29/01/2015

Sen o życiu

Takiego snu nie ma w żadnym senniku. Śniło mi się moje życie, a właściwie 4 sceny, sytuacje.


Opiszę najstarszą historię. Byliśmy na wczasach w Rynie. Nie wiem gdzie była moja siostra, ale ja pokłóciłam się z rodzicami i poszłam na przystań. Weszłam do łódki, siedziałam i marzyłam, żeby odpłynąć gdzieś daleko. Przyszli dwaj panowie po 40. Starcy, bo tak odbierała ich 11 latka. Wsiedli do łódki i zapytali mnie czy chce płynąć z nimi. I wypłynęliśmy. Przyglądali mi się, aż wreszcie pomyślałam, że chcę wracać, bo zrobiło się dziwnie. I zawróciliśmy do portu. Wróciłam do rodziców. We śnie zobaczyła 3 inne warianty tej sytuacji, niedobre dla mnie, niedobre dla rodziny. Mogłam się utopić, zostać wykorzystana i mogłam zniknąć. Stało się inaczej i to jest mój świat, którym podążam.


I tak zobaczyłam różne warianty wybranych scen z mojego życia.


Dziwne uczucie zobaczyć swoje życie na ekranie jak film, w dodatku z różnymi zakończeniami.


Zdarzenia, które widziałam były znamienne, bo wtedy moje życie wisiało na włosku. A ja sobie zupełnie z tego nie zdawałam sprawy. Żadne tam przełomy, ot zwykłe życie.


Obudziłam się o 6:28, zapisałam godzinę i parę słów. Zasnęłam i śniło mi się znowu to samo, ale z mocniejszym przekazem. Znowu przeżywałam 4 sytuacje z wiadomym zakończeniem, znowu widziałam siebie w innych zakończeniach. Dodatkowo pokazano mi czym się różnią moje przeżycia od innych, możliwych zakończeń. A rozpoznać je łatwo – przez światło. Każdy świat wygląda inaczej. Moja droga ma jasne światło. Inne możliwe ścieżki mają ciemniejsze kolory. Niektóre warianty mogą być szare, inne beżowe.


Teraz wybierając jakieś wyjście z sytuacji będę się rozglądać i iść tam gdzie widniej. Ciekawe, czy będę mogła zobaczyć inne wersje wydarzeń.


Kolejny raz się obudziłam. Była 6:54. Jak to możliwe, że pełnometrażowy sen trwał tylko 26 minut. Widocznie czas we śnie płynie inaczej.


To ciągle ten sam obrazek, ale w wariantach.


 



Wieczorem zadzwoniła znajoma i powiedziała, że czeka aż będzie słońce, bo wtedy świat wygląda inaczej, lepiej. A ja jej mówię, że przecież dzisiaj było słońce, od 12;30 do 15;30. Co prawda za chmurami, ale było je widać i niebo było niebieskie. To był naprawdę dobry dzień. A ona, że chyba byłyśmy w innych miastach. :)


To od nas zależy co widzimy. Jedni widzą słońce inni deszcz. Ja tego nie zmienię. Nie moja sprawa, nie moje życie. Nikomu nie pomogę, staram się nie szkodzić. Wszystko wydarza się tak jak ma być. Jak walczysz to oberwiesz. Będzie co ma być.


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz