15/03/2020

Jak w filmie

Dzisiaj wyszłam się przewietrzyć i wyrzucić śmieci. Najpierw myślałam, że jestem sama na świecie, bo nie było nikogo wokół. Ale potem zauważyłam kilkanaście osób. Była młoda mama z synkiem na rowerku, para na spacerze, dwie koleżanki z psem, 3 osoby też wyrzucały śmieci i kilka innych. Wszyscy wyglądali na zdrowych. Nie ma przecież zakazu wychodzenia dla zwykłych zdrowych ludzi. Ulżyło mi. To tylko rzeczywistość.

Wczoraj pojechałam do klienta po faktury. Na Piotrkowską. Niektóre sklepy były otwarte, w tym obiady domowe. 2 osoby robiły sobie pazury, a kosmetyk i kosmetyczka w maskach. O ile widziałam to maseczki noszą zawsze, jak i moja stomatolog. Była godzina 13, a ludzi tyle co zwykle o 10. Nikt mnie nie zwolnił z rozliczania podatków, a do 20 każdy klient musi wiedzieć ile ma zapłacić. Mam terminy, z których nikt mnie nie zwolnił.
Wysłałam też stan licznika gazowego, bo nie wpuszczę inkasenta. O dziwo dostałam zwrotkę, że dziękują. Czyli można wszystko załatwić na odległość. Moją mamę nie mogę namówić na e-faktury, bo woli papierki w ręku.


Komunikacja miejska pracuje. Wydzielona jest przestrzeń dla motorniczego czy kierowcy autobusu. Dziwnie się jedzie gdy są tylko 2-3 osoby.
Gdy przechodziłam obok apteki była kolejka. 6 osób stało i rozmawiało. Do środka wchodzi się po 2 osoby i najlepiej płacić kartą. Jeśli doszłoby do zarażenia to przed apteką, a potem przez klamki i terminale zarażą się farmaceuci i klienci.
Byłam też w lidlu. Skoro mam piec chleb to muszę mieć mąkę. W sklepie ok. 30 osób. Gdy wychodziłam przed sklepem stało ponad 50 osób. Widocznie w środku było już za dużo. Przed kasjerką strefa ochronna, ale ludzie w kolejce stoją blisko siebie. Nikt nie kaszlał.
Niczego nie dotykam. Zawsze noszę rękawiczki. Podróżuję komunikacją miejską i nigdy nie dotykam poręczy gołą ręką. Mam rękawiczki. Kiedyś widziałam jak menel wytarł nos ręką, którą potem trzymał się poręczy. Wolę nie ryzykować jakiejś choroby. Nie siedzę też na krzesełkach materiałowych, tylko plastikowych.
Każdy powinien zadbać o siebie. Gdy nie umie lub nie może to niech poprosi kogoś.
Ja dbam o moich rodziców. Mój ojciec żyje z rakiem, jak mi ostatnio powiedział, więc jest w grupie ryzyka. Muszę iść jutro kupić mu gazetę i zanieść jedzenie. Nie zostanę w domu, nie umiem być bierna. Po co oni mają gotować, czy wychodzić do marketów. Gdy oni zachorują to ciężko im będzie wyzdrowieć. Ja mam wysoką odporność, którą buduję od lat. Ostatni raz byłam u lekarza w grudniu 2018 r. Chorowałam 3 tygodnie, a gdybym tam nie poszła, to wyzdrowiałabym w tydzień, jak zwykle. Moja lekarka ma Parkinsona i bierze leki. One chyba upośledzają mózg, bo najpierw wypytała na co jestem uczulona, a potem dała mi leki zawierające substancje, które mi szkodzą.
Mam ocet jabłkowy własnej roboty, kwas buraczany i witaminę C. Dostałam kiedyś w dużym pudełku z maleńką miarką i piję ją codziennie rano od miesięcy. Dwa razy w miesiącu jem rzeżuchę, bo lubię do jajek. Unikam szkodliwych substancji w żywności i w kosmetykach. Kupuję wyłącznie wybrane i sprawdzone produkty. Mam dużo własnych wyrobów, tak na wszelki wypadek. Jestem leniwa i wolę coś zjeść własnego niż biegać ciągle do sklepów.
Dziwi mnie, że ludzie potrzebują instrukcji mycia rąk. Mnie mycia rąk nauczyła mama. Najpierw sama myła mi ręce, a mnie dawała mydełko do zabawy. Musiało być dużo piany. Gdy już dawałam sobie sama radę to przestała mnie kontrolować. I tak mi zostało. Co miesiąc przez moje ręce przechodzi prawie 3 tys. faktur. Ręce myję co 100-200. Staram się nie pić w trakcie pracy, o jedzeniu nie ma mowy. Najgorsze są paragony z kas fiskalnych, bo śmierdzą i zostawiają tusz na rękach. Są rakotwórcze. W sklepie ich nie biorę. Gdybym nie myła rąk to często zapadałabym na choroby. Każdy kwitek dotykały przeciętnie 3-4 osoby.
Staram się zachować spokój i zdrowy rozsądek. Ostatni raz podałam rękę w wakacje, politykowi, bo wyciągnął do mnie rękę. Na co dzień nie witam się.
Nie chodzę do tłocznych miejsc, a w torebce od dawna mam żel, który stosuję czasami, w nagłych wypadkach.
Nic mi nie będzie. Przypomniał mi się sen z 19 lutego 2020 roku. 
Były wtedy aż 3-sny 
Ubrana w skafander uratowałam się, a ktoś nie, choć też miał skafander. Ja pomyślałam, a on się poddał. Chaos niszczy.
Ojciec mojej koleżanki umarł kilka lat temu na zwykłą grypę, a wtedy chorowało więcej osób niż teraz.
Biedne są dzieci, które śpiewają piosenki o złu, które panoszy się teraz. Chwalmy Pana, nie Szatana.
Przedziwne są informacje, którymi nas karmią. Nigdzie nie znalazłam informacji ile jest osób przebadanych. W Belgii jest 6 razy więcej zarażonych, a kraj malutki. Urzędnicy rozjadą się do swoich krajów.
W UK rządzący nic nie robią, ale w sklepach nie ma papieru toaletowego i makaronów. Poddani mają chorować, żeby umrzeć albo się uodpornić. Wszyscy normalnie pracują. W końcu w Chinach pandemia znika. Jak mam wspierać tamtych bliskich?

W trudnych sytuacjach zachowaj spokój i myśl. Zawsze można coś zrobić. Panika i strach prowadzi do piachu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz