Obudziłam
się rano o 7. Budzik miałam nastawiony pół godziny później, a
wstałam wcześniej.
Wiedziałam,
że śniły mi się 3 sny. Po kolei. Bez budzenia. A może się
budziłam, ale nie pamiętam tego.
Najpierw
byłam w jakimś starym domu. Miałam go posprzątać. Zaczęłam od
kuchni i od mycia zlewu. Był stary i ciężko mi szło. W pewnej
chwili tok go szorowałam, że się rozpadł na kawałki. Jego części
zaczęły spadać w dół rurą od ścieków. Leciały i leciały,
jakby dom, w którym byłam miał ze 100 pięter. W kuchni zamiast
zlewu była głęboka dziura, przez którą można było popatrzeć
na świat. Właściciele nie będą ze mnie zadowoleni.
Sprzątam,
bo muszę.
Kolejny
sen.
Byłam
w USA. Miałam ćwiczyć do jakiejś parady. Opierałam się i nie
chciałam. Ktoś miejscowy powiedział do mnie, że skoro jestem w
tym miejscu i czasie, to muszę się podporządkować. Taki przymus i
ja nie mam nic do gadania. Parada musi być i wszyscy muszą wziąć w niej udział. Muszę się dostosować.
Wydało
mi się to głupie. Po co paradować i machać rękami. Ktoś to
wymyślił, a ja musiałam brać w tym udział.
Kolejny
sen.
Szłam
z kimś przez las. Byliśmy ubrani w białe skafandry. Były duże
wyglądały jak stare kosmiczne, albo przeciwchemiczne z dużą
częścią na głowę i szybą. Może jak w filmie Epidemia z
Dustinem Hoffmanem. Szliśmy wolno, bo skafandry były ciężkie i
utrudniały poruszanie. W pewnej chwili weszliśmy w grząski teren.
Ten ktoś przede mną zaczął się zapadać. Okazało się, że to
bagno. Ja też nie mogłam się ruszać, żeby bardziej się nie
pogrążać. Wokoło nikogo nie było, a więc znikąd pomocy. Więc
zaczęłam myśleć jak tu się uwolnić. Przewróciłam się na
plecy, a potem przeturlałam na brzeg lasu, gdzie nie było bagna.
Wyszłam i zaczęłam mówić do tej osoby, żeby zrobiła to co ja.
A ona stała i nic, czekała na śmierć. Więc ja zaczęłam szukać
czegoś, żeby podać tej osobie i ją wyciągnąć. Wokół las a
nie było żadnej gałęzi. Został przez kogoś posprzątany. Nie
było żadnej deski ani niczego. Wróciłam na brzeg bagna, a ta
osoba pogrążyła się po szyję. Nie mogłam na to patrzeć. Nie
umiałam jej pomóc. Wyglądało na to, że ona przyjęła swój los
i nie chciała kiwnąć palcem, żeby się uratować. Bardzo było mi
źle z tym. Nawet nie wiedziałam kto był w tym skafandrze. Prawie
nie było go już widać. Obudziłam się.
O
dziwo, obudziłam się wyspana i radosna. I z czego tu się cieszyć,
skoro przeżyłam 3 porażki. Nie na wszystko mamy wpływ.
Muszę
skończyć czytać o Bardo, bo moja podświadomość za bardzo to
przeżywa.
Jeszcze
jedna ciekawa rzecz. Gdy włączyłam rano komputer to zauważyłam,
że fotel był bardzo nisko. Jakby ktoś na nim w nocy siedział i
był dużo wyższy ode mnie. Fotel ma już swoje lata, ale to dziwne.
Rączka regulacji nie była poluzowana.
Może
powinnam na noc włączyć kamerę. Albo ustawić hasło. To jedyny
komputer, który nie ma hasła, bo tylko ja z niego korzystam.
Ciekawe to wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz