Byłam bardzo zmęczona i wcześnie zasnęłam. Pojawił się sen aktywny ;)
Znalazłam się w pobliżu zjeżdżalni.
Wspięłam się po drabince i zjechałam. Nikogo w pobliżu nie było, bo było pochmurno. I tak zjeżdżałam sobie raz za razem. Potem zauważyłam, że przed zjeżdżalnią płynie rzeka. Taka typowa rzeka z woda ani mętną, ani krystalicznie czystą. Płynęła w odpowiedniej szybkości. Pomyślałam, że gdyby zjeżdżalnia była wyższa to mogłabym do tej rzeki wpaść. Nic by się nie stało. Najwyżej bym była mokra. I dalej zjeżdżałam, jak dziecko. Czyżby mało ruchu w realu?
Potem zobaczyłam, że po przeciwnej stronie rzeki jest identyczna zjeżdżalnia. Tak jak lustrzane odbicie. I zobaczyłam mężczyznę w długim czarnym płaszczu, jak Neo. Nie widziałam jego twarzy. Gdy ja szłam do drabinki to on też. Ale on nie wchodził tylko stał obok. Ja zjeżdżałam, a on stał. Potem odchodził kawałek i znowu szedł do swojej zjeżdżalni, jak ja i gdy ja wchodziłam on stał i patrzył. Powtarzało się to wielokrotnie. Starałam się go rozgryźć, dlaczego niby mnie przedrzeźnia. On ani razu nie zjechał.
I się obudziłam. Trochę poćwiczyłam w nocy :) Nie mam zakwasów ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz