30/01/2014

Rak bez słońca

Kocham słońce i ono kocha mnie. Nie ma dnia, żeby się do mnie nie wychyliło zza chmur. Dzisiaj gdy szłyśmy na sanki wyglądało tak:





Ktoś powie, że dzisiaj było zachmurzone niebo. Nic podobnego, nie dla mnie.


Poszłyśmy potem do moich rodziców. Ojciec poszedł na spacer, a mama pracowała nad nowymi połączeniami neuronów w mózgu, czyli rozwiązywała krzyżówki.


Ponad 12 lat temu lekarka zdiagnozowała u ojca wrzody żołądka. Ojciec pił hektolitry wód mineralnych, Jana i Zubera. Śmierdząca ohyda, ale czego się nie robi, żeby wyzdrowieć. Patrzyłyśmy z mamą jak całymi dniami leżał na leżaku i spał, nie miał na nic siły. Po prostu gasł w oczach. On intuicyjnie wystawiał się na słońce. Na działce leśnej słońce cudownie świeci, nie poparzy a uzdrowi. I nagle wszyscy doznaliśmy oświecenia. Ojciec postanowił zmienić lekarza i zapisał się do mojej przychodni. Lekarka wysłała go na podstawowe badania krwi i moczu i gdy dostała wyniki natychmiast wypisała skierowanie do szpitala. Po miesiącu ojciec już nie miał nerki z rakiem. I wykryto go na podstawie zwykłych badań, a potwierdzono na usg i in. prześwietleniach. Od tamtego czasu mamy ograniczone zaufanie do lekarzy. Ale ojciec żyje. Codziennie wychodzi na dwór, a jak jest kiepska pogoda to wychodzi co drugi dzień. Od zawsze.


Można powiedzieć, że żyje dzięki nie poddaniu się chemii i dzięki słońcu. Słońce w odpowiednim momencie go oświeciło :) Ma to uzasadnienie w badaniach prowadzonych przez lekarzy-pasjonatów. Gdy się zastanawiałam co mojego ojca "wypycha" z domu to trafiłam na tę stronę mit o sloncu i mit o filtrach . O filtrach i szkodliwości nanocząsteczek kiedyś tu pisałam. I to nie było kłamstwo. Wielu ludzi zdaje sobie sprawę z tych kłamstw, którymi nas karmią.


I wszystko jasne. Trzecia przyczyna śmiertelności ludzi to lekarze, a właściwie ich błędy. Bardzo często dostaję info z bardzo dobrej strony http://www.mercola.com Czasem można trafić na tłumaczenia wielu artykułów z jego strony. Jest tam dużo filmów o szczepionkach. Pouczający wywiad o medycynie lub masowym morderstwie.


Niestety słońce nie uchroniło mojego ojca od raka prostaty. Ale może dzięki niemu żyje jeszcze, choć chirurg, który mu wycinał nerkę już nie żyje. Nie pomogły łapówki. Najpierw trzeba zmienić myślenie i wybaczyć wszystkim. Jedzenie i zdrowy tryb życia to tylko dodatki, które pomogą ci wyjść z choroby, albo cię pogrążą.


Przestałam od tamtej pory postrzegać te codzienne spacery ojca jak dziwactwo.


Każdy człowiek jest inny. Na mojego ojca najlepiej podziałał sok z granatów. Teraz znowu rodzice go piją, bo granaty są tanie. Ten sok powoduje, że organizm sam się regeneruje, komórki rakowe idą precz. Żywe powietrze i słoneczko wspiera zdrowienie.


Często zaglądam na strony, na których są obserwacje słońca. Gdy na słońcu pojawiają się burze magnetyczne, rozbłyski i wzrasta aktywność to ludzie panikują i oczekują najgorszego. A tu niespodzianka. Nic się nie dzieje. Może pora, żeby popatrzeć na słońce jak na dobroczyńcę i oddać mu szacunek jak robili to nasi przodkowie. I przestać się bać promieni UV.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz