28/01/2018

Pies i śmieci

Dzisiejszy poranek spędziłam rozmawiając z przyjaciółką przez telefon. 2 godziny minęły szybko. Świadomy człowiek wie, że coś jest nie tak gdy córka zaczyna chorować na choroby matki. Córka widzi, że to choroba dziedziczna, a matka widzi, że córka przejęła od niej jej zachowania, poglądy, przekonania i zachowanie. Konieczna jest rozmowa wyjaśniająca. Bez tego nie ma uzdrowienia. Obie strony muszą tego chcieć, a to jest trudne.


Niektórym takie ciężkie rozmowy zabierają energię i mówią o wampirach energetycznych. Na mnie odwrotnie. Czułam się po tym naładowana, i zadowolona. Bo ja staram się znaleźć jakieś rozwiązanie. Wiem, że każdy jest inny i nie każdy umie zmieniać swoje myśli jak ja. Uświadomiły mi to przyjaciółki. Gdy dzwoni ktoś z problemem to zawsze staram się znaleźć rozwiązanie. Wtedy moje neurony się zapalają i grzeją szukając nowych połączeń. Moja podświadomość przypomina sobie różne podobne przypadki, wszystko co kiedyś przeczytała i mi podsuwa właściwe słowa. Po takiej pracy mózgu obie strony są zadowolone. Moja przyjaciółka uspokaja się, widzi sprawy takimi jakie są, bez oceniania, a potem kończy rozmowę: dobrze że cię mam. A ja jestem naładowana energią i mogę góry przenosić. To nielogiczne. Przecież jedna strona powinna brać a druga dawać. U mnie jest zupełnie inaczej. Obie strony korzystają. Nie boję się wampirów.


Wyszłam z domu, ale najpierw poszłam wyrzucić śmieci. Kto pierwszy wychodzi z domu wyrzuca śmieci. Idąc do śmietnika zauważyłam 17 latka z innego bloku, który szedł z psem na smyczy i w ręku niósł wyschniętą jemiołę. Wszedł do śmietnika i zaraz wyszedł. Za nim ja i widzę, że on tę roślinkę nie wrzucił do puszki tylko rzucił ją na ziemię, na środku. Każdy kto będzie tam wchodził będzie ją deptał. Co za człowiek. Można powiedzieć, że usuwa śmieci ze swojego domu, a śmieci w śmietniku.


 


Potem widzę, że jego pies załatwia się na trawniku, a właściciel patrzy, a potem idzie dalej. Nie miał torebki na odchody, zostawił je na trawniku. Zaczęłam się zastanawiać czy ja go nienawidzę czy czuje do niego pogardę. Wszyscy żyjemy w mieście, więc powinniśmy dbać o otoczenie. Ale tak nie jest. Nic nie czułam. Jak umrze to nie będę płakać. Ludzie, którzy krzywdzą innych szybciej się zwijają.


Mój mózg jeszcze pracował na wysokich obrotach.


Ciekawe, że koleś niósł właśnie jemiołę, o której Steiner mówił, że to roślina opóźniona w rozwoju.


Na każdym etapie ewolucji są istoty, które zostają w tyle – nie przechodzą do następnej klasy. W jemiole żyją rośliny-minerały, które nie mogą rosnąć w glebie mineralnej, ponieważ przyzwyczaiły się do gleby roślinno-mineralnej.Niedorozwój przecież nie jest zaraźliwy i nie przechodzi na człowieka. Chyba.


Pies i śmieci uruchomiły wspomnienie z podstawówki. Gdy byłam bardzo mała napadł mnie pies. Nic się nie stało, ale strach pozostał. Bałam się psów. Gdy jakikolwiek podbiegał do mnie, to stawałam nieruchomo jak sparaliżowana, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Czekałam aż odejdzie.


Ze śmieciami w wiaderku trzeba było wychodzić. Gdy była moja kolej to najpierw wyglądałam przez okno, żeby sprawdzić czy nie biega jakiś pies. Potem szybko zbiegałam po schodach. Często zdarzało się, że nagle pojawiał się pies, więc się wycofywałam. I śmieci zaczęłam wyrzucać pod schody na poziomie piwnicy. Wszystko było OK, żaden pies mnie nie pożarł. Aż przyszła kiedyś dozorczyni i powiedziała, że ja wyrzucam śmieci pod schody. Na dowód przyniosła karteczkę z moim nazwiskiem i imieniem. To był czas, kiedy trenowałam swój podpis. Na myśl mi nie przyszło, że to może się kiedyś obrócić przeciw mnie. Nie dostałam lania. Gdy powiedziałam, że nie chce wyrzucać śmieci bo się boję psów, rodzice to zrozumieli. Uzgodniłam z siostrą, że to ona zawsze będzie wyrzucać śmieci, a ja będę zawsze obierać ziemniaki. Siostra była zadowolona, bo śmigała z wiaderkiem na dół i w górę, a ja w spokoju, choć dłużej obierałam ziemniaki.


Mimo spotkania rano podłego człowieka dzień był nad wyraz udany. W każdym sklepie spotykało mnie coś dobrego. A to uśmiechnięta młoda dziewczyna podała mi koszyk, zamiast odłożyć do stojaka. A to inna otworzyła mi drzwi i z uśmiechem dała mi wejść. Niby to zwykłe rzeczy, ale ja je doceniam, uśmiecham się, błogosławię tych ludzi.


Nie spodziewałam się, że koło południa dostanę jeszcze chleb. I znowu przyjemna niespodzianka. Ekspedientka wyciągnęła pół bochenka spod lady i pokroiła mi go. Klient za mną stwierdził, że ja ma chyba znajomości. Nie zamawiałam pieczywa, ale gdy robi się zakupy w tych samych sklepach to nawiązuje się nić. Jak w Hunie – nić aka. Ta nić jest najsilniejsza między członkami rodziny. Ale pojawia się też między osobami, które chociaż raz dotknęliśmy. Wtedy nasza nieświadomość może wysyłać sygnały co chcemy. Opłaca się tak postępować.


W tym tygodniu nie miałam ciekawych liczb na paragonach. Wczoraj to zauważyłam, zanim wszystkie wyrzuciłam. Jednak nie zawsze liczby mnie lubią. Za to dzisiaj kupowałam 2 kosmetyki i dostałam ciekawe liczby: kwotę zakupów i godzinę. I jeszcze rabat 5 zł, niespodziewany. Jednak liczby mnie lubią ;) Jak każdego. Gdyby każdy zwracał na to uwagę, to by trafiał jak ja co jakiś czas coś ciekawego. Wystarczy uważność.




Każdy dzień można podsumować. Jeden zły człowiek i kilkunastu dobrych. Zawsze tak jest.


Bo, jak śpiewał poeta Czesław Niemen – dobrych ludzi jest więcej.


 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz