01/06/2018

Jackson Pollock

Jestem leniwa i zdaję sobie z tego sprawę. Scarlet z Przeminęło z wiatrem odkładała wszystko „na jutro”, a ja na rok ;) Choć nie zawsze ;)


Ten wpis powinien pojawić się rok temu, bo wtedy przeczytałam wiadomość. Otóż Orlando Bloom został przyrównany do Pollocka. Pollock kojarzy się z obrazami popryskanymi farbą w sposób przypadkowy. Ludzie lubią porównania do innych sławnych ludzi, często „wkładają” w ich usta słowa, których nigdy nie wypowiedzieli.


Wtedy postanowiłam przyjrzeć się postaci artysty i zaczęłam go rozpisywać, ale potem inne ważne rzeczy odwróciły moją uwagę. W tym roku sprawa powróciła gdy mimowolnie jego dwa obrazy pojawiły się na moich tapetach w komputerze i smartfonie. To co się potem działo zmusiło mnie do powrotu do tego tematu.


Twórczość Pollocka to nie pryskanie farbą po płótnie. Tej techniki nie wymyślił, ale zrobił z niej swój znak rozpoznawczy. Obrazy malował na ziemi, a nie na sztalugach. To go chyba najbardziej wyróżniało. Zanim sięgnął po farbę musiał się napić, potem wpadał w trans, a obraz był gotowy jak skończył. Gdy ktoś go obserwował to widział, że Pollock nie był świadomy co robił, a jednak niszczył niektóre swoje dzieła, bo mu nie pasowały, albo nie były takie jak powinny.


Bo artysta wie co chce namalować. To tak jak rzeźbiarz, który z bloku gliny czy skały usuwa niepotrzebne rzeczy, żeby nadać kształt tego co ma w głowie.


Temat Pollocka jest nośny, bo jego obrazy osiągają wysokie ceny i „coś” w nich jest (demon?). W 2006 r. obraz No 5 został sprzedany za 140 mln $. Podobno, nie znam kupca.



Paul Jackson Pollock urodził się jako najmłodszy z 5 synów 106 lat temu w małym miasteczku Cody w stanie Wyoming.


28.01.1912 = 10+1+10=21+12=33


Liczba 21, która się pojawiła informuje o skłonnościach do alkoholu (3x7), ale też o wrodzonej intuicji i kontakcie z podświadomością i pracowitości. Wiadomo czego powinien się wystrzegać.


Jako 33 to wyjątkowa osobowość. Ma wiedzę z innych światów i byłby dobrym nauczycielem. Może też być głupim i ograniczonym, opętanym seksem, żadnym sławy i rozgłosu człowiekiem. Człowiek zawsze ma wybór. 33 zawsze musi być w centrum uwagi, inni się liczą jeśli podziwiają Mistrza. 33 to Uran i Uran, albo 11 Uranów, trudno okiełznać słabej osobie energię wulkanów. Wybucha z byle powodu, a zakrapiany alkoholem – bez powodu. 33 ma posłannictwo do spełnienia


Ojciec był rolnikiem, a potem geologiem, geodetą, nazywał się LeRoy McCoy. Jego rodzice umarli w ciągu jednego roku i adoptowali go sąsiedzi. Przyjął ich nazwisko Pollock.


Matka Stella May jako nastolatka szyła i sprzedawała sukienki. Przy gromadce synów nie miała dla nich wszystkich czasu, skupiona na sobie. Całe życie Jackson starał się matce udowodnić, że jest coś wart. Rodzice nie mieli już córki.


Nie używał pierwszego imienia, ale ono zawsze ma wpływ na człowieka.


Paul Jackson Pollock  6/9/4/5


Jackson Pollock        6/4/3/1


Prawda, jaka różnica. Z wiecznie poszukującej 5 stał się pionierem. Potrzebował być wyjątkowy i najlepszy, pierwszy. I taki był w najlepszym swoim okresie twórczości. Uważał się za takiego, z pogardą mówił o innych artystach tamtych czasów. Tak działa Jedynka w duszy.


Gdy Jackson miał 10 miesięcy rodzina wyjechała do San Diego, a potem do Kalifornii.


Wydalono go z liceum w 1928, a potem w 1930 w LA. Był kozakiem, lubił się popisywać, był gwałtowny i skryty. Podczas podróży geodezyjnych z ojcem obserwował kulturę rdzennych Amerykanów. Nasiąkał wrażliwością i zbierał doświadczenia. Jako 18 latek wyjechał do NY i ze starszym bratem studiował sztukę. W 1936 r. zetknął się z techniką meksykańskiego muralisty Davida Alfaro Siqueirosa, który stosował płynną farbę. Taka farba była tańsza od profesjonalnej.


Był biedny, nie miał pieniędzy i nie pojechał na pogrzeb ojca, który zmarł w marcu 1933 r. Okazjonalnie kradł żywność. Było ciężko. Przez jedno lato Pollock pracował jako drwal w Big Pines w Kalifornii. Ludzie często mu stawiali drinki, żeby zobaczyć jego dziwaczne wybryki gdy upijał się do nieprzytomności. Pracował też jako dozorca w szkole, w której nauczycielem był najstarszy brat,


W 1938 roku przeszedł załamanie nerwowe i przez kilka miesięcy pozostawiał go w oddziale psychiatrycznym.


W 1941 próbował leczyć się z alkoholizmu i poddał się psychoterapii jungowskiej.


W 1942 spotkał Lee Krasner i to odmieniło jego życie, uratowała go. To była pokrewna dusza, malarka. Od razu dostrzegła w nim coś. Nie mogła pozwolić by talent się zmarnował.



Lee Krasner urodziła się jako Lena Krassner, szósta z 7 dzieci.


 27.10.1908=28=1


Jako 13 latka ustaliła swój cel życiowy – profesjonalna artystka. Potem szukała odpowiedniego imienia. Nie chciała być Leną, była Lenore, a potem Lee, żeby ukryć swoją płeć (gender było już dawno). Wyrzuciła s z nazwiska.


Lena Krassner     1/11/8/3


Lenore Krassner  1/8/8/9


Lee Krasner        1/9/11/7


Od razu widać, że dobrze wybrała.


Przeznaczenie – 1 – silna osobowość, odważna i ambitna, przebojowa i niezależna.


Charakter – 11 – wrażliwa z urodzenia, 8 – byłaby interesowna, realizowała się jako – 9 – mądra.


Osobowość – 8 – władza nad innymi – to ona nosi spodnie w związku, zmieniła na 11 czyli wrażliwą, ale nie bezbronną osobę. Kochanka myślała, że może sobie zabrać jej męża. Niemożliwe.


Liczba duszy – 3 – artyzm i piękno, zmieniła, a właściwie dodała 7 – filozof, bogate życie wewnętrzne, co sprzyja zawodowi jaki wykonywała. Była malarką, która najlepsze obrazy namalowała jako wdowa.


Gdy miała 26 lat zatrudniono ją do malowania murali, potem pracowała jako modelka, kelnerka (wielki kryzys). Cały czas malowała, znała wszystkich artystów w NY. Wiedziała z kim rozmawiać i komu pokazać prace Jacksona. W lipcu 1943 poznała go ze sponsorką Peggy Guggenheim (6 – bardzo ciekawa postać) i namalował dla niej ogromny obraz.


Lee dla Jacksona była wyrocznią, uczyła go o sztuce współczesnej, kształtowała jego styl. A właściwie umiejętnie go prowadziła. Ufał tylko jej. Ona malowała mniej, bardziej skupiała się na mężu. John Bernard Myers, znany handlarz dziełami sztuki, kiedyś powiedział, że "nigdy nie byłoby Jacksona Pollocka bez Lee Pollock". Niektórzy mówili, że Pollock był jej Frankensteinem.


Ale ona takie miała przeznaczenie i postępowała zgodnie ze swoją numerologią. Czuła, że Jackson jest wielkim artystą. I Jackson dobrze na tym wyszedł. Oboje mieli intuicję i podświadomie czuli, że są dla siebie stworzeni.


Pobrali się w październiku 1945, Jackson miał wtedy 33 lata, a Lee 37.


Październik – 1 – wiadomo kto rządzi w tym związku. Jedynka Lee.


Związek 6 z 1, czyli Wenus ze Słońcem – Szóstka wnosi do związku piękno i miłość, a Jedynka cieszy się, że ma dla kogo pracować, opiekuje się wrażliwą Szóstką. To dobry układ. Wenus ogrzewa się w Słońcu.


W związku powinna rządzić liczba mistrzowska, ale Jackson się do tego nie nadawał. On nie tworzył związku. On tylko umiał malować. Pragnął uznania, podziwu i wyłącznej uwagi. Trochę męczący.


W listopadzie 1945 przeprowadzili się na wieś do Springs. Lee miała nadzieję, że nie będzie pił, bo koledzy zostali w NY. Za pożyczkę od Peggy kupili dom ze stodołą, w której urządzili studio.


Wtedy zaczął malować na płótnie rozciągniętym na ziemi, bo farba nie spływała, to dobry pomysł. Mógł po nim chodzić, malować z różnych stron, stosować wszystkie techniki, jakie mu przyszły na myśl (albo demonowi), być w obrazie.


Katalog przedstawiający jego pierwszą wystawę opisał talent Pollocka jako "... wulkaniczny, ma ogień, jest nieprzewidywalny, niezdyscyplinowany, rozlewa się z siebie w mineralnej niemocy, jeszcze nie skrystalizowanej.” Nie ma lepszego opisu jego twórczości, zapisanej w numerologii.


Najlepszy okres w twórczości to lata 1947-1950. Nie dziwi mnie, że wtedy właśnie namalował obraz Lucyfer :) przesiąkał go alkohol i demon.


Do malowania używał twardych pędzli, patyków, noży, strzykawek, często wylewał farbę prosto z puszek, piasku, szkła. To takie malarstwo akcji. Obraz przestał być fotografią, a stał się wydarzeniem. Żadne tam postaci, czy martwe natury. Nie ma horyzontu, pierwszego czy drugiego planu, nie wiadomo gdzie góra gdzie dół. Wzorował się na pracach ukraińskiej artystki Janet Sobel, które widział w 1946 r. Inspirował go każdy artysta, nawet Picasso, którego próbował naśladować (XI 1939 Guernica). Gdy wypracował swój własny styl, to inni artyści do niego przyjeżdżali jak np. polski artysta Edward Dwurnik.


Każdy artysta szuka inspiracji, a potem maluje na swój sposób. I to widać w ich pracach.


Magazyn Life 8 sierpnia 1949 r. uznał Pollocka za największego żyjącego malarza w USA. Potem wywiady, sesje zdjęciowe, uznanie świata. Był w centrum uwagi. I o to mu chodziło. Ego nakarmione.


Potem Pollock zaczął zmieniać styl (5 w duszy z urodzenia) i zaczął robić czarne wylewy (nieładne). Żadnego nie sprzedał. Potem zmienił galerię na bardziej komercyjną, malował znowu kolorowe obrazy i sprzedawał. Było bardzo duże zapotrzebowanie. To nie pierwszy artysta, który malował to co chce klient. Presja była ogromna, więc pił coraz więcej. Artysta, żeby żyć musi malować co chcą inni.


Malował tak dużo, że zaczął oznaczać obrazy numerami, a nie tytułami. Uważał, że liczby są neutralne i każdy może sam poczuć co widzi i jak to odczuwa, bez nazw.


Artysta maluje co mu w duszy gra, nie powinien nazywać obrazów. Jednak jakoś trzeba je odróżniać od siebie. Beksiński też nie nazywał swoich obrazów, ani nie numerował.


W roku 1954 Pollock stracił wenę. Pił na umór i nie miał już pomysłów na obrazy, demon wziął go całego i prowadził do nieuchronnej śmierci. Miał 42 lata i osiągnął szczyt swoich możliwości (cykl 33+9=42), spotkał się Saturn z Księżycem, osiągnął wszystko o czym marzył. Powinien wyznaczyć sobie nowy cel. Zamiast tego pił codziennie, pogrążał się w otchłani.


Robił jakieś kompozycje z drutu, gipsu i gazy, ale w 1955 r. niczego nie namalował.


W 1954 r. złamał kostkę gdy wracał do domu z de Kooningiem i wpadli do rowu. Pił. Potem w lutym 1955 r. znowu złamał nogę. Dostał wtedy samochód, ciemnozielonego Oldblossa z 1950 r. za 2 „czarne” obrazy.


Nadszedł 1956 r. Pollock skończył 44 lata.


Pojawiła się nowa kochanka Ruth Kligman. Czy 48-letnia żona mogła konkurować z 26-latką, wyglądającą jak Elizabeth Taylor czy Rita Hayworth. On od 2 lat nic nie namalował, żył napędzany alkoholem, a tu pojawiła się piękna kobieta zapatrzona w niego jak w obrazek. Ruth była zdeterminowana wziąć sobie Pollocka.



To zdjęcie wykonano podobno w dniu śmierci artysty.


Artystka Audrey Flack wspominała, że w 1956 zaprzyjaźniła się z nią. Kligman spytała jakich zna najlepszych artystów, których ona powinna poznać. I ona odpowiedziała: 1.Jackson Pollock, 2.Bill de Kooning i 3.Franz Kline. Potem jeszcze powiedziała gdzie się spotykają, jak wygląda Pollock i gdzie lubi siedzieć przy barze. Narysowała nawet mapę. Tej nocy Ruth poszła do baru i usidliła Pollocka. Wszystko było zaplanowane, choć ona mówiła (w swojej książce z 1974 r.), że spotkanie było przypadkowe. Żyją jeszcze ludzie, którzy wiedzą jak było.


Data ur. 25.01.1930 = 21=3   3/8/4/4


Jako Trójka interesowała się sztuką, którą studiowała. Była wygadana i żywiołowa. Miała intuicję (21), wiedziała jak dotrzeć do artysty.


Liczba ekspresji – 8 – cechą główną jej charakteru było zdobycie władzy i pieniędzy. Pollock był sławny i odnosił sukcesy, a ona widziała siebie jako jego żona.


Liczba osobowości – 4 – na innych robiła wrażenie osoby wiedzącej czego chce i to osiągającej.


I mieli rację, bo w jej duszy – 4 – gdy tylko zrodził się plan, ona umiejętnie go realizowała, punkt po punkcie. Czwórka to budowanie struktur.


Latem Lee miała dość tego trójkąta i wyjechała do Europy. Podobno tego dnia gdy wsiadała na pokład transatlantyckiego oceanicznego liniowca kochanka wprowadziła się do ich domu, a w jej szafie zawiesiła swoje ubrania. Uzasadniała to potem tym, że bardzo pragnęła, żeby Pollock zaczął znowu malować, a ona będzie sławna, że to dzięki niej. Ciekawe co by zrobiła gdyby Lee wróciła.


Pollock pił już bez trzeźwienia. Bez żony marniał.


11 sierpnia 1956 r. Pollock cały dzień popijał dżin. Wieczorem wsiadł do zielonego kabrioletu. Wraz z Ruth Kligman i Edith Metzger pojechali na koncert. Gdy wracali Pollock stracił panowanie na zakręcie i się rozbili, kilometr od domu. Była 22:15.


Kierowca i koleżanka zginęli na miejscu. Ruth przeżyła, ale nie zamierzała usunąć się w cień, gdy kochanek zginął. Pozwała wdowę o odszkodowanie za wypadek. Dostała 10 tys.$.


Rok wcześniej w podobny sposób zginął słynny aktor James Dean. Opinia publiczna połączyła oba wypadki, tworząc wokół malarza tragiczną legendę samobójcy. Nazwano go nawet Jamesem Deanem amerykańskiego malarstwa.


W 1957 roku Kligman związała się na 4 lata z artystą nr 2 Willemem de Kooning, który akurat był w separacji (oboje dużo pili). Przez resztę życia sypiała ze wszystkimi znanymi artystami, całowała się nawet z Andy Warholem (sławna puszka zupy). I walczyła o uznanie obrazu, który Pollock miał niby namalować. Opowiadała, że przed śmiercią przyniosła artyście płótno rozpięte na desce i on namalował dla niej obraz. Na łące. I byli tacy szczęśliwi. Bajki. Szczęśliwi ludzie nie piją i nie rozbijają się na drzewie. Nikt tego obrazu, który został pokazany w latach 80, nie uznał za jego dzieło. Miał się niby znajdować w mieszkaniu artysty nr 3, Franza Kline'a, kolejnego kochanka. Na nikim obraz nie zrobił wrażenia i nie został uznany za oryginał. Lee Krasner jawnie gardziła byłą kochanką męża, która na tej śmierci chciała zarobić.


Poeta Frank O'Hara nadał jej przydomek “death-car girl”, który prześladował ją do końca życia.


Ruth Kligman zmarła w 2010 r., miała 80 lat.



Chyba jednak wszystkie ważne obrazy namalował po pijaku.


Po śmierci Pollocka wdowa została jedynym spadkobiercą spuścizny. Już 4 miesiące po pogrzebie Lee zorganizowała wystawę retrospektywną w MoMie. Umiała po mistrzowsku zarządzać majątkiem. W 1985 r. powstała fundacja Pollock-Krasner, która zajmowała się katalogowaniem prac, uwierzytelniała obrazy i rysunki, które były w rękach innych. Przez 28 lat Lee dbała o wizerunek męża, przyczyniła się do wzrostu cen jego obrazów i wzrastającej popularności abstrakcjonizmu.


Lee Krasner zmarła w 1984 r., miała 76 lat.


To dzięki żonie Jackson Pollock jest znany do dziś. Stworzył nowy styl, ekspresjonizm abstrakcyjny. W jego obrazach coś jest. Wykonywano komputerową analizę fraktalną, żeby odróżniać oryginały od podróbek. Udowadniano, że nie ma przypadkowości w niby przypadkowych liniach. Wpatrując się w jego obrazy można dostrzec co się chce.


I jemu właśnie o to chodziło.


Miał szczęście, bo za życia był już sławny. Przeszedł do historii.


Wiedział o tym, a raczej przeczuwał to.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz