08/08/2017

Pragnienie

Język polski jest bardzo ciekawy. Jak żaden inny (może się mylę) nie ma tylu słów na określenie odcieni różnych emocji, zdarzeń czy cech osobowości.


 


Ciekawym słowem jest - PRAGNIENIE


 


Opisuje ono stan, w którym czegoś nie mamy, a bardzo chcemy.


Występuje w nim podwójne przeczenie. Co ono oznacza? Dwa minusy dają plus, a kiedyś uczono mężczyzn, że gdy kobieta mówi nie to oznacza tak. Naprawdę czytałam o tym w jakimś piśmie.


W języku polskim jest dużo słów kończących się na nie, ale to słowo ma aż dwa przeczenia. Słowo jest bardzo ważne skoro przestrzega się nas dwukrotnie. NIE i NIE.


A przecież pragnienie to też określenie braku picia. Każdy wie, że bez picia człowiek umiera. Więc pragnienie powinno się zaspokoić. Czy wtedy zniknie?


W kabale uczą (mogę czegoś nie rozumieć), że każdy człowiek rodzi się z pragnieniem otrzymywania. Celem życia jest zlanie się ze Stwórcą i zamiana pragnienia otrzymywania na pragnienie obdarzania.


Człowiek rodzi się i już czegoś chce. Zrozumiałe jest zaspokajanie potrzeb przeżycia, czyli pożywienie, ubranie, schroNIENIE. Tylko człowiek na tym nie poprzestaje. Ciągle czegoś chce i wmawia sobie, że to wynika z potrzeb jego duszy. Nie tylko chcę, ale pragnę. Każdy człowiek ma 6 tysięcy lat na zamianę pragnienia otrzymywania w pragnienie dawania. Tylko, że kabała mówi o świecie duchowym, a nie fizycznym.


Pragnienie – nie chcij niczego – 2 przeczenia.


 


Pragnienia są krótkotrwałe. Tesla w wywiadzie z 1919 roku (książka Autobiografia Nikoli Tesli) mówił:


Pragniemy nowych wrażeń, ale wkrótce stajemy się na nie obojętni. Wczorajsze cuda dziś stają się powszechnymi zjawiskami.”


 


Bardzo mądry człowiek, nieżyjący od 6 lat, Bhagawan Śri Sathya Sai Baba nauczał, że:


Dzisiejszy człowiek gotów jest uczynić wszystko, aby doświadczyć szczęścia, lecz pragnienia mnożą się jak mrówki w mrowisku. Panujcie nad pragnieniami. Im mniej pragnień, tym mniej zmartwień. Mnożenie pragnień prowadzi do obniżenia siły woli, a w konsekwencji do utraty energii działania.”


 


I pojawia się kolejne fajne słowo - UZALEŻNIENIE


To wskazówka, żeby się od niczego nie uzależniać, nawet od pragnienia. Nie i nie. Nie bądź zależny od niczego – 2 przeczenia.


Kolejne takie słowo to UJAWNIENIE


Nie do końca to rozgryzłam, ale chodzi ty o świat Javi, czyli ten tu i teraz. Pomyślę.


Wracając do słowa PRAGNIENIE. Jest ono bardzo silne, bo ma moc sprawczą. Więc uważaj czego pragniesz.


Pragnienie śmierci


To pragnienie, żeby się spełniło musi być na widoku, jest manifestowane werbalnie i wizualnie. Dziwnym trafem pomyślałam o 4 znanych osobach. Nie słuchałam ich muzyki, więc mam dystans.


 


Kurt Donald Cobain ur. 20.02.1967 = 9


Pisałam niedawno o 9, którą był Prince. Bardzo podobne cechy osobowości i koniec życia (do 2 razy sztuka).


9 – droga życia – niby wiedza i mądrość, ale trudno to znaleźć. Bo planetą opiekuńczą Dziewiątki jest Pluton – transformacja, nie boi się śmierci. Nie dziwią mnie fotki z bronią, których jest w necie pełno.


9 jest wrażliwa na ludzkie nieszczęście


2 – ekspresja – naiwność, brak wiary we własne siły. Gdy miał 9 lat rodzice się rozwiedli, a dziecko było raz u mamy, raz u taty, potem u wujków i innych. Chciał być najważniejszy, a był nikomu niepotrzebny. Kolejne skrzywdzone dziecko. Z tej rozpaczy zaczął być złośliwy i krnąbrny, wtedy nikt nie chciał się nim zajmować.


3 – osobowość – Uran – wulkan – ogień i agresja, konfliktowość. Na scenie się sprawdziło. Był wulkanem energii, skakał i miotał się w ekstazie. W życiu takie zachowanie przeszkadza, bo brak zdecydowania, chwiejność, wybuchowość.


8 – dusza – a potrzebował władzy i kasy, a był wrażliwcem. Władzę miał na scenie nad fanami. Kasy nie umiał zarabiać, bo był niepokorny i nie chciał się ugiąć wytwórniom. Gdyby okiełznał swój temperament to mógłby mieć wszystko.


Gdy miał 4 lata zachorował i dawano mu lek (rital), który uszkodził mu żołądek. Przez całe życie miał bóle brzucha. Radził sobie pijąc alkohol, a potem brał narkotyki. Ukochał heroinę. Miał okropną cerę, jakieś bąble i wypryski, więc maskował twarz strąkami włosów. W necie są fotki, ale straszne, nie dla mnie.


Nie miał wsparcia u żony. Ślub dwóch ćpunów został zawarty na Hawajach, a drużbą był diler. Więc związek nie mógł być czysty od heroiny. Courtney brała nawet będąc w ciąży. Ich życie polegało na zabawie. W necie są filmy jak Kurt w majtkach tańczy w amoku, a żona to samo. Całe dnie leżeli w łóżkach, w letargu, nic ich nie obchodziło. Smutny widok. Zupełnie nie rozumiem, że cytuje się jego słowa o byciu sobą. Tak jakby na siłę chciano znaleźć coś dobrego. On nie chciał być słaby, on pragnął być innym człowiekiem, silnym i kochanym.


 


Dzisiaj słyszałam rozmowę telefoniczną sąsiadki, która mówiła swojej znajomej: bądź sobą, nie rób nic na siłę, zrób coś dobrego dla siebie, patrz na swoje potrzeby … Ale ona to zwykła osoba i nikt nie będzie jej cytował. Gdyby Kurt miał przyjaciela, który by go dowartościował, to może nie doszło by do jego przedwczesnej śmierci. Zwykły człowiek ma.


Szczęście dawało mu buszowanie po lumpeksach. Gdy znalazł coś fajnego to czuł niewyobrażalne szczęście. Dziwne, ale każdy jest inny.


Pisałam kiedyś o Winonie Ryder, która też kupowała w takich sklepach. Zmieniła się.


Dawno dawno temu ludzie bogaci oddawali swoje ubrania biednym. I to miało sens. Biedni mogli się dowartościować, poczuć się lepiej. Teraz w lumpeksach mamy ubrania ze śmietników, używane, noszone przez chorych, nieszczęśliwych ludzi. To jest dobre tylko dla bardzo mocnych ludzi, którzy sobie poradzą z szarą energią. Ja od tego uciekam, nie mam takiej mocy. Rozdygotany Kurt też nie.


W liście pożegnalnym napisał „Wciąż nie potrafię poradzić sobie z frustracją, poczuciem winy i empatią, którą odczuwam w stosunku do wszystkich ludzi. We wszystkich z nas drzemie dobro, a ja po prostu za bardzo kocham ludzi. Tak bardzo, że przez to odczuwam jeszcze większy smutek... jestem takim małym, smutnym, niepotrafiącym niczego docenić facetem”.


Nienawidzę siebie i pragnę umrzeć" - nie widział wyjścia, dostał co chciał. W 1993 roku przedawkował 6 razy i nie umarł. W 1994 skończył ze sobą, miał 27 lat.


Być może nie popełnił samobójstwa, ale do niego zmierzał. Jego teść oskarżał córkę o zabójstwo, bo podobno strzelba leżała nie tam gdzie powinna i chciał rozwodu. Żona na drugi dzień używała jego karty kredytowej, ale bankowi to nie przeszkadzało. Nikomu nie zależy na prawdzie, bo na legendzie można zarobić.


Zginął jak na zdjęciach. Mówisz – masz.


 


Chris Cornell, a właściwie Christopher John Boyle ur. 20.07.1964=29=11



O Jedenastkach pisałam wcześniej, więc nie będę powtarzać. 11 to żebrak miłości, ale ucieka przed uczuciami, niecierpliwy i nerwowy.W końcu to dwa Słońca, jak 2 pięści.


Miał potencjał – 11,11,1,1 – mógł osiągnąć wiele. Tyle Jedynek może też świadczyć o samotności. I on był samotnym dzieckiem, nie miał przyjaciół. Od 9-11 roku życia nie wychodził z domu, miał panikę przez agorafobię. Słuchał wtedy muzyki.


Ojciec był farmaceutą, a matka księgową i oboje byli alkoholikami – jak sam mówił. Miał pięcioro rodzeństwa. Gdy rodzice się rozwiedli, to dzieci przyjęły nazwisko matki.


I tu jego numerologia się zmieniła = 11,1,8,2


Talenty i słabości z 11 na 1 – samotnik, publiczna maska z 1 na 8 – udawał silnego, a zjadała go depresja. Liczba duszy z 1 na 2 – tu największa zmiana, ze Słońca na Księżyc – ogień zamienił na wodę, stąd skłonność do depresji. Gdyby nie zmienił nazwiska to jego życie nie byłoby smutne. Ale rodzice się rozwiedli. Trauma, jak u wielu dzieci. Nie było znikąd pomocy, dziecko musiało sobie samo radzić. I poradziło sobie. W wieku 12 lat miał dostęp do alkoholu, marihuany, kwasu, grzybów i lekarstw na receptę i używał tego przez kolejnych 13 lat. Używki mają to do siebie, że dają wytchnienie na chwilę, a potem jest gorzej. Powstaje kredyt, który trzeba spłacić. Jego organizm był zniszczony.


W necie jest wiele jego wywiadów, w których opowiadał o swojej depresji. Ale depresja nie bierze się znikąd. Trauma – rozwód – z dzieciństwa nie została uleczona. Powinien być przymus konsultacji z psychologiem dzieci z rozbitych rodzin. Każdy radzi sobie sam, jak umie.


Fotka pochodzi z teledysku Nearly Forgot My Broken Heart – czyżby był jasnowidzem? A może pragnął śmierci i dostał co chciał. I odleciał w kosmos.


Na tmz.com są fotki z pokoju hotelowego. Powiesił się na czerwonym sznurze do ćwiczeń. Sposób zamontowania na drzwiach świadczy o trzeźwości umysłu. To trzeba umieć. Chris leżał na podłodze ze sznurem na szyi i krwią w ustach. Dziwne. Monitoring wykazał, że był sam.


Po śmierci stał się bardziej popularny. Chyba nie o to mu chodziło. Miał 52 lata.


 


 


 


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz