21/11/2016

Wyższa Siła

Miałam dzisiaj wizytę u stomatologa. Gdy jechałam to pomyślałam, żeby nikogo nie było i żebym nie czekała.


Było to mało prawdopodobne, bo nigdy, naprawdę NIGDY tak nie było. Zawsze ktoś był na fotelu i ja siadałam zwykle po 10-30 minutach. Dzisiaj nie miałam na to ochoty. Chciałam wejść i od razu usiąść. Było to ok. Godziny przed wizytą.


Wzięłam ze sobą książkę, na wszelki wypadek ;) Plan B.


Byłam przed gabinetem ok. 10 minut przed czasem. Wchodzę, a tam nie ma pacjenta. Nie mogłam w to uwierzyć! Może ktoś odwołał wizytę? Chyba jednak nie, bo dentystka musiała jeszcze posprzątać po poprzednim pacjencie. Usiadłam punktualnie na fotelu.


Ciekawe.


Akurat się zastanawiałam nad siłą sprawczą, która realizuje moje pragnienia. Codziennie ćwiczę gimnastykę słowiańską (bo jest krótka - 7 ćwiczeń) a moim głównym ćwiczeniem (mój główny talent) jest Wyższa siła. Proszę i otrzymuję.



Każda kobieta może wykonać to ćwiczenie, nawet gdy nie jest jej przypisane zgodnie z datą urodzenia. Gdy coś chce osiągnąć to można się tym wspomóc.


Mam równocześnie pozytywne i negatywne aspekty tego talentu. Czyli umiem osiągnąć wszystko, czego potrzebuję dla siebie i innych, ale równocześnie narzucam innym swoje zdanie (bo wiem lepiej). Pisałam, że umiem manipulować, ale tego już nie robię. Minęłam się z prawdą. Robię to ciągle, bo mam taki przymus. Teraz tylko bardziej to kontroluję (w miarę możliwości). Ciągle mam np. przymus zmuszania kogoś, żeby coś zrobił, gdzieś poszedł lub gdzieś wyjechał. Mówię o tym tak długo, aż ta osoba to zrobi. A potem okazuje się, że wydarza się coś co zmienia na lepsze czyjeś życie. Gdyby mnie nie posłuchały, to żałowaliby, coś by ich ominęło. Tak jakbym była posłańcem Losu czy Wyższej siły. Skoro umiem manipulować to dlaczego tego nie wykorzystywać dla dobra innych. Udawanie, że tego nie robię jest śmieszne. Staram się tylko to jakoś kontrolować, żeby nie ingerować w czyjeś życie za bardzo. Kiedyś wkurzało mnie, że ktoś nie robi jak chcę (może to nie ja). Teraz odpuszczam. Choć rodzina nauczyła się, że czasem warto mnie słuchać ;)


 


Dobrze kombinowałam. Pani profesor w pewnej chwili uprzedziła mnie, że wsadzi mi do buzi coś niesmacznego, co może wzbudzić odruch wymiotny. Stwierdziłam: dla dobra można się poświęcić. A ona na to: siła wyższa.


Prawie się uśmiałam, jak trafiła w temat, ale na fotelu było to niemożliwe. Chciała się usprawiedliwić, że to nie jej wina.


A właściwie ohydny smak akrylu czy czegoś tam nie jest winą siły wyższej, ale chemika, który to wymyślił. Gdybym to ja wymyślała to nadałabym temu neutralny smak.Ale nie jestem chemikiem.


Wiara w wyższy byt nie omija nikogo. Np. sportowcy po osiągnięciu jakiegoś dobrego wyniku wznoszą ręce do nieba.




Co oni robią? Na kogo wskazują, komu dziękują? Kto patrzy z góry?


Po co jest nam potrzebne wsparcie z "góry"? Tak jakbyśmy sami nie byli odpowiedzialni za swoje czyny.


Akurat dzisiaj słuchałam 8 lekcji Kabały – Drzewo życia. Mam subskrypcję, więc ciągle coś przychodzi. Czasem oglądam, a czasem nie. A dzisiaj obejrzałam, bo krótkie, a tam coś na temat.


Mamy wiedzę i rozum, ale sami sobie stawiamy przeszkody. Potrzebna jest wiara powyżej wiedzy. Wtedy przeszkody znikają, a my wzrastamy.


Skoro Wyższa siła kieruje mną na tym świecie, to wyhaftuję sobie przypominajkę. Może gdzieś przyszyję.



Kupiłam sztywną tkaninę do haftu i wyrysowałam symbol Wyższej Siły. Mam też czerwony i czarny kordonek. Tylko haftować. Prosić i otrzymywać wsparcie.


 


PS. Przywiezione oscypki na nizinie smakują inaczej. ;)


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz