Spotkałam się dzisiaj z przyjaciółką na pogaduchach. Pogoda przypomina o przemijaniu.
Patrzysz pod nogi – wyschnięte liście.
Patrzysz w górę – różnokolorowe liście. Lubię jesień, bo jest taka kolorowa.
Mama przyjaciółki umiera na Alzheimera. Od lat choruje, ale teraz jest gorzej. Mało wiem o tej chorobie, ale z rozmów wynika, że znika gdzieś świadomość człowieka. Oczywiście nie od razu, to bardzo powolny proces. To tak jakby świadomość nie chciała już tu być i powoli się wycofywała. Na początku było jeszcze widać matkę, ale od kilku lat ona nie jest sobą. Nikogo nie poznaje, nie wie kto jest kim. To jakiś byt, który zarządza schorowanym ciałem, żeby się nie rozpadło. Trudno pogodzić się z tym, że kochanej osoby już nie ma. To takie umieranie na raty. Oczywiście są leki (bardzo drogie), ale one nie leczą tylko wydłużają życie. Ona nie umie się sama ubrać, zapomniała wszystkie umiejętności, które są niby na całe życie, nawykowe. Niby ma 82 lata, ale to jest matka. Jest trudno. Wszyscy wiemy, że życie przemija.
Mojej mamy koleżanka też zachorowała na tę chorobę. Na razie zapomina, ze np. były imieniny i ona nie zadzwoniła z życzeniami. Moja mama jest obrażona, bo przecież każdy ma kalendarz i może spojrzeć. Ona nie rozumie, że taka osoba żyje już w innym świecie. Każdy sądzi po sobie, jakby on się zachował. Tylko natura nikogo nie osądza.
Lubię rozmawiać z ludźmi w realu i umiem wyciągać od nich różne istotne rzeczy. Niby gadamy, ale zawsze o czymś ważnym. Zauważyłam, że zaczęłam zwracać uwagę na to co wypowiadam. Nie mówię mniej, ani wolniej, ale moja świadomość jest super czujna. Na zewnątrz nic się nie zmieniło, ale wewnątrz widzę, że tak. Zaszła zmiana. Ostatnio były takie sytuacje, które mnie zmusiły do zastanowienia się nad sobą. Pierwsza sytuacja to ewidentne przyspieszenie materializacji myśli czy słów, czyli słowo (i myśl) ciałem się stało.
Druga sytuacja to zmiana zachowania znajomego znajomego po ayahuasce. Ten człowiek stał się małomówny, zastanawia się nad każdym słowem jakie ma wypowiedzieć. Właśnie tak jakby słowa miały moc stwórczą. Nie wiem co on takiego przeżył na seansie, bo się tym nie chwali, ale zmieniła się jego osobowość. Trudno powiedzieć, czy na dobre czy złe, okaże się, i czy to jest długotrwała zmiana czy szybko minie. Może to zaraźliwe?
Gadulstwo to utrata energii. Sądziłam, że takie skupienie i uważność wymaga dużo energii, a to jest tylko przekierowanie jej w innym kierunku. To proste. W krótkim czasie można się dowiedzieć wszystkiego i zadaje się właściwe pytania. Człowiek zmartwiony staje się odprężony, przerażony przestaje się bać, zagubiony widzi różne możliwości. To jest niesamowite, jak taka rozmowa zmienia rzeczywistość, a właściwie postrzeganie rzeczywistości, bo przecież nic się jeszcze nie zmieniło.
Nie jestem agentem CIA, FBI, NSA, chyba, że nieświadomym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz