19/02/2020

3 sny

Obudziłam się rano o 7. Budzik miałam nastawiony pół godziny później, a wstałam wcześniej.
Wiedziałam, że śniły mi się 3 sny. Po kolei. Bez budzenia. A może się budziłam, ale nie pamiętam tego.

Najpierw byłam w jakimś starym domu. Miałam go posprzątać. Zaczęłam od kuchni i od mycia zlewu. Był stary i ciężko mi szło. W pewnej chwili tok go szorowałam, że się rozpadł na kawałki. Jego części zaczęły spadać w dół rurą od ścieków. Leciały i leciały, jakby dom, w którym byłam miał ze 100 pięter. W kuchni zamiast zlewu była głęboka dziura, przez którą można było popatrzeć na świat. Właściciele nie będą ze mnie zadowoleni.
Sprzątam, bo muszę.

Kolejny sen.
Byłam w USA. Miałam ćwiczyć do jakiejś parady. Opierałam się i nie chciałam. Ktoś miejscowy powiedział do mnie, że skoro jestem w tym miejscu i czasie, to muszę się podporządkować. Taki przymus i ja nie mam nic do gadania. Parada musi być i wszyscy muszą wziąć w niej udział. Muszę się dostosować.
Wydało mi się to głupie. Po co paradować i machać rękami. Ktoś to wymyślił, a ja musiałam brać w tym udział.


Kolejny sen.

Szłam z kimś przez las. Byliśmy ubrani w białe skafandry. Były duże wyglądały jak stare kosmiczne, albo przeciwchemiczne z dużą częścią na głowę i szybą. Może jak w filmie Epidemia z Dustinem Hoffmanem. Szliśmy wolno, bo skafandry były ciężkie i utrudniały poruszanie. W pewnej chwili weszliśmy w grząski teren. Ten ktoś przede mną zaczął się zapadać. Okazało się, że to bagno. Ja też nie mogłam się ruszać, żeby bardziej się nie pogrążać. Wokoło nikogo nie było, a więc znikąd pomocy. Więc zaczęłam myśleć jak tu się uwolnić. Przewróciłam się na plecy, a potem przeturlałam na brzeg lasu, gdzie nie było bagna. Wyszłam i zaczęłam mówić do tej osoby, żeby zrobiła to co ja. A ona stała i nic, czekała na śmierć. Więc ja zaczęłam szukać czegoś, żeby podać tej osobie i ją wyciągnąć. Wokół las a nie było żadnej gałęzi. Został przez kogoś posprzątany. Nie było żadnej deski ani niczego. Wróciłam na brzeg bagna, a ta osoba pogrążyła się po szyję. Nie mogłam na to patrzeć. Nie umiałam jej pomóc. Wyglądało na to, że ona przyjęła swój los i nie chciała kiwnąć palcem, żeby się uratować. Bardzo było mi źle z tym. Nawet nie wiedziałam kto był w tym skafandrze. Prawie nie było go już widać. Obudziłam się.


O dziwo, obudziłam się wyspana i radosna. I z czego tu się cieszyć, skoro przeżyłam 3 porażki. Nie na wszystko mamy wpływ.
Muszę skończyć czytać o Bardo, bo moja podświadomość za bardzo to przeżywa.

Jeszcze jedna ciekawa rzecz. Gdy włączyłam rano komputer to zauważyłam, że fotel był bardzo nisko. Jakby ktoś na nim w nocy siedział i był dużo wyższy ode mnie. Fotel ma już swoje lata, ale to dziwne. Rączka regulacji nie była poluzowana.
Może powinnam na noc włączyć kamerę. Albo ustawić hasło. To jedyny komputer, który nie ma hasła, bo tylko ja z niego korzystam. Ciekawe to wszystko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz