26/04/2017

Sen o zakupach

We śnie chodziłam po sklepach i kupowałam. Same ubrania, bieliznę, ciuchy. I to bez przymierzania. Wystarczył rzut oka i wiedziałam czy dana rzecz będzie na mnie dobrze leżała. Chodziłam i chodziłam po centrach handlowych, kilku. Odwiedziłam kilkanaście sklepów i w każdym coś kupiłam. Miałam jakiś przymus i zero radości. Wszystko odbywało się mechanicznie, jakbym musiała kupować i wydawać pieniądze. Jakbym to nie była ja?



 


Obudziłam się zmęczona tym nocnym chodzeniem.


Rozejrzałam się i nie zauważyłam żadnych toreb. Więc to był tylko sen ;)


Sen nic nie znaczący, bo odreagowałam zdarzenia z minionego dnia.


Poszłam do drogerii, bo kończy mi się podkład. Wiem jaki potrzebuję, więc nie chodzę i nie oglądam wszystkiego. Po co tracić czas. Była jakaś promocja. Kilka nastolatek stało przed „moją” witryną i oglądało każdy produkt. Trzymały w rękach gazetki. Była promocja 1+1, więc chyba dla dziewczyn korzystna. Na chwilę przepchnęłam się, zobaczyłam, że mojego kosmetyku nie ma i wyszłam. Szkoda mi czasu na spędzenie pół dnia w sklepie. Staram się ograniczać w kupowaniu kosmetyków i raczej idę w jakość, a nie w ilość.


Ciekawe, bo moje zachowanie we śnie było zupełnym przeciwieństwem mojego realnego życia. Nie łażę po centrach handlowych. Manu szczególnie nie lubię. To sklep w murach fabryki, w której wykorzystywano pracę ludzi. Prawie fizycznie czuję krew, pot i łzy robotników. Żadna muzyka i zapachy tego nie przykryją. Źle na mnie działają. Zawsze czuję potem przygnębienie. A jednak pracują tam ludzie, którzy muszą tam spędzać kilkanaście godzin dziennie.


Codziennie coś wyrzucam, ale nie mam potrzeby kupować w to miejsce czegoś nowego. Ostatnie dżinsy kupiłam 2,5 roku temu. Są świetne i ciągle pasują idealnie, to po co kupować kolejne. Sukienki kupuję częściej, ostatnią kupiłam 2 tygodnie temu, bo miałam wyjście.


 


Nastąpiła równowaga między rzeczywistością, a snem. I jest dobrze.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz