13/03/2017

Rzeczy przeklęte

Obejrzałam dzisiaj końcówkę NASA – archiwum tajemnic. Nie ma przypadków. Nie oglądam już takich filmów, bo wiedza jest dawkowana i mało ciekawych rzeczy (;)) można się z nich dowiedzieć.


Ale zaintrygował mnie tytuł tej części dokumentu: Powrót zabójczego skafandra.



Opisano dwa wypadki związane ze skafandrem używanym przez astronautów do wychodzenia w przestrzeń kosmiczną.


W styczniu 2016 roku Amerykanin Tim Kopra z ISS wyszedł w przestrzeń kosmiczną z kolegą. Po ok. 4 godzinach zameldował, że w jego hełmie jest woda. Kontroler lotów kazał mu połknąć jedną z latających kropel. Gdy będzie słona i ciepła to będzie pot. Nie była. Była zimna. A więc to z układu chłodniczego. Trochę się jeszcze pozastanawiali, ale jak astronauta zameldował, że zamarza mu szyba, to kazali mu wrócić na stację.


W maju skafander wrócił na ziemię i jest badany.


Okazało się, że to ten sam skafander, w którym 3 lata wcześniej, 16 czerwca 2013 omal się nie utopił włoski astronauta Luca Parmitano. Pełno wody pojawiło się w hełmie i nie było czym oddychać. Skafander rozebrano, sprawdzono wszystkie części i nic nie stwierdzono. Nie było żadnej wady czy nieprawidłowości funkcjonowania. Dlatego złożyli go i wysłali do ponownego wykorzystania na ISS. Przy ogromnym budżecie kosmicznym takie oszczędności? Mogli go dać do muzeum.


Może włoski astronauta bał się wychodzenia w przestrzeń kosmiczną i ta emocja udzieliła się skafandrowi? Tylko, że oni są szkoleni kilka lat.


Niedługo bez żadnych szkoleń ludzie będą latali w kosmos, tak obiecuje Musk. Masz kasę to prosto z ulicy możesz lecieć.


Teraz wszyscy w NASA wiedzą, że ten skafander jest przeklęty i nawet o tym mówią. Nauka nie zna czegoś takiego jak przeklęcie, ale żaden astronauta nie chciałby go włożyć i nie włoży.


Ludzie nauki, twardo stąpający po ziemi, a tacy przesądni. Dwóch astronautów omal nie zginęło, a wszystko przez jeden dobry skafander.


Życie jest najważniejsze.


Teraz wprowadza się skafandry nowej generacji, lżejsze, łatwiejsze do noszenia i może mniej awaryjne.


Są rzeczy ze złą historią, domy, w których straszy. Jest jakaś przyczyna.


 


Świat to lustro, w którym odbijają się nasze myśli. Zaczęłam pisać o rzeczach martwych, ale temat nie został zakończony. Dlatego świat podał mi na tacy wyżej opisaną historię. Moje lustro jest czyste i coraz szybciej pojawia się w nim obraz – moje myśli. To już nawet nie synchroniczność. Jeśli o czymś piszę, o czymś myślę, coś oglądam, coś czytam, to wszystko jest ze sobą powiązane. Gdy się nad czymś zastanawiam, to świat udziela mi odpowiedzi ze wszystkich stron.


Zauważyłam to, gdy zaczynałam czytać I tom Transerfingu. To o czym czytałam przejawiało się w świecie realnym, jakby na potwierdzenie tez z książki. Każdy wie, że pozytywne myślenie jest ważne. A ja fizycznie tego doświadczam. W życiu zdarzają się różne rzeczy, ale wszystkie je akceptuję i nie oceniam. Bo co ja mogę. Szkoda czasu na zamartwianie się. Wiele razy byłam na dnie i zadawałam sobie pytanie: dlaczego mnie to spotyka? Co ja takiego zrobiłam? Dlaczego świat sprzysiągł się przeciw mnie? Itd.


Teraz widzę, że to było idiotyczne. To nie świat mnie gnębił - to ja sama.


Każdy ma nie to na co zasługuje, ale to co sobie sam stwarza. Jeśli jest ci źle, świat się wali, to zatrzymaj się na chwilę i znajdź drobną rzecz, która w tym czarnym świecie ci się podoba, jest pozytywna. Wtedy pojawi się światełko w tunelu, pojawią się pomocni ludzie, świat nabierze kolorów. A ty będziesz miał nieustająco dobry nastrój. I żadne pechowe czy przeklęte rzeczy do ciebie nie przyjdą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz