Zadzwoniła przyjaciółka, żeby mnie poinformować, że świat jest do d... Była w szpitalu, a tam wszyscy byli na nie – chorzy, lekarze, pielęgniarki. Chorzy zostawieni sami sobie, personel ma znieczulicę. Nie można się przejmować każdym. Naprawdę dołujące przeżycie. Ale czego się spodziewać w szpitalu?
Kłania się lekcja 6 transerfingu – Bumerang.
Wiadomo jak to działa. Myśli, które wysyłasz w świat, wracają do ciebie. Jeżeli wokół ciebie są tylko ludzie, którzy narzekają, to wcześniej ty ich wywołałeś, oczekiwałeś, że tak będzie.
Gdy złamałam rękę 10 tygodni temu, to ostrzegano mnie przed szpitalem, do którego musiałam iść. Ponieważ jestem czujna, to zastanowiłam się, jak to możliwe, żeby szpital był zły. Przecież to ludzie leczą innych ludzi. OK, mogą być sami mierni, bo przecież podobne przyciąga podobne. Dopuszczam taką możliwość. Ale ja pomyślałam, że jest późno i rzeźnicy poszli do domu, a mnie będzie „składał” młody i zdolny ortopeda. I tak się stało. A na koszulce miał napis Hero ;) Musiało być dobrze.
Co ja mogłam poradzić na jej smutki? Tylko zmianę myślenia. Jeśli czujesz się zdołowany, przyparty do muru, nie możesz się odbić od dna, wszystko się wali, życie nie ma sensu, nikt cię nie kocha – to wyszukaj cokolwiek dobrego w twojej sytuacji, a ignoruj to co złe. Skup się na tym co chcesz osiągnąć i zobacz to oczami wyobraźni.
Możesz też programować się pozytywnie. Powiedz do lustra w łazience przy porannym myciu: ciekawe co dobrego mnie dziś spotka. I obserwować rzeczywistość. W moim złamaniu dobre było to, że to lewa ręka, a nie prawa. I pełna akceptacja. Poznałam też zupełnie innych ludzi, mam nowych znajomych, co jest cenne.
Każdy żyje własnym życiem. Nie da się stosować cudzych rad, jak się samemu tego nie czuje. Ale wystarczy raz czy dwa razy tak pomyśleć, a zaczną się dziać cuda. Ja już nie umiem myśleć inaczej. Takie myślenie wryło się w moją osobowość. Nie potrafię się użalać nad sobą czy innymi. Mogę wskazać rozwiązanie, ale nie mogę żyć za kogoś.
Dzisiaj wracałam z pracy w deszczu. Wysiadłam wcześniej, bo autobus był przepełniony. Lepiej się przejść niż się kisić. I oto co zobaczyłam.
Dwa murale. Powstały dopiero co. Są niesamowite. I takie nieoczekiwane, bo w mojej części miasta nie ma murali. Mural dwuczęściowy, na 2 wieżowcach, ma 1020 m2 i malowało go pięciu polskich artystów: Sepe, Chazme, Proembrion, Tone i Cekas. To prawdziwy obraz i niezwykła opowieść. Trzeba czekać na profesjonalne fotki. Kolory są niesamowite, ale ich nie widać w deszczu. Nie wszystkie szczegóły zauważyłam, ale jak będzie ładniej to się przyjrzę bardziej.
Kolejna dobra wiadomość dzisiaj jest taka, że wróciły wróbelki :) Pisałam kiedyś na blogu, że zniknęły. Coś stuknęło w szybę, potem drugi raz, jak spojrzałam to zauważyłam wróbelka, który chciał do mnie wlecieć. Czyli sroki pozdychały. Mała rzecz, a cieszy. A potem się dowiedziałam, że bliska mi osoba dostała to czego chciała i mam dobry humor. Choć jest buro i ponuro to mnie chce się śpiewać :)
Każdego dnia można doświadczyć czegoś pięknego. Może to być tylko chwila.
jesień z wczoraj
Więc nie myśl źle o sobie, ani o innych. Oczekuj najlepszego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz