Ostatni poniedziałek był ciężki. Dawno nie byłam tak oblana wodą. Nie ma się co dziwić, przecież był śmigus dyngus. Pogoda nie była sprzyjająca, ale wszyscy byli przygotowani. Gdy tylko wysiedliśmy z taksówki to się zaczęło pryskanie. Rozmazał mi się makijaż, od śmiechu czy od wody. Laliśmy się bez umiaru. Były tam małe dzieci, które zupełnie nie wiedziały o co chodzi, ale pryskane nie płakały.
Tradycja w mojej rodzinie nie zginęła. Na ulicach było pustawo, nikt się nie polewał wodą. Nic dziwnego, bo za to groziła kara 10 lat więzienia. Uniknęliśmy jej, bo nikt nie doniósł ;) Teraz nikomu nie w głowie kultywowanie tradycji, przynajmniej nie w mieście. Tak to jest jak brak kultury, trzeba znać umiar.
Dzielne magnolie.
Co z tego, że zimno. W końcu to kwiecień. Nie ma roślinki, która by nie czuła wiosny. To drzewo w drodze z pracy.
Dowiedziałam się, że mój wieloletni znajomy poważnie zachorował. Szok. Dobrze się czuł, a tu grom. Właściwie to zapracował na nią. Książkowy przykład. Nic nie jest ważne oprócz zdrowia. Zmieniają się priorytety. Zobaczymy jak w tym teście wypadnie służba zdrowia. Mam co robić. Motywować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz