07/09/2015

Rzeżucha po sumeryjsku

Tytuł trochę mylący, bo to będzie wpis o pieprzycy siewnej, zwanej potocznie rzeżuchą. Prawdziwa rzeżucha jest zupełnie inną roślinką. O kulturze sumeryjskiej pisałam niedawno tu, a chodzi o wykorzystanie naturalnych naczyń, w tym przypadku skorupek jajek. Roślinka pochodzi z Bliskiego Wschodu, więc być może to nie „chwyt reklamowy”. Od IV wieku p.n.e. minęło sporo czasu. Roślinka jest testowana w Polsce od XV wieku, więc jest dobrze rozpracowana.

Każdy zna tę niepozorną, śmierdzącą roślinkę. Pojawia się w wielu domach przed Wielkanocą. W moim domu pojawia się co jakiś czas przez cały rok, więc kupuję znaczną ilość właśnie na wiosnę. Potem trudno ją dostać w sklepie.

Uprawa tej roślinki jest bardzo łatwa. Wystarczy wysypać do naczynia trochę ziarenek i podlać, a potem tylko uzupełniać wodę, żeby podłoże było ciągle wilgotne. Ja polecam wysiać do skorupki po jajku. Wyłożyć watą lub ligniną i posypać. A potem gdy urośnie to jeść. Ilość wskazana i bezpieczna dla zdrowia to właśnie tyle, ile mieści się w skorupce, czyli łyżeczka. Właściwie rzeżuchę jemy jak kiełki, ale uprawiamy tylko do 9 dni. Bo potem ma gorzki smak i zakwita. Czasem jak wsypiemy za dużo ziarenek, to możemy po ścięciu jednej warstwy, poczekać aż wyrośnie następna i mamy wtedy drugi zbiór.

Pora roku też jest odpowiednia, choć niektórzy łączą rzeżuchę z Wielkanocą. I dobrze. Bo na wiosnę rzeżucha była pierwszą roślinką uprawianą i jedzoną w tym okresie. Może dlatego, że posiada wiele minerałów i witamin wpływających korzystnie na człowieka. Zimą ludzie odżywiali się monotonnie, zwykle jedzono kasze, pieczywo, czasem mięso, czasem owoce, które można długo przechowywać. Ludzie byli ociężali, mieli słabą przemianę materii, bo zimą to tylko przy kominku się siedziało, mało ruchu.

Gdy nadchodziła wiosna zaczęto wysiewać rzeżuchę. Nie bez powodu. Zaobserwowano, że jedzenie tej roślinki powodowało szybszą przemianę materii, bo ma ona ostry smak. Pobudza to wydzielanie śliny i większy apetyt. Dzieci – niejadki zaczynały jeść. Zmniejszały się brzuchy, bo poprawiało się krążenie (działanie odchudzające), ludzie nabierali więcej chęci do życia (działanie oczyszczające), skóra i włosy nabierały blasku (działanie odmładzające). Kiedyś ludzie nie mieli pojęcia o składzie roślin, a wiedzieli na co pomagają i czemu szkodzą.



Jedzenie rzeżuchy korzystnie wpływa na dziąsła, bo zawiera witaminę C. Ta roślinka w 100 g zawiera więcej tej witaminy (61-89 mg) niż cytryny (20-70 mg), pomarańcze (16-47 mg), grejpfruty (24-45 mg). A rośnie w naszym domku, a nie płynie miesiącami w kontenerach bez światła.

Witamina C jest bardzo ważna dla naszego zdrowia, bo podnosi ogólną odporność organizmu. Zapobiega chorobom, ale ich nie leczy. A już kwas askorbinowy, kupowany w aptece jest bezużyteczny. Nie jest przyswajany przez organizm tylko wydalany z moczem. Szkoda pieniędzy na suplementy.

Po zimie włosy, skóra i paznokcie są słabe, łamliwe. Gdy do jedzenia zaczęto dodawać rzeżuchę zauważono, że następuje poprawa wyglądu. Cera stawała się promienna, bo krew szybciej krążyła, włosy przestały wypadać, a paznokcie przestały się łamać. Teraz wiemy, że to zasługa siarki. Gdy rzeżuchy jest dużo, to można wyciskać sok i smarować zmiany na skórze, takie jak trądzik, wypryski, owrzodzenia. Sokiem można też smarować dziąsła, bo ma działanie dezynfekujące. Nie polecam picia soku z rzeżuchy, bo łatwo wtedy przedawkować. A rzeżucha ma działanie moczopędne, w końcu krew szybciej krąży. Osoby z nieprawidłową pracą nerek powinny jeść jej mało. Umiar, albo Hara-hachi-bu jak zawsze, wskazany.

Korzystne działanie rzeżuchy na skórę jest zasługą prowitaminy A, czyli karotenu. Rzeżucha (w 100 g) ma jej więcej niż sałata, pomidory, brzoskwinie, morele czy śliwki.



Ta witamina jest konieczna dla urody, czyli dobrego wyglądu skóry i dla oczu. Niedobór jej powoduje „kurzą ślepotę”, „gęsią skórkę”, zahamowanie wzrostu u dzieci.

Nadmiar tej witaminy jest toksyczny dla organizmu, a magazynuje ją wątroba. Powoduje krwawienie warg, swędzenie i suchość skóry, nadpobudliwość.

Jeśli masz takie objawy, to idź do lekarza i zrób badania. Suplementacja na własną rękę może przynieść więcej szkody niż pożytku.

Jeśli nie odpowiada ci zapach tej roślinki, to poszukaj sobie innej. Nie ma sensu jeść coś co nam nie smakuje. Jeśli uprawiasz tę roślinkę, to w całym domu pachnie, specyficznie. Nie każdemu to odpowiada. Ale chyba jest ona lepsza i ma sprawdzone działanie niż opisane przeze mnie dziwne jedzenie . Nie zdziwię się, jeśli okaże się, że ich „cudowne” właściwości to ściema. A na pewno działają niekorzystnie na mózg.

Rzeżucha ma jeszcze więcej mikroelementów, które wzmacniają działanie opisane powyżej. Warto ją jeść przez cały rok, co jakiś czas, na zmianę z natką. Ale w bezpiecznych ilościach i na surowo.

Gdy już jesteśmy przy skorupkach jajek, to powiem, że w moim domu prawie się ich nie wyrzuca. Dostają drugie życie, aż oddadzą to co zawierają.


Jajka przed jedzeniem się myje bardzo dokładnie w gorącej wodzie. Potem się ich używa do ciasta, jajecznicy czy innych dań. Jeśli skorupki są nieskazitelne to gotujemy je ok. pół godziny, uważać na wygotowującą się wodę. Potem pozbawiamy je błonki, łamiemy i tłuczemy w moździerzu. A potem używamy tego pyłku do posypania jedzenia. Bezpieczna ilość to połowa płaskiej łyżeczki. Nie wolno podawać tego dzieciom, bo mogą się zakrztusić. Proszek jest ostry i najlepiej dodać go do masła, albo twarożku, a ja posypuję np. pomidory, bo przyzwyczaiłam się. Mój ojciec stosuje to od lat. Nigdy nie miał złamań, ani zwichnięć, nie ma osteoporozy. To idealne źródła wapnia, aby dożyć późnej starości.

Gorszej jakości skorupki, np. z plamami, moczymy w wodzie, a potem podlewamy taką wodą kwiatki. Można też pokruszone skorupki dodać do ziemi, do kwiatków. Nic się nie marnuje.

Jedzmy jedzenie sprawdzone przez naszych przodków i rosnące w naszych domach, bez nawozów i szkodliwych substancji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz