01/11/2014

Trefnisie

Parę synonimów: błazen, dowcipniś, figlarz, kawalarz, klaun, komik, pajac, wesołek, żartowniś. To tak, żeby było wiadomo o kogo chodzi.


Są tacy ludzie, którzy wyglądają na szczęśliwych, śmieją się bez przerwy i rozśmieszają innych.


Miałam w liceum kolegę, który właśnie taki był. Wszyscy go lubili. Ciągle sobie stroił żarty. Gdy był nieprzygotowany to tak umiał zbajerować nauczyciela, że wszystko mu uchodziło na sucho. Bez przerwy był uśmiechnięty. Gdy po maturze większość zdała na studia, zrobiliśmy domówkę, żeby pożegnać beztroskie życie. Potem każdy wrócił do domu. Następnego dnia dowiedziałam się, że Konrad się powiesił. To było straszne. Piliśmy do rana, a teraz jednego z nas nie ma. Na pogrzebie była cała szkoła. Każdy mówił, że nie udał mu się ostatni żart. Przyjęliśmy, że to był wypadek. Był pijany i dla żartu chciał kogoś przestraszyć. Ale przypadkiem się udusił. To był dla nas szok. Przecież nie umiera się w wieku 18 lat i w dodatku jak się jest takim fajnym człowiekiem. Do dziś nie wiem co się właściwie stało.


Robin McLaurin Williams urodził się 21-07-1951= 26=8.


To co się rzuca w oczy to bardzo dużo wody, czyli 2 – Księżyc i 7 – Neptun. 21=3x7. I jeszcze 2 w podliczbie 26.


Taka osoba musi bardzo uważać z nałogami, zwłaszcza z alkoholem. Dlaczego nikt mu tego nie powiedział?


W matce – modelce nie miał wsparcia. Próbował ją rozśmieszać, żeby zwrócić jej uwagę. Ojciec – menedżer zakładów Forda, miał dużą intuicję. Oboje rodzice wspierali się w trudnych momentach alkoholem. Wychowywały go nianie, bo rodzice byli nieobecni. Nie miał go kto dopilnować. Brakowało mu stabilnego domu, a to jego karma.


Karma – 51 = 6 – poświęci wszystko dla domu i rodziny. Ludzie go kochali, a on tego nie czuł, ciągle mu było mało. To jest dopiero doświadczenie – pragnął normalnego domu, a rzadko go miał.


Liczba serca (prawdziwa osobowość) = 2 = wrażliwość i empatia


Liczba osobowości (jak działa na innych) = 7+7+8+7 =29=11= 2 = współczucie i zrozumienie, uczuciowy (znowu ta woda, trzy Siódemki)), emocjonalny, bardzo lubiany, szukający kontaktu z innymi.


Liczba przeznaczenia (prezent od Wszechświata, podstawa życia) = 2+1+7+1+9+5+1=26=8 = lubi być podziwiany, wie jak zrobić karierę i pieniądze, korzysta z życia, uczuciowy, nie widzi własnych błędów, otwarty na wszystko. Życie może być nieprzewidywalne.


Dzień urodzenia (talenty) = 21 = najważniejsze są kontakty z innymi ludźmi, potrafi bawić innych, sztuka aktorska, talent naśladowczy, emocjonalny, huśtawki nastrojów. Księżyc i Słońce.


Wszystkie cechy charakteru są zapisane w liczbach. To tylko próbka.


Całe dnie spędzał sam w domu, bo był gruby i koledzy się z niego śmiali. Gdy miał 16 lat rodzina przeprowadziła się do Kalifornii. Jak większość grubasków miał poczucie humoru. Zauważył, że jest lubiany, gdy bawił kolegów. Gdy miał 18 lat został uznany przez kolegów jako najzabawniejszy koleś, a przez nauczycieli – jako ten najprawdopodobniej nie odniesie sukcesu. Zarabiał na życie bawiąc ludzi na stand-upach. W tym był mistrzem. Mógł godzinami improwizować, na dowolny temat. Mówił 6 językami, umiał naśladować głosy innych znanych ludzi. I wtedy, żeby zagłuszyć stres zaczął pić i brać kokainę. Zawsze bawił się świetnie.



Zaczął grać w filmach gdy miał 26 lat. Brał wszystko, nie przebierał. Gdy miał 31 lat zmarł jego kumpel John Belushi (Blues Brothers) – fanka Cathy podała mu złoty strzał, po którym się już nie obudził. A wcześniej Robin balował u niego z Robertem de Niro. Odebrał to jak ostrzeżenie. Rzucił alkohol i narkotyki. Żeby przełamać depresję zaczął jeździć na rowerze. Z pierwszą żoną ożenił się gdy miał 27 lat (!) Wytrzymała z nim 10 lat. Rozwiedli się gdy Robin ją zdradzał. Ożenił się z opiekunka swego syna i byli razem 19 lat. Wtedy zaczął się udzielać charytatywnie i przeznaczał dużo kasy dla ofiar trzęsień ziemi i wspomagał ludzi w potrzebie.


Mój ulubiony film to Good Morning, Vietnam z 1987 r. Ale Oscara dostał wtedy Michael Douglas za Wall Street. Lubiłam też przewidywalny film „Między piekłem a niebem” z 1998 roku za zjawiskowe obrazy.


W 1987 zmarł jego ojciec (81 lat). Kolejna okazja do picia i depresji. Ale też dobra Bawił ludzi śmiejąc się ze swego alkoholizmu. A mnie chce się na tym płakać. On krzyczy - pomóżcie!, a ludzie się śmieją.





W 2000 roku Robin przeprowadził się do Tiburon, ale nie było to dobre dla niego miejsce. Są takie miejsca, które cię odpychają. Brał każdą rolę, którą mu proponowano, żeby coś robić, był nadaktywny. Gdy film nie był dobry, to popadał w depresję i znowu brał byle jaki scenariusz, tak w kółko. W 2001 roku zmarła jego matka (miała 79 lat). W 2004 roku zmarł jego przyjaciel z czasów szkolnych w NY - Christopher Reeve. Od chwili wypadku bardzo go wspierał, rozśmieszał i płacił za jego leczenie. Wcześniej Reeve pomagał mu finansowo na studiach. W 2008 roku rozwiódł się, a w 2009 miał operację zastawki serca. Znowu zaczął grać w serialach. On czuł, że jego dobre lata minęły. Przyjaciele odeszli. Choroby serca "mówią" - nikt mnie nie kocha. On tak to odbiera.


Występował w 2011 dla żołnierzy (100 tys.) w Iraku i za to dziękował mu Obama.



Miał sporo rowerów i często był na Tour de France. Lubił Monthy Pythona (a kto ich nie lubi). Pasjonował się też grami video. 30 lat kariery i 40 nagród. Od 2010 roku nie jadł mięsa. Z jednej strony chciał być zdrowy, a z innej sam się pogrążał.


Całe życie miał silną potrzebę bycia z kimś (26). Nigdy nie powinien zostawać sam, bo wtedy różne myśli przychodziły mu do głowy.


O jego uzależnieniach wiedzieli wszyscy, sam o tym mówił. Tylko wszyscy wiedzieli, a nikt mu nie pomógł. I jeszcze każdy zdziwiony, że Robin Williams odebrał sobie życie. (Niektórzy podli ludzie węszą spiski). Tak jest ze znanymi ludźmi. Udają wesołków, a ich dusza płacze. Nie można im pomóc. Jeżeli człowiek wie, że jest taki, bo tak ma, to wtedy łatwiej się żyje akceptując to co nie można zmienić.


Niektóre osoby mają w swojej dacie urodzenia znak, że sami zdecydują o swoim odejściu. I Robin to miał.


Zdecydował i odszedł.


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz