polepsza. Potem tacy jak ja, z wypadku nie mogą się pilnie dostać. Moje nastawienie było – wyzdrowieć. I było jak u Hitchcocka, najpierw ból, a potem jeszcze większy ból. Oprócz zabiegów, których się nie czuło jak laser, krio i pole, była też manipulacja. Fizjoterapeuta wciskał się między każdą kosteczkę w nadgarstku, rozciągał ścięgna, wymuszał ruchy, które umie zdrowa ręka. Po każdym takim dniu była widoczna poprawa. Teraz rękę mam sprawną w 90%, robię prawie wszystko, a minęło tylko 4 miesiące od złamania, a 11 tygodni od zdjęcia gipsu.


Najwięcej znajomych mam z pola elektromagnetycznego. W małym pokoju są 4 stanowiska i trudno nie gadać przez 15-20 minut i patrzeć się w ścianę. Ludzie naprawdę mają problemy zdrowotne, a takie zabiegi pomagają im jakoś funkcjonować. Po każdej takiej serii zabiegów trzeba zrobić przerwę, bo one nie są obojętne dla naszego organizmu. To nie spa, a leczenie.


Wszystko OK. A jednak inni widzą tę samą rzeczywistość inaczej. Prawda ma różne oblicza. Polecam film „8 części prawdy”. Zanim zacznie się modelować swój świat, trzeba zmienić swoje nastawienie do tego świata, do siebie i innych. To pierwszy krok.


Jeśli przyciągasz nieciekawych ludzi, wikłasz się w nieciekawe sytuacje, to najpierw pomyśl co ty myślisz o sobie i o świecie. Musisz siebie bezwarunkowo lubić, a przynajmniej akceptować i myśleć, że wszystko co cię spotyka jest dla ciebie dobre. Zwykle musi upłynąć trochę czasu zanim w lustrze świata odbije się twoja nowa wizja. Więc nie zniechęcaj się. Myśl tylko o dobrych rzeczach i jak wszystko ku temu zmierza.


A potem gdy pójdziesz np. do lekarza to okaże się, że kolejki są, ale dla ciebie znajdzie się miejsce, a lekarz będzie bardzo pomocny. W pracy współpracownicy będą milsi, a ci z gruntu źli odejdą. Będziesz trafiał na miłych klientów. Na egzaminie spytają cię akurat tego czego się nauczyłeś i umiesz doskonale. Oczywiście będą się zdarzały sytuacje nieciekawe, ale to tylko jako test dla ciebie. Czy ty na pewno zmieniasz swoje myślenie, czy udajesz. Gdy nauczysz się kontrolować swoje nastawienie to już tylko krok od ustalania reguł dla twojego świata.


Bądź szczęśliwy, masz przecież zmysły, możesz czuć wszystko, a duchy tego nie mogą i ci zazdroszczą ;)




I możesz wszystko.


 


 




09/12/2014

Ziemski teatr

Obudziłam się jak było ciemno. W ułamku sekundy, zanim otworzyłam oczy wiedziałam gdzie moja świadomość była w nocy i co robiła … Czas był nieliniowy, wszystko wydarzało się w tej samej sekundzie. Jednocześnie nierealne i jak najbardziej realne.

Udało mi się być świadomym przejścia świadomości między światami. Po prostu ją na tym przyłapałam.

Zastanawiałam się już kiedyś nad tym co robi świadomość gdy opuszcza ciało np. w czasie snu, w czasie upojenia alkoholowego (gdy film się urywa), w czasie narkozy, w czasie odlotu po narkotykach. Świadomości oczywiście nie ma w ciele, ale jest na tyle blisko, że w ułamku sekundy może do niego wrócić.

Tego samego doświadczył Adam Mickiewicz, tylko się domyślam. Pisał w Stepach Akermańskich: „Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu ...” Dokładnie tak było, świadomość po prostu płynnie popłynęła do oceanu wszechświadomości. Ocean to nie była woda, tylko wielka masa wibrujących świadomości, połączonych wzajemnie.

W niedzielę straciłam głos. Tak to jest jak się wychodzi na balkon po kąpieli, trzeba za to zapłacić. I we śnie poleciałam się uleczyć. Wiele świadomości podczas snu łączy się z wszechoceanem. Następuje wymiana energii, kto potrzebuje uleczenia to się leczy, kto potrzebuje wiedzy to ją dostaje. Wielu artystów „dostaje” we śnie gotowe dzieła muzyczne, literackie itp. O tym się mówi i nie są to jakieś duchy i zło, tylko wszechświadomość. Wszystko tam jest zapisane, co było, jest i będzie, w każdym wariancie. Wystarczy tylko zachcieć tego, wg zasady mówisz – masz.


Gdy już wracałam z tego oceanu to widziałam dużo osób, które zmarły, a ja je znałam. One nie miały ciał, one wibrowały w konkretny sposób, po którym je poznałam. Sama byłam wibracją i doskonale widziałam te inne wibracje. Gdzieś daleko majaczyły jakieś postacie, trochę fizyczne, ale były bardzo daleko i nie wibrowały jak ja. Przypomniała mi się Teozofia Rudolfa Steinera. Opisywał on jak dusza po śmierci przechodzi przez różne światy, jak odpadają przywiązania materialne itd. Im kto bardziej przywiązany do materii tym dłużej tam siedzi i wibruje wolniutko na szaroburo. Gdy nauczy się odrzucić cały majątek to pójdzie dalej i może trafi do tej masy wszechświadomości. Tylko ja nie umarłam. Widziałam znane mi świadomości osób zmarłych. To, że nie miały ciał było ciekawe, zupełnie mi to nie przeszkadzało w ich identyfikacji. Odeszły niedawno i widocznie miały jeszcze coś do załatwienia. Choć absolutnie nie mogły ingerować w ziemskie życie. To jest niemożliwe właśnie ze względu na wibracje. Jeśli myślisz, że ktoś z zaświatów czuwa nad tobą, to jesteś w błędzie, to tylko twoje pobożne życzenia. Oni mają co innego do roboty niż mieszać się w lepkie sprawy.

To jak z operacjami plastycznymi. Gdy znamy kogoś od zawsze i widzimy jak robi z siebie potwora, to widzimy tylko powłokę, a w środku jest ciągle ta sama osoba. Jak z Donatellą Versace.

Dziwne, ale jest tam spokój i jest on bardzo pociągający. Nie chce się opuszczać tamtych terenów. Tyle się naczytałam o złych duszach, które niewolą ludzi poprzez chanellingi.

Zrozumiałam dlaczego mnie to nie dotyczy. Te dusze lgną do tych, którzy dadzą im ciało materialne. Gdy ktoś ceni sobie materię, gromadzi jej niewiarygodne ilości, często ze strachu, że mu czegoś zabraknie, to zaczyna inaczej wibrować. Właściwie nie ma tam żadnej wibracji, jest tylko lepkość i ciężkość, a to nie pozwala na oderwanie się od ziemi. I takie osoby są podatne na wpływy.

Dla mnie materia jest ważna, bo w końcu bez niej nie jest możliwe życie, ale nie jestem do tego przywiązana. Po prostu mi zwisa i powiewa. Nie dam się zagonić do wyścigu po złote runo ;)

Szkoda, że tylko we śnie mogę tak wibrować. To jest niebywale fantastycznie nieziemskie. Nie umiem znaleźć odpowiednich słów, żeby opisać uczucie, którego doświadczyłam. Ten świat poza jest fascynujący, rozumiem, że ktoś kto tego doświadczył mógłby popełnić samobójstwo, żeby się w nim szybciej znaleźć. Tylko czy na pewno tam by się znalazł?

Gdy wibrowałam w tym oceanie, to starałam się ukryć niżej i głębiej. Jednak „ktoś” o mnie pamiętał, że tam nie pasuję teraz i „wyciągnął” mnie stamtąd. Leżałam sobie jak w spa, a tu wchodzi ktoś i mówi, że czas opłacony minął i pora opuścić lokal. Tak było. Ociągałam się, więc dostałam kopa i usłyszałam, że mam „wracać i robić swoje”. Moja natura buntownika od razu zakwestionowała to zdanie. Jak to, ja mam robić coś ustalonego przez kogoś-coś. Myślałam, że mogę robić wszystko co zechcę. Przecież to ja tworzę swoją rzeczywistość. I dzieje się to co chcę. Wychodzą na jaw gwałty popełniane przez szanowane osoby i w końcu ujrzą światło dzienne dokumenty o torturach w tajnych więzieniach w Polsce. Sprawcy nie muszą umierać w męczarniach, wystarczy tylko wyciągnąć to na światło dzienne. Czy Cosby marzył jako dziecko o gwałceniu młodych kobiet? Może tak, może nie. Wystarczy, że ktoś mi pomoże i też zechce to samo. I ludzie zaczną szanować siebie nawzajem, a nie torturować i zabijać. Tak będzie. Jeśli czekasz na wojnę to musisz poszukać sobie innego świata.

I tak wróciłam na kopach, aby odegrać zaplanowany dla mnie spektakl. Wolna wola jest przereklamowana. Potwierdziło się, że to nie ja sama wybrałam sobie tą ścieżkę życia. To mnie ktoś umoczył w to życie. Przy najmniejszej próbie wyrwania się ze schematu, zostanę wsadzona w ustalone tryby. Coś mam jeszcze do wykonania i muszę to robić. A jak nie, to naprostuje mnie los, czasem delikatnie, czasem boleśnie.

Wszyscy gramy ustalone dla nas role, a często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Bez nas ten ziemski teatr przestałby istnieć.

Nie narzekam, ale gdybym miała wybór to zdecydowanie wybrałabym cieplejszy klimat ;)

 

25/11/2014

Dostałam wycisk

I żyję. I czuję się lepiej niż rano.


Byłam na pierwszej rehabilitacji ;)


Najpierw podpisałam 3 oświadczenia i poszłam.


Pierwszy zabieg polegał na omiataniu powietrzem mojego nadgarstka. Podobno zimnym, ale ja nie czułam. Widocznie jest jeszcze w środku stan zapalny. Potem był masaż. Rękę miałam wyginaną we wszystkie kierunki i masowaną. Stawiałam nieznaczny opór, bo przecież nie mam pełnego zakresu. Było bardzo fajnie. Sama nie zrobiłabym takiego masażu. Czułam jak coś w środku odpuszcza.


Potem był laser. Banalne. Przykłada się do ręki miejsce przy miejscu gruby „pisak”, ale on nie pisze. A na koniec włożyłam rękę do takiego koła i przez 15 minut tak siedziałam. Nic nie czułam. Podobno to są jakieś prądy.



Dobrze, że miałam książkę, więc mi się nie nudziło. I tak minęła mi godzina. Gdybym nie złamała ręki, to bym ten czas inaczej zagospodarowała. Nic to.


Dowiedziałam się, że dobrze, że nie złamałam łokcia, bo on się dłużej goi, a rehabilitacja pomaga, ale bardzo powoli. A ja tylko złamałam "dalszą kość promieniową z przemieszczeniem".


Tak więc znowu dobrze trafiłam. Zanim poszłam na zabiegi myślałam, żeby trafić do mistrza świata w rehabilitacji. Ale przecież nie ma takich zawodów ;) Nieważne.


Już po jednym zestawie zabiegów mogę wkręcić żarówkę, a przedtem taka rotacja ręki była niemożliwa. Zadziwiające, że tak pomogło.


Służba zdrowia jest jaka jest, ale jak masz dobre nastawienie to trafiasz akurat do tych dobrych wyjątków.


Mój znajomy skaleczył się w palec. Oczyścili mu na pogotowiu, ale palec był zaogniony. Potem kolejne wizyty i było coraz gorzej. On nie lubi lekarzy, więc w jego lustrze odbija się to czego oczekuje. Gdy palec miał być amputowany, to nie poszedł i moczył go w mieszankach ziołowych, które znalazł w internecie. Wierzył, że internet mu pomoże. I pomógł. Palec ma, tylko trochę krzywy.


W czasie I wojny żołnierze na polu bitwy obsikiwali sobie rany i one się goiły. Wiem to na pewno. Czy to tylko wiara, czy konieczność, a może to naprawdę pomaga.


Jeszcze tylko 9 zabiegów i ręka będzie jak nowa. Bo ja tak myślę. I tak będzie. W końcu potrzebne są mi dwie ręce.