23/05/2018

Upokarzanie

Znowu byłam świadkiem publicznego upokarzania. Czyżby normą było upadlanie syna przez ojca? Obaj są dorośli. Usiłowałam kilka razy zażartować, żeby ojciec się opamiętał. Nic z tego, nie zrozumiał aluzji. Nie zrozumiałby nawet uwagi wprost. Bo tacy tatusiowie są upośledzeni umysłowo. Czegoś im braku. I nie jest to brak empatii czy uczuć wyższych. Oni są zamknięci na miłość do swojego dziecka. Realizują jakiś swój plan i nie mają wyrzutów sumienia. Dlaczego rodzice nie kochają swoich dzieci? Ojcu sprawia przyjemność poniżanie syna przy innych ludziach. Każde słowo zostawia ranę. Źle mi z tym.


Na początku dbają o dzieci, a potem musztrują. A gdy napotykają opór, to upokarzają, żeby było jak oni chcą. Czy słowa: jesteś głupi, czy nie umiesz niczego zrobić porządnie, tyle razy ci mówiłem, nic nie umiesz dobrze zrobić … mają zmienić syna? Raczej spowodują, że ojciec nie ma autorytetu. I jakoś trzeba sobie radzić. Wszyscy obecni tego słuchali i nikt się nie ujął za młodym człowiekiem. Nic nie można zrobić. Nie szanuję takich ludzi, staram się ich omijać, ale są takie spotkania, że trzeba być.



Mało zabawne. Dziecko to człowiek, a nie zabawka.


Niedawno umarł taki ojciec. Na różnych spotkaniach, wakacjach, słyszałam tresowanie jedynaka. Codziennie były wyzwiska, ty głąbie, ty głupku, niczego nie potrafisz, nic z ciebie nie będzie. Chłopak dorósł, ale nie umiał stworzyć związku z dziewczynami. Kiedyś powiedział, że nie będzie mieć dzieci, bo mógłby im zrobić to co zrobił jemu ojciec. W końcu zamieszkał z kobietą z dzieckiem, ale nie jest dla niego ojcem. Jego życie jest zniszczone. Słabo radzi sobie w pracy, nawet nie wie co chciałby robić. Jest po 40-ce i stoi w miejscu. Zmarła mu matka, która chorowała na Alzheimera. Ojciec umierał sam, syn czasem go odwiedzał, ale nie umiał opiekować się swym oprawcą. Gdy wyzionął ducha, to nic się nie zmieniło. Słowa w głowie zostały i hamują. Ma zmarnowane życie.


Ciekawe, że obaj sadyści byli starymi rodzicami, bo synowie urodzili się gdy skończyli 40. Starzy rodzice są zbyt mądrzy. Dziecko traktują jako swoją własność i mogą kształtować drugiego człowieka na swój obraz, przenoszą na nich swoje niespełnione marzenia, nie umieją się cieszyć z osiągnięć, zawsze są niezadowoleni.


Nie można pomóc takim skrzywdzonym ludziom. Najbliższa osoba zniszczyła im życie. Można tylko jakoś żyć. Przetrwać.



Właśnie teraz „przypadkiem” obejrzałam film Płoty (Fences). Trochę za długi, jak na film pokazywany w tv. Wcześniej ten temat grany był na Brodwayu przez Denzela i Violę. Dostali Tony.



Nakręcenie filmu było łatwe, bo role mieli obcykane. Czekałam na jakąś receptę, na jakieś sensowne rozwiązanie, ale się nie doczekałam. Denzel gra takiego tatuśka, który niszczy swego syna i żonę. Sam niczego nie osiągnął i nie może dopuścić, żeby synowi udała się kariera sportowa. Wyrzuca go z domu, a ten zaciąga się (ucieka) do wojska. Denzel dobrze gra takiego prostaka. Przenosi sytuacje z boiska na realne życie. Powtarza, że każdy jest panem swego losu, ale rodzinie nie pozwala na realizowanie siebie. On jest panem rodziny. Warto ten film obejrzeć choćby ze względu na scenę, w której informuje żonę, że ją zdradza i będzie ojcem. To chyba za tą scenę Viola dostała Oscara. Jest świetna. Ja postąpiłabym inaczej, ale żyję w XXI wieku, a ona w latach 50-tych ubiegłego. Troy, ten potwór, nie ma wyrzutów sumienia, że zniszczył wszystkim życie. Wszyscy tańczą do tego jak on zagra. Bo tacy ludzie nie mają sumienia, więc nie ma wyrzutów. Ich śmierć niczego nie rozwiązuje.


Pomijam inne wątki, bo mnie mało interesowały. Gdy Troy mówi do syna – ty czarnuchu! – to śmiać się chce. Bohaterowie są czarni. Wskazanie na kolor skóry jest oczywiste, nie może być obelgą. A jest. Dlaczego nie powiedział – ty białasie, albo ty żółtku. Nie ma to wydźwięku obelgi. Trochę to naciągane. Kto tu miał uprzedzenia rasowe.


Troy buduje płot wokół rodziny. Sam go przekracza kiedy chce. Ogrodzenie nie zapewnia nikomu bezpieczeństwa, przed niczym nie chroni.


Koniec filmu jest mało optymistyczny - każdy idzie do nieba, bez względu na to jakim był człowiekiem. Ciężko w to uwierzyć, chyba, że wiemy, że odgrywamy tylko pewne role. To jak sobie z tym poradzimy to nasze. Śmierć zabiera złego człowieka, a zostaje skrzywdzony, który nie umie sobie z tym poradzić. Dużo czasu upłynie zanim rany na duszy przestaną boleć. A mogło być pięknie.


Dzieci kochają bezgranicznie swoich rodziców, często bez wzajemności.


Temat ponadczasowy, bo ciągle rodzą się tatuśkowie, którzy nie kochają swoich dzieci i psychicznie je molestują. Nic nie można na to poradzić, bo oni o sobie mają wysokie mniemanie.


Ten film będzie w HBO 24 i 25 maja. Jest też do obejrzenia w cda.


Ile to już filmów nakręcono o patologiach w rodzinach. Nikt niczego się nie uczy.


Dzieci nie są własnością rodziców. Rola rodzica jest ochrona przed niebezpieczeństwami i umożliwienie samorealizacji.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz