07/01/2014

Dialog bez dialogu

Przez 15 dni nie miałam internetu. Wyłączyli 21 grudnia wieczorem. Niespecjalnie się przejęłam. Ale kiedy następnego dnia rano nie było połączenia, to zgłosiłam to do biura obsługi klienta. We wtorek gdy zadzwoniłam ponownie, powiedzieli, że jest naprawione. Była wigilia, więc w komputerze napisali, że jest naprawione. I to odczytano mi przez telefon. Dziwne co robią święta z ludźmi. Przestają pracować i nic nie robią. Dla mnie święto jest codziennie, bo przecież każdy dzień to cud i trzeba to docenić i świętować. Świętuję i pracuję każdego dnia. Potem miałam 3 dniową imprezę, więc dałam im czas na naprawę. A oni nic nie robili, bo znowu mieli jakieś święto. Internet jest mi potrzebny do pracy, miałam zgłosić pracowników do ubezpieczenia, a nie miałam jak. Czekałam też na e-faktury i dostałam jakieś ponaglenia. W bok ciągle mi powtarzali, że nic nie wiedzą, a ja ze smartfona wysyłałam też do nich mejle. Do zabawy internet mam w telefonie. Wiele rzeczy nie mogę załatwić już listownie i papierowo. Zaczęłam się zastanawiać co robić. W boku nie było z kim rozmawiać, bo odczytywano mi to co mieli na monitorze. Nie ma tam kierownika ani nikogo kto mógłby cokolwiek więcej powiedzieć. Naprawami zajmuje się firma zewnętrzna. Po co właściwie jest szef, jak wszystko niby jest ustawione. Tylko jak nawali jakiś element to wszystko się wali. I tu właśnie potrzebny jest człowiek, który sprawdzi jak to wszystko funkcjonuje. W bok proponuję zatrudnić roboty, albo podłączyć monitory do spikera. Gdzie tu dialog i troska o klienta.



Postanowiłam, żeby mój świat przestał się o mnie troszczyć, bo mu to nie wychodzi. Na początku było ok, ale gdy nie mam nic zaplanowanego to mój świat zaczynał mi szkodzić. Jak nazwać to, że w tym roku odeszło tylu znajomych. Fakt, że nikt z rodziny, ale straciłam kilkoro przyjaciół. Teraz przez brak internetu mogłam dostać kary za nieterminowość. System jest bezduszny. Oddawanie swego losu światu jest ryzykowne. Podziękowałam mu. Piętnastego dnia rano wzięłam sprawę w swoje ręce i powiedziałam życzenie: "mam internet" i z całego serca zapragnęłam tego, wysłałam tę wiadomość do mojego Anioła. Zastosowałam technikę spełniania modlitw z Huny, bo ona mnie nigdy nie zawiodła. Po 4 godzinach internet się pojawił, a była przecież niedziela. Może skończyli świętować i sobie o mnie przypomnieli. Byłam zdecydowana, po rozmowach z przyjaciółmi, napisać do lokalnej prasy lub do lokalnej tv. Ale po co tracić energię. Jest nauczka.


Przeciętny człowiek jest bezsilny wobec systemu. Moje słowo przeciw tekstowi na monitorze. To ja musiałam udowaniać, że nie mam internetu. Jeszcze będę domagała się rekompensaty. Jednak w umowie nie ma żadnych gwarancji i kar za niewywiązywanie się z umowy przez dostarczyciela usług. Byle do końca umowy.


Koniec monologu ;)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz