05/08/2016

Ludzie ćmy

W kuchni chciałam wziąć deskę do krojenia, bo moje deski stoją pionowo z boku bufetu. A tu ćma. Musiałam wziąć inną, żeby nie przeszkadzać ćmie spać.



 


Ale ona nie spała. Obserwowałam ją w trakcie gotowania zupy. Chyba było jej za widno, bo schowała się pod serwetką.


Już noc, a ona ciągle tam siedzi. Czyżby popsuł jej się instynkt?


W ostatnich dniach nie robię nic innego tylko rozwiązuję problemy innych. Praca może poczekać. Ludzie są jak ćmy – lecą tam gdzie są kłopoty, miotają się, tłuką o szybę, nie widzą wyjścia. A ja widzę. Bo jestem z boku. Gdy znam trochę sytuację ludzi, to łatwiej mi naprowadzić na rozwiązanie. Wystarczą mi dwa zdania, by trafić na problem. Jakoś umiem zadać właściwe pytania. I ludzie się otwierają. Wystarczy ich potem pokierować, żeby zobaczyli to co ja. I to wystarczy. Pojawia się światełko w ciemnej studni.


A potem dostaję smsy i mejle: dziękuję za wszystko. A dzisiaj dostałam mejla, że jestem aniołem. ;) Ale ja nic nie robię. Niczego nie stwarzam, niczego nie zmieniam. Robię tylko to o co mnie ktoś prosi. Rozmawiam. Mówię to co dana osoba wie doskonale. I ludzie jakoś lepiej się czują. Już nie są jak te ćmy. Wiedzą co mają robić. I świat staje się lepszy.


 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz