13/06/2018

Trzmiel kamiennik

Rano robiłam sobie kawę. Wyjęłam filiżankę, odwróciłam się, wzięłam tygielek. O mały włos zalałabym owad, który nagle znalazł się w naczyniu.





Wzięłam inną filiżankę, wlałam kawę i poszłam do kompa sprawdzić co to za owad. Nie mam żadnej książki z biologii, jak to dobrze, że cała wiedza jest w internecie. Przyjęłam, że to trzmiel, choć kolory się nie zgadzały. Mój był trochę za czarny. Z opisu wynikało, że jest łagodny i atakuje tylko w razie zagrożenia. To dobrze. Ja mu nie zagrażam.



Po godzinie weszłam do kuchni a "niby trzmiel" sobie spokojnie siedział. Tak być nie może. Wzięłam filiżankę i postawiłam na parapecie. Przechyliłam ją, że owad mógł łatwiej wyjść. Zamknęłam okno i po chwili sprawdziłam. Wyleciał. Bez problemu.


Do ptaków, które rozbijają się o szyby już się przyzwyczaiłam. Zostawiają ślady na szybie na dowód, że też chciały do mnie wejść. Ostatnio walnął w szybę wróbelek. Odbił się, stanął na parapecie, spojrzał na mnie i odleciał.


Musiałam oderwać się od pracy, a moje myśli zmieniły kierunek. Każdemu potrzebna jest przerwa. Nawet taka ;)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz