05/02/2020

Sen bez wejścia

Spałam. Śniło mi się, że obudził mnie hałas. Usłyszałam, że ktoś gmera w zamku. Chrobocze tym kluczem w prawo i w lewo. Jak pijany albo niewidomy.
Nie mogłam wstać, byłam słaba. Gdyby to ktoś z domowników to wstałabym i otworzyła drzwi. Ale nikogo się nie spodziewałam. I zasnęłam. We śnie. Czyli spałam podwójnie. Nikt nie wszedł.

Obudziłam się i chciałam zapisać sen. Nie mogłam znaleźć ołówka. Spojrzałam na godzinę. Była 6:38. Miałam wstać o 7 więc obudziłam się na dobre, choć było ciemnawo. Znalazłam ołówek na parkiecie, pęknięty. Nie przypominam sobie, żebym go zrzuciła, bo nie sięgam do tej półki. Zmierzyłam wysokość półki, na której leżał. Wyszło 66 cm. Próbowałam zrzucić z tej półki inny ołówek, ale inaczej upadł i nie pękł. Dziwne.


Sen wybitnie symboliczny. Sypialnię mam najdalej od wejścia, więc nie usłyszałabym gdyby ktoś chciał wejść w nocy. W zamku jest zawsze klucz od wewnątrz. Nie ma problemu ze znajdywaniem go, bo jest w drzwiach.
Nad drzwiami wisi pęk kluczy, które kiedy do czegoś służyły, coś otwierały. A teraz wiszą w celu ochrony domu. Dwa razy miałam włamanie, a teraz nie.
No i mam kamerę, którą włączam kiedy chcę.


Minął piękny dzień.
Rano była kremacja, jutro pożegnanie. Jest jakiś smutek. Świat jest inny.
Teraz jest piękna noc.


Pollux, Kastor i Procjon wieczorem na południowym niebie.



Ciekawe kto chciał wejść ubiegłej nocy do mojego domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz