15/07/2016

Ręce leczą

Mam ręce, które leczą. Jak każdy. Dzisiaj się o tym przekonałam.



Była u mnie koleżanka. Rozbolała ją głowa. Nigdy nie bierze tabletek, tylko się męczy. Więc postanowiłam jej pomóc. Najpierw dałam jej do wypicia szklankę ciepłej wody. To sposób Serge Kahili Kinga. Gdy wypiła, to kazałam jej się położyć i głaskałam ją po skroniach mówiąc zaklęcia. Na bieżąco je wymyślałam, żeby zaciekawić podświadomość. W ten sposób chciałam odwrócić uwagę od bólu głowy. Mówiłam: zabieram ten ból na moje dłonie i przekazuję go do ściany (ręce przykładałam do ściany) i do ziemi (robiłam ruch dłońmi do dołu, bo ściana nośna ma kontakt z ziemią). Tak kilka razy.


Gdy wykonywałam ten rytuał to zobaczyłam gołębia, który przysiadł na parapecie i przyglądał się nam. Nawet zaczekał, aż zrobię mu fotkę.




Ciągle mnie to zadziwia. W mieście ptaki i zwierzęta przestały bać się ludzi.


Podobno ból zniknął. Ale to chyba sugestia. Bardziej ta szklanka wody. Poszłam do łazienki zmyć wszystko z dłoni. BHP jest bardzo ważne, gdy się kogoś dotyka. A zwłaszcza cierpiącego.


Gdy wróciłam to koleżanka zasnęła. Chyba zabrałam jej nie tylko ból głowy ;)


Musiałam zachowywać się cicho i postanowiłam poczytać jakąś moją książkę. Wzięłam pierwszą z brzegu, otwieram, a tam czterolistne koniczynki.



To są prawdziwe koniczynki, choć wyschły mało efektownie. Niezbyt się postarałam. ;)


12 lat temu dostałam kilka takich koniczynek i włożyłam je do kilku książek, żeby wyschły. I od tamtej pory nie mogłam znaleźć właściwej książki. W międzyczasie była przeprowadzka i miałam w ręku każdą książkę. Już straciłam nadzieję, że je kiedykolwiek znajdę. Właściwie to co ja mam z nimi zrobić? Nie nadają się na wystawę.


Ale jestem szczęściarą. Same dobre rzeczy mnie spotykają. A nic specjalnego nie robię. Tylko mam nieustająco  dobry nastrój.


 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz