28/06/2017

Mak polny

Było miło. Jak zwykle. Pogoda przepiękna, zamówiona. Jak zwykle.


Łatwo było nie zjeść poziomek. Na początku mnie korciło, ale potem powiedziałam do siebie, że to nie moje i że to prezent. Ochota odeszła. To tak jak mają kasjerki (większość). Przez ich ręce przechodzi sporo pieniędzy, ale na nich nie robi to wrażenia, bo to nie ich.




Maki rosną gdzie chcą. Nikt im nie może zabronić.


Gdyby to był mak niebieski, to może bym się skusiła, bo uwielbiam każdy wypiek z makiem. Nic dziwnego, bo ma magnez, wapń i wprowadza mnie w dobry nastrój. Podobno jest ciężkostrawny, ale nie dla mnie. Nie jest to też mak lekarski, z którego wytwarza się opium. To zwykły mak polny. Z jego płatków można co najwyżej zrobić napar na kaszel albo na sen.


Ale pięknie wygląda w trawach. I jest taki delikatny.





A to już wytwór dzióbków jakichś ptaków. Perfekcyjnie zbudowane gniazdko na niewysokiej choince, ok. 1 m nad ziemią. Ptaki budują gniazda gdzie chcą, nie mają żadnych zezwoleń. Nikt im nie może niczego zabronić. Teraz jest puste, więc spełniło swoją rolę. Małe dorosły i wszystkie ptaki poszły w świat. Nie dbają o dom rodzinny. Zupełnie inaczej niż ludzie, którzy za wypasione chaty zrobią wszystko.


Zresetowałam się :) Choć jestem pogryziona przez komary. Przez kilka dni będę się drapała w różnych miejscach. Lubią mnie komary jeść ;)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz