16/04/2017

Na święta

Myślałam, że czasy zapisów w sklepach minęły. Nie minęły. Poszłam dzisiaj po chleb do piekarni, w której zawsze kupuję pieczywo. Już nie było. A ja na to: poproszę o długi chleb. I ekspedientka wyciągnęła spod lady i mi sprzedała. Podobno były zapisy i tylko tyle było do sprzedania. Tak to jest, że gdy kupuję w zaprzyjaźnionych sklepach, to dostaję to co chcę. Jeszcze muszą mnie lubić. Nić sympatii jest konieczna.


Niedawno rozmawiałam z koleżanką i opowiadałam jej o kaczkach, które w środku zimy spacerowały po śniegu. A ona powiedziała, że muszą być chore, skoro nie odleciały do ciepłych krajów. A może one wiedziały, że nie ma po co lecieć daleko i że przetrwają zimę w mieście. A potem zdziwiłam się, że jest ciepło, a kaczek nie widać. Mówisz – masz. Gdy dzisiaj wracałam ze sklepu to zobaczyłam je w środku dnia, jak maszerowały. Zanim wyjęłam smartfon minęły mnie. Szły dostojnie w kierunku ulicy. Jak koleżanki. Piękne.



Dziwne, że byli inni ludzie, a jakby niczego nie zauważyli. A może kaczki są normą w mieście, a ja robię problem i się dziwię.


Zrobiłam dzisiaj mało kroków. Ciekawa liczba.



Większość dnia spędziłam przy telefonie i kompie, odbierałam życzenia, wysyłałam życzenia, wysyłałam sms-y, mejle. Ludzie potrzebują tego. To dobrze, że są takie okazje. Wszyscy zapracowani to nie mają czasu na częste kontakty. A przed świętami zawsze znajdą czas, żeby o kimś miło pomyśleć.


Dwa dni poza domem w gościach. Gdy wrócimy to będę 2 kg cięższa. Ale warto. Z rodziną nie możemy się nagadać. Dobry czas.


 


Miłego spędzenia czasu w te wolne dni :)


 


 


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz