19/10/2013

Sen o uratowanym dziecku

Minionej nocy miałam optymistyczny sen.


Byłam zdrowa, ale trafiłam do szpitala. Tam mi coś podali i umarłam. Ale moja dusza była jeszcze blisko i widziałam jak dwie osoby mnie ożywiły. Dla mnie było to normalne, ale nie wiedziałam po co zmartwychwstałam. Potem zaprowadzili mnie do innej sali i ja ożywiłam małe dziecko. Oni mnie uratowali, żebym ja uratowała to maleńkie dziecko. Nawet nie wiem czy to był chłopiec czy dziewczynka, bo to nie było dla mnie istotne. Młodsze niż na tej fotce.



Wzięłam to dziecko na ręce i wyszłam przed szpital na coś co przypominało boisko, albo dziedziniec z płyt betonowych, a wokoło były 4 piętrowe budynki. Stałam tam, a przede mną było ok. 20-30 policjantów. Mieli czarne mundury i starali się mnie otoczyć, a ja przechadzałam się do przodu, do tyłu, w bok, robiłam obroty, żeby nie mogli namierzyć i skrzywdzić tego dziecka. Wiedziałam, że to nie ja jestem celem i mi nic nie zrobią. Zobaczyłam jakąś kobietę z karabinem na dachu jak w nas celowała, ale wyśmiałam ją. Schowała się, a z drugiej strony dachu inna kobieta też próbowała nas zabić. Też się jej nie udało. Nie wiedziałam co będzie dalej. Ale kobieta i mężczyzna, którzy mnie uratowali dawali mi do zrozumienia, że ze mną to dziecko jest bezpieczne i nikt mu nic nie zrobi. I tak chodziłam w różne strony z maleństwem wtulonym w moje objęcia. Dziwne, ale nie widziałam twarzy moich wybawicieli, światło docierało tylko do ich szyi.


A potem obudził mnie deszcz pukający w parapet. Byłam zadowolona, bo uratowałam maleńkie dziecko. Nie mam pojęcia gdzie to mogło być, bo nikt się nie odzywał, porozumiewaliśmy się telepatycznie.


Deszcz przestał padać o 9.30 a o 14.00 wyszło słoneczko. Był piękny dzień :) A teraz widno jak w dzień, bo księżyc prawie w pełni. A na niebie żadnej chmurki.


A niestrudzeni w objaśnianiu świata naukowcy uważają, że sen oczyszcza mózg z toksyn. Nic więcej. Takie malutkie pranie mózgu ;)  sen


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz