01/07/2017

Zmartwienia

Dzisiaj był zwykły dzień.


Wstałam rano. Jak zwykle podziękowałam, że żyję i postanowiłam, że to będzie dobry dzień. Tak robię zawsze. Skoro mam wolny wybór to tak wybieram, codziennie.


Byłam umówiona o 10 w urzędzie. Wczoraj nie dało się czegoś załatwić i miałam to dzisiaj zrobić.


Na przystanku zaczepiła mnie starsza pani. (Muszę mieć coś co skłania ludzi do zwierzania się mi. Odkryję to kiedyś).


Zapytała mnie czy mi nie zimno. Założyłam sukienkę bez rękawów. Było ok. 19 stopni. Odpowiedziałam, że nie jest mi zimno. Rzadko czuję zimno, że muszę się grubo ubrać. A teraz długie rękawy by mi miziały ręce pogryzione przez komary. Pani dotknęła mojej ręki, żeby sprawdzić czy nie kłamię. Spytała czy mam jakiś sweter. Nie mam, ale wzięłam parasolkę. A potem zaczęła się usprawiedliwiać, że ona założyła rajstopy. W zeszłym roku prawie nie straciła palca, bo wdało się zakażenie. Jak zwykle od 50 lat obcinała sobie paznokcie nożyczkami i coś poszło nie tak, że palec zaczął jej gnić. Była osłabiona i schudła 6 kg, to chyba przez nieprzespane noce i zmartwienia. Może śmierć jej zajrzała w oczy. Ludzie umierają z mniejszych urazów. Teraz jest prawie wyleczona, ale musi dbać o stopy. Przed pedikirem moczy nogi w wodzie z sodą oczyszczoną, a potem obcina paznokcie zdezynfekowanymi nożyczkami. Nie mam pojęcia do czego może mi się przydać ta informacja. Pojechałyśmy tym samym tramwajem, ale już nie było jak rozmawiać.



 


Spóźniłam się 4 minuty. To ciekawe, bo ja się rzadko spóźniam. Myślałam, że klient jak zwykle się spóźni, a on akurat był na czas. Niczego nie można z góry zakładać.


W urzędzie nie byłam specjalnie miła, ale rzeczowa. Wszystko wyjaśniłam. Potem trzeba było coś wpłacić, ale akurat zaczęła się przerwa śniadaniowa. Zupełnie się tym nie zmartwiłam. Najwyżej poczekamy 15 minut. Ale inna urzędniczka sama z siebie powiedziała, że taka sama kasa jest w urzędzie obok. Poszliśmy. Potem trzeba było złożyć papiery, czekały 3 osoby. Nic to poczekamy. I czekaliśmy minute, bo sprawy były szybkie. Nie zdążyłam się zmartwić. Wczoraj zaświadczenie miało być na piątek, a dzisiaj okazało się, że może być już na wtorek. Naprawdę o nic nie prosiłam. To klientowi zależało, żeby było wcześnie, bo akurat w piątek rano ma podpisywać umowę.


Niby te same urzędniczki, a jednak sposób załatwienia sprawy zupełnie inny. Wszystko zależy od ludzi.


Potem było tak samo. 2 i pół godziny u fryzjera minęły szybko. W międzyczasie lało, a ja siedziałam z folią aluminiową na włosach. Włosy mam teraz świetne. Nie ma się czym martwić. Gdy wracałam wyszło słońce. Parasolka okazała się niepotrzebna. To nie powód do zmartwień ;)


Wieczorem w skrzynce znalazłam kopertę. Nie sądziłam, że przesyłka dojdzie tak szybko. Sama przyszła ;) Mam teraz na weekend coś do poczytania. I czekamy na nowe dziecko w rodzinie. Mija termin. Nie martwimy się. Będzie co ma być.


 


Po co się martwić?


Są tylko dwa powody do zmartwień: albo jesteś zdrów albo chory.
Jeśli jesteś zdrów, to nie ma się o co martwić.
Jeśli jesteś chory, są dwa powody do zmartwień: albo wyzdrowiejesz albo umrzesz.
Jeśli wyzdrowiejesz, to nie ma się o co martwić.
Jeśli umrzesz, to są tylko dwa powody do zmartwień: albo pójdziesz do
piekła, albo pójdziesz do nieba.
Jeśli trafisz do nieba, nie ma się o co martwić.
Jeśli trafisz do piekła, to będziesz tak zajęty witaniem się z kumplami,że
nie będziesz miał czasu żeby się martwić.
Więc po cholerę się martwić???


(Znalezione dawno temu w sieci.)


 


Dobry dzień, jak zwykle.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz