26/01/2018

Planowanie

Żaden człowiek nie może żyć bez planu. Gdy wstaje rano musi wiedzieć kim jest i jakie ma obowiązki, jakie plany. Gdy tego nie ma to chyba nie żyje. Działanie trzyma nas przy życiu. Gdy nie masz nic do roboty to się połóż, patrz w sufit i użalaj się nad sobą. Nie masz świadomości swojej boskiej istoty, więc leżysz czy siedzisz i marnujesz czas.


Każdy ma spadek energii, u mnie trwa to najwyżej godzinę. Jest tyle fajnych rzeczy do zrobienia, a życie płynie w jedną stronę. Jak mogłabym sobie spojrzeć w oczy po drugiej stronie.


Ja planuję zwykle na tydzień naprzód. Zawodowo mam pewne terminy, których nie mogę nie dotrzymać. I to mam zapisane w kalendarzu na biurku. Wszystkie rzeczy mam rozpisane w kalendarzu, który noszę w torebce. Kiedyś miałam A4, ale ciężko było jeszcze coś zmieścić. Do dzisiaj powinnam być bardzo zajęta, a ja ze wszystkim uporałam się do wtorku. Mam dużo energii, bo nie zajmuje się bzdetami. Na piątek miałam zaplanowane sprawy zaległe. Ale postanowiłam zrobić je dzień wcześniej. Co masz zrobić jutro zrób dziś ;)



Najważniejsze to wysłać list, wymienić walutę i kupić kosmetyki, które zawsze wychodzą mi równocześnie.


Rano ustaliłam kolejność: poczta, kosmetyki, kantor, bazar. Pocztę mam najbliżej i to w końcu ważne.


Wyszłam z domu i akurat podjechał tramwaj. Jestem elastyczna, nie ma przypadków. Wsiadłam i pojechałam do kantoru. Od 3 miesięcy miałam zamiar wymienić walutę, bo jej ważność kończy się 28 lutego. Ale czekałam na korzystny kurs, czyli do 4,70. I dziś rano taka właśnie była cena, sprawdziłam w apce. Gdy sprzedałam walutę, okazało się, że cena wymiany była 4,72. Niespodzianka. I jeszcze się okazało, że dziś w sieci tych kantorów ostatni dzień skupowania tych nominałów. Ja to mam szczęście. Dostałam więcej niż się spodziewałam (choć to tylko 0,02, dziękuję:) i nie musiałam szukać innych kantorów.


Z kantoru miałam blisko na bazar. Ale po drodze była poczta. Najgorsza w całym mieście. Tam były najdłuższe kolejki i niemiła obsługa. Kto mieszkał w tym rejonie (jak ja dawno temu) to miał przerąbane. Miałam nie wchodzić, ale coś mnie pchnęło. Weszłam, a tam wszystko przerobione. Z ogromnej hali zostało małe pomieszczenie z 4 okienkami, oczywiście uniwersalnymi. Nie było numerków elektronicznych. Kolejek nie było. Podeszłam do jednego okienka, a do okienka obok poszedł starszy pan, który przyszedł za mną. Ja szybko zostałam załatwiona, bo miałam już naklejony znaczek. Gdy odchodziłam i zapinałam torebkę usłyszałam, że kasjerka mówi do tego starszego pana, żeby poszedł do koleżanki. On już wyjął z torebki foliowej wszystkie książeczki opłat, a ta mu każe iść obok. On najpierw nie dosłyszał. A tamta znowu: niech pan idzie do koleżanki obok. Zapytał: dlaczego. A kasjerka: bo ja muszę coś zrobić. Nawet nie powiedziała co będzie robić w godzinach pracy. Pan zebrał wszystko i poszedł do mojego okienka. Wyszłam. Jak można traktować ludzi jak śmiecie. Paniusi nie chciało się obsługiwać, więc przegoniła klienta. A więc nic się nie zmieniło przez kilkadziesiąt lat. Niby nowe miejsce, ale ludzie ci sami. Pomyślałam, że tylko kobiety mogą być takie podłe.


Poszłam na rynek. Dziwny dzień na zakupy warzyw. A jednak handlarze byli. Kupiła wszystko co zaplanowałam. Lubię kłaść bilon na duże, twarde i czarne od ziemi dłonie. Od razu widać, że to nie miastowi. Pan nigdy nie używał kremu, ani dobrego mydła. I nie będzie. Takim ludziom coraz ciężej zrozumieć ten świat. A żyć trzeba.


Dziwnym trafem 3 sprawy załatwiłam szybko i zupełnie nie tak jak zaplanowałam. Pojechałam z powrotem po kosmetyki. Za farbę do włosów zapłaciłam 7 zł taniej niż zwykła cena. Ja to mam szczęście. Potem przechodząc obok apteki pomyślałam, że zapytam o linie kosmetyków, które miałam zamówić przez internet. Młody farmaceuta zapytał co chcę. Powiedziałam, a on zagląda w komputer i mówi w której aptece są te kosmetyki. Dał mi nawet wykaz aptek i adresy na kartoniku. Szybko się przekonałam, że faceci lepiej obsługują niż stare kobiety, nie są podli. Nie zostawiłam u niego kasy, a jednak był uprzejmy i pomocny.


Apteka – drogeria była rzut beretem, więc kupiłam od razu kolejne kosmetyki, które miałam zamówić i czekać na nie kilka dni. Wszystko z kalendarza załatwiłam w 2 godziny.


Więc jutro mam wolne ;)


I tak mam zawsze.


Wiem co chcę zrobić w danym tygodniu, a potem po wyjściu z domu zdaję się na nieświadome działanie. Jestem jakby prowadzona i nie stawiam oporu. I zawsze dobrze na tym wychodzę. Po prostu świadomie stawiam cele, a one nieświadomie się realizują w najlepszy sposób. Nie jestem zmęczona, choć przecież spotykam złych ludzi działających jak krwiożercze wahadła. Wszystko płynie jak wiatr i woda, feng shui. Wystarczy się temu poddać, być uważnym na znaki.


Czy życie nie byłoby piękniejsze i łatwiejsze gdyby każdy dobrze wykonywał swoją pracę.


Cały dzień był pochmurny. Na chwilę wyszło słoneczko zobaczyć mnie. Ale było jasno, świetliście, choć śnieg już spłynął. Szare ulice, a atmosfera radosna. Nie wiem jak to wytłumaczyć. To jakby światło z innego świata, w którym nie było chmur. Takie tam przenikanie. Nie ma innego wytłumaczenia.


Gdy pojedynczy człowiek jest silny i nieporuszony, rodzina prosperuje;


gdy rodzina prosperuje, wioska jest szczęśliwa;


gdy wioska jest szczęśliwa, kraj jest bezpieczny i silny;


gdy kraje są silne i bezpieczne, świat jest pełen pokory i szacunku, życzliwości i pokoju.”


Tak nauczał Sathya Sai Baba w lipcu 1968 roku.


Świat wokół nas jest zależny od nas samych. My tworzymy sobie rzeczywistość.


Teraz naucza się nas oceniać innych, szydzić, szukać kogoś słabszego komu można dowalić, straszy się wojną, puszcza filmy katastroficzne na okrągło. Tak zasiewa się ziarno zła.


Dla tych świat będzie ciemny i ponury, nawet jak będzie słoneczko.


Przysłowie na dziś:


Na Świętego Pawła, połowa zimy przepadła.”


A na niebie znakomicie widoczni Kastor i Pollux. Kastor zawsze mniej „świecący”. Bliźniacy, a jednak inni.


Piszę już plan na następny tydzień.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz