Nie każdy piecze chleb. Modne jest niejedzenie
chleba, oskarżając go o tycie, nietolerancje pokarmowe itp. To nie chleb
szkodzi, a dodatki do niego. Trzeba też mieć zdrowy stosunek do
jedzenia, nie przejmować się tym za bardzo. Mój ojciec odkąd pamiętam
codziennie je 2 kromki chleba i ma ciągle taką samą wagę. Je, bo jest
głodny. Codziennie chodzi po gazety i po jedzenie, bez względu na
pogodę.
Ja zaczęłam piec chleb, bo miałam dość
chemikaliów dodawanych do niego. Jesz taki chleb i nic nie czujesz. A
potem masz różne sensacje żołądkowe. Próbowałam nie jeść chleba ze
sklepu, ale potem jadłam go więcej. Ciało pamięta i się tego domaga.
Ponieważ nie znam nikogo kto by mi upiekł
chleb, musiałam się sama za to zabrać. Nie należę do pracusiów więc
dostałam automat. Wystarczyło kupić mąkę, dodawać w odpowiedniej
kolejności, a potem czekać 3,5 godziny, wyjąć, ostudzić i jeść. Wszystko
samo się robiło. Jedyna praca to dokładne ważenie i przesiewanie mąki
pszennej. Tylko we wszystkich przepisach w internecie zaleca się
używanie mąki 650. W moich sklepach jest tylko mąka pszenna chlebowa
750. Dlatego nie zawsze chleby się udawały. Ale wszystkim smakowały.
Gdy po 2 miesiącach zapragnęłam chleba z mąki
żytniej, okazało się, że powinnam zrobić zakwas. No to zrobiłam. To
przecież tylko woda z mąką. Oczywiście straszą, że chleb na młodym
zakwasie może się nie udać, ale na mnie takie straszenie nie działa.
Pierwszy chleb upiekłam na 7 dniowym zakwasie i się udał. Zakwas trzymam
w słoiku i zakręcam lekko. Gdy był tylko przykryty ściereczką to
wysechł z wierzchu i musiałam wyrzucić trochę. Po upieczeniu chleba
zakwas chowam do lodówki na 3-5 dni.
Zanim będzie się nadawał do pieczenia chleba
trzeba go trochę ocieplić, dodać 2 łyżki mąki i 4 łyżki wody letniej
przegotowanej, zamieszać i zostawić na 12 godzin. Pieczenie chleba
trzeba zaplanować i odpowiednio wcześniej dokarmić zakwas. Nieustannie
zakwas ładnie pachnie, bąbluje, żyje.
Mam 1,5 miesięczne doświadczenie, ale już widzę
fałszywe przepisy w necie. Na 550 g mąki powinno być ok. 1 szklanki
zakwasu. Gdy jest 1 łyżka zakwasu to chleb raczej nie urośnie. Gdy
podany jest przepis na wykły chleb, a potem napisano, że można dodać
ziarna to trzeba też dodać więcej wody. W przeciwnym razie chleb będzie
zbity i wyjdą małe kromki. Gdy doda się więcej jak pół szklanki ziaren
to robi się dziwny chleb, smakuje tylko z masłem.
Ostatnio piekłam chleb pszenno-żytni (255g na
255g) ze słonecznikiem (3ł) i siemieniem lnianym (2ł). Inne światło, bo
inna pora ;)
Zużyłam prawie cały zakwas. Najwyżej zrobię
nowy. W słoiku zostało go trochę na bokach i na dnie, jakieś 2 łyżki.
Dokarmiałam go 3 razy przez 24 godziny zanim wstawiłam do lodówki. W
międzyczasie postawiłam słoik obok foremki z wyrastającym ciastem
mówiąc, żeby sobie popatrzył co z niego rośnie ;)
Po 10 godzinach chleb urósł bardzo i dotknął
folii. Musiałam go trochę wyrzucić, bo nie da się zdjąć z folii
wyrośniętego chleba. Powinnam mieć namiocik z folii, bo ciasto wyrasta
bardzo.
Ten mieszany chleb smakuje każdemu. Naprawdę można się najeść 2 kromkami.
Jedynym minusem jest długie stygnięcie.
Najlepiej 3 godziny. Jak zaczęłam kroić po 2 godzinach to nóż był cały
oblepiony. Nie da się pokroić gorącego chleba na zakwasie, zwłaszcza
żytniego. Też niektórzy nie radzą piec chleba tylko z mąki żytniej, a ja
piekłam 300g z mąki 720 i 250g z mąki 2000. Wyrósł i był dobry.
Od 1 listopada nie kupiłam żadnego pieczywa w
sklepie. Zupełnie mnie nie ciągnie. I czuję się świetnie. Nie przytyłam i
mam większą świadomość w ciele, cokolwiek to znaczy. Spodobało mi się
pieczenia chleba, zwłaszcza żytniego. Kupiłam za 6 zł miskę plastikową
specjalnie do wyrabiania ciasta i zawsze piekę w keksówce 31cm. Zawsze
też wykładam foremkę papierem do pieczenia, bo wyjmuje się natychmiast.
Raz wysmarowałam czymś i obsypałam chyba otrębami, a potem chlebek nie
chciał opuścić foremki. To nie błąd, to nauczka. Do chleba na zakwasie
nie trzeba mikserów, wystarczy miska i łyżka, keksówka, a potem
czekanie. Wszystko samo się robi. Gotowy chleb zawijam w ściereczkę, a
potem w folię. Jest świetny. Ścierkę mam lnianą, albo bawełnianą. Jak
wyprałam w 95 stopniach to się skurczyła akurat idealnie do chleba.
Chleb musi oddychać, więc do szczelnego pojemnika go nie wkładaj.
Zacznie parować i zbierze się woda na ściance. Oczywiście chlebek nie
zdąży spleśnieć, bo zostanie zjedzony.
Traktuj chleb dobrze. To przecież pokarm dla naszego ciała.
Gdy sklepowy chleb ci przestanie smakować, albo
ciało odmówi spożywania chleba z konserwantami, to zacznij piec samemu.
Zawsze jest dobry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz