Pisałam już o znajomym, który kupił dom i działkę poza miastem, ale po 5 latach stwierdził, że to nie dla niego. Wszystko sprzedał i wrócił do mieszkania w mieście. Właściwie można powiedzieć, że to był jego cel, bo on o tym marzył. Tylko jego rodzina o tym nie marzyła. Żona była wiecznie zmęczona świeżym powietrzem. Życie towarzyskie nastoletniego syna legło w gruzach. Córka odmówiła wyjazdu i przeprowadziła się do narzeczonego. Ale on apodyktycznie zdecydował i nikt się nie sprzeciwił. Byli nieszczęśliwi jako rodzina. Jeśli jesteś sam jak kołek to realizuj swoje marzenia. Natomiast jeśli masz rodzinę to musisz uzgodnić zmiany, zwłaszcza te drastyczne. Zeland pisze, że „kiedy zaczynasz żyć dla siebie, robić to, co ci się podoba, to pozostałe układa się automatycznie”. Zgadzam się, ale jeśli to „pozostałe” to są sytuacje, a nie ludzie.
Nie każdy będzie szczęśliwy w takim domu.
http://www.thereadingroom101.com/weirdhouse04.jpg
Pamiętam jak moja mama chciała zmienić pracę. To wtedy wszyscy usiedliśmy przy stole i wszystko uzgodniliśmy, choć my z siostra chodziłyśmy do liceum. Moja mama zawsze chciała być kelnerką albo sprzedawczynią w sklepie. I taka okazja się nadarzyła – miała pracować w sklepie firmowym. Problemem były godziny pracy. Zamiast od 7 do 15 miała pracować od 10 do 18. I wszyscy się zgodziliśmy, choć to wiązało się z dodatkowymi obowiązkami. Musiałyśmy się z siostrą nauczyć gotować. Mama przygotowywała rano wywar, a potem my gotowałyśmy zupy. Często dzwoniłyśmy, żeby zapytać jak kroić ziemniaki – w kostkę czy jak leci, bo tego nie było na kartce. Ciężko się było przyzwyczaić, że nikogo w domu nie było jak wracałyśmy ze szkoły. Ale dałyśmy radę. Nikt nas nie zmuszał, potraktowano nas jak ludzi. I my podjęłyśmy tę decyzję wspólnie.
W piątek zadzwoniła moja przyjaciółka i powiedziała, że zmienia mieszkanie. OK, każdy może, tylko, że ona 4 lata temu kupiła to mieszkanie jako docelowe. Od początku wszystko szło nie tak, znalazł się dziki lokator, współwłaściciele nie mogli się dogadać co do ceny, wyszło zadłużenie i wiele innych kłód pod nogi. Mówiłam jej, że gdy tak się dzieje to nie jest dla niej, to świat nie chce dopuścić ją do tego mieszkania. Ale ona nic nie słuchała, mówiła, że to takie wymarzone, że się jej przyśniło. Moim zdaniem to jej umysł rządził, a nie serce. Bardzo chciała mieć własne lokum i wzięła pierwsze lepsze. Teraz stwierdziła, że to mieszkanie zabiera jej życie, czuje się nieszczęśliwa, nic się jej nie układa. To gdzie mieszkamy ma duże znaczenie. Często jest tak, że w nowym miejscu np. chorujemy, a wcześniej byliśmy zdrowi. Mieszkanie musi nam pasować energetycznie, bo przecież mamy w nim nabierać sił, a nie umierać. Człowiek to czuje, jak dopuści serce do głosu.
Każdy myślący człowiek codziennie podejmuje decyzje. Nie dotyczy to ludzi, którzy płyną z prądem jak śmieci. Oni zdają się na los, nikt nie steruje ich okrętem życia.
Często moje koleżanki dzwonią i pytają czy coś dobrze zrobiły. A skąd ja mam to wiedzieć. Pewnie, że niektóre rzeczy można przewidzieć, bo są wynikiem wcześniejszych działań. Np. jak zaczniesz pracę w banku, to możesz kiedyś zostać jego szefem.
Aktorzy to mają przerąbane. Często jest tak, że odrzucają role, które weźmie ktoś inny i dostanie Oscara. Zamiast pić czy ćpać z żalu, powinni sobie powiedzieć, że tak miało być. A co by było gdyby to ten właśnie aktor nie odrzucił roli? Może nie zagrał by tak dobrze. Czasem działa Los i ktoś się rozchoruje, złamie nogę, właśnie po to, żeby nas skierować na właściwy tor. Zauważ te znaki i bierz życie we własne ręce. Ale takich znaków nie bierz pod uwagę;)
Dawno temu moja ciotka powiedziała, że ona to by teraz była doktorową i miała dom ze służbą, bo jej były chłopak został lekarzem. Ale ona wybrała wujka. I miała poczucie, że jej los mógłby być lepszy. Takie uczucie niespełnienia, złego wyboru jest wyniszczające.
Czy gdybym wiedziała, że się rozwiodę to bym nie wychodziła za mąż? Wszyscy dookoła mówili, że do siebie nie pasujemy, ale ja byłam głucha. Ale to była moja decyzja. Gdybym jej nie podjęła, to bym się całe życie zastanawiała, że może inni nie mieli racji. A tak przeżyliśmy kilka pięknych lat i kilka złych.
Decyzje każdy podejmuje sam. Może słuchać doradców, podszeptów wrogów czy innych znaków, ale decyzja jest suwerenna. Zwykle wydaje nam się, że wybieramy dobrze, zgodnie z dostępną wiedzą właśnie w tamtym momencie. Potem okazuje się, że jednak powinniśmy dokonać innego wyboru, bo nasza wiedza jest już większa, pewne mechanizmy nie zadziałały, albo zadziałały na naszą niekorzyść. I wtedy trzeba podjąć kolejną decyzję. Albo żyć w poczuciu klęski i niespełnienia życia. Najgorzej to żyć w maraźmie, nie dostrzegać, że to nie nasza droga. Nie szkodzi, że minęło kilka lat. Widocznie było to nam potrzebne. Każdy idzie własną prędkością.
Życie płynie cyklicznie. Raz jesteśmy na górze, a raz na dole. W życiu są dni lepsze i gorsze. Raz mamy katar, a raz czujemy, że świat nas kocha i robi nam przysługi. Dopuść do siebie gorsze dni, bycie non stop happy jest wyczerpujące i z euforii możesz wpaść w depresję. Gdy widzę, że ktoś jest nieustannie "kochający" to robię się czujna.
Każda decyzja jest dobra, jeśli jest twoja.
Jeśli po jakimś czasie okaże się, że to jednak była pomyłka, to podejmij kolejną decyzję, świadomą.
Nie żałuj przeszłości. Ona była taka jak powinna była być.
Zawsze możesz wybrać inną przyszłość.
Czy przyroda podejmuje jakieś decyzje?
Jest nieustannie pięknie i słonecznie, do czasu aż kupię płaszcz na zimę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz