23/11/2008

Medytacja o własnej śmierci

Postanowiłam poczuć jak to będzie jak mnie nie będzie. Wyobraziłam sobie swój pogrzeb (spalenie). Co zrobi moja rodzina, co będą mówić i robić. I co się stanie ze wszystkim co kocham, co uważam, że jest mi potrzebne. Dziwne, ale nie poczułam więzi i sentymentu do wielu rzeczy, które mam, a nawet do ciała, które mi służyło przez lata. Zupełnie mi ich nie brak. Natomiast zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam wielu rzeczy moim bliskim i muszę to nadrobić. Zaplanowałam kilka spotkań i pozałatwiam wszystko, aby oczyścić atmosferę, żeby nie było niedomówień, żeby wiedzieli, że są dla mnie ważni. W najbliższych dniach oddam książki do antykwariatu, a na niektórych napiszę dla kogo są. Powyrzucam też różne moje rzeczy, które na pewno nikomu się nie przydadzą, jak ubrania, pamiątki. Dużo rzeczy rozdam, skoro inni mają ochotę na to co ja mam. Zrobi się więcej miejsca.

Dziwne, ale jak umarłam to poczułam się nowonarodzona. Coś się skończyło, a coś się zaczęło. Jestem inną osobą, nie poznaję siebie. To tak jakbym rozpoczynała nowe życie. A przecież tamto zycie podobało mi się. Tylko ja jestem inna, co innego mnie interesuje, co innego jest dla mnie ważne.

I ten spokój i brak strachu. Nie mam tego uczucia, odeszło.

Kocham nowe życie. Jest cudnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz