09/08/2016

Trampolina

Temat chorób uważam za zamknięty. Nie będę się tym zajmować. Po co mam się nurzać w błocie. Dopóki mówi się o chorobach, boi się ich, walczy się z nimi, to one są obecne, a nawet przyciąga się nowe. Pisano kiedyś o pani, która była u 19 lekarzy , którzy nic nie wykryli. Ale pani dopięła swego. Znalazła 20 lekarza, który stwierdził, że ma raka. Nareszcie była szczęśliwa. Mówisz – masz. Dopóki myślisz o chorobie, nie ma mowy o wyzdrowieniu. Osoby, którym coś dolega chcą być chore, ale nie chcą umierać. Tracą czas. Znam większość przyczyn chorób, ale ludzie niby chcą wyzdrowieć, ale nie chcą zmienić swego myślenia. Nie żal mi tych, którzy odchodzą na własne życzenie. Wiedzą, a nic nie robią.


Strata czasu na zajmowanie się tym. Życie jest za krótkie na bzdety.


Mój świat się ze mną zgadza. Ludzie przestali opowiadać o swoich chorobach. Teraz mam etap naprowadzania ludzi na korzystne dla nich rozwiązania.


Zdobyłam umiejętność zadawania właściwych pytań, wpadania na korzystne ścieżki i zmuszania (delikatnie ale uporczywie) do konkretnych działań. Wysypał się worek takich ludzi. Codziennie widuję osoby, które nie wiedzą co robić, dokąd pójść, żyją w stresie. Umawiam się na rozmowę, słucham i wiem. To wygląda tak, jakby ktoś mi podpowiadał co robić. Do każdego jest inna droga, bo każdy jest inny. Wystarczy otworzyć usta i mówić. Wtedy tworzy się pomost Merkurego, jak mówiła Klara Olszewska. Tworzy się nić porozumienia i wiem co do człowieka przemówi.


Czasem wystarczy podstawić małą trampolinę, taką pokojową, 1 metrową.


 


Gdy człowiek czuje, że jest na dnie to musi się od niego odbić. Czasem dosłownie trzeba sobie poskakać. Wtedy krew szybciej krąży, człowiek wraca do życia i sam wpada na dobre pomysły.


Szkoda, że nie mam specjalnego aparatu, bo osoba ze smutnej, szarej nagle staje się rozjaśniona, z błyskiem w oku, napłynęła energia z kosmosu. Problemy stały się mniej dołujące, z nadzieją patrzy na świat i swoje życie.


Wystarczy zmusić kogoś, żeby poszedł tu albo tam, a potem dzieją się nieprawdopodobne zbiegi okoliczności.


Dzisiaj już wychodziłam z pracy, ale się wróciłam, bo ktoś przyszedł. Powiedziałam tej osobie, żeby nie wpadała w panikę, bo może iść do X i naciskać go, że by zrobił to i to. Otrzymała wypowiedzenie, ale czas jej się wydłużył, bo pismo odebrała teraz. Od razu się rozjaśniła i zaczęła dziękować. A ja nic nie zrobiłam. Uzmysłowiłam jej tylko fakty, o których przecież wiedziała, ale nie umiała poskładać.


Problem złodziejki też się szybko rozwiązał. Gdy minął szok i kazałam robić pewne rzeczy, to osoba pogodziła się ze stratą i wie już co robić. Oczywiście nie będzie robiła tak jak ja chciałam, cos na pewno zmieni. Ale ode mnie dostała impuls.


Każdy ma wokół siebie pomocne osoby, tylko trzeba się rozejrzeć. Gdy ktoś jest zdołowany to trzeba przekierować jego uwagę na coś innego, miłego, banalnego. To zawsze pomaga. A co można powiedzieć osobie, której najbliżsi wylewają wiadra pomyj na głowę. Można pójść razem na śniadanie i utworzyć pomost Merkurego.


Czasem wystarczy wyjść na słońce, żeby się poczuć lepiej.


Są też takie sytuacje, gdy potrzebna jest duża trampolina z wysoką siatką ochronną.


 


Gdy trzeba zmienić całe swoje życie, to pojawia się strach. Trzeba się upewnić, że wszystko będzie dobrze. Jutro jestem umówiona z osoba, która leci do Stanów. Nic ją tu nie trzyma, dostała wypowiedzenie z pracy i jest na urlopie.


Może jest mi łatwiej rozmawiać, bo znam jej datę urodzenia. Nie będę mówiła, żeby wzięła się w garść, bo do niej to nie trafi. A może zapytam kart i sprawdzę numerologie? Jeszcze nie wiem, zdaję się na mój instynkt.


Ludzie są strasznie zdołowani i nie rozumieją podstawowych praw natury.


Myślą, że świat zmierza w złym kierunku. Jeśli ty też tak myślisz to połóż się i nic nie rób. Bo przecież nie warto. To nie jest mój świat.Takie osoby do mnie nie pasują. Mijam je ozięble.


Mój świat zmierza w odpowiednim kierunku,


wszystko jest takie jakie ma być.


Ludzie wcale nie muszą się zmieniać. Wystarczy, że pomyślą logicznie o swoich sprawach, a sami znajdą rozwiązanie.


Od urodzenia mam taką umiejętność, że wiem jak dopiec każdemu, jak zdołować kogoś jednym określeniem, jak doprowadzić kogoś do płaczu. Kiedyś to wykorzystywałam i czułam, że mam władzę. Ciągle mam taką umiejętność, ale milczę. Teraz satysfakcję sprawia mi takie pokierowanie drugim człowiekiem, żeby sam znalazł rozwiązanie i wykorzystał trampolinę, która mu podsunę. To jest dopiero fascynujące. Ja się nie zmieniłam. Ciągle jestem taka sama, ale wybieram inne zachowanie. Z nikim nie walczę, niczego nie robię na siłę. To się samo dzieje.


 


Ja chyba jestem służącą Zewnętrznego Zamiaru. Nie ma zapłaty, ale nagrody płyną z innych stron.


 


Kiedyś myślałam, że życie polega na doświadczaniu. Teraz już tak nie uważam. Przecież można doświadczać złych rzeczy. A to nie jest budujące i nie pozwala wzrastać. To by była strata czasu.


Nowy pomysł to: życie polega na naprawianiu błędów. Życie to nie iluzja. Rzeczywistość tworzą sami ludzie. W moim interesie jest, że wokół mnie byli sami zadowoleni, szczęśliwi i pogodni ludzie. Wtedy mój i ich świat taki będzie.


I o to chodzi. Życie to gra.


 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz