Spałam.
Śniło mi się, że obudził mnie hałas. Usłyszałam, że ktoś
gmera w zamku. Chrobocze tym kluczem w prawo i w lewo. Jak pijany
albo niewidomy.
Nie
mogłam wstać, byłam słaba. Gdyby to ktoś z domowników to
wstałabym i otworzyła drzwi. Ale nikogo się nie spodziewałam. I
zasnęłam. We śnie. Czyli spałam podwójnie. Nikt nie wszedł.
Obudziłam
się i chciałam zapisać sen. Nie mogłam znaleźć ołówka.
Spojrzałam na godzinę. Była 6:38. Miałam wstać o 7 więc
obudziłam się na dobre, choć było ciemnawo. Znalazłam ołówek
na parkiecie, pęknięty. Nie przypominam sobie, żebym go zrzuciła,
bo nie sięgam do tej półki. Zmierzyłam wysokość półki, na
której leżał. Wyszło 66 cm. Próbowałam zrzucić z tej półki
inny ołówek, ale inaczej upadł i nie pękł. Dziwne.
Sen
wybitnie symboliczny. Sypialnię mam najdalej od wejścia, więc nie
usłyszałabym gdyby ktoś chciał wejść w nocy. W zamku jest
zawsze klucz od wewnątrz. Nie ma problemu ze znajdywaniem go, bo
jest w drzwiach.
Nad
drzwiami wisi pęk kluczy, które kiedy do czegoś służyły, coś
otwierały. A teraz wiszą w celu ochrony domu. Dwa razy miałam
włamanie, a teraz nie.
No
i mam kamerę, którą włączam kiedy chcę.
Minął piękny dzień.
Rano była kremacja, jutro pożegnanie. Jest jakiś smutek. Świat jest inny.
Teraz jest piękna noc.
Pollux, Kastor i Procjon wieczorem na południowym niebie.
Ciekawe kto chciał wejść ubiegłej nocy do mojego domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz